sobota, 5 października 2013

Rozdział 33


-Ale oni mają wyczucie czasu – zaśmiał się Bieber, po wyjściu Ewel i Liama. Spojrzał na nadal lekko zakłopotaną Zo siedzącą na łóżku, w samym podkoszulku i majtkach, przykryta kołdrą.
Przygryzł wargę.
-No to, na czym skończyliśmy? – zapytał uśmiechając się.
-Hmm… Nie pamiętam – odpowiedziała udając zdezorientowaną.
-Przypomnieć? – jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. Podszedł do Zo i położył się na niej, powoli zsuwając z niej kołdrę. Musnął jej usta i nagle wstał.
Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.
-Zatańcz dla mnie – powiedział patrząc jej w oczy.
Zoey zmarszczyła brwi.
-Nieeeeeee – przeciągała.
-Taaaaaaak – przedrzeźnił ją.
-Nie – rzuciła w niego poduszką.
-No proszę, skarbie – powiedział z miną kota ze Shreka.
Zo się roześmiała.
-Ale nie mam do czego – wykręcała się dalej.
-Minutka – powiedział Bieber i podłączył swojego iPhone’a do głośników znajdujących się w ich pokoju, po czym włączył ‘Teach me how dougie’.
-Serio?! – pisnęła rozbawiona dziewczyna.
Biebs skinął głową i zaczął tańczyć w rytm muzyki.
-Teraz ty – uśmiechnął się – Z okazji urodzin.
Zrezygnowana dziewczyna stanęła na łóżku i zaczęła ruszać się zmysłowo w rytm muzyki.
Chłopak podszedł do niej i położył ręce na jej biodrach przesuwając je w górę i w dół.
Podniósł ją do góry i postawił obok siebie na podłodze.
Wpił się w jej usta, obejmując ją, po czym przewrócił ją na dywan.
Musnął jej szyję i powoli zdjął z niej podkoszulkę.
-Jesteś piękna – wyszeptał przygryzając jej ucho.
Podniósł ją, kładąc ręce na jej pośladkach, a Zo oplotła go rękami i nogami.
Chłopak rzucił ją na łóżko, kładąc się na niej i całując jej dekolt odpiął jej stanik i zdjął go z niej.
-Chyba przerwali nam mniej więcej tu, prawda? – zapytał uśmiechając się łobuzersko.
-Nie, bo ciągle masz na sobie spodnie – odpowiedziała odwzajemniając uśmiech. Roześmiała się, sięgając do zapięcia spodni Justina znajdującego się po drugiej stronie niż powinno.
-To będzie nowa moda, zobaczysz – powiedział Bieber - Luuuubię jak jesteś taka niegrzeczna – zamruczał całując jej szyję i błądząc rękami po jej nagim ciele. Jego pocałunki schodziły coraz niżej.
Dziewczyna całkowicie oddawała się jego pieszczotom.
-Kocham cię Deszczowa Księżniczko – wyszeptał Justin – Ale nie za to co teraz robimy, tylko za to, że jesteś. Zostań na zawsze.
Dziewczyna uśmiechnęła się i przeciągnęła dłonią po jego umięśnionym torsie.
-Ja ciebie też – odpowiedziała drżącym od pożądania głosem – Zostanę, obiecuję.
-Spokojnie, malutka – szepnął muskając jej policzek.
Zoey zsunęła z Biebera spodnie, a on sięgnął ręką do pozostałej na niej dolnej części bielizny i zaczął namiętnie całować dziewczynę.


Liam i Ewelina weszli do swojego pokoju hotelowego. Kiedy tylko zamknęli za sobą drzwi, Liam przycisnął do nich Ewel i musnął jej usta, po czym zaczął składać na nich coraz bardziej namiętne pocałunki.
Przesunął wargami po jej szyi, a dziewczyna zadrżała.
Położyła dłoń na jego klatce piersiowej, żeby zwiększyć przestrzeń pomiędzy ich ciałami, ale chłopak złapał delikatnie jej dłoń i splótł jej palce ze swoimi.
Spojrzał w jej oczy i uśmiechnął się uroczo.
-Chciałbym robić z tobą to, co Justin i Zo dokładnie w tym momencie – oznajmił.
Ewel się roześmiała.
-A skąd wiesz, co oni teraz robią? – zapytała rozbawiona.
-Słyszę – odpowiedział, a ona uderzyła go w ramię.
-Wcale nic nie słychać – pokazała mu język, jak pięciolatka.
-Ależ owszem – spróbował musnąć jej usta, ale ona wywinęła się z jego uścisku.
-Mam ochotę na popcorn – obwieściła i udała się w stronę, gdzie znajdowała się mikrofalówka.
Liam westchnął.
-Skąd weźmiesz pop… - zamarł w połowie słowa, kiedy Ewelina z miną zwycięzcy wyjęła z szuflady paczkę popcornu do odgrzania w mikrofalówce.
-Doooobra… Co tu robi popcorn? – zapytał zdziwiony chłopak.
-Dba o moją cnotę – odpowiedziała dziewczyna, a Liam parsknął śmiechem.
-Nawet on przeciwko mnie? – jęknął niezadowolony.
Ewel uśmiechnęła się do niego i włożyła popcorn do mikrofalówki.
Liam podszedł do dziewczyny i przytulił ją od tyłu, całując ją w głowę.
-Nie rozpraszaj mnie! Muszę go pilnować, żeby się nie spalił… - odepchnęła jego ręce, wsuwające się pod jej bluzkę.
-Wiesz, że tu jest coś takiego jak minutnik i…
-Nie wierzę minutnikom – powiedziała z zaciętą miną, odwracając się do niego.
Chłopak się roześmiał.
-Okej, rozumiem – powiedział rozbawiony.
Znowu objął ją w talii i pomimo protestów pocałował ją czule w usta.
Minutnik zaczął pikać, a dziewczyna szybko otworzyła mikrofalówkę.
-Mówiłam!! – krzyknęła i załamana wyczuła swąd spalenizny.
Otworzyła paczkę popcornu i jej najczarniejsze obawy się spełniły.
-To wszystko przez ciebie – powiedziała oskarżycielsko, mrużąc groźnie oczy – Nie ufa się minutnikom.
Liam patrzył na nią rozbawiony.
-Tak ci wesoło?? – zapytała udając całkowitą irytację, po czym wysypała całą zawartość paczki na głowę chłopaka – O, teraz faktycznie jest.
Zanim zdążyła rzucić się do ucieczki chłopak złapał ją w biodrach i posadził na blacie.
Uśmiechnął się i wpił się w jej usta, jednocześnie wsuwając rękę pod jej bluzkę.
-Masz popcorn we włosach – oświadczyła inteligentnie dziewczyna i zdjęła go z głowy chłopaka, po czym z bardzo niewielkiej odległości rzuciła mu nim w twarz.
-Serio? – zapytał rozbawiony Liam – Ciekawe dlaczego – zgarnął z blatu garść popcornu i zanim dziewczyna zorientowała się co chłopak robi, wrzucił jej go pod bluzkę – Wiesz co? Chyba będzie trzeba ją zdjąć, żeby go wydostać…
Dziewczyna się roześmiała, a on powoli ściągnął z niej top.
Zaczął całować niemal jej każde odkryte miejsce.
Dziewczyna rozpływała się pod dotykiem jego ust.
Jego ręka zaczęła szarpać za zapięcie jej jeansów.
Ewelina spojrzała na niego niepewnie.
Liam uśmiechnął się i zaczął zsuwać z niej spodnie.
Dziewczyna sięgnęła, żeby zdjąć z niego koszulę.


Zoey obudził czuły pocałunek.
Otworzyła oczy i uśmiechnęła się do nachylonego nad sobą chłopaka.
Bieber odwzajemnił uśmiech i musnął jej policzek.
-Chyba musimy wstawać – powiedział zaspanym głosem i spojrzał na zegarek, stojący na szafce obok łóżka.
-O kurwa – zaklął Bieber i zerwał się z łóżka – Za półtorej godziny mam M&G. Dlaczego nikt mnie nie obudził?!
-Przepraszam – powiedziała lekko rozbawiona Zo.
Justin spojrzał na nią dziwnie i biorąc ze sobą rzeczy udał się szybko do łazienki.
-Uwielbiam poranki z tobą! – krzyknęła za nim sarkastycznie i wcisnęła twarz w poduszkę.
Po dwudziestu minutach Justin wypadł z łazienki.
Posłał Zoey krótkie spojrzenie.
-Spotkamy się po koncercie? – zapytał pospiesznie – Pomogłabyś Kenny’emu zająć się jego synkiem? Za godzinkę by tu przyszli.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
-To do zobaczenia – podszedł do Zo i pocałował ją przeciągle.
-Idź już – odepchnęła go lekko.
W oczach Biebera czaiło się poczucie winy, ale wybiegł z pokoju, jakby go ktoś gonił.
Zo westchnęła.
-Tak to jest mieć sławnego chłopaka… - powiedziała do siebie siedząc po turecku na łóżku – Trzeba się nim dzielić. O i zaczynasz do siebie mówić Zo… On mnie wykończy – jęknęła ruszając w stronę łazienki.
Po 40 minutach była już gotowa. Udała się do kuchni i z lodówki wyjęła gotową kanapkę, po czym poszła sprawdzić, co u Liama i Ewel.
Zapukała i kilku minutach otworzyła jej zaspana Ewelina.
Zoey zauważyła na niej koszulę Liama.
Spojrzała na przyjaciółkę zdziwiona.
Ewelina nieprzytomnie zerknęła, na co Zo tak dziwnie patrzy i zawstydzona, bardziej zakryła się koszulą chłopaka.
-Wchodzisz? – zapytała Ewel.
Zoey skinęła głową i weszła do apartamentu.
-Macie może sól? Ta kanapka nie ma w ogóle smaku – powiedziała, kierując się w stronę kuchni.
-Poczekaj! Nie wchodź tam! – zawołała spanikowana.
Zo odwróciła się do niej z dziwną miną i biegiem wpadła do kuchni.
-Proszę cię – jęknęła Ewelina, a Zoey już pokładała się ze śmiechu – Bardzo śmieszne – powiedziała sarkastycznie Ewel.
-No ten…. Wszędzie popcorn… i opakowanie po prezerwatywie…. Hmmmm… Apetycznie – uśmiechnęła się dobitnie, a Ewelina westchnęła rozbawiona – Ciekawe, co robiliście dzisiejszej nocy…. W kuchni…. Ja wiem, że ty lubisz jeść, ale…
-Zo! – pisnęła dziewczyna i uderzyła ją w ramię – Przestań! – zaśmiała się – A ciekawe, co robił z tobą Bieber z tym swoim suwakiem na tyłku.
Zoey również się roześmiała i rzuciła w Ewelinę popcornem.
-Dobra, ja już wam nie przeszkadzam. Zaraz przyjdzie Kenny z synkiem. Bieber bez mojej wiedzy zatrudnił mnie, jako niańkę – powiedziała Zo – Nie, żeby mi to jakoś szczególnie przeszkadzało, bo ten maluszek na pewno jest cudowny, ale mógłby mnie poinformować wcześniej… Zazdroszczę ci, że tak możesz sobie poleżeć obok Liama do późna… Justin zawsze musi gdzieś iść – westchnęła – To do zobaczenia – powiedziała przytulając przyjaciółkę.
Ewel odwzajemniła uścisk.
-Zaufaj, że nie masz, czego zazdrościć. On przez sen woła swojego jednorożca – odpowiedziała zażenowana i jednocześnie rozbawiona Ewelina.
Zo się roześmiała.
-Masz chociaż to – odpowiedziała Zoey, po czym zniknęła za drzwiami.
Wróciła do swojego i Jusa apartamentu, usiadła na kanapie i bezsensownie wpatrywała się w wyłączony telewizor, dopóki nie usłyszała delikatnego pukania do drzwi.
-Proszę! – zawołała, nie podnosząc się z miejsca.
W pokoju nagle zmaterializował się Kenny wraz z maluszkiem, trzymającym się jego nogi.
-Heeeeej – uśmiechnęła się Zo i wstała z kanapy.
-Oglądasz wyłączony telewizor? Co tam ciekawego? – zapytał rozbawiony ochroniarz.
Zoey się roześmiała, ale zabrzmiało to lekko sztucznie.
Kenny spojrzał na nią badawczo.
-Znowu Justin coś przeskrobał? Nakrzyczeć na niego? – spytał troskliwie.
Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się i przykucnęła prze malutkim Kennym.
-Cześć, jestem Zo – przedstawiła się maluszkowi.
Chłopczyk nieśmiało odwzajemnił uśmiech.
-Dzień dobly – powiedział cichutko.
-To jest ciocia Zo - oznajmił Kenny – Będzie się dziś tobą zajmować, dobrze?
Chłopiec skinął niepewnie głową i jeszcze bardziej wtulił się w nogę taty.
- Spokojnie junior wrócimy zaraz do tatusia – powiedziała uśmiechająca się dziewczyna, a maluszek puścił Kenny’ego i szybko wtulił się w Zoey.
Zo się roześmiała i przytuliła go.
-Ogólnie to będziecie ciągle w pobliżu mnie i Justina, co? – oznajmił ochroniarz – Ja będę pilnować tego głupka, żeby żadna fanka podczas robienia zdjęć nie rzuciła się za bardzo na niego, a wy będziecie mogli obserwować i robić co tam chcecie.
Dziewczyna skinęła głową na znak zgody i pojechali na miejsce dzisiejszego koncertu Biebera.

-Justin, zdejmij te okulary – powiedziała Zo, podchodząc do Justina i próbując zdjąć mu RayBany.
Bieber odtrącił jej rękę.
-Przez ciebie mam wory pod oczami, więc nie mogę zdjąć – powiedział, uśmiechając się dziwnie.
-Uprzejmie przepraszam – powiedziała z sarkazmem – Nikt ci nie kazał leżeć na mnie przez połowę nocy.
-Racja, nikt nie kazał – odpowiedział obejmując ją w talii.
-I czapka na głowie? Serio?? One zapłaciły po 1,5 tysiąca, żeby się z tobą spotkać, Justin – powiedziała Zoey.
-Nigdzie nie było napisane, że nie będę miał okularów przeciwsłonecznych i czapki – odpowiedział Bieber – Poza tym nie zdążyłem ułożyć włosów.
-Tak i to wszystko przeze mnie – powiedziała zażenowana.
-Nie, Zo – musnął jej usta – Nie mam czasu, pogadamy po koncercie, dobrze?
Dziewczyna wyrwała mu się i poszła w stronę uśmiechającego się do niej maluszka.


One less lonely girl, one less lonely girl…”
Zoey rozmyślała nad dziwnym i nienaturalnym zachowaniem swojego chłopaka podczas koncertu, kiedy Alison podeszła do niej i z uśmiechem oznajmiła, że została One Less Lonely Girl.
Zo próbowała protestować, wymigując się opieką nad chłopcem, ale Ali nie dała za wygraną i powiedziała, że się nim zajmie.
Zrezygnowana Zoey z szybko bijącym sercem weszła na scenę i w jednym momencie stała się obserwowana przez tysiące dziewczyn, fanek jej chłopaka, które prawdopodobnie jej nienawidzą. Czuła się dziwnie, a tyle jasnych świateł na scenie, przytłaczało ją.
Nagle poczuła dłoń Biebera splatającą się z jej i prowadzącą ją w stronę królewskiego tronu.
Usiadła, a Justin uśmiechał się do niej dotykał ją, założył jej wianek na głowę, a na koniec ją pocałował.
Dziewczynie kręciło się w głowie od emocji i dopiero kiedy zeszła z Biebsem ze sceny zdała sobie sprawę co się w ogóle dzieje.
-Nie rób mi tego więcej. Przerażają mnie te tłumy – zaśmiała się, ale Justin nie poświęcił jej spojrzenia i już go przy niej nie było.
Westchnęła i wywróciła oczami.
Cóż.
Wróciła do maluszka, którego dzisiejszego dnia żywiła dużo cieplejszym uczuciem niż Biebera.

_________________
Rozdział napisany z Zuzią ;)

wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 32


  Do kraju, gdzie miała odbyć się impreza urodzinowa, z okazji urodzin Biebera, Zo i Justin dolecieli w samo południe.
-Jus, kogo zaprosiłeś na urodziny? – zapytała Zoey, kiedy weszli do pokoju hotelowego.
Bieber wpił się w usta dziewczyny przyciskając ją do ściany.
-Później ci powiem, teraz jestem zajęty – odpowiedział wsuwając ręce pod jej bluzkę.
Zo odepchnęła go od siebie ze śmiechem.
-Nie. Teraz mi odpowiadasz.
Justin zrobił minę skrzywdzonego szczeniaczka.
-Tylko kilka osób – znowu musnął jej usta.
Zoey odsunęła się od niego na bezpieczną odległość.
-A dokładniej? – zapytała.
-Umm… Z 10 osób… plus jedno zero…
-Justin?! – pisnęła Zoey.
-No co? Scott zapraszał większość – Bieber wzruszył ramionami.
-I Selenę? – spytała Zo z ironią.
-Justin, potrzebujemy cię przy przygotowaniach! – do pokoju wszedł Kenny – O, Zoey!!! – padł jej w objęcia… A raczej ją podniósł i przycisnął mocno do siebie.
-Cześć, Kenny – roześmiała się dziewczyna.
-Puść ją – powiedział naburmuszony Justin.
-Weź wyluzuj Jazo – zaśmiała się dziewczyna – Ty mnie nie zaniesiesz na plecach, a Kenny tak.
-Zakład, że zaniosę? – zapytał wojowniczo - Już cię nosiłem – mruknął pod nosem, a Kenny spojrzał na nich podejrzliwie.
Zapadła krępująca cisza.
-Nie będę wnikał – powiedział Kenny.
-Jus, ja cię bardzo kocham, najbardziej na świecie, ale jesteś za bardzo osłabiony, żeby mnie nieść i prędzej byś się połamał niż byś mnie tam doniósł – odezwała się zmieszana Zo.
-Tsaa – powiedział Bieber z niezadowoloną z jakichś powodów miną – Mi się dotknąć nie dajesz, a mu od razu na ręce wskakujesz…
-Nie daję?! Jesteś pewien, że nie daję?? – powiedziała ostro.
-Oj, wyluzuj, kochanie – powiedział Justin – Dobra, nie kłóćmy się. Ok, jestem zazdrosny o każdego chłopaka, który chociaż cię dotknie – uniósł ręce w obronnym geście – Kocham cię.
-Ja ciebie też – uśmiechnęła się Zo.
-Idziemy?! – zniecierpliwił się Kenny.
Biebs skinął głową i wyszli na korytarz.


 -88, 89, 90, 91, 92…
-Kochanie, co robisz? – zapytał zdziwiony Justin, podchodząc do Zoey z ponczem.
-Liczę gości. 93, 94, 95, 96, 97, 98…
-Ej, a może chociaż na mnie spojrzysz, co?
-Nie rozpraszaj mnie! 99, 100, 101, 102, 103… Miało być 100, Justin, a to nie wszyscy! 104 – ciągnęła patrząc na tłum – 105, Selena, 107.
-Co?! Gdzie?! – zapytał zdenerwowany Bieber.
Zoey pokazała palcem.
-Tam. Idzie do nas.
-Cześć Justin! – Sel z wielkim uśmiechem przytuliła Biebera i musnęła jego policzek – Sto lat, sto lat.
-Dzięki… - powiedział Biebs wyrywając się z jej uścisku. Zaczął się rozglądać za Zo, ale ona gdzieś zniknęła.
-To ta twoja…? – zapytała Selena z kpiną – Chyba się zmyła.
-Taa. Przez ciebie – Justin wypatrywał Zoey w tłumie,
-Przepraszam?
Bieber zignorował jej słowa i ruszył do przodu szukając swojej dziewczyny. Zaklął pod nosem. Poświęcał jej dziś stanowczo za mało uwagi. Ale miał tyle gości… Nie mógł się rozdwoić. Postanowił, że jakoś jej to wynagrodzi, ale najpierw musi ją znaleźć. Kiedy tak chodził z jednego miejsca na drugie, przepychając się pomiędzy mnóstwem ludzi.
-Cześć Justin! Gdzie twoja dziewczyna? Chętnie ją poznam! – powiedziała Katy Perry.
-Hej, Katy. Jeżeli gdzieś ją znajdę to ci ją przedstawię – obiecał Bieber nie przestając ani na sekundę wypatrywać Zoey.
-Jak można zgubić dziewczynę? – zapytała rozbawiona Katy.
-Opowiem ci później, okey? Albo nie. To jedno słowo…
-Selena?
-Jesteś genialna, Katy – Justinowi zdawało się, że mignęła mu gdzieś miętowa sukienka Zo i ruszył szybko w tym kierunku. Kiedy tam dotarł już jej tam nie było. Nie był przekonany, czy wzrok przypadkiem go nie zawiódł.
Szukał jej dobrą godzinę, olewając gości. Był pewny, że sprawdził już każde miejsce. Był na nią coraz bardziej zły. Jak mogła sobie tak po prostu gdzieś pójść? W jego urodziny? Nagle doznał olśnienia. Nie sprawdzał jednego miejsca. Wybiegł na dwór i udał się na tył posiadłości. Kawałek stąd było jezioro z niewielkim mostkiem. To miejsce wcześniej bardzo spodobało się Zo. Był na siebie wściekły, że wcześniej o tym nie pomyślał. Pobiegł tam najszybciej, jak był w stanie.
-Zoey! – zawołał, kiedy ją zobaczył. Siedziała na mostku i moczyła stopy w wodzie. Odwróciła się zdziwiona w jego stronę, po czym wróciła do swojej poprzedniej czynności. Na dworze było dość jasno, bo księżyc był w pełni i towarzyszyło mu mnóstwo gwiazd. Na niebie nie było, ani jednej chmurki.
-Dlaczego sobie poszłaś? – zapytał Justin smutno, siadając obok niej i obejmując ją ramieniem.
-Nie chciałam ci przeszkadzać… Wszyscy patrzyli na mnie jakbym była kosmitką. Co chwilę ktoś mnie pytał: ‘Jesteś tą lalą Biebera?’, czy tym podobne. Miałam dość, a ciebie w ogóle przy mnie nie było. Nie miałam ochoty stać tam sama pośród obcych ludzi, znanych mi tylko z telewizji. Wbrew pozorom to wcale nie jest fajne – odpowiedziała wrzucając do wody kamyk i nie patrząc na Justina.
-Mała, poszłaś akurat wtedy, jak do ciebie przyszedłem. Szukałem cię teraz przez półtorej godziny, a to TY masz pretensje do mnie, tak? – zapytał Bieber.
-Nie mam do ciebie pretensji, Jus. Ja po prostu nie nadaję się na takie imprezy. Poszłam sobie, bo było mi przykro. Nie lubię tej całej Seleny i większości twoich ‘przyjaciół’. Wiem, wiem, nie znam ich, nie powinnam oceniać, ale założę się, że większość z nich leci tylko na kasę… 100 ileś tam osób? Po co tyle gości, jak z niektórymi pewnie, nawet nie zamienisz słowa – powiedziała Zoey patrząc w dal.
-Wiesz... to, że jest tyle osób ma też swoje plusy. Myślę, że nie zauważą, że mnie nie ma – uśmiechnął się do niej i łapiąc za brodę przekręcił jej głowę delikatnie w swoją stronę – Spójrz na mnie wreszcie Zo - powiedział wpatrując się w nią swoimi czekoladowymi oczami.
Dziewczyna spojrzała mu w oczy, a on posłał jej uroczy uśmiech.
-Serio szukałeś mnie przez półtorej godziny? – zapytała, a on poczuł jej oddech na swoich ustach.
-Uhm – pocałował ją czule. Nagle usłyszeli chrzęst desek, ale nie zwrócili na to zbytniej uwagi.
-Ten most jest na pewno stabilny? – zapytał rozbawiony Justin w momencie, kiedy deski pod nimi się zawaliły i wpadli z pluskiem do wody.
-Jus??? – przestraszona Zoey zaczęła wypatrywać Biebera. Nagle poczuła, że coś wciąga ją pod wodę. Pisnęła, ale kiedy poczuła czyjeś usta na swoich, już się nie bała. Wynurzyli się z wody.
-A co jakbym się utopiła?! – krzyknęła Zo.
-Zrobiłbym ci sztuczne oddychanie – obiecał Justin zakładając jej za ucho kosmyk mokrych włosów.
Zoey się roześmiała i wygramolili się na brzeg.
-Super, świetnie, zajebiście – powiedział sarkastycznie Justin – Jest szansa, że przemkniemy się niezauważeni obok ponad setki ludzi?
-Ależ oczywiście – odpowiedziała sarkastycznie Zo.
-A więc… Hmm… Telefon! – krzyknął przerażony Bieber i wyciągnął z kieszeni iPhona ociekającego wodą.
Zoey zaczęła się śmiać, a Jus posłał jej ‘słodki’ uśmiech.
-Twój kochanie wygląda tak samo.
Nagle iPhone Justina zaczął dzwonić, a Zo zaczęła się śmiać jeszcze głośniej.
-Cicho – powiedział rozbawiony Biebs i odebrał telefon.
-Gdzie ty do cholery jesteś?! Szukam cię już jakieś pół godziny! – krzyknął zdenerwowany Scooter.
-W Zoey – odpowiedział szybko – Yyy, nie! Z Zoey. Z – podkreślił.
Scott parsknął śmiechem i przez dłuższą chwilę nie mógł się uspokoić.
-Masz tu stówę gości, a zamiast się nimi zajmować, pieprzysz się ze swoją dziewczyną… nie mam pojęcie gdzie. Wracajcie.
-Okey, ale przynieś nam ciuchy.
-WTF?
-Wpadliśmy do takiego tam jeziorka…
-Że co??? Zgrywasz się Justin? – zapytał zirytowany Scooter.
-Nie, siedzieliśmy na moście i się załamał.
-Tak, oczywiście, bo jesteście taaaaacy cięęęężcy.
-Chodź, to sam zobaczysz, ale przynieś rzeczy – zakończył rozmowę Bieber.


-Padam – jęknęła Zo rzucając się na łóżko o piątej rano – Mam dość wszystkiego – westchnęła – Ale od pierwszej bawiłam się bardzo dobrze. Katy jest mega spoko. I lubię Seana Kingstona. W sumie to Usher też jest meegaaa w porządku. O, i polubiłam Victorię Justice – dziewczyna zaczęła się śmiać – SERIO ich znam! O, i Riri jest fajna.
Bieber uśmiechnął się do Zoey.
-Widzisz? Opłaca się mieć sławnego chłopaka czasem – położył się na dziewczynie i musnął jej usta – Masz dla mnie jakiś prezent na urodziny, kochanie?
-Umm… Ty masz wszystko, Jus – powiedziała dziewczyna. Na śmierć zapomniała o prezencie – Nie miałam kiedy ci cokolwiek kupić… - tłumaczyła się.
-A kto mówił o kupowaniu? – zapytał Justin uśmiechając się łobuzersko.


Samolot, którym leciała Ewel z Liamem wylądował o godzinie 5:10, jednocześnie mając opóźnienie pięciu godzin z powodu awarii na lotnisku, z którego startowali.
-Myślisz, że będą bardzo źli, że tak bardzo się spóźniliśmy? – zapytała zaniepokojona Ewel, wychodząc z samolotu.
-Nie mam pojęcia… Może w ogóle nie zauważyli, że nas nie ma? Tam miało być tyle osób… - odpowiedział Liam łapiąc Ewelinę za rękę.
-Może…
Ewel miała wrażenie, że Liam… jest dziś jakiś taki inny… Jej rozmyślenia przerwało to, że wyczuła na sobie jego wzrok.
-Czemu tak patrzysz? – zapytała spoglądając na niego niepewnie.
-Jak? – zapytał uśmiechając się jednym kącikiem ust.
Dziewczyna wzruszyła ramionami, a chłopak musnął jej policzek i przytulił do siebie.
-Liam, masz adres tego ich hotelu? – zapytała Ewelina.
-Uhm – odpowiedział chłopak – To ten – wskazał dziewczynie głową.
Kawałek drogi z lotniska do hotelu przeszli w milczeniu.
-Idziemy do Zo i Jusa? – zapytała Ewel, kiedy weszli i recepcjonista podał im klucze do ich pokoju.
-Eee, nie. Oni pewnie już śpią albo robią coś, na czym nie chcieliby zostać przyłapani – wyszczerzył się chłopak.
Ewelina się roześmiała.
-W takim razie zapukamy – mrugnęła do niego – Myślę, że wypadałoby im powiedzieć, że jesteśmy.
-Ale…
-Jaki mają numer pokoju?
Liam wzruszył ramionami i przez chwilę nie odpowiadał.
-15.
-Co? – zapytała zdziwiona Ewelina.
-15! To ich numer pokoju! Nie kontaktujesz dziś za bardzo, Ewel – trącił ją biodrem i nacisnął na klamkę przy drzwiach do pokoju Zoey i Justina. Było zamknięte.
-Miałeś nadzieję, że jednak ich przyłapiesz? – zapytała rozbawiona Ewel, pukając do drzwi.
W pokoju nastało nagłe poruszenie.
Po chwili, drzwi otworzył nieogarnięty Justin i zaprosił ich do środka.
Zoey siedziała na łóżku rozglądając się za swoją skarpetką.
-Masz – Liam podał Zoey zgubę, która leżała niedaleko drzwi.
Zo się zarumieniła, a Ewel zauważyła jak Justin zapina spodnie, których suwak był z drugiej strony, niż być powinien…
Ewelina wybuchła śmiechem i zgięła się w pół. Ze śmiechu nie mogła złapać oddechu.
-Ciekawe co robiliście zanim przyszliśmy – wydusiła, pomiędzy kolejnymi spazmami śmiechu.
-Pff. A może ja lubię nosić sobie spodnie tył na przód? – zapytał uśmiechając się niewinnie, przygładzając koszulę i potargane włosy.
-A ona rzucać skarpetkami? – zapytał Liam.
W tym momencie wszyscy zaczęli się śmiać.
-Spóźniliście się – powiedział Justin próbując zachować powagę – A teraz może idźcie już spać, co? Na pewno jesteście wykończeni podróżą... My też już padamy…
-Ależ nie, lecieliśmy pierwszą klasą – wyszczerzyła się Ewelina.
-JESTEŚCIE ZMĘCZENI! Tak trudno TO zrozumieć? – zapytał zirytowany Justin.
-Chodź, Ewel. Oni tu mają coś do skończenia – powiedział rozbawiony Liam, łapiąc Ewel za rękę i wyprowadzając ją z pokoju.
-Dziękuję uprzejmie – powiedział Biebs zamykając im drzwi przed twarzami – Dobranoc – dodał, wychylając się z pokoju i zaraz znowu zamykając drzwi.
-Mówiłem, że nas tam nie będą chcieli – roześmiał się Liam.
-A nasz pokój to…? – zapytała Ewel.
-14 - powiedział chłopak i otworzył drzwi do pokoju obok.

__________________________
Rozdział napisany z Zuzią ;)
Piszcie co sądzicie :)

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział 31



  Zdenerwowana Zo wraz z Liamem i Ewel, od razu po wylądowaniu samolotu w mieście pobytu Justina, chciała jak najszybciej dostać się do szpitala, w którym przebywał jej chłopak. Odkąd dostała wiadomość, o jego bardzo złym stanie, nie potrafiła myśleć o niczym innym, niż tylko o tym jak Justin się czuje. Obiwiniała się o to, że była dla niego taka oschła.
Szybko odnaleźli samochód Scootera, który czekał na nich już od dłuższego czasu.
-No, jedźmy już do tego szpitala! – powiedziała zirytowana Zoey, kiedy zamiast ruszać, wszyscy dziwnie się na nią patrzyli.
Czy przypadkiem nie dostrzegła w oczach Eweliny przebłysku rozbawienia?
Świruję z nerwów – stwierdziła w myśli.
Scott uśmiechnął się do niej i ruszył nic nie mówiąc.
Zo denerwowała się coraz bardziej.
-Tam był szpital… - odezwała się w pewnym momencie zdezorientowana.
-Wypisali go, leży w hotelu – odpowiedział Scooter.
-Nie rozumiem… - powiedziała niepewnie Zoey – Jak jest w takim złym stanie, to dlaczego go wypisali?
-Wszystkiego dowiesz się na miejscu – powiedział Liam, a Zo spojrzała na niego, coraz bardziej zdziwiona.
-Co wy znowu kombinujecie? Zawsze wszytsko odbywa się za moimi plecami. Czemu? To wszytsko odbija się na moich nerwach i zdrowiu – powiedziała zirytowana Zo.
-Spokojnie. Agresywność zero – zaśmiał się Liam.
-Skończcie tę kłótnie, bo nie wiem czy zauważyliście, ale jesteśmy na miejscu – wtrąciła się Ewelina.
-Jaką kłótnię? – prychnęła Zo i wysiadła z samochodu.
Ruszyła w kierunku hotelu, ale po parunastu sekundach, zorientowała się, że nikt nie idzie za nią.
Wróciła do auta.
-Ruszajcie się! – powiedziała, niemal błagalnie.
-Pokój 141 – rzucił Scooter – Nie idziemy.
Zła Zo, trzasnęła drzwiami od samochodu i pobiegła do recepcji.
Na piętro dotarła bez problemu, bo pokój był zarejestrowany również na nią.
Była coraz bardziej skołowana i… z jakichś powodów wściekła.
Odnalazła pokój i nacisnęła na klamkę. Drzwi okazały się zamknięte, dlatego zaczęła mocno walić w nie pięścią.
Po chwili wychylił się jakiś dziadek z pokoju obok.
-Jest po 22:00!! Ludzie próbują spać!! – krzyknął okrywając się ciaśniej szlafrokiem.
Dziewczyna wywróciła oczami, dalej uderzając w drzwi.
-Przestań!! – podniósł głos, w momecnie, w którym Bieber raczył otworzyć drzwi.
-Przepraszam za nią – zwrócił się do staruszka i zanim ten zdążył cokolwiek odpowiedzieć, wciągnął dziewczynę do apartamentu i zamknął za nimi drzwi.
-No cześć – uśmiechnął się do dziewczyny, przywierając ją lekko do drzwi i patrząc jej głęboko w oczy.
-CO SIĘ TUTAJ DZIEJE? – zapytała zdezorientowana – Nie wydajesz się być bardzo chory – zmierzyła go złym spojrzeniem.
-Nie wiesz co jutro jest za dzień? – spytał, kładąc ręce na jej biodrach.
-Co ty wygadu…?! – Justin przerwał jej wpijając się w jej usta.
-Nawet sobie nie wyobrażasz jak za tobą tęskniłem – wyszeptał, gładząc delikatnie jej policzek.
Dziewczyna strąciła jego dłoń.
-Albo mi wyjaśnisz o co tu chodzi albo wychodzę – zagroziła.
-Uhm.. – odpowiedział muskając jej szyję.
Zoey odepchnęła go i sięgnęła do klamki.
-Okej, okej. Spokojnie, księżniczko – powiedział łapiąc jej dłonie i odciągając delikatnie od drzwi – Usiądź sobie, wszystko ci opowiem. Zrobić ci kawy?
-Nie.
-Herbaty?
-Nie.
-Kakałko? – zapytał słodkim głosem.
-No może – powiedziała z wymuszoną łaską.
Justin się roześmiał i zaczął przetrząsać szafki w poszukiwania kakaa.
Po chwili postawił je gotowowe przed nią i usiadł obok.
-A więc… - zaczął, badając wzrokiem jej twarz – Byłem chory. Bardzo. Powiedziałem im, że wyzdrowieję, tylko wtedy, kiedy cię zobaczę – mówił poważnie, po czym uśmiechnął się.
Zoey westchnęła.
-A tak serio?
-A tak serio to uznali, że po prostu brakuje mi czegośtam, przypisali mi to. To nic poważnego, ale tylko, kiedy jesteś niedaleko mnie…
-Justin… - jęknęła Zo – Tak się denerwowałam, bałam się… – ukryła twarz w dłoniach - a ty po prostu… Ty egoistyczny idioto!! Liczysz się tylko ze sobą! Nic nie obchodzi cię co ja czuję…
-Zoey…
-A co jakbym tam zemdlała z nerwów?! Tak strasznie się czułam, tak strasznie się o ciebie bałam… - mówiła na granicy wybuchnięcia płaczem albo krzykiem.
-Zo.. Czy dasz mi dojść do sło..
Nagle rozległo się pukanie.
Zdziwiony Justin zmarszczył brwi, wstał, podszedł do drzwi i nieprzekonany nacisnął na klamkę.
Za drzwiami ukazał się dziadziuś w szlafroku, z którym mięli do czynienia chwilę temu.
-Bądźcie, żeś wy ciszej dzieciaki! Do łóżka idźcie, a nie na siebie krzyczycie!
Justin posłał znaczące spojrzenie Zoey, a ta nie powstrzymała rozbawionego uśmiechu.
-Zaraz idziemy, proszę pana – obiecał Bieber.
-No, mam nadzieję – pogroził im palcem, a Jus zamknął za nim drzwi.
-No to jak? Idziemy do łóżka? – odwrócił się do Zo.
-Ale w jakim sensie…? – zapytała dziewczyna, udając zdezorientowaną.
-Chodź, to się przekonasz.. – uśmiechnął się łobuzersko.
Zoey pokręciła przecząco głową, chociaż widać było, że się waha.
-Najpierw porozmawiajmy – powiedziała.
Jus westchnął i skinął głową po czym usiadł obok dziewczyny.
-Urodziny – powiedziała nagle Zoey, przerywając ciszę.
-Co? – zapytał zdziwiony Justin.
-Pytałeś co jest jutro za dzień. A więc odpowiadam… Jutro są twoje urodziny.
Biebs skinął potakująco głową.
-Bardzo zależało mi, żebyś na nich była. Przepraszam, że tak to rozegrałem… Nie powinienem… - mówił przepraszającym tonem.
-Nie powinieneś, ale…
-Ale?
-Ale pewnie, gdybyś tego nie zrobił, nie przyznałabym, że za tobą tęsknię, dalej udawałabym złą na ciebie i pewnie byśmy się nie spotkali – wyznała Zo na jednym tchu.
Justin przyglądał się jej przez dłuższą chwilę, po czym czule uśmiechnął.
-A więc wybaczysz mi? Czy mam się nie zbliżać, bo we mnie czymś rzucisz?
Zo odwzajemniła uśmiech.
-Myślę, że wybaczę…
Bieber podniósł się z miejsca i pomógł Zo wstać. Nie puszczając jej dłoni, musnął jej usta, po czym przytulił do siebie.
-Kocham cię – wyszeptał – Zawsze kochałem i zawsze będę kochał. Dlaczego zwątpiłaś w to, kiedy ostatnio się widzieliśmy? – zapytał muskając delikatnie jej policzek.
-Bo… - zawahała się – Po prostu… To była moja pierwsza noc… z kimś i… było tak cudownie i nagle okazało się, że wyjeżdżasz i… Nie chciałam zostawać sama… Przez chwilę czułam się nawet wykorzystana, chociaż wiem, że nie powinnam… Przepraszam, Jus… Wtedy ta kłótnia, to była moja wina… Ja nie chciałam, żeby tak wyszło…
-To nie była twoja wina, śliczna – zapewnił Justin, a jego ręka, nieznacznie wsunęła się pod materiał bluzki dziewczyny – Powinienem powiedzieć ci wcześniej, że następnego dnia wyjeżdżam. Wtedy nie byłoby podowu do kłótni. Może byśmy poczekali z tym seksem, może nie, może pojechałabyś ze mną, ale… Źle to rozegrałem. Powinienem pomyśleć... Ale sama wiesz, że to było pod wpływem chwili… Nikt tego nie planował. Myślę, że w zasadzie nikt z nas jakoś szczególnie nie zawinił.
Dziewczyna skinęła potakująco głową.
Przez dłuższą chwilę patrzyli sobie w oczy.
-Właściwie to… Co my tu jeszcze robimy? Miły starszy pan w szlafroku kazał nam iść do łóżka – uśmiechnął się Justin.
-Od kiedy to słuchasz się miłych starszych panów w szlafrokach? – zaśmiała się Zoey, a Justin pocałował ją przeciągle.
-Odkąd mówią takie mądre rzeczy – odpowiedział, przesuwając ustami po jej szyi.
Dziewczyna jęknęła, a Bieber z łobuzerskim uśmiechem popchnął ją na kanapę.
-Kocham cię – powiedział czule, całując ją namiętnie.
Wziął ją na ręce, Zo oplotła jego szyję rękami, a tułów nogami, a on trzymał dłonie na jej pośladkach. Justin musnął jej usta i zaniósł ją do łóżka. Nie puszczając dziewczyny położył się na niej.
-Deszczowa Księżniczko, wiesz, że przez to, że się pokłóciliśmy i poszłaś ode mnie, przechodząc przez cały Londyn w ‘ciekawym stanie’, wszyscy myślą, że ze sobą sypiamy? – zapytał muskając jej szyję biorąc się za zdejmowanie z niej bluzki.
-A mylą się? – zapytała Zo próbując zapanować nad biciem swojego serca.
Justin się roześmiał.
-Nie, ale wolałbym jednak, żeby nie wiedział o tym cały świat i nie zaczęli nam montować ukrytych kamer w pokojach hotelowych – powiedział, kiedy dziewczyna zaczęła rozpinać jego koszulę.
-Przepraszam, nie chciałam – powiedziała uśmiechając się rozbawiona.
-Myślę, że dam radę jakoś ci wybaczyć… - powiedział rozpinając jej stanik – Nigdy cię nie opuszczę. Nigdy. I nie wypuszczę cię tym razem tak łatwo.
Zoey się zaśmiała, a Bieber z łobuzerskim uśmiechem zaczął zsuwać z niej spodnie.

______________________________
Hmm... Trochę mnie nie było... xD Pamiętacie to jeszcze? Co sądzicie o tym rozdziale? :) Napisany jak zwykle z Zuzią <3 + niedługo pojawi się następny ;)