sobota, 12 listopada 2011

20. Kocham Bartka H (tytuł z dedykacją dla Zuzi xD)

-Nie, że coś, ale ja się czuję jak w jakimś tanim horrorze i bardzo chętnie wróciłbym na tę uroczą plażę itd… - odezwał się Justin przytulając Zo do siebie.
Oboje nie mogli zasnąć, bo na dworze była straszna burza i jakoś nie mogli zapomnieć o ich zdaniem niewyjaśnionych zdarzeniach, które tu zaszły.
-Proszę bardzo. Idź. Ja tu zostaję. Nie zamierzam siedzieć podczas burzy, na plaży, w nocy… - powiedziała Zo zaspanym głosem.
-Czy nie słuchałaś pierwszej części mojej wypowiedzi?? W tanim horrorze, gdybyśmy się tylko trochę oddalili od tego ‘nawiedzonego’ domku przestałoby padać i wyszłoby jasne słońce…
-Nocą??
Justin się zaśmiał.
-Nie łap mnie za słówka, okey?? Każdy się może pomylić, a poza tym ten horror jest TANI.
-Tak, tak – Zo wywinęła się z uścisku Justina i przekręciła się na drugi bok.
-Że co, proszę??
Zoey roześmiała się cicho.
-Próbuję spać.
-A nie jest dla ciebie logiczne, że jak się nie będziemy przytulać, to nie zaśniesz? – powiedział Bieber obejmując odwróconą do niego dziewczynę.
-Głupek – zaśmiała się Zo.
-Twój głupek – Justin musnął jej szyję.
-Oj, spadaj. Ja chcę spać? Nie pamiętasz? – Zoey zawzięcie walczyła z uczuciami, które wzbudzał w niej JB.
-Pamiętam, Zo.
Dziewczyna bezwiednie się uśmiechnęła. Nie wiedziała dlaczego, ale strasznie podobało się jej jak wymawiał jej imię… Robił to tak czule… jakby naprawdę wiele dla niego znaczyło…
Poczuła delikatne muśnięcie ust Justina na policzku i odpłynęła.

-Ku**a, ne mogę oddychać! – ze snu wybudził ją słaby głos Justina i on blady, ledwo utrzymujący się w pozycji siedzącej.
Zoey zerwała się z miejsca i pobiegła obudzić Kenny’ego i starszą panią.
Nie wiedziała gdzie oni śpią…
Najpierw trafiła na pokój staruszki.
-Proszę pani!! Justin się dusi!! – wykrzyczała ze łzami w oczach. Dopiero po tym, jak to zrobiła uświadomiła, że starsza pani mogłaby dostać zawału od jej nagłych krzyków…
Zo była zrozpaczona. Tutaj totalnie nie było zasięgu, a do najbliższej cywilizacji było daleko. On nie mógł umrzeć!!
Kobieta o nic nie pytając szybko podniosła się z miejsca.
-Mów do niego. Mów, żeby próbował wziąć oddech. Mów, żeby się zrelaksował. Zaraz mu coś przyniosę. A ty… daj mu wody – zakomenderowała i poszła w przeciwną stronę niż poleciała Zo.
-Justin. Ona mówiła, żebyś się zrelaksował. Nie denerwuj się. Będzie dobrze – mówiła dziewczyna patrząc na Justina, który z każdą sekundą wydawał się coraz bledszy. Podała mu szklankę, którą napełniła w kuchni, po drodze.
-Kto ona? – wydusił z siebie Justin, biorąc łyk, a Zo zobaczyła w jego oku przebłysk rozbawienia.
-No ta starsza pani! Kto inny??? Kenny?
Bieber uśmiechnął się lekko, ale widać było, że z trudem walczy o choćby jeden oddech.
-Ej, trochę, jakby mi lepiej – powiedział słabym głosem, a Zoey miała nieprzyjemne przeczucie, że po prostu próbuje ją pocieszyć.
-Wypij – do pokoju wpadła staruszka i podała coś Justinowi. Chłopak spojrzał na to podejrzliwie, ale posłuchał kobiety. Chyba pomyślał, że umrze i tak i tak, a jak wypije to przynajmniej ma jakąś szansę przeżyć.
Kiedy skończył opróżniać spory kubek wziął głęboki haust powietrza.
-Oddycham – zaśmiał się, a Zo rzuciła mu się na szyję.
-Ej, bo udusisz – powiedział Justin słabym głosem i pogładził czule jej włosy.
Dziewczyna szybko się od niego odsunęła, a on uśmiechnął się czule.
-Jak pani to zrobiła? Dziękuję. Strasznie dziękuję – mówił Bieber, a jego głos był naprawdę, przerażająco słaby.
-Miałam tu jeszcze lekarstwa… Ciągle je mam… Mój mąż też się czasem dusił. Miał taką samą alergię, jak ty. Musi was uczulać coś w tym domu… A teraz spróbujcie zasnąć. Jakby się coś działo przyniosę wam jeszcze trochę tego lekarstwa, ale na 99,99% nie będzie wam już potrzebne – staruszka uśmiechnęła się życzliwie i wyszła z pokoju.
-Dzięki za uratowanie mi życia… - Justin musnął delikatnie usta Zo.
-Nie mi dziękuj – uśmiechnęła się dziewczyna.
-Jej już podziękowałem, a gdyby nie ty nigdy by się nie dowiedziała, że się duszę – zaśmiał się.
Zo nie widziała w tym nic śmiesznego.
Bieber nakręcił kosmyk jej włosów na palec.
-Śpimy? – spytał kładąc się na łóżku – Tzn ja na pewno już nie zasnę, ale jak ty chcesz spać, to śpij.
-Też nie zasnę… Jest… - Zo spojrzała na zegarek, ale nie zobaczyła niczego w ciemności. Spróbowała włączyć lampę, ale okazało się, że nie ma prądu – Dobra. Gdzie masz komórkę??
Bieber z lekko łobuzerskim uśmiechem podał jej komórkę, która leżała na ziemi.
-Co to za wyszczerz?
-Nie, nic – zaśmiał się Biebs – Tylko tyle, że swoją masz w ręku i oświetlałaś sobie drogę do włącznika światła – ciągle chichotał. Zo rzuciła w niego komórką.
-Bardzo śmieszne – udała obrażoną.
-Oj, weeź – Justin przysunął się na skraj łóżka i pociągnął lekko za dół koszuli nocnej Zoey, żeby przyciągnąć ją do siebie.
Dziewczyna pozwoliła mu się pocałować, ale kiedy uznała, że za bardzo się wczuwa to go przystopowała mówiąc, że chce spać.
Biebs parsknął śmiechem odsuwając się od niej.
Usiadł po turecku na łóżku.
-Przed chwilą mówiłaś, że nie zaśniesz, księżniczko – uśmiechał się szelmowsko, a jego oczy błyszczały.
-Zmieniłam zdanie – burknęła Zoey.
Justin znowu lekko się uśmiechnął.
-Jak chcesz – wzruszył ramionami – Mnie chwilę temu dzieliły sekundy od śmierci, a ty jesteś taka chłodna.
-Oj, bieeeeeedny – powiedziała sarkastycznie Zo kładąc się tyłem do Justina.
Bieber chwilę się nie odzywał.
-Po co wgl mnie ratowałaś, co? Kto ci kazał? Następnym razem nie wtrącaj się w moje sprawy – warknął Justin i też odwrócił się do niej plecami.
Byli za bardzo podobni do siebie, mieli zbyt podobne i silne charaktery, żeby się pogodzić.
Zo bardzo poruszyły słowa Biebera chociaż nie bardzo chciała się nawet sama przed sobą do tego przyznać… Bardzo się o niego martwiła. Tym jego mdleniem, duszeniem się i słowami…
Westchnęła głęboko.
Myślała, że Justin zaraz przytuli się do niej i przeprosi, ale tak się nie działo. Z drugiej strony bardzo dobrze pamiętała jakie Bieber ma opory przed mówieniem ‘przepraszam’…


-Wstawaj – Zo ze snu wybudził szorstki głos Biebera – Już nie pada. Wracamy do hotelu. Dziś zwalniają się pokoje. Musimy iść, bo znowu ktoś nam jej zajmie.
Zoey przetarła oczy i spojrzała na surową twarz Justina.
-Jus… - powiedziała cicho, a w jego oczach zobaczyła przebłysk Biebera, którego kochała.
-Co? – głos nadal był niemal ostry.
-Czemu jesteś zły?
Justina denerwował spokój Zo.
-Ty możesz odstawiać swoje fochy, kiedy tylko chcesz. Czemu ja nie mogę??
Zoey wzruszyła ramionami.
-Jak sobie chcesz.
Justin próbował spojrzeć na nią chłodno, ale Zo widziała jak patrzy na opuszczone ramiączko koszuli nocnej, która należała kiedyś do miłej staruszki z tego domu.
Dziewczyna wstała z łóżka. Jej koszula nocna kończyła się sporo przed kolanami.
Bieber chwilę przyglądał się Zoey i jego wyraz twarzy powoli się zmieniał, ale dziewczyna nie potrafiła rozszyfrować co oznacza.
Justin wybuchnął śmiechem.
Zo spojrzała na niego zdziwiona.
Chłopak pokręcił głową próbując zapanować nas śmiechem.
-Nie mogłaś założyć tej grubej piżamy w kwiaty?? – mówił Biebs przez śmiech.
-A to czemu? – dziewczyna też się lekko uśmiechnęła i zawzięcie starała się odgadnąć o co chodzi Justinowi.
Bieber zamiast odpowiedzieć podszedł do niej bliżej i założył jej ramiączko spowrotem na ramię.
-Bo nie kusiłoby mnie, żeby zrobić tak – chłopak wpił się w usta Zo, a jego ręka wsunęła się pod koszule nocną i gładziła czule jej plecy.
Zoey stwierdziła, że może mu pozwolić na trochę czułości, jeśli nie jest związana z ‘obmacywaniem’ jej i próbowaniem się do niej dobrać.
-Kocham cię, wiesz? – powiedział Justin całując dziewczynę coraz mocniej.
Zo odwzajemniała pocałunki.
Przy nikim jeszcze nie czuła się tak, jak przy Bieberze.
Kiedy skończyli pocałunek JB założył kosmyk włosów za ucho Zoey i musnął jej policzek.
Dziewczyna wtuliła się w niego, a on objął ją czule.
Zo była strasznie skołowana huśtawkami nastroju Justina.


-Wolność i koniec tego dziwnego zapachu domu!! – wrzasnął Bieber, kiedy oddalil się na tyle, żeby kobieta nie mogła go usłyszeć.
Zo się zaśmiała, a Kenny nie skomentował.
-Ja tam bym się za bardzo nie cieszył – westchnął.
-Czemu? – Justin spojrzał na niego podejrzliwie.
-Bo ta ‘miła’ staruszka poinformowała paparazzich gdzie jesteście. Nie wiem co robiliście sami w pokoju, ale mięli na to stały widok przez okno i z tego co mi się wydaje wpuściła nawet kogoś do środka i ma z tego mnóstwo kasy. Podsłyszałem przypadkiem jej rozmowę…
Mina Biebera wyrażała teraz smutek, bezsilność i ogromną wściekłość.
-A to dziwka – syknął – A gdzie są w takim razie ci paparazzi?
Kenny odwrócił się do tyłu.
-Tam – wskazał palcem za ukrytego mężczyznę w krzakach – Tam, tam, tam – pokazywał coraz więcej osób.
-Fuuuuuck – zaklął Bieber – Na razie się nie narzucają, a więc ciii. Udajemy, że ich nie widzimy.
-Taaa. I na pewno nie widzieli jak Kenny pokazuje ich palcem… - odezwała się sarkastycznie Zo.
-Cicho. Robię sobie nadzieję – powiedział Justin – Oni są jak ninja, nie? – odezwał się Biebs po chwili ciszy.
Zoey się roześmiała.
-No, ale serio. Nigdy ich nie widać, a jak już napadną to jest źlee… I chyba nie śpią… - mówił Justin.
-Masz rację – westchnęła Zoey, a Bieber delikatnie złapał ją za rękę.
-Nienaaaawidzę ich – powiedział Justin zmęczonym głosem, w którym słychać było to, że w nocy nie był w najlepszym stanie.


-No to wreszcie mamy gdzie mieszkać – wyszczerzył się Biebs niosąc swoje i Zo bagaże do ich wspólnego pokoju.
-Taa… - powiedziała Zoey.
-Czemu jesteś smutna? – Justin odstawił walizki, zamknął drzwi i spojrzał dziewczynie w oczy.
-Chyba przez tych cholernych paparazzich – Zo wzruszyła ramionami.
-Nie martw się – Bieber musnął ustami jej policzek – Nic nie możemy na to poradzić.
-Ale teraz nie będziemy mogli nigdzie wyjść…
-A może nie jest tak źle? Może jeszcze wcale tak dużo osób nie wie, że tu jesteśmy?
-Wierzysz w to? – Zo uniosła powątpiewająco brwi.
-Nie – zaśmiał się Biebs – Ale jakoś sobie poradzimy – pocałował lekko jej usta.
-Mam nadzieję… - westchnęła dziewczyna i usiadła na łóżku.
Bieber wyciągął z torby laptopa. Uruchomił go i chwilę coś zawzięcie na nim robił.
-Zoey… Chodź tu. Umm… - odezwał się krzywiąc się lekko.
Zo podzeszła do Justina i nie wiedziała, czy płakać, czy się śmiać.
-Nie, że coś… Fajne te zdj, ale jakby były na naszym komputerze, a nie, gdyby mógł oglądać je cały świat… - westchnął JB.
Na zdjęciach widać było go i Zoey w różnych sytuacjach, których nigdy nie powinno widzieć świato dzienne.
-Dzięki Bogu byliśmy na tyle mądrzy, że nie zrobiliśmy niczego więcej… No, chyba największym wyskokiem naszego pobytu tam był ten pocałunek dziś rano… No i te niektóre rzeczy w łóżku wyglądają… umm… namiętnie, ale nic się naprawdę nie działo.
-Poczekaj, powtórz. KTO był na tyle mądry, żeby nie zrobić niczego więcej?? – spytała Zo.
-Dobra, ty – zaśmiał się Justin i musnął szybko jej usta – Ale i tak to łóżko straaaaszliwie skrzypiało, a więc bez szans.
Zo uderzyła go w rękę, a on wywrócił oczami i się do nie uśmiechnął.
-Jestem ciekawy reakcji mojej mamy na te zdj… - powiedział po chwili Biebs z lekko przymrużonymi oczami.
-Ja teeeż – westchnęła Zoey.
-Myślę, że jest jakaś mizerna szansa, że to przeżyjemy… mała, ale zawsze – odezwał się Justin – Idziemy na plażę?
-Okey…
Kiedy zamknęli swój pokój i zaszli do Kenny’ego, ten słodko spał.
-Nie budzimy go. Wyjdziemy tylko na chwilę – powiedział Justin.
Gdy tylko wyszli na zewnątrz okrążyli ich paparazzi i fani. Było ich tak dużo, że nie mięli totalnie, jak przedrzeć się dalej.
-Wracamy – syknął wściekły Bieber i mocno pociągnął Zo za sobą, do hotelu.
Pobiegli do swojego pokoju i zamknęli się z nadzieją, że nikt za nimi nie poszedł.
-No i dupa. Fajnie się nam zapowiada odpoczynek – skrzywił się Justin.
-Przebierzmy się.
-Że co?
-No przebierzmy – zaśmiała się Zoey.
-Umm… Dobra… ale za co?
-Ciebie przebierzemy za dziewczynę.
-Yyy?
-Noo.
-Jak?
-Normalnie – Zo pokazała mu język – założymy ci perukę i ubierzemy cię w moje ciuchy.
-Taa jaaasne.
-Chcesz wyjść?
-Niby tak… Ale… No dobra. A ty będziesz taką mega różową lalą. Róż, róż, róż i będziemy psiapsiółkami – zamrugał rzęsami Justin.
-Nie ubiorę różu – zaoponowała Zo.
-Ja mam się przebierać za dziewczynę, a ty nie ubierzesz różu?!
Zoey się zaśmiała.
-Tak.
-To nic z tego nie będzie – Justin zrobił minę nie znoszącą sprzeciwu.
-Okey… Założę blond perukę, i będę różowiutka. Zadowolony??
-Tak – wyszczerzył się Bieber.

______________________________________
Wiem, że dłuuuugo nie pisałam, ale to przez moją przyjaciółkę xP Rozdział jest jaki jest, ale jak już wspominałam dawno nie pisałam i jeszcze się na nowo rozkręcę ;)