środa, 31 sierpnia 2011

18. Mapa...


-No to, co dziś robimy? – spytał Bieber.
Chłopak i dziewczyna już od dłuższego czasu leżeli na plaży, przebrani i przytuleni do siebie.
-Nie wiem. Mnie pytasz? To ty wymyśliłeś tę wycieczkę – odpowiedziała Zo.
Justin uśmiechnął się lekko.
-Wymyśliłem tę wycieczkę, ale nic poza tym. Nie myślałem o tym co będziemy tu robić – powiedział.
-To myśl.
-No, ej. A jakaś pomoc może?
-A może nie?
-Wiesz co? Dzięki. I wszystko na mojej głowie – odezwał się niezadowolony Justin.
-Dasz radę. Masz silną głowę.
Bieber się zaśmiał i pocałował Zoey w usta.
-Wkurzasz mnie, mała – powiedział jej na ucho.
Zo poczuła ciepło jego oddechu na swojej skórze i mimowolnie zadrżała.
-Jeśli nie masz żadnych sugesti to ja mam mnóstwo pomysłów na spędzenie tutaj czasu – uśmiechnął się tak, że Zo nie mogła nie wiedzieć, o co mu chodzi.
Dziewczyna szybko wstała na nogi.
-Wiesz, co? Chyba mnie olśniło – uśmiechnęła się słodko.
-No widzisz. Wiedziałem, że będziesz chciała współpracować – wyszczerzył się cwaniacko.
-Głupek.
-No chyba nie – Bieber też się podniósł, objął dziewczynę w talii. Patrzył jej w oczy z lekkim uśmiechem.
-Naprawdę nie chciałabyś TEGO zrobić? – spytał jej cicho.
Zo spuściła wzrok, ale Justin podniósł z powrotem jej twarz.
-Nie naciskam. Pytam – powiedział.
Serce Zoey bardzo przyspieszyło.
-Nie wiem, Justin – odpowiedziała wyrywając się mu i odwracając do niego plecami.
Patrzyła na morze i fale uderzające o brzeg.
Po chwili poczuła ręce Biebera oplatujące ją od tyłu.
Justin musnął delikatnie jej policzek.
-Uznajmy, że pytania nie było, w porządku? – spytał.
Zoey uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością.
-Kocham cię – Justin wpił się w usta dziewczyny i zaczął namiętny pocałunek.
-Ekhm – usłyszeli obok siebie głos Kenny’ego.
-Chwila – Bieber na kilka sekund oderwał się od ust dziewczyny, żeby zaraz kontynuowac pocałunek, nie robiąc sobie nic z ochroniarza.
-Dobra. Już – zaśmiała się Zoey i odepchnęła Justina, po co najmniej trzech minutach pocałunku.
Bieber uśmiechnął się niewinnie w stronę Zo, a potem Kenny’ego.
-Nic nie widziałem – zadeklarował murzyn.
Justin i Zoey wybuchnęli serdecznym śmiechem.
-Kenny. Jesteś absolutnie THE BEST – powiedział Bieber.
-Się wie – wyszczerzył się ochroniarz – Przyniosłem nam kilka rzeczy – zaczął wyjmować m.in. jedzenie ze sporej torby na zakupy.
-Wow. Będzie fajne śniadanko – ucieszył się Justin.
-Noo – przytaknęła mu Zoey.
-Nie, że chcę poruszać niefajnych tematów, ale… Jus, twoja mama nie byłaby za zadowolona, gdybym pozwolił wam spać razem, choćby po tym co tu przed chwilą zobaczyłem… - zaczął niepewnie Kenny.
-Mówiłeś, że nic nie widziałeś! – oburzył się chłopak, a Zo się zaśmiała.
-Justin… Jesteście pod moją opieką i…
-Jeśli nie mogę spać z Zo, to wracamy do domu – powiedział twardo Bieber.
-Nie zachowuj się, jak dziecko – upomniał go Kenny.
-Skoro zachowuję się, jak dziecko to pozwól mi spać z Zo. Jakbym miał pięć lat to byś mi pozwolił.
-Ale to jest różnica… Duża różnica.
-Wcale nie. Kenny. Zoey jest najrozsądniejszą dziewczyną, jaką spotkałem w życiu. Zaufaj nam… Jak nie możesz nam to, chociaż jej… - poprosił Bieber.
Kenny westchnął i nie mówiąc ‘tak’, ani ‘nie’ podał Justinowi i Zo po małej paczce płatków, postawił obok nich miski i mleko.
-Nie znalazłem żdnego świeżego chleba, ani nawet bułek… Pomyślałem, że to będzie najlepsze, co mogę wam przynieść… - powiedział.
-Spoko.
Wszyscy zaczęli jeść w ciszy. Panowała jakaś, taka napięta atmosfera…
-Zo. To, co dziś robimy? – wyszczerzył się w pewnym momencie Bieber.
Zoey wywróciła oczami.
-Siedzimy i się nie ruszamy.
-A można mrugać? – spytał Kenny z pełnymi ustami.
-Można – zezwoliła Zoey.
-Ej, no! Nie bawię się w takie coś – zaprotestował Bieber.
-A kot się bawi? To prawdziwe życie – Zo spojrzała poważnie na Justina, a ten zaśmiał się głośno.
-No dobra. To ja mam pomysł. Jedziemy do wesołego miasteczka. Co wy na to? – zaproponował JB.
-Jestem za – uśmiechnęła się Zoey.
-Może być – zgodził się Kenny.
-Czyli kierunek: WESOŁE MIASTECZKO!!

Justin, Zoey i Kenny, zostawiając swoje bagaże w hotelu, pod opieką obsługi hotelowej udali się do centrum. Całą drogę szli plażą, blisko morza. Zo, co jakiś czas chlapała Justina, który groził, że ją utopi.
Od razu, na samym wejciu do miasta kupili mapę, na której pokazane były najciekawsze miejsce do zwiedzenia.
O dziwno znaleźli na mapie wesołe miasteczko i zaczęli iść tam, gdzie pokazywała mapa.
Po około godzinnej drodze, kiedy według mapy powinni być na miejscu... Nie zobaczyli niczego poza wielkim, drewnianym i (jak im się zdawało) opuszczonym domem. W okół nic nie było niczego, bo od jakichś dziesięciu minut szli łąką... Zoey była na siebie wściekła, że nikt nie wykazał na tyle rozumu, żeby to nie wydało im się podejrzane.
Zo wyrwała mapę Kenny'emu, który ich prowadził i zaczęła ją oglądać z każdej strony, jakby czegoś szukała.
-Co ty robisz, kotku? - zaśmiał się Bieber.
-Mam! Tu jest napisane '2000r.'. Ta mapa jest z dwutysięcznego roku! Gościu sprzedał nam nieaktualną mapę! - wykrzyknęła dziewczyna.
-Fuck - zaklął Justin - Czyli straciliśmy niepotrzebnie godzinę.
Kenny westchnął, a Zo była widocznie zaintrygowana domem.
-Zrób mi zdjęcie na tle tego domu, okey? Będzie przypominał nam naszą przygodę - uśmiechnęła się dziewczyna do Justina.
-Jak chcesz - Bieber wzruszył ramionami i wyciągnął aparat z kieszeni - Uśmiech! Na więcej cię nie stać?!
Dziewczyna wybuchnęła śmiechem, a Bieber to uwiecznił.
-No dobra. Spadamy stąd. Nie podoba mi się ten dom - powiedział Justin.
-Boisz się, że jest nawiedzony? - zachichotała dziewczyna.
-Tak, tak. Chodźmy już - Bieber złapał dziewczynę za rękę - Bardziej chodzi mi o to - pokazał jej chmury. Były dosłownie czarne. - Może zacząć padać w każdej chwili.
Równo ze skończeniem jego słów, zerwał się wiatr i zaczął padać deszcz. W parę sekund przerodził się w ulewę.
-Ku**a - powiedział JB pod nosem - Mamy 10 minut drogi do jakiejkolwiek cywilizacji! - jęknął.
-Tu mamy dom - powiedziała Zo przekrzykując huk deszczu.
Zaraz oślepił ich błysk i zagrzmiało.
-Ja nigdzie, dalej nie idę. Może w tym domu ktoś mieszka - powiedziała Zoey i pociągnęła Justina w stronę domu - Kenny! Chodź! Tu jest daszek!
Zo, zadzwoniła śmiało do drzwi, a Bieber patrzył na nią z nieprzekonaną miną.
-Wątpię, żeby ktoś tu mógł mieszkać - odezwał się Justin.
-Sprawdzimy to - odpowiedziała przytulając się mocno do niego, bo zrobiło się jej zimno - Jestem cała mokra. Naprawdę nigdzie, dalej nie idę. Co najwyżej przeczekamy przed domem.
Nagle usłyszeli kroki dochodzące ze środka i dostrzegli, przez okno zapalające się słabe światło.
Ktoś od drugiej strony złapał za klamkę i zaczął otwierać drzwi.

____________________________________________________
Bum! XD Haha :) Rozdział dodałam specjalnie dla @MartynasSUPPORT <3 I love you, babe ;) 
Nie wiem co o nim myśleć, ale dobra...
Jeśli rozdział się podoba to komentujcie ;*

7 komentarzy:

  1. No wiesz co jak mozesz mi tyle kazać czekam obrazam sie ale nadal czekam na NN @Domciulka

    OdpowiedzUsuń
  2. co ty tak długo nie dodawałaś ;o ale fajnie, fajnie tylko trochę krótko :D czekam na NN :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha <3
    A ja nie wiem co o tym wszystkim myśleć...
    a wgl to DZIĘKI! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. super ! czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ale sobie wybrałaś moment na zakończenie, na prawde... Szkoda, że taki krótki, no ale dobrze, że wgl jakiś dodałaś. :D Publikuj szybko NN! :)
    | justin-bieber-my-worlds |

    OdpowiedzUsuń
  6. woooow strasznie Xd boski jak zwykle czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  7. na co czekasz ? DODAWAJ KOLEJNY ! ♥

    OdpowiedzUsuń