sobota, 6 sierpnia 2011

11. Mów mi 'Panie Bieber'.


Justin obudził się w szpitalu.
-Obudziłeś się! Nareszcie! – Caitlin wtuliła się w niego.
-Hej, mała – uśmiechnął się – Co ja tutaj robię?
-Zemdlałeś… Dobrze, że do ciebie przyjechaliśmy… Nie wiem, co by się stało, gdyby nikt cię nie znalazł…
-A, więc zemdlałem, tak? – upewnił się Jus, który jeszcze wolno jarzył.
Caitlin skinęła głową.
-A zemdlałem, ponieważ…?
-Lekarze nie ustalili tego do końca, ale myślą, że z przemęczenia.
-Aaa…
Po chwili do sali wszedł Beadles, z kwiatami w ręku.
Bieber wybuchnął słabym śmiechem.
-Zemdlałem, a nie umieram!
-Oj tam, oj tam. Caitlin kazała mi je kupić – podał Justinowi ładny bukiecik.
-A moja mama wie, że coś mi się stało?
-Tak… - odpowiedziała Caity,
-I nie przyjechała? – zdziwił się Biebs.
Rodzeństwo spojrzało na siebie i Christian skinął głową.
-Fajnie, że moi rodzice się mną wgl interesują… - uśmiechnął się ironicznie,
-Twoja mama mówiła, że sobie poradzisz, a tam jest potrzebna… - mówiła Caity.
-Spoko – powiedział sucho Justin – Tylko szkoda, że jak chciałem, żeby miała mnie gdzieś, to bez przerwy przy mnie była, a teraz, jakby się przydała, to jej nie ma… Ironia.
Nagle zaczął dzwonić telefon Biebera.
Mama.
-O wilku mowa – mruknął JB i niechętnie nacisnął zieloną słuchawkę – Tak?
-Jak się czujesz, Justin? – spytała zaniepokojona rodzicielka.
-Źle – burknął.
-Jak to? Co ci jest?
-Wszystko. To i tak cię nie obchodzi.
-Jak to nie obchodzi! Justin, dziecko drogie! Co ty wygadujesz?? Może masz gorączkę?
-Maaamo – jęknął JB – Dobra. Muszę kończyć. Będą mnie zaraz kroić.
-Że, co?!
Bieber nie powstrzymał śmiechu.
-Paa – rozłączył się.
-Chcesz, żeby twoja mama zeszła na zawał? – spytała Caitlin.
Justin pokręcił, rozbawiony głową.
-Niee. Spokojnie. Ona mnie zna i moje genialne żarty… A, jak trochę się pomartwi to jej nie zaszkodzi.
-No, jak uważasz… My, musimy już iść, Justin – powiedziała Caitlin – Siedzieliśmy przy tobie jakieś 3 godziny… Rodzice każą nam wracać. Przyjedziemy do ciebie, jak tylko będziemy mogli, okay?
-W porządku – powiedział Biebs.
Caitlin pocałowała Justina w policzek i ignorując jego spojrzenie ‘proszę o więcej’, wyszła, ciągnąc Christiana za sobą.
Bieber chwilę myślał nad tym, czy Caity nie jest przypadkiem na niego zła… Odtworzył sobie w głowie wszystko, co robił od początku ich związku i uznał, że niczym nie zawinił. Przynajmniej miał taką nadzieję…
Zobaczył, że przy szpitalnym łóżku leży jego laptop. Był wdzięczny, że ktoś mu go przyniósł.
Podniósł go z ziemi i położył sobie na kolanach.
Włączył laptopa i zalogował się na skype’ie.
Roześmiał się, kiedy zobaczył, że Zo jest online.
‘Ej, ty cały czas siedzisz na skype’ie? ;P’ – napisał do niej.
‘Nieee. ;o Przed chwilą weszłam ;)’
‘Uuu… mamy ‘intuition’ :P Bahaha’
‘Taa. Siostrzana intuicja XD Jak się czujesz, Jus? Słyszałam, że zemdlałeś… Czy to prawda?
‘Ummm… Taaa. Ale nie martw się, baby ;)’
‘Oookaaay. A jak się czujesz ?’
‘No, żyję ;)’
‘Ale pytam jak się czujesz.’
‘Bywało lepiej.’
‘Justin!’
‘Haha. Trochę mi słabo i co jakiś czas we łbie mi wiruje, ale poza tym jest git. Zadowolona ? ;P’
‘No powiedzmy. Trzymaj się <3’
‘Ok, ok. Nie mam wyjścia. Jeszcze się z Tobą przecież nie spotkałem.’
‘:)’
‘Ale jest taka jedna rzecz, którą mogłabyś zrobić dla biednego, chorego, starego, przemęczonego, smutnego, uroczego…. Justina ;P’
‘Yyy? xD Co ? ;P’
‘Wejdź na kamerkę. Od razu poczuję się lepiej. <3’
‘Głupek ;P’
‘No i jak ?’
‘No nie wiem…’
‘A znalazłaś płytkę do instalacji?’
‘Niby tak…’
‘To wchodź! Ale mi już!!’
‘Haha. Ok. Chwila.’
‘Jest! :D Kocham Cię! <3’
‘Masz dziewczynę, Justin.’
‘Jak siostrę, skarbie ;) :*’
‘Okay. Niech Ci będzie.’
‘Nie gadaj, tylko wchodź na tę kamerkę!!!’
‘Już. Spokojnie ;P Ty też wejdź.’
‘Luz xD’
Pierwszy na ekranie pojawił się Justin.
Zoey zrobiło się słabo, kiedy zobaczyła, w jakim Bieber jest stanie… Był strasznie blady, jego oczy były przymglone, a wory pod oczami ogromne.
Po chwili wahania też podłączyła kamerkę.
-Nareszcie! – ucieszył się Biebs i uśmiechnął do niej słabo – Ślicznie wyglądasz.
-Dziękuję… Justin, co ci jest?
-Szczerze? Nie mam pojęcia. Aż tak źle wyglądam?
-Tak… - powiedziała po chwili wahania.
-Ups… Umm. Jeszcze gorzej niż poprzednio? – spróbował się zaśmiać – Jakoś zawsze trafiasz na mnie jak jestem w zajebistym stanie.
Zo uśmiechnęła się do niego.
-Kur…de. Ale masz zaje… fajny uśmiech – wyszczerzył się.
Zoey wybuchnęła śmiechem.
-Próbujesz nie przeklinać?
-Taa. Ale to nie tak, że ciągle przeklinam, czy coś, tylko po prostu… Twój uśmiech jest WOW. Wgl jesteś WOW.
-Masz dziewczynę, głupku.
-Wiem – pokazał jej język – A więc… Zo… Czy zostaniesz oficjalnie moją… siostrą?
Zoey znowu się zaśmiała.
-Tak, Justin. Ale pamiętaj. SIOSTRĄ.
-Okay, okay. Nie zdradzam dziewczyn…
-Spoko – uśmiechnęła się do niego.
Chwilę ‘patrzyli’ na siebie, w ciszy.
-Ej! Masz moją bransoletkę! – wykrzyknął Jus – Ja chcę ją z powrotem!
Zo, zdziwiona spojrzała na swoją rękę. Zdjęła bransoletkę i przysunęła ją do kamerki.
-Proszę. Bierz – zaśmiała się.
-Skąd taką masz? Mam identyczną – mówił rozbawiony Bieber próbując złapać bransoletkę dziewczyny.
-Dostałam.
-Ja moją też…
-Od…?
-Jasmine…
-Villegas?
-No, a jakiej – Justin, jakby momentalnie stracił humor.
Znowu chwilę nic nie mówili.
-Yyy… Panie Bieber?
Jus podskoczył przestraszony, kiedy zobaczył lekarza, stojącego w drzwiach.
-Muszę spadać – powiedział do Zoey – Przyszli po mnie – powiedział grobowym głosem, a dziewczyna się roześmiała.
-Będziesz jeszcze? – spytała.
-Yhm. Jeśli to przeżyję – mrugnął do niej i zamknął laptopa – Tak? – spojrzał pytająco na lekarza.
-Jak się czujesz, Justin? – spytał go lekarz.
-Nie przypominam sobie, żebyśmy przechodzili na ty…
Lekarz spojrzał na niego ironicznie.
-Jak się pan czuje?
-Jak powiem, że dobrze to mnie wypuścicie?
-Nie. Chcę wiedzieć jak NAPRAWDĘ się czujesz.
Bieber spojrzał na niego niezadowolony.
-A macie tu wykrywacz kłamstw, czy coś w tym rodzaju?
-Justin!
-Panie Bieber, proszę! – wkurzył się Justin.
-Panie Bieber. Nie mamy wykrywacza kłamstw. Jak się PAN czuje?
-Fatalnie – westchnął Jus – Chyba umieram.
Lekarz wywrócił oczami.
-Czy możesz… pan się uspokoić i zacząć mówić poważnie? To ważne.
-Okay, okay. Będziecie mnie kroić?
Zdenerwowany lekarz wyszedł z sali i trzasnął drzwiami.
Bieber się zaśmiał.
Łatwo ze mną nie będą mieć – pomyślał.
Po chwili do sali weszła młoda lekarka.
Justinowi oczy wyszły z orbit, kiedy ją zobaczył.
Wow. Była MEGA HOT.
-Dzie-e-eń dobry – wyjąkał w szoku.
Lekarka uśmiechnęła się do niego uroczo i usiadła na jego łóżku.
-A, więc tak… Słyszałam, że nie chcesz współpracować i każesz się nazywać ‘panem Bieberem’, tak? – powiedział do niego.
-Ty możesz mi mówić Justin – uśmiechnął się do niej.
Lekarka się zaśmiała.
-Ale z ciebie flirciarz, Justin. Słyszałam, że masz dziewczynę. Uważaj, bo mogę jej donieść. Siedziała tu przy tobie niewiadomo ile.
-Okay, okay. Ja wcale nie flirtuję, tylko chcę być miły.
-A jak zachowywałeś się w stosunku do mojego kolegi?
-Ummm… Chcę być miły dla kobiet. A to kobieta nie była z pewnością.
-No dobrze, Justin… W takim razie… Na poważnie. JAK SIĘ CZUJESZ?
-Kiepsko.
-Dobra. To już coś wiem, a dokładniej?
-Jest mi słabo i w głowie mi się kręci. To tyle.
-Czyli nie jest najgorzej, tak?
-Zależy, co pani rozumie przez ‘najgorzej’.
Lekarka westchnęła, a Justin się uśmiechnął.
-Okay. Rozumiem, że nic więcej z ciebie nie wyciągnę…
-Może pani próbować – puścił do niej oko.
Kobieta wstała z miejsca i poszła w stronę drzwi.
-Ale wrócisz tu jeszcze, shawty? – spytał jej, a ona nawet się nie odwróciła i wyszła z sali.
Bieber z powrotem otworzył laptopa.
‘Chyba ich wystraszyłem ;P’ – napisał do Zo, która dalej była dostępna.
‘Hahaha. Jak ? xD’
‘Nie chcesz wiedzieć. Uwierz mi ;P’
‘O matko XD’
‘Bahaha. Nie było tak źle i ta jedna lekarka była #HOT’
‘Yyyy? A Caitlin?’
‘No, kurde. Jak jestem w związku to nikt już nie może być hot ?’
‘Niby może…’
‘A jak tam ? Jak się mama czuje ?’
Zoey ucieszyła się, że Bieber pamiętał.
‘Nie jest źle ;)’
‘To spoko <3’
‘Ej, a ty zemdlałeś od razu po naszym śnie?’
‘Skąd wiesz ?’
‘Nie wiem…. Możesz to nazywać jak chcesz… Siódmy zmysł, intuicja…’
‘Luuz xD’
Do sali, w której leżał Justin znowu ktoś wszedł.
‘Znowu mnie męczą ;/ Spadam… -,-‘
‘Hej ;* Nie daj się pokroić! xD’
‘Spoko, mała ;)’
Po raz kolejny zamknął laptopa.
-Tak? – spytał lekarki stojącej obok niego.
-Przeszkadzam ci?
-Mam mówić szczerze?
Lekarka westchnęła głęboko.
-Nie… W sumie to pani akurat nie – uśmiechnął się do niej.
-Och, Justin. Mam dla ciebie nie za ciekawą informację… Muszę pobrać ci krew.
-Co?! – Bieber schował obie ręce pod kołdrę.
-Nie mów, że boisz się igieł, chojraku.
-Kto to chojrak?
-Justin! Nie zmieniaj tematu.
-No boję. A co?
-Jesteś już dużym chłopcem.
-Kurde. Mówi pani, jakbym miał pięć lat!
-Bo się tak zachowujesz. Poproszę twoją lewą rękę.
Bieber niechętnie wyjął rękę spod kołdry.
-Ale delikatnie – poinstruował ją.
Lekarka się zaśmiała.
-Ale z ciebie ziółko, Justin.
-To źle?
-Trochę.
Kobieta wbiła igłę w rękę Biebsa, a ten zamknął oczy, żeby tego nie widzieć.
-Już – powiedziała, kiedy skończyła.
-To nie było delikatnie! – wrzasnął na nią, a lekarka się zaśmiała.
-Oj, nie histeryzuj, Juss.
-Juss? Aww.
Lekarka westchnęła po raz kolejny.
-Następnym razem przyślę ci tu kogoś innego.
-Nie! Bo umrę – zagroził – I będziesz mnie miała na sumieniu.
Lekarka spojrzała na niego z politowaniem i opuściła pokój.
Justin przygryzł wargę i z powrotem otworzył laptopa.
‘Nakłuła mnie -,-‘ – poskarżył się Zo na skype’ie.
‘I dobrze ;P’
‘ZDRAJCZYNI!!!!’
‘Hahaha. Bardzo bolało, chłopczyku ?’
‘Foch -,-‘
‘Znowu ?’
‘Ostatni był jakiś tydzień temu, kotku i był ‘forever’, a więc wiesz… ;P’
‘XD Ja też nie lubię igieł ;/’
‘No widzisz.’
Chwilę nic nie pisali.
‘A co robisz ?’ – spytała Zo.
‘Piszę z Tobą ;P’
‘Ahaaa. Nigdy bym na to nie wpadła. A poza tym?’
‘Leżę… a właściwie siedzę i rozczulam się nad swoją przekłutą ręką ;/’
‘Oj, biedactwo.’
‘-,- FOCH’
‘O matko. Justin. Przestań.’
‘To matko, czy Justin ? Ok, ok.’
‘Ja spadam.’
‘WHY?! Nie opuszczaj mnie! <3’
‘Ale muszę, Jus. Wrócę ;)’
‘No okay… Pa.’
Wyłączyła laptopa i… znużony zasnął.
-Budzi się! – usłyszał głos Susan i ukazał mu się zarys dziewczyny.
-Sus?
-Jason! Obudziłeś się!
-No, co ty – uśmiechnął się ironicznie, ale nie otwierał oczu, bo uznał, że się nie opłaca. I tak widział wszystko niewyraźnie.
-Jak się czujesz? – spytała troskliwie siostra.
-Dobrze… - skłamał.
-Jason…
-No dobra. Cholernie źle, ale kit. I tak nikogo oprócz ciebie to nie obchodzi.
-Obchodzi…
-Podaj przykład.
-Mama…
-Aj, tam. Czy ja wiem? Przeze mnie tylko same kłopoty… A tak wgl to gdzie jestem?
-W szpitalu… Czemu nie otwierasz oczu?
-Bo nie widzę – skrzywił się.
-Jak to? – przestraszyła się dziewczyna.
-No, niewyraźne kształty tylko widzę. Luuuz. Nie denerwuj się. A może… powiedziałabyś mi jak tu trafiłem?
Dziewczyna chwilę się wahała.
-Zemdlałeś.
-Nigdy bym się nie domyślił! – powiedział z sarkazmem.
-Lekarze nie znają dokładnej przyczyny…
-A to nie przez to, że…
Chłopak nie zdążył skończyć pytania, bo ktoś go obudził.
-Co? – spytał zaspany.
Dziękował Bogu, że udało mu się wydostać z tego snu. Nie miał pojęcia, czemu, ale cholernie go przerażał.
-Hej, Jus – Justin niepewnie otworzył oczy, bojąc się, że znowu nie będzie nic widział, jak w śnie. Na szczęście jego obawy się nie sprawdziły.
-Yo – uśmiechnął się Bieber. Pierwsze, co zobaczył to Chris, siadający na jego łóżku.
-A gdzie Cait? – spytał Justin.
-Musiała zostać…
-Bo…?
-Mam odpowiedzieć szczerze?
-Nie, kurwa, chcę żebyś kłamał mi w żywe oczy!
-Dobra, spokojnie. Po prostu… Za bardzo martwi ją twój stan…
-Zajebiście. Czyli własna dziewczyna nie może na mnie patrzyć?!
-To nie tak…
-A jak??
Beadles westchnął.
-No właśnie – powiedział Justin.
-Oj, przestań. Spotkacie się, jak wyjdziesz ze szpitala.
-Super. Wyglądam tak strasznie, że ludzie brzydzą się na mnie patrzeć!
-Przestań, Jus!
-Bo co?!
-Nie jesteś królem świata, Justin. Ona też ma swoje życie i musi odpoczywać. Nie pamiętasz już jej wypadku…?
-Okay. Przepraszam… Poniosło mnie.
-Cię trochę za często ponosi.
-Dobra. Jak chcesz się ze mną kłócić to spadaj, bo nie mam na to siły.
-Okay. Już sobie idę – Christian wstał z miejsca – Trzymaj się – rzucił do przyjaciela i wyszedł.
Justin ‘pogrążył się w rozpaczy’.

________________________________________________
I jak ? Jeśli się podoba to komentujcie ;) Jeśli chcecie to NN mogę dodać nawet pojutrze, bo napisałam kilka rozdziałów naprzód.
Tak wgl to w napisaniu tego i kilku następnych rozdziałów pomogła mi Zuzia ;) (@MartynasSUPPORT) Bardzo Ci dziękuję za przekazywanie mi 'pozytywnej energii' Haha <3

4 komentarze:

  1. ile przy pisaniu tego było beki <3 aaaaa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuu niezły rozdział .1 Pisz dalej ale częściej .!:P Domciulka

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnie :D a możesz dodać kolejny jutro ? bo w poniedziałek wyjeżdżam i nie przeczytam -.- ;d

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział niesamowity! wow - mam nadzieję na nn w poniedziałek - proszę!!! ;)

    OdpowiedzUsuń