niedziela, 4 września 2011

19. To normalne... Prawda?

Zza drzwi wyłoniła się niewysoka postać starszej kobiety.
-Tak? – spytała po angielsku.
Kobieta miała na sobie koszulę nocną, co było trochę dziwne, bo był środek dnia…
-Na dworze jest straszna burza, a my trochę zabłądziliśmy… Czy moglibyśmy się u pani na chwilkę zatrzymać? – spytała Zo.
-Oczywiście. Wchodźcie. Dawno nie miałam gości – otworzyła szerzej drzwi, a Justin, Zoey i Kenny weszli do środka.
Dom od środka wyglądał tak jak z zewnątrz… Jakby był w stanie rozkładu.
Zo musiała bardzo się postarać, żeby nie skrzywić się czując stęchły zapach panujący w domu.
-Przepraszam za mały bałagan… - powiedziała staruszka prowadząc ich do salony.
-Mały? – Bieber szepnął do swojej dziewczyny.
-Bądź grzeczny – Zoey, z uśmiechem lekko uderzyła go w rękę, a on musnął jej usta.
Doszli do salonu. Zo była bardzo zadowolona, że jest zbyt mokra, żeby siadać na brudnej kanapie.
-Zaraz przyniosę wam coś do jedzenia, ale nie mam za dużo rzeczy…
-Niech pani sobie nami nie zawraca głowy – powiedziała Zoey, ale kobieta przeszła już do innego pokoju.
-Ja bym tam nic nie jadł i nie pił na waszym miejscu. Ona może chcieć nas otruć i wykorzystać seksualnie – palnął Justin z mądrą miną.
-Głupek – dziewczyna się zaśmiała i znowu go uderzyła.
-Nie bij mnie.
-Bo?
-Jeszcze pytasz? - Bieber wpił się w jej usta - Czemu smakujesz truskawkami? – Justin oblizał swoje wargi, kiedy skończyli pocałunek.
-Bo błyszczyk?
-Yhm. Smakuje mi – Bieber musnął usta dziewczyny.
Starsza pani weszła do salonu i postawiła przed nimi coś przypominającego ciastka i coś, co również, niestety, tylko przypominało herbatę.
-Smacznego – uśmiechnęła się.
-Bardzo dziękujemy, ale przed chwilą jedliśmy… - powiedziała nieśmiało Zo.
Staruszka trochę posmutniała.
-No dobrze… Ale nie łudźcie się, że szybko przestanie padać. Czuję w kościach, że deszcz będzie padał najkrócej do jutra. Nigdy się nie mylę.
Cała trójka spojrzała po sobie.
-Tu zawsze długo pada… Jak zacznie, to leje bardzo długo – znowu odezwała się kobieta – Będę mogła was przenocować, jeśli chcecie... Ojejku! Nie przedstawiłam się! Jestem Kelsey.
-Miło nam – uśmiechnął się Bieber – Ja jestem Justin, to jest Zoey, a to Kenny.
-Mnie również. Czyli zostaniecie na noc, czy wracacie w ten deszcz?
Justin miał niewyraźną minę. Nie uśmiechała mu się perspektywa spania tu, ale tym bardziej podczas ulewy, na plaży.
-Co o tym sądzicie? – spojrzał na Zo i ochroniarza – A byłby to dla pani duży kłopt, gdybyśmy zostali?
-Skądże – uśmiechnęła się gospodyni.
-To zostaniemy, jeśli pani nie ma nic przeciwko – powiedziała Zoey.
-Och, jak miło – uśmiechnęła się staruszka – Wy – zakochani pewnie chcecie spać razem, to pościele wam w jednym pokoju, a ty – Kenny możesz spać u mnie, a ja przeniosę się na kanapę.
-Nie, nie. Nie ma mowy. Ja mogę spać na kanapie – powiedział ochroniarz.
-Och, jaki z ciebie dżentelmen – zachwyciła się Kelsey – Pokażę wam pokój – zwróciła się do Justina i Zoey – Musicie się przebrać, bo jesteście cali mokrzy. Dla ciebie, Wielki, nie wiem, czy coś znajdę, ale poszukam… A dla was, dzieci… Na ciebie, mała powinien pasować jakiś z moi starych ciuchów, a na ciebie coś z ubrań Henry’ego – spojrzała na Justina
-Okey – JB i Zo wstali z miejsca i poszli za staruszką.
-Oto wasz tymczasowy pokój. Rozgośćcie się, przejrzyjcie szafę i wybierzcie sobie ubrania.
Pokój był… całkiem inny od reszty domu…
Kobieta poszła z powrotem do salony, a Zoey i JB stali, jak wryci gapiąc się na pokój.
Bieber pierwszy wszedł do środka.
-Wow. Jaki zadbany. I nawet pachnie normalnie – zdziwił się Justin. Jego wzrok zatrzymało zdjęcie wiszące na ścianie – Fajna poza – przekrzywił głowę z łobuzerskim uśmiechem.
Zoey spojrzała na zdjęcie i zakryła mu oczy.
-+18, kotku – zaśmiała się, a Justin zdjął jej rękę z oczu.
-Mylisz się skarbie. +15 – mrugnął do niej, a Zo wywróciła oczami.
Justin znowu patrzył na zdjęcie.
-Ej, to naprawdę ta sama babka? – Bieber nie odrywał wzroku od zdjęcia – Że tak powiem Bogini Sexu, a teraz… No cóż.
-Lata mijają, no nie?
-Niby – Justin wzruszył ramionami – Musimy kiedyś tego spróbować - pokazał ruchem głowy na zdjęcie.
Zo popchnęła Biebera, a on złapał jej ręce, przyciągnął do siebie i pożądliwie pocałował ją w usta.
-Ciekawe, czy ten koleś na zdjęciu to jej mąż… - zadumała się Zo – I ciekawe, czy jeszcze żyje…
-Taaa. Ciekawe. Mnie teraz zaciekawiło coś całkiem innego… Co masz pod tą sukieneczką – wyszczerzył się Justin.
-Kotku… - Zoey przygryzła wargę, złapał go za koszule i przysunęła twarz blisko jego ucha – Przykro mi, ale na to będziesz musiał jeszcze trochę poczekać – odsunęła się od niego, muskając jego policzek.
Wzrok Biebera był przepełniony nieukrywanym pożądaniem.
-Juuuustin…
-No, co? Nie zamierzam ukrywać tego, że mam ochotę, żeby TO z tobą zrobić – wzruszył ramionami – Ale mogę poczekać. Mogę czekać ile chcesz. Dopóki nie będziesz przekonana, że to właśnie ze mną chcesz być do końca życia.
Zoey uśmiechnęła się do niego czule i wtuliła się w jego tors.
-Jesteś idealny, Jus... – wyszeptała dziewczyna.
-Nie żartuj, mała – Bieber zaczął całować Zoey, pchając ją nieznacznie w stronę łóżka.
Trochę siłą położył ją na łóżko, które głośno zaskrzypiało.
-Ahm. To łóżko jest wyposażone w alarm przeciwseksowy. Jeśli chcesz TO robić to wie o tym cały dom.
Dziewczyna wybuchnęła śmiechem, a Bieber zaczął całować jej dekolt i szyję.
Łóżko skrzypiało przy każdym, najmniejszym poruszeniu.
-Dobra. Zmieńmy miejsce – Justin podał rękę dziewczynie, żeby wstała.
Nie puszczając Zo zaczął napierać drugą ręką na ścianę.
-Co ty robisz? – zaśmiała się dziewczyna.
-Chciałem sprawdzić, czy na pewno wytrzyma – przycisnął Zoey do ściany i zaczął ją namiętnie całować.
-Justin… Nie zapominaj, że ktoś może tu wejść... – przypomniała nieśmiało dziewczyna – Może sobie teraz odpuśćmy…?
-Niee. Nie możemy marnować czasu. Nie wiadomo, czy nie zechcesz, zaraz być znowu tylko przyjaciółką – Justin po raz kolejny wpił się w jej usta.
-Musimy się przebrać – Zoey odepchnęła lekko chłopaka.
-Mmmm – uśmiechnął się łobuzersko Bieber.
Zo uniosła oczy ku niebu i otworzyła szafę.
Justin poszedł w jej ślady i zaczęli przeglądać rzeczy.
-Podobają mi się – wyszczerzył się JB znajdując damskie stringi.
Zoey zacisnęła usta udając oburzenie i wybuchnęła śmiechem.
-Głuuuupek.
-Ładnie by ci w nich było – uśmiechnął się łobuzersko.
Zo wywróciła oczami i zaczęła dalej szukać ubrań. Nie było tu niczego, co by się jej podobało, ale po dłuższych poszukiwaniach znalazła coś znośnego. Justin również.
-Ej, na tej bluzce jest napis ‘swag’ – wyszczerzył się Bieber, pokazująć T-shirt, który dla siebie wybrał.
-Fajnie – uśmiechnęła się dziewczyna i ściągnęła mokrą sukienkę i odkręcając się tyłem do Justina, również stanik.
Bieber stał, jak słup nie odrywając wzroku od jej nagich pleców i niebieskich majtek.
-Czuję, że na mnie patrzysz, zboczeńcu – zaśmiała się dziewczyna.
-Że, co?? Wcale nie patrzę. Odwróć się i sama sprawdź.
Zo się roześmiała.
-Marzenia, kochanie – wciągnęła na siebie fioletową sukienkę, którą znalazła i odwróciła się do Justina – Nie przebierasz się?
-Już przebieram… Nie masz stanika – stwierdził chłopak.
-Yhm. Nie zamierzam zakładać po niej bielizny.
Twarz Biebera rozjaśnił szeroki uśmiech, a Zoey znowu się zaśmiała.
-Ten obrazek źle na ciebie wpłynął, Jus… - westchnęła Zo.
-Aj, tam – chłopak szybko się przebrał – Patrzyłaś – wyszczerzył się cwaniacko.
-Wcale nie – zaprzeczyła Zo.
-Widziałem – Bieber przyciągnął dziewczynę do siebie, ale zanim zdążył pocałować drzwi się otworzyły.
Para odsunęła się od siebie, ale nikt się nie pokazywał.
Justin wyjrzał za uchylone drzwi, ale nikogo nie było, a z salonu dobiegała wesoła pogawędka Kelsey i Kenny’ego.
-Duuuuchy – Justin zrobił wielkie oczy i zaraz się zaśmiał.
-Pewnie, Kelsey, kiedy wychodziła źle je zamknęła – powiedział Zoey.
-Na pewno – uśmiechnął się Justin – Ej, tam się coś poruszyło!
Zo odwróciła się przestraszona, a Bieber wybuchnął śmiechem.
-Dałaś się wkręcić. Buahahahahhahaha – wyszczerzył się JB.
-No wiesz, co… - powiedziała Zoey z wyrzutem, a Justin musnął jej usta.
-O ku**a – zaklął Bieber patrząc w okno.
-Co znowu?? – zirytowała się dziewczyna, ale kiedy spojrzała w okno też zrobiło się jej niewesoło.
-Co tam robi to światło? – spytał Justin – Tam są same pola, nie? – w momencie, gdy wypowiedział te słowa światło znikło.
-Pewnie ktoś się zgubił, jak my… - Zoey przełknęła ślinę.
-Albo babcia z Kennym celowo próbują nas nastraszyć.
-Czy ja wiem… Jeeny. Nic się nie stało. Zdaża się. Może to paparazzi nas namierzyli, czy coś – mówiła dziewczyna.
-Ale boisz się, że to duchy nie? – spytał Justin z lekkim uśmiechem – Mi się możesz przyznać. I tak nic przede mną nie ukryjesz.
-Okey. Ale tylko trochę.
-Wierzysz w duchy?
-No, tak… Ale nie białe zjawy, chodzące w prześcieradłach, tylko dusze osób, które odeszły…
-Ja chyba też wierzę… Ale CHYBA, a TO duchy na pewno nie były.
Zoey się zaśmiała.
-Gdybyśmy się nie bali, to byśmy sobie dali już z tym spokój, nie poświęcając temu więcej uwagi, a my na siłę próbujemy przekonać się nawzajem i siebie samych, że to tylko coś normalnego, a nie nadprzyrodzonego.
-No, wiem… Nawiedzony dom – zaśmiał się Justin.
-Taaa. Dobra. Dajmy spokój. To na pewno normalne.
-Znowu to robisz. Przekonujesz samą siebie, bo nie wierzysz, że to było normalne.
-Ale było! – wykrzyknęła Zoey i zaśmiała się przytulając się do Biebera.

__________________________________________
Ummm... Haha xD Piszcie co sądzicie ;) <3
Jak tam pierwsze dwa dni w szkole? U mnie było zarąbiście (co jest meeega dziwne, że JA to mówię ;o), ale zadali nam i to już nie jest fajne, ani trochę ;/ No, ale jednak z zajebistymi przyjaciółmi wszystko staje się fajne :) Okey. To się, kurcze rozpisałam XD

Rozdział dedykuję znowu Zuzi <3 Bez Twojej pomocy te rozdziały to już nie to samo... Napiszmy jeszcze coś, kiedyś razem, jak będziesz miała chwilę czasu, co ? :* 
I love Was i komentujcie xD Peace ;P <3