środa, 31 sierpnia 2011

18. Mapa...


-No to, co dziś robimy? – spytał Bieber.
Chłopak i dziewczyna już od dłuższego czasu leżeli na plaży, przebrani i przytuleni do siebie.
-Nie wiem. Mnie pytasz? To ty wymyśliłeś tę wycieczkę – odpowiedziała Zo.
Justin uśmiechnął się lekko.
-Wymyśliłem tę wycieczkę, ale nic poza tym. Nie myślałem o tym co będziemy tu robić – powiedział.
-To myśl.
-No, ej. A jakaś pomoc może?
-A może nie?
-Wiesz co? Dzięki. I wszystko na mojej głowie – odezwał się niezadowolony Justin.
-Dasz radę. Masz silną głowę.
Bieber się zaśmiał i pocałował Zoey w usta.
-Wkurzasz mnie, mała – powiedział jej na ucho.
Zo poczuła ciepło jego oddechu na swojej skórze i mimowolnie zadrżała.
-Jeśli nie masz żadnych sugesti to ja mam mnóstwo pomysłów na spędzenie tutaj czasu – uśmiechnął się tak, że Zo nie mogła nie wiedzieć, o co mu chodzi.
Dziewczyna szybko wstała na nogi.
-Wiesz, co? Chyba mnie olśniło – uśmiechnęła się słodko.
-No widzisz. Wiedziałem, że będziesz chciała współpracować – wyszczerzył się cwaniacko.
-Głupek.
-No chyba nie – Bieber też się podniósł, objął dziewczynę w talii. Patrzył jej w oczy z lekkim uśmiechem.
-Naprawdę nie chciałabyś TEGO zrobić? – spytał jej cicho.
Zo spuściła wzrok, ale Justin podniósł z powrotem jej twarz.
-Nie naciskam. Pytam – powiedział.
Serce Zoey bardzo przyspieszyło.
-Nie wiem, Justin – odpowiedziała wyrywając się mu i odwracając do niego plecami.
Patrzyła na morze i fale uderzające o brzeg.
Po chwili poczuła ręce Biebera oplatujące ją od tyłu.
Justin musnął delikatnie jej policzek.
-Uznajmy, że pytania nie było, w porządku? – spytał.
Zoey uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością.
-Kocham cię – Justin wpił się w usta dziewczyny i zaczął namiętny pocałunek.
-Ekhm – usłyszeli obok siebie głos Kenny’ego.
-Chwila – Bieber na kilka sekund oderwał się od ust dziewczyny, żeby zaraz kontynuowac pocałunek, nie robiąc sobie nic z ochroniarza.
-Dobra. Już – zaśmiała się Zoey i odepchnęła Justina, po co najmniej trzech minutach pocałunku.
Bieber uśmiechnął się niewinnie w stronę Zo, a potem Kenny’ego.
-Nic nie widziałem – zadeklarował murzyn.
Justin i Zoey wybuchnęli serdecznym śmiechem.
-Kenny. Jesteś absolutnie THE BEST – powiedział Bieber.
-Się wie – wyszczerzył się ochroniarz – Przyniosłem nam kilka rzeczy – zaczął wyjmować m.in. jedzenie ze sporej torby na zakupy.
-Wow. Będzie fajne śniadanko – ucieszył się Justin.
-Noo – przytaknęła mu Zoey.
-Nie, że chcę poruszać niefajnych tematów, ale… Jus, twoja mama nie byłaby za zadowolona, gdybym pozwolił wam spać razem, choćby po tym co tu przed chwilą zobaczyłem… - zaczął niepewnie Kenny.
-Mówiłeś, że nic nie widziałeś! – oburzył się chłopak, a Zo się zaśmiała.
-Justin… Jesteście pod moją opieką i…
-Jeśli nie mogę spać z Zo, to wracamy do domu – powiedział twardo Bieber.
-Nie zachowuj się, jak dziecko – upomniał go Kenny.
-Skoro zachowuję się, jak dziecko to pozwól mi spać z Zo. Jakbym miał pięć lat to byś mi pozwolił.
-Ale to jest różnica… Duża różnica.
-Wcale nie. Kenny. Zoey jest najrozsądniejszą dziewczyną, jaką spotkałem w życiu. Zaufaj nam… Jak nie możesz nam to, chociaż jej… - poprosił Bieber.
Kenny westchnął i nie mówiąc ‘tak’, ani ‘nie’ podał Justinowi i Zo po małej paczce płatków, postawił obok nich miski i mleko.
-Nie znalazłem żdnego świeżego chleba, ani nawet bułek… Pomyślałem, że to będzie najlepsze, co mogę wam przynieść… - powiedział.
-Spoko.
Wszyscy zaczęli jeść w ciszy. Panowała jakaś, taka napięta atmosfera…
-Zo. To, co dziś robimy? – wyszczerzył się w pewnym momencie Bieber.
Zoey wywróciła oczami.
-Siedzimy i się nie ruszamy.
-A można mrugać? – spytał Kenny z pełnymi ustami.
-Można – zezwoliła Zoey.
-Ej, no! Nie bawię się w takie coś – zaprotestował Bieber.
-A kot się bawi? To prawdziwe życie – Zo spojrzała poważnie na Justina, a ten zaśmiał się głośno.
-No dobra. To ja mam pomysł. Jedziemy do wesołego miasteczka. Co wy na to? – zaproponował JB.
-Jestem za – uśmiechnęła się Zoey.
-Może być – zgodził się Kenny.
-Czyli kierunek: WESOŁE MIASTECZKO!!

Justin, Zoey i Kenny, zostawiając swoje bagaże w hotelu, pod opieką obsługi hotelowej udali się do centrum. Całą drogę szli plażą, blisko morza. Zo, co jakiś czas chlapała Justina, który groził, że ją utopi.
Od razu, na samym wejciu do miasta kupili mapę, na której pokazane były najciekawsze miejsce do zwiedzenia.
O dziwno znaleźli na mapie wesołe miasteczko i zaczęli iść tam, gdzie pokazywała mapa.
Po około godzinnej drodze, kiedy według mapy powinni być na miejscu... Nie zobaczyli niczego poza wielkim, drewnianym i (jak im się zdawało) opuszczonym domem. W okół nic nie było niczego, bo od jakichś dziesięciu minut szli łąką... Zoey była na siebie wściekła, że nikt nie wykazał na tyle rozumu, żeby to nie wydało im się podejrzane.
Zo wyrwała mapę Kenny'emu, który ich prowadził i zaczęła ją oglądać z każdej strony, jakby czegoś szukała.
-Co ty robisz, kotku? - zaśmiał się Bieber.
-Mam! Tu jest napisane '2000r.'. Ta mapa jest z dwutysięcznego roku! Gościu sprzedał nam nieaktualną mapę! - wykrzyknęła dziewczyna.
-Fuck - zaklął Justin - Czyli straciliśmy niepotrzebnie godzinę.
Kenny westchnął, a Zo była widocznie zaintrygowana domem.
-Zrób mi zdjęcie na tle tego domu, okey? Będzie przypominał nam naszą przygodę - uśmiechnęła się dziewczyna do Justina.
-Jak chcesz - Bieber wzruszył ramionami i wyciągnął aparat z kieszeni - Uśmiech! Na więcej cię nie stać?!
Dziewczyna wybuchnęła śmiechem, a Bieber to uwiecznił.
-No dobra. Spadamy stąd. Nie podoba mi się ten dom - powiedział Justin.
-Boisz się, że jest nawiedzony? - zachichotała dziewczyna.
-Tak, tak. Chodźmy już - Bieber złapał dziewczynę za rękę - Bardziej chodzi mi o to - pokazał jej chmury. Były dosłownie czarne. - Może zacząć padać w każdej chwili.
Równo ze skończeniem jego słów, zerwał się wiatr i zaczął padać deszcz. W parę sekund przerodził się w ulewę.
-Ku**a - powiedział JB pod nosem - Mamy 10 minut drogi do jakiejkolwiek cywilizacji! - jęknął.
-Tu mamy dom - powiedziała Zo przekrzykując huk deszczu.
Zaraz oślepił ich błysk i zagrzmiało.
-Ja nigdzie, dalej nie idę. Może w tym domu ktoś mieszka - powiedziała Zoey i pociągnęła Justina w stronę domu - Kenny! Chodź! Tu jest daszek!
Zo, zadzwoniła śmiało do drzwi, a Bieber patrzył na nią z nieprzekonaną miną.
-Wątpię, żeby ktoś tu mógł mieszkać - odezwał się Justin.
-Sprawdzimy to - odpowiedziała przytulając się mocno do niego, bo zrobiło się jej zimno - Jestem cała mokra. Naprawdę nigdzie, dalej nie idę. Co najwyżej przeczekamy przed domem.
Nagle usłyszeli kroki dochodzące ze środka i dostrzegli, przez okno zapalające się słabe światło.
Ktoś od drugiej strony złapał za klamkę i zaczął otwierać drzwi.

____________________________________________________
Bum! XD Haha :) Rozdział dodałam specjalnie dla @MartynasSUPPORT <3 I love you, babe ;) 
Nie wiem co o nim myśleć, ale dobra...
Jeśli rozdział się podoba to komentujcie ;*

sobota, 20 sierpnia 2011

17. Przyjaciele??

Rodzice Zoey, chociaż po długich namowach zgodzili się na wyjazd córki. Oczywiście milion razy przestrzegli ją, żeby UWAŻAŁA. Tak, tak. Bieber i Zo znali już to na pamięć. Tylko, dlaczego ludzie w ich wieku muszą tak uważać??
Wyjechali jeszcze następnego dnia, z rana.
Na lotnisku czekał na nich Kenny.
Justin przywitał się ze swoim ochroniarzem i zapoznał z nim Zoey.
Kenny miał na sobie krótkie, różowe spodenki, które Zo doprowadzały do śmiechu, kiedy tylko patrzyła w jego stronę.
Gdy Zo i Justin weszli do samolotu zająć swoje miejsca, okazało się, że ktoś zamuje miejsce pomiędzy nimi.
Bieber się załamał.
-Ej, stary. Mógłbyś się przesiąść o jedno miejsce? Bo chciałbym usiąść obok Zo – powiedział Justin do kolesia siedzącego na miejscu obok dziewczyny.
-Nie – uśmiechnął się wrednie, na oko piętnastolatek.
-Proszę?
-Nie. I jeszcze raz nie. Przykro mi.
-Ku**a, chcesz w ryj? – nie wytrzymał Bieber – Albo grzecznie wpuścisz mnie na miejsce albo, kiedy wrócisz do domu rodzona matka cię nie pozna.
-Już się boję – zakpił chłopak.
-Uspokójcie się – powiedziała lekko zirytowana Zo.
-Ale on… - zaczął Justin.
-Oj, przestań, Jus. Poradzimy sobie – uśmiechnęła się wymownie.
Bieber też uśmiechnął się cwaniacko i pocałował dziewczynę w usta tuż przed twarzą nieuprzejmego piętnastolatka.
Chłopak był trochę skołowany.
-Hej. Jak się nazywasz, śliczna? Ja jestem Michael – zwrócił się do Zo.
-Zoey – uśmiechnęła się do niego, a Bieber miał ochotę udusić (jego).
-A dasz mi swój numer? – spytał.
-Ymmm… Nie?
Justin odetchnął z ulgą.
-Ten tu to twój chłopak? – zapytał nowo poznany kolega, z ironicznym wyrazem twarzy.
-Tak – uśmiechnęła się.
-Udajemy? – dziewczyna wyczytała z ruchu ust Justina.
Skinęła głową.
-A może naprawdę wróćmy? – powiedział już na głos.
-Nieee. Przyjaciele czekają.
-Że co? – zdziwił się Michael.
-Nie twój interes – syknął Bieber i pocałował Zo tuż przed jego nosem.
Całowali się namiętnie przez dobre 5 minut.
-A może się jednak zamienisz? – zasugerował mu Justin.
-Niee.
-To spierdalaj.
-Ej, ej. Ty jesteś… Bieber? – spytał go skołowany chłopak.
-Niee. Derek jestem.
-Jaki Derek? Wyglądasz jak Bimber.
-Derek Stewart. Podobny do Zejberka?? Haha. Zabawne – zaśmiał się chłopak.
-On podobny? – Zo dołączyła do śmiechu. – Genialne.
-No, ale naprawdę… - powiedział zmieszany Michael.
-Bieber nie wyrwałby takiej laski – Justin musnął usta ‘swojej dziewczyny’.
-Dokładnie – uśmiechnęła się Zo – Chociaż niezłe z niego ciacho.
-Taa. To jakbyś powiedziała, że kibel jest atrakcyjny – prychnął JB.
Dziewczyna się zaśmiała i uderzyła Justina w rękę.
-No co? – znowu ją pocałował.
Nikt nie zwracał uwagi na osobę siedzącą pomiędzy nimi.
Obstawiali, że jeszcze jakieś 10 minut i koleś wymięknie.
Ku ich rozpaczy chłopak nie przesiadł się przez cały lot.
Kiedy dziewczyna wychodziła do łazienki Michael złapał ją za tyłek, a Bieber nie kontrolując się przywalił mu w twarz.
-Ku**a!! – wrzasnął chłopak i złapał się za nos, z którego zaczęła mu sączyć się krew.
-I więcej nawet na nią nie patrz – zagroził Biebs i podał mu chusteczki.
Michael był totalnie skołowany, ale wziął chusteczki od Justina.
-Będziesz żył? – spytał Jus, po chwili.
-Będę. Myślisz, że co jestem? To nawet nie bolało…
-Nie? Pomijając fakt, że krzyczałeś, jak baba… Dobra. Spoko. Sorry, że ci przywaliłem. Poniosło mnie, ale przywalę ci i drugi raz, jak będzie trzeba, jeśli ją tylko dotkniesz.
Chłopak się nie odzywał.
Po chwili dziewczyna wróciła i spojrzała w wyrzutem na Justina i Michaela.
-No, co? – spytał JB.
-No nic. Miło mi, że mnie bronisz, ale potrafię sama sobie poradzić – powiedziała do Biebera i usiadła na miejsce – Mogłeś mu coś zrobić. Musisz zacząć się kontrolować.
-Czyli, że mnie lubisz? – odezwał się Michael z nadzieją. Od początku widać było, że Zo wpadła mu w oko.
-Nie – rzuciła nawet na niego nie patrząc – Musisz nad sobą popracować, Jus.
-Jus? A nie Derek? – zdziwił się Michael.
Bieber i Zoey spojrzeli na siebie spanikowani.
-Umm… On ma na drugie Justin, a z racji, że lubię Justina Biebera mówię do niego Jus… Czasem – tłumaczyła się dziewczyna.
Bieber uniósł kciuk na znak, że dobrze jej idzie. Piętnastolatek oczywiście tego nie zauważył.
-Spoko… - powiedział, ciągle nie odsuwając chusteczki od krwawiącego nosa.
-Jak się czujesz? – spytała go dziewczyna.
-Nic mi nie jest – burknął.

Na miejsce dolecieli o 1:00 w nocy.
Na samym wejściu do hotelu, dowiedzieli się, że nie ma już miejsc.
-Jak to?! – zdenerwował się Bieber – REZERWOWAŁEM miejsca!
-Przykro mi. Dziś zawitali do nas goście, którzy podwoili stawkę. Musięliśmy ich przyjąć.
-Ja mogę ją potroić, jeśli pan znajdzie nam miejsca!
-Przykro mi. Niczego już nie mamy, ale za dwa dni zwolnią się nam dwa jednoosobowe pokoje.
Bieber westchnął głęboko.
-I co teraz? – spytał Kenny’ego i Zoey.
-Nie wiem jak ty, ale ja nie zamierzam o tej godzinie iść przez godzinę do miasta – powiedziała Zo.
-No, czyli co robimy? – powtórzył pytanie Biebs.
-Śpimy na plaży? – zaproponował Kenny.
Zo była strasznie zmęczona i co chwilę musiała przecierać oczy, żeby nie zasnąć.
-Ale jak niby mamy spać na plaży? Na ciuchach? Na piasku? – mówił nieprzekonany Bieber.
-A mamy inne wyjście? – spytała Zo ziewając – Ja chcę tylko spać. Obojętnie gdzie. Możemy się spytać, czy może mają w tym hotelu coś do pożyczenia…
-Przepraszam – powiedział Justin podchodząc do mężczyzny, który wcześniej poinformował ich o tym, że nie ma wolnych pokoi – Czy znalazłaby się może do pożyczenia jakaś kołdra, koc? Nie mamy gdzie nocować….
-Przykro mi. Niestety nie.
-Ale, co z nią? – Bieber wskazał na Zo, opartą na Kennym, prawie śpiącą – Pozwoli pan, żeby spała na ziemi??? Wystarczy jeden koc. Byle co. Błagam. Mogę zapłacić.
-Ile?
-Dużo. Tylko niech pan coś nam znajdzie.
-Dobrze. Chwila. Zaraz wracam.
-I jak? – zapytał ochroniarz – Znajdą nam coś?
-Jej. I to za kasę. Matko. Już nienawidzę Greków. Dobrze, że chociaż umiał mówić po angielsku.
Po chwili recepcjonista przyniósł mu stary koc i kołdrę.
Justin wręczył mu $50 i wziął od niego rzeczy. Nie. Nie podziękował.
Okazało się, że Zo, zasnęła opierając się o Kenny’ego.
Ochroniarz chciał wziąć ją na ręce, ale Justin wręczył mu pościel i bagaże, a sam wziął dziewczynę na ręce.
-Dasz radę ją donieść? – spytał powątpiewająco Kenny.
-Dam. Już ją nosiłem – uśmiechnął się chłopak i musnął policzek śpiącej dziewczyny.
Poszli na plażę i rozłożyli to, co mięli.
Bieber położył dziewczynę. Żeby było jej wygodniej, podłożył jej pod głowę swoją bluzę.
-A my jak śpimy? – spytał ochroniarza.
-Na piasku? Nie jest zimno… Mogę cię, Justin przytulić – zaoferował Kenny.
Bieber zaśmiał się cicho i pokręcił głową.
-Nie dzięki. Poradzę sobie – mrugnął do niego i położył się obok Zoey.
Kenny położył się po drugiej stronie dziewczyny.
Pomimo beznadziejnych warunków zasnęli momentalnie.

-Justin? – Biebera obudził szept dziewczyny.
-Tak? Jak ci się spało, królewno? – uśmiechnął się do niej zaspany.
-Nieźle… Nie pamiętam, żebyśmy tu przychodzili…
-Zasnęłaś.
-Jak?
-No.. Oparta na Kennym. Na stojąco.
-O – zdziwiła się Zo – I mnie tu zaniósł?
-Nie. Ja cię zaniosłem.
Dziewczyna się uśmiechnęła.
-Dziękuję – musnęła jego policzek, a on ją czule przytulił.
-Ciągle tylko przyjaciele??
-Tak – uśmiechnęła się znowu.
-No dobra… Jak sobie chcesz. Ale długo nie wytrzymam. Zaufaj mi.
Zoey roześmiała się dźwięcznie, budząc Kenny’ego.
-Co? Mamusia… Nie jeszcze nie. Nie idę dziś do szkoły – mamrotał ochroniarz.
Justin parsknął śmiechem.
-Idziesz, idziesz, Kenny – powiedział.
-Nieee – jęknął i znowu zasnął.
-Go łatwo nie rozbudzimy. Wiem to z doświadczenia – powiedział Biebera – Zauważyłaś, że jesteśmy jak w serialu ‘The lost’? – zaśmiał się.
Dziewczyna spojrzała mu w oczy, a on odwrócił wzrok.
-Nie patrz mi w oczy, Zo – powiedział.
-Bo?
-Chcesz być dalej moją przyjaciółką? – odpowiedział pytaniem.
-A, co to ma do rzeczy?
-Bo się na ciebie rzucę. Działasz na mnie… ugh.
Zoey spojrzała na niego zdziwiona.
-Jak?
-Już dobrze wiesz. Wzbudzasz we mnie cholerne pożądanie, a nawet pocałować cię nie mogę, a więc błagam cię. Nie patrz mi w oczy.
Zoey się zaśmiała.
-Nie przesadzasz?
-Nie. Dobrze wiesz, że nie umiem się kontrolować – podniósł na nią wzrok i uśmiechnął się łobuzersko.
-A może jednak ja tego chcę? – spytała tajemniczo dziewczyna.
-Umm… Chcesz? Chcesz, żebym się na ciebie rzucił? – zaśmiał się zszokowany chłopak.
-No nie aż tak…
-To może skończmy udawać przyjaciół?
-Czemu ‘udawać’.
-Bo chcesz, żebym się na ciebie rzucił – chłopak pokazał jej język.
-Nie chcę, żebyś się rzucił, tylko…
Bieber nie dał jej skończyć, bo pocałował ją szybko w usta. Wsunął jej język do ust. Dziewczyna zrobiła to samo, z czego Bieber strasznie się ucieszył. Przewrócił Zo na piasek i nie przestawał jej całować. Z ust zaczął zsuwać się coraz niżej. Na jej szyję i dekolt.
-Justin… Kenny – przypomniała dziewczyna.
Biebs przerwał czynność i spojrzał w stronę chrapiącego ochroniarza.
-On? – uniósł brwi i znowu wpił się w usta dziewczyna – Ale w sumie to szkoda, że nie jesteśmy sami – powiedział Justin z figlarnym błyskiem w oku.
-I, że nie jesteśmy w hotelu…
-Na plaży też jest fajnie… Romantycznie – uśmiechnął się i zaczął delikatnie muskać jej szyję.
Serce dziewczyny biło za szybko.
Kenny obudził się i kiedy zobaczył całującą parę obok siebie, postanowił ich nie peszyć.
-Nic nie wiem… - wymamrotał, udając, że się budzi.
Justin i Zo momentalnie od siebie odskoczyli i wrócili do pozycji siedzącej, jak bardzo grzeczne dzieci. Aniołki.
Ochroniarz przetarł oczy.
-Jak wam się spało? – spytał.
-Dobrze – powiedzieli chórem i uśmiechnęli się do niego.
Kenny udwał, że niczego nie widział, a oni, że nic nie zaszło.
-A dzisiaj się przyjaźnicie, czy jesteście razem? – spytał Kenny.
Zoey i Justin spojrzeli na siebie.
-Umm…. – zaczął Bieber.
-Jesteśmy razem – powiedziała Zo z uśmiechem na twarzy, a Justin musnął jej usta.
-Wiedziałem, że nie dacie rady się przyjaźnić... Czyli, jak zwolnią się te dwa pokoje, to rozumiem, że ja śpię z Justinem, a ty sama, Zo? – spytał ochroniarz.
-Nie! – powiedzieli chórem.
-Teraz wszystko razem będziecie mówić? – zaśmiał się Kenny – Dobrze, dobrze. Śpijcie sobie razem, ale…
-Tak, tak. Uważajcie. Nie zróbcie niczego głupiego, co w tłumaczeniu na ludzki znaczy: nie pieprzcie się tam po nocach, bo jeszcze będą z tego dzieci – powiedział zirytowany Bieber – Słyszeliśmy to miliony razy. Naprawdę. Nie musisz powtarzać milion pierwszy.
-Dobrze – westchnął ochroniarz – Ale…
-Ciiii – Justin przytknął palec do ust – Ciii. Wiemy. Wszystko wiemy. Nie rozumiemy, ale wiemy.
-Mów za siebie – wteraciła Zo.
-Okay. Ja nie rozumiem. Pasuje? – uśmiechnął się do niej słodko i pocałował.
-Czuję, że wam przeszkadzam… - powiedział ochroniarz – Idę nazbierać drewna, to rozpalimy wieczorem ognisko… Albo nie. To później. Pójdę do sklepu nam coś kupić do jedzenia. Wracam za jakieś dwie i pół godziny.
-Spoko. Pasuje nam. A my w tym czasie… Umm… Będziemy czekać – uśmiechnął się Bieber rozbrajająco.
-Niech wam będzie. Chyba, że Zo chce iść ze mną.
-Chcę – uśmiechnęła się dziewczyna.
-Ej! Jesteś moim ochroniarzem. Nie możesz sobie tak iść zabierając mi dziewczynę! – sprzeciwił się Bieber – Ktoś musi zostać z bagażami, a ja raczej nie mogę się pokazywać, bo mnie jeszcze namierzą. Zostań, Zo… Proooszę. A co jak ktoś mnie porwie??
-A co, jak ktoś porwie Kenny’ego? – spytała Zo.
-Ale on jest duuuży. Go się nie da porwać. A z resztą. Jak chcesz to idź – powiedział smutno JB.
-No dobra. Zostanę.
-Zajebiście – wyszczerzył się Justin.
-Jak? – spytał Kenny.
-Ummm. Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, baaaaardzo fajnie – uśmiechnął się Justin.
-Tak właśnie myślałem. To idę. Żegnajcie – powiedział z uśmiechem, pomachał im i poszedł wzdłuż morza z butami w ręku.
Z racji, że ochroniarz miał jeszcze od wczoraj różowe spodenki wyglądało to przezabawnie.
-A gdzie mamy się przebrać? – spytała Zoey.
-Umm… Tu gdzieś powinny być przebieralnie…. – Bieber się rozejrzał – Ale wygląda na to, że nie ma… Ale szpanerska plaża – powiedział z sarkazmem.
-No, jak mało tu osób przyjeżdża to coś za coś.
-No niby tak… Ale hotel i tak cały zajęty… Możesz się tu przebrać. Nikogo nie ma.
-A ty?
-A ja… Będę udawał, że nie patrzę.
Zo uniosła brwi.
-No weeeeź – poprosił.
-Niee. Chciałbyś, kotku.
-Czemuuuu? Jesteś moją dziewczyną…
-No i? Nie żoną, a to nie jest noc poślubna.
-Kurde. A szkoda. Wiem. Weźmy ślub! Dzisiaj.
Zoey się zaśmiała.
-Pewnie. Udzieli nam go Kenny w różowych spodenkach.
-Dobry pomysł! – powiedział entuzjastycznie JB.
-Głupek – powiedziała czule Zoey, a Bieber się do niej uśmiechnął.
-Dobra. To się przebieraj. Przyżekam. Nie będę patrzył.
-Nie wierzę ci – Zo pokazała mu język.
-Okay. Dobrze robisz. Też bym sobie nie wierzył.
Rozbawiona Zo uderzyła go w rękę.
-Też cię kochaaaam – uśmiechnął się Bieber, przyciągnłą dziewczynę do siebie i gorąco pocałował.

_____________________________
Tadadadam! xD Tak, tak. Wiem. Długo się przyjaźnili xP
Rozdział napisałam, jak zwykle z Zuzią <3
Jesli się podoba to komentujcie ;)

wtorek, 16 sierpnia 2011

16. Oj tam, oj tam.


Bieber siedział przy basenie z nogami zanurzonymi w wodzie.
Myślał o wszystkim, a przede wszystkim o Zo.
Kochał ją… Nie miał, co do tego wątpliwości i był na siebie wściekły, że dał ponieść się emocjom.
Westchnął głęboko.
Po chwili zauważył, że Zoey stoi przy wejściu do basenu i patrzy na niego szklanymi oczami.
Justin, bez wahania podbiegł do niej i przytulił do siebie czule.
-Przepraszam – wyszeptał gładząc jej długie włosy.
-Ja też… - powiedziała cicho dziewczyna.
-Nie masz, za co, kochanie – Bieber spojrzał jej w oczy i musnął jej usta.
-Nie, Justin – dziewczyna przystopowała go, kiedy chciał zacząć namiętny pocałunek – Jeszcze przed chwilą się kłóciliśmy.
-Kotku… Kłótnie są właśnie po to, żeby kończyć je pocałunkiem – wyedukował i po chwili bardzo namiętnie pocałował dziewczynę.
Po pocałunku, chwilę stali wtuleni w siebie.
-Przeszkadzam? – spytał Jeremy.
-Tak!! – wrzasnął Bieber, odsuwając się od Zo.
Zoey nie powstrzymała śmiechu.
-Co cię bawi? – zirytował się chłopak.
-Nic, nic – uśmiechnęła się.
-Co chcesz, tato? Może chcesz nasłać na nas kolejnego RYANA, któremu bardzo dobrze udaje się rozwalać mój związek???
Ojciec chwilę nic nie odpowiadał.
-Chciałem, żebyście się pogodzili.
-To źle chciałeś – burknął JB – Czemu kazaliście mu spać z nami?! Przecież pokój Zo był pusty!
-Nie wiedziałem, że śpicie razem. Myślałem, że Zoey jest u siebie. Tylko Ryan jest takim palantem, żeby pakować się wam do łóżka – zaśmiał się ojciec.
-Zabawne – powiedział Justin z sarkazmem – Weź każ mu stąd wyjechać.
-Nie. To już twój problem.
-Ale kurwa…
-Cicho bądź, Justin! Jak ty się wyrażasz?!
-A w chuj cię to powinno obchodzić!! – krzyknął Bieber i nie czekając na reakcję ojca, poszedł do domu.
Zo i Jeremy chwilę, skołowani stali nad basenem.
-Justin to trudne dziecko… - westchnął ojciec.
-Może, dlatego, że dużo pracuje i miał trudne dzieciństwo, bez ojca – powiedziała cicho Zoey.
Jeremy wyglądał, jakby dostał cios w plecy.
-Chodźmy do domu, bo robi się zimno – powiedział sucho i oboje weszli do środka.
-A tak wgl to gdzie Laura i jej chłopak? – spytała Zo, po chwili.
-Poszli na jakąś dżamprezę – zaśmiał się tata Justina.
-Tato, to nie było cool – rzucił Bieber śmiejąc się z pokoju obok.
Jeremy i Zo zdziwili się nagłą zmianą nastroju Justina…
Było okay. Zoey puściła oko tacie Biebsa i weszli do pokoju chłopaka.
Bieber leżał rozwalony na łóżku, bez koszulki.
-Czemu nie masz bluzki? – spytała załamana Zoey.
-Żeby cię kusić – zaśmiał się Justin, a ona wyszła z pokoju – No, Zo!! Chodź! – wstał z łóżka i pobiegł za dziewczyną.
-Zoey… Ej, mała – złapał ją i przyciągnął do siebie.
Dziewczyna próbowała się wyrwać, ale jej nie puszczał.
Czuła na sobie ciepło jego nagiej klatki piersiowej.
Serce biło jej stanowczo za szybko.
-Pożądasz mnie, co? – zaśmiał się i musnął szyję dziewczyny, na co ona mocno go odepchnęła i udało się jej wyrwać.
Bieber uśmiechnął się do niej czule, a ona wywróciła oczami.
-Za mocno na mnie działasz… - załamała się dziewczyna.
-Nie próbuj z tym walczyć – zaśmiał się Justin.
Zo patrzyła mu w oczy.
Dopiero teraz zauważyli, że z boku przygląda się im Jeremy.
-Taaaatooo – jęknął JB.
-Dobra. Już mnie nie ma – ojciec Biebera zostawił ich samych.
Justin przysunął się bliżej Zoey i odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy.
Dziewczyna poczuła motylki w brzuchu.
Bieber przysunął powoli twarz do twarzy Zo. Ich usta złączyły się bardzo powoli. Justin smakował jej ust. Pocałunek w wolnym tempie przeradzał się w coraz bardziej uczuciowy i namiętny.
-Jeśli ktoś nam teraz przerwie to uduszę go, albo siebie – wyszeptał Bieber w przerwie pomiędzy pocałunkami.
Zo uśmiechnęła się lekko i kontynuowali pocałunek.
Przez całe 10 min nikt im nie przerwał.
-Nie wierzę, że dali nam dla siebie TYLE czasu! – zaśmiał się Justin i przytulił czule dziewczynę. Gdy Bieber chciał kontynuować przerwany pocałunek usłyszał słowa Zo.
-Justin, czy to wszystko nie dzieje się, aby trochę za szybko? – spytała lekko skołowana Zoey.
-Nie? – powiedział pewnie.
-No nie wiem…
-A, co, przeszkadza ci to?
Zoey przez chwilę nic nie mówiła.
-No przeszkadza? – powtórzył pytanie.
-Chyba nie…
-Chyba, czy na pewno? – spytał smutno Justin.
-Cieszę się, że w końcu cię poznałam. Ale czy to wszystko nie jest trochę za szybko? W mojej bajce to było trochę inaczej… Najpierw byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, a potem mieliśmy się zaręczyć, wziąć ślub i mieć trójkę, słodziutkich dzieci…
Bieber uśmiechnął się rozbawiony, ale po chwili znowu posmutniał.
-Czy to znaczy, że ze mną zrywasz?
-Zróbmy sobie przerwę. Poczekajmy jeszcze trochę…
-FUCK… tycznie… tak będzie lepiej - Biebs powiedział zły i odszedł w stronę kuchni.
-Ale Justin… - złapała go za rękę Zo. – Nie złość się… Proszę. Chcę tylko przerwy.
-Przerwy, od czego?? – spytał zirytowany Justin, patrząc jej w oczy – Jesteśmy razem może z trzy dni. Rozumiem, że nie chcesz ze mną być. Pewnie ‘nie spełniam twoich oczekiwań’.
-Wiedziałam, że tak będzie… - powiedziała sucho. – I co ty sobie ubzdurałeś?! Spełniasz moje wszystkie najskrytsze oczekiwania i chuj. – wybiegła z pokoju ze łzami w oczach.
-Chuj? – Bieber bezwiednie zachichotał – Zo, przeklina?
Zaraz spoważniał. Był wściekły na Zoey… ale najbardziej na siebie.
On chyba nie ma uczuć… A miałam wrażenie, że jest taki jak ja – myślała Zo.

Zoey obudziły piękne promienie słońca wbijające w nią radość z życia. Pierwszy raz od przyjazdu Biebera spała sama i było jej całkiem wygodnie, chociaż czegoś jej brakowało… Ale nie chciała się zamęczać takimi bzdurami.
Gdy zjadła śniadanie, Ryan, który cały czas był w domu Scootera i Laury, zaproponował jej wyjście do restauracji. NA OBIAD. Justin jeszcze spał, a przynajmniej nie wychodził z pokoju – I dobrze – pomyślała Zoey.

Dochodziła 15:00, a Bieber ciągle nie wychodził z pokoju. Zo, trochę się niepokoiła, ale postanowiła zostawić go samego z jego ‘wielkimi’ problemami. Do Justina, co jakiś czas zaglądała Laura, pytając, jak się czuje, ale on odpowiadał tylko, że źle i, że ma spadać. Nie chciał też niczego jeść.
-Justin zachowuje się, jak rozwydrzony dzieciak – powiedział Ryan, w drodze do restauracji.
-Myślałam, że to twój przyjaciel…
Chłopak wzruszył ramionami.
-No, nie do końca…
Przez resztę drogi, nie rozmawiali ze sobą.
W restauracji zamówili jedzenie i kiedy musieli na nie czekać, telefon Zo się odezwał.
Justin.
-Halo? – odebrała dziewczyna.
-Czemu jesteś na obiedzie z Ryanem? – spytał Bieber, smutnym głosem – Wolisz go ode mnie? Zaprosiłbym cię do droższej restauracji…
-Co ty odwalasz?? Zaprosił mnie, to poszłam. Ty, od rana nie wychylasz nosa z pokoju. A tak wgl, to skąd wiesz, że jestem w restauracji?? Śledzisz mnie?
-Nie… Twoja siostra mi powiedziała.
-Fajnie. A tak wgl to nie chciałabym iść do droższej restauracji. Liczy się gest, a nie cena.
-Super. Gest mojego, byłego przyjaciela, który jest idiotą i zapewne próbuje mi cię odbić… A nie. Sorry. Nie jesteśmy przecież razem.
-Justin. Dlaczego nie możesz niczego zrozumieć?!
-Tzn, czego?
-Tego, że… Nie chcę być NA RAZIE twoją dziewczyną. Nie możemy, choć chwilę się poprzyjaźnić?
-Jak, dla mnie to nie, ale i tak, kogo obchodzi moje zdanie.
-Cześć – Zo zakończyła ostro rozmowę i się rozłączyła.
Bieber dzwonił do niej jeszcze kilka razy, ale nie odbierała.

-Hej, wszystkim. Cześć, Zo – powiedział Bieber z uśmiechem i usiadł obok niej.
Wszyscy siedzieli już przy kolacji.
-Hej… - odpowiedziała niepewnie dziewczyna, zdziwiona zachowaniem Justina.
-Jak było z Ryanem? – spytał jej, dalej się uśmiechając.
-W porządku…
-To fajnie.
WSZYSTKICH dziwiło zachowanie Biebsa.
Justin, wciągając swoją kanapkę z prędkością światła, oznajmił, że wychodzi i nie wraca na noc.
-Że, co?! – spytał Sccot – Ahaaa. Już pamiętam. Selena przyjechała, tak?
-Nom – uśmiechnął się Bieber – To hej. Pa, mała – przytulił Zo na pożegnanie.
-A nie zerwałeś z Seleną? – spytała skołowana Zoey.
-Tak, ale postanowiliśmy spróbować jeszcze raz… Chyba naprawdę coś pomiędzy nami jest i ciągle do siebie wracamy – zaśmiał się – Spadam. Cześć wszystkim! – zawołał i wyszedł z domu.
Zo chwilę stała w miejscu, nie wiedząc, co robić i myśleć.
Czuła się, jakby dostała cios w plecy.
Nie tak wyobrażała sobie tę przerwę…
Dziewczyna poszła na taras i rzuciła się na leżak.
Patrzyła pustym wzrokiem na gwiazdy.
Tyle ich było… Naliczyła chyba z 10 spadających gwiazd… Gdyby nie wyjechała z tą, całą przerwą oglądałaby gwiazdy razem z Justinem przytulając się i… Zo nie powstrzymała płaczu. Nie chciała tego, ale po prostu nie miała siły… Nie dawała już rady…

Bieber wrócił do domu, przed 3:00, nad ranem. Nie został jednak na noc u Sel. Trochę się posprzeczali i postanowił wrócić… Nienawidził się za tą swoją wybuchowość… Bez przerwy się z kimś kłócił…
Kiedy Justin nacisnął na klamkę drzwi wejściowych, okazały się zamknięte… Postanowił spróbować wejść od strony tarasu. Na szczęście to wejście było otwarte. Chciał już wchodzić, ale coś go zatrzymało… Zobaczył lekkie poruszenie na leżaku. Podszedł bliżej i dostrzegł śpiącą Zo.
Uśmiechnął się bezwiednie.
Kochał tę małą.
Po chwili namysłu wziął dziewczynę na ręce i najdelikatniej jak umiał przeniósł do jej łóżka.
Zakrył ją kołdrą i pocałował w czoło.
Nie potrafił przestać się uśmiechać. Tak żałował, że poniosły go wtedy emocje… Wcale nie chciał się z nią kłócić… Doszedł do wniosku, że ona faktycznie miała rację… To działo się stanowczo za szybko, ale on, oczywiście jest najmądrzejszy i nie może nikogo posłuchać – pomyślał sarkastycznie.
Poszedł do siebie, położył się wyczerpany na łóżku i zasnął w ubraniach.

Kiedy Zoey obudziła się rano, bardzo zdziwił ją fakt, że nie jest w piżamie… Cofnęła się pamięcią do ubiegłego wieczoru… Musiała zasnąć na tarasie… Właśnie. Na TARASIE. Ktoś musiał ją przenieść…
Wzruszyła ramionami i włączyła swojego laptopa.
Na twitterze wrzało.
Weszła w pierwszy, lepszy link, który ktoś wstawił i… zobaczyła zdjęcie. Zdjęcie Biebera i Seleny, na plaży, w nocy, przy spadających gwiazdach. Justin leżał na dziewczynie i widać było, że się całują…
Dzięki Bogu, że są w ubraniach – pomyślała przerażona Zo.
Bardzo bolało ją to, że Justin jeszcze poprzedniego dnia mówił, że to ją kocha, a kiedy zasugerowała przerwę, natychmiast znalazł sobie pocieszenie… Postanowiła, że teraz to ona nie będzie wychodzić z pokoju. Niech wielki Pan Gwiazdor ma.

-Zo? Mogę wejść? – spytał Bieber, pukając do drzwi pokoju dziewczyny.
Zoey nic nie odpowiedziała, a więc Justin uznał to, jako zgodę.
-Co jest, mała? – spytał siadając na jej łóżku.
-Nie mów do mnie mała – syknęła.
-I tak będę – uśmiechnął się do niej – Jest już 16:34, a ty od rana nic nie jadłaś… Chodź zjeść, Zo. O co ci chodzi? Czemu nie wychodzisz?
-Bo nie mam nastroju – burknęła.
-Nie zachowuj się, jak ja. Ja jestem idiotą, a ty nie – zaśmiał się Bieber i musnął policzek dziewczyny.
Zoey nie dała rady powstrzymać lekkiego uśmiechu.
-No chooodź – pociągnął ją delikatnie za rękę.
-Jak się spało z Seleną?? – spytała dziewczyna.
Justin chwilę nic nie mówił.
-Nijak. Nie spałem z nią. Wróciłem koło 3:00…
-Bo?
-Nie ważne.
-Mówiłeś kiedyś, że mógłbyś powiedzieć mi o wszystkim.
-Pisałem – mrugnął do niej, a ona wywróciła oczami – Posprzeczałem się z nią… Ale nie pokłóciłem… Tak się lekko posprzeczaliśmy i… Jakoś nie miałem ochoty z nią spać…
-Nie miałeś ochoty się z kimś przespać??
-Zejdź ze mnie, okay?? – zdenerwował się Bieber – Przepraszam. To TY chciałaś przerwy. Ja tylko się dopasowuję - mówił sarkastycznie.
-Znajdując inną w ciągu jednego dnia?!
-Zdesperowany byłem… - przyznał zmieszany Justin – A tak wgl to myślę, że masz rację. To naprawdę działo się dużo za szybko. Przyjaciele to dobry pomysł – uśmiechnął się do niej, a ona olała i poszła do kuchni.
Gdy zjadła, udała się z powrotem do swojego pokoju. Miała gdzieś, że wszyscy się o nią martwili. Justin nie wiedział jak to wszystko ją boli. A może jednak nie powinnam go poznać? – pomyślała. – Wtedy też było by źle – zrobiła kwaśną minę i walnęła głową w poduszkę.
-ZOEY, IDZIEMY DO KINA – do jej pokoju wparował Bieber wykrzykując.
-Nigdzie nie idę.
-Ależ idziesz, kochana. – odpowiedział jej z uśmiechem na ustach.
-Nie. Nie idę.
-Tak. Idziesz. Uwierz mi. Nie toleruję sprzeciwów.
-Ha ha ha. Bo sławny pan Bieber musi mieć zawsze, co chce, prawda? – spytała ironicznie.
-Tak – uśmiechnął się do niej zniewalająco.
-Sorry, ale… Ty chodzisz z Seleną! – powiedziała zdziwiona – Nie chce, aby na pierwszych stronach gazet było, że „Justin Bieber zdradza Selene Gomez? Jak on może???”.
-Oj tam, oj tam. Teraz wszędzie piszę, że zdradzam ciebie, a więc wiesz…
-CO?!
-Spokojnie – zaśmiał się – Nie czytasz gazet, nie oglądasz telewizji, nie korzystasz z Internetu??
-No, robię to, ale…
-I nie widziałaś naszych zdjęć???
-Kilka.
-O. No widzisz. To, co się dziwisz?
-Z tych zdjęć nie wynikało, że jesteśmy parą… Ymm… Byliśmy…
-To nie widziałaś najlepszych – zaśmiał się Justin.
Zoey nigdy nie czuła czegoś takiego, ale miała taką ochotę, żeby on ją teraz pocałował…
-To idziesz? – spytał wesoło.
Zo chwilę się wahała.
-No chodź. Będzie fajnie. Nudzi mi się strasznie… Tobie na pewno też.
-No dobra… - westchnęła Zoey.
-To super – uśmiechnął się do niej Bieber, chyba po raz milionowy.
Miał taką, cholerną ochotę ją pocałować, ale się powstrzymał.
Przyjaźń… to przyjaźń…
-Ale nam życie pokomplikowałaś Zo – zaśmiał się Justin.
-Że co?? – zdziwiła się dziewczyna.
-Tą przyjaźnią… Za ile będziesz gotowa? 30 minut wystarczy? – zmienił temat Bieber.
-Wystarczy…
-Okay. To za pół godziny pójdziemy. Przyjaciółko – mrugnął do niej i wyszedł z pokoju.
Serce Zoey biło stanowczo za szybko. Miała ochotę się rozpłakać.
Była na siebie wściekła, że wyskoczyła z tą przyjaźnią… Mogło być tak pięknie…
Szybko przyszykowała się do wyjścia i czekała na Justina.
Coraz bardziej chciało jej się płakać.
Kurde. Nie mogę – pomyślała dziewczyna, a z jej oczu zaczęły płynąć łzy, w momencie, kiedy Bieber wszedł do pokoju.
Jego uśmiech od razu zniknął i ustąpił miejsca zatroskaniu.
Niewiele myśląc podbiegł do niej i czule przytulił. Gładził delikatnie jej włosy, a później plecy.
-Mała… Ej. Co jest? – spytał jej na ucho.
Dziewczyna nie była w stanie odpowiedzieć.
Justin zaczął ocierać łzy z jej policzków.
-No co…? – zapytał za chwilę znowu.
-Ty – wykrztusiła.
-Ja? Kotku… JA nie jestem wart twoich łez, cokolwiek zrobiłem.
-Ale właśnie w tym problem, że nie zrobiłeś praktycznie nic! – powiedziała Zo.
-A to nie dobrze? – spytał Bieber z lekkim uśmiechem – Mam coś złego zrobić?
Zoey się lekko zaśmiała. On zawsze potrafił ją rozbawić. Swoją miną, słowami… samym byciem.
-Po prostu… Nie myślałam, że będzie mnie boleć, jak będziesz z inną… Nigdy wcześniej mi to nie przeszkadzało… Kiedy twoje belieberki wariowały, ja miałam to gdzieś i cieszyłam się twoim szczęściem… Teraz, kiedy cię poznałam… Jest inaczej – powiedziała cicho dziewczyna.
Bieber chwilę nic nie mówił.
-Jestem palantem – powiedział.
-Nie… Czemu tak mówisz?
-Płaczesz przez Selenę tak? Przez to, że jestem z Seleną??
Zo nic nie mówiła.
-W takim razie, tak. Jestem totalnym palantem, dupkiem, idiotą. Chciałem, żeby cię bolało Zoey. Chciałem, żebyś była zazdrosna o Sel.
-I ci się udało – powiedział dziewczyna, na nowo wybuchając płaczem.
-Przestań, Zo. Proszę, nie płacz – mówił czule chłopak i wziął ją na kolana.
Musnął jej mokry policzek.
-Daj spokój, mała… Nie płacz, no. Bij mnie, wrzeszcz… Tylko nie płacz – prosił tuląc ją mocno do siebie.
Dziewczyna najchętniej nigdy nie wychodziłaby z jego uścisku.
-Jestem totalnym idiotą. Każdą dziewczynę, na której mi zależy doprowadzam do płaczu… - powiedział smutno.
-Zależy ci na mnie? – spytała Zo, patrząc na niego zapłakanymi oczami.
-No, a jak? Myślisz, że dlaczego się tak wkurzyłem, jak zaproponowałaś przerwę?? Nie. Nie, dlatego, że moja ‘gwiazdorska duma’ na tym ucierpiała, tylko, dlatego, że jestem w tobie totalnie zakochany.
Motylki w brzuchu dziewczyny nie opuszczały jej nawet na sekundę.
Justin pogładził ją po policzku.
-Jesteś piękna, cudowna, urocza…
-Przestań. Wcale nie.
-Nie??
-Nie.
-Tzn, że uważasz, iż mam zły gust… Przykro mi z tego powodu…
Zo nie dała rady się nie uśmiechnąć.
-Ej, a może wystarczy już nam tej przerwy, co? To już drugi dzień! – powiedział Bieber.
Dziewczyna zawahała się.
-Ale jesteś teraz z Seleną…
-Mogę z nią zerwać…
-Justin. Nie idę na takie coś. Zawsze powtarzasz, że nie bawisz się uczuciami dziewczyn.
JB się zamyślił.
-Ale Selena… To z Seleną… To jest coś bardziej w rodzaju ustawki… Żeby o nas mówili.
-I, dlatego się na niej kładziesz i całujesz??
-Tak.
-Yyy.
-Zo, przepraszam. Wrócisz do mnie?
-A ona? – powtórzyła dziewczyna.
-Nie wracałem do niej oficjalnie…
Dziewczyna westchnęła.
-Poczekajmy.
-Jak wolisz… Mam pomysł. Odpocznijmy od tego wszystkiego. Pojedźmy we dwójkę… no i jeszcze z Kennym do Grecji. Jest taka malutka miejscowość znajdująca się u podnóża góry Olimp… Obstawiam, że jest tam zajebiście. Z jednej strony masz morze, z drugiej góry. No.. jest tam taki hotel… nad samym morzem… praktycznie nie ma tam ludzi. Co prawda do jakiegokolwiek sklepu jest godzina drogi plażą… Ale co to dla nas – uśmiechnął się do dziewczyny.
-Skąd tyle o tym wiesz??
-Nudziłem się, jak sam w pokoju siedziałem, zły na ciebie – zaśmiał się.
-A, co na to Laura, Scooter, moi i twoi rodzice??
-Wszystko jest do dogadania – uśmiechnął się Justin.
-No nie wiem…
-Weź przestań. Nie mów, że byś nie chciała.
-No dobra. Zgadzam się, ale naprawdę nie jestem pewna, czy nasi rodzice się zgodzą… - wahała się Zo.
-Moi zgodzą. Mama ma mnie gdzieś, a tata wymiata – Bieber znowu się uśmiechnął.
-A moi?
-Oj tam, oj tam. Przekonam ich jak coś. Mam dar przekonywania – mrugnął.
Dziewczyna się uśmiechnęła. Nie potrafiła się na niego złościć. Zawsze poprawiał jej humor.


___________________________________
Macie kolejny rozdział ;) Jeśli się podoba to komentujcie <3 

Rozdział oczywiście napisałam z @MartynasSUPPORT ;)

sobota, 13 sierpnia 2011

15. Nie chcę być tylko zabawką.


Bieber i Zo, pobiegli do ogrodu, na trampolinę.
Justin wszedł na nią pierwszy i zaszpanował idealnym saltem w tył.
Zoey się uśmiechnęła i też po chwili znalazła się obok niego.
Justin i Zo spędzili na trampolinie dobre 2 godziny. Skakali, śmiali się, rozmawiali i… wiadomo… całowali.
Z trampoliny ściągnęło ich dopiero to, że Jeremy jechał do sklepu i pobiegli zażyczyć sobie, co chcieliby, żeby im przywiózł.
Kiedy wymienili mu gdzieś z 20 rzeczy uznał, że sobie to zapisze, bo nie zapamiętał nawet połowy.
Bieber z każdą chwilą czuł się coraz lepiej i to było widać. Zoey miała na niego leczniczy wpływ.
Zo i Justin postanowili zrobić sobie dzień oglądania filmów. Zamierzali do wieczora oglądać dwie, ostatnie części Harry’ego Pottera, które Bieber dostał przedpremierowo.
Kiedy Jeremy wrócił, obładowany ze sklepu, Justin miał jeszcze do niego pretensje, że nie przywiózł im Coca-Coli, tylko Pepsi. Trochę na siebie powrzeszczeli, ale skończyło się rozejmem.
Jus i Zoey usiedli przed wielkim telewizorem Scootera i zaczęli oglądać film.
Przez cały czas byli objęci i co jakiś czas Justin całował Zo w usta.
Film skończyli oglądać o 20:30.
Równo z zakończeniem filmu, do Zoey zadzwonił telefon, akurat w momencie, kiedy Bieber ściągał swoją bluzkę, z zamiarem przebrania się już, grzecznie w piżamkę.
‘Teach me hot to dougie! Teach me, teach me how to dougie!’ – rozległ się dzwonek Zo, który miała ustawiony na swojego brata.
Bieber się roześmiał i zaczął tańczyć w rytm muzyki.
-Justin. Błagam cię – Zoey zaśmiała się i zakryła oczy.
Bieber najpierw się zdziwił, a później uśmiechnął z błyskiem w oku.
-Nie przestanę – mrugną do niej – Pociągam cię, Zo – zaśmiał się.
-Wcale nie…
-Nie? To odsłoń oczka.
Zoey niepewnie zdjęła rękę z oczu, a Bieber tańczył specjalnie dla niej.
Dziewczyna zagryzła wargę.
W końcu telefon skończył dzwonić i Zo oddzwoniła do brata.
-Halo? – odebrał.
-Cześć. Dzwoniłeś.
-Chciałem spytać, co u ciebie.
-W porządku.
-A te zdj z Bieberem?
Zoey zamurowało.
-Zo? Jesteś tam?
-Ymm… Jestem. Jakie zdjęcia?
-No na trampolinie i wgl…
-Ups.
Sebastian się roześmiał.
-Tylko się pilnuj. No wiesz… Nie przegnijcie, tam.
-Nie ma sprawy.
-Okay. To kończę. Pa, mała. Odezwę się jeszcze jutro.
-Spoko. Cześć – rozłączyła się.
-A rozmawiałaś z…? – zaciekawił się Bieber.
-Z Sebastianem – Justin, morderczy wzrok – Moim bratem, ciołku.
-Aaaa. To dobrze.
-Taaa.
Bieber zabrał dziewczynie telefon i włączył znowu Dougie, a Zoey zaczęła tańczyć.
Justin patrzył z pożądaniem na jej ruchy.
-Okay. Przestań – poprosił.
-Czemu? – zaśmiała się, dalej tańcząc.
-Mam niezwykle nieczyste myśli i to z TWOJEGO POWODU. Uważaj, bo się na ciebie rzucę.
Zoey wybuchła śmiechem, ale przestała tańczyć.
-Widzisz jak bardzo siebie pragniemy? – uśmiechnął się.
-Nie, Justin. Nie myśl o… TYM.
-Umm… A kto powiedział, że myślę?
-TY.
-No dobra… Niech ci będzie… Dlaczego prawie zawsze muszę zakochiwać się w takich rozsądnych dziewczynach?? – spytał z wyrzutem.
-Bo takie są ci właśnie potrzebne – powiedziała Zo.
-Niby coś w tym jest, ale… Przemyśl to, żebyś, któregoś dnia, dla mnie, stała się mniej rozsądna.
-Zobaczę, co da się z tym zrobić – mrugnęła do niego uwodzicielsko, a on wpił się w jej usta.
-Dziś też śpisz ze mną? – spytał, kiedy skończyli pocałunek.
-Jeśli chcesz…
-Wow, nie sądziłem ze tak łatwo pójdzie – wyszczerzył się – Chyba zaczyna działać na ciebie mój urok – przygryzł dolną wargę.
-Taaa. Rzeczywiście – wywróciła oczami.
-Tylko mam pytanie… Czy mogę spać w samych bokserkach?? – zaśmiał się – Nie, że coś, ale nie lubię spać w bluzce i spodniach… A poza tym za gorąco mi przy tobie – puścił do niej oko.
Dziewczyna miała nieprzekonaną minę.
-No, bo jak nie chcesz to… - zaczął Biebs.
-Nie. Śpij – przerwała mu.
Justin się uśmiechnął.
-To git.
-Ale ja śpię w piżamie. Żeby nie było – uprzedziła.
-Jasne. Spoko…
-Ej, ja jestem zmęczona, Jus… Wczoraj do późna nie spaliśmy. Położyłabym się już.
-Luz. Położę się z tobą – uśmiechnął się.
-Okaaay…
Poszli się wyszykować i położyli się do łóżka.
Zoey starała się nie zerkać na Biebsa, a on widząc to nie mógł powstrzymać łobuzerskiego uśmiechu.
Dziewczyna biła się z myślami.
Justin, jak poprzedniej nocy przytulił ją mocno do siebie i pocałował na dobranoc. Co prawda pocałunek różnił się bardzo od tego poprzedniej nocy… Na pewno nie przypominał całusa na dobranoc.
Kiedy Zoey już prawie spała, dotarło do niej, że ręka Justina jest trochę za nisko jej pleców.
-Juusss – powiedziała prawie przez sen.
-Też cię kocham – musnął jej szyję i nie zrobił niczego z ręką.
-Justin – powiedziała bardziej stanowczo.
-Śpij, kotku – wyszeptał.
-Weź rękę! – rozkazała, już całkiem rozbudzona.
-Jeeej. Już – odpowiedział i obrażony odkręcił się do niej plecami.
Zoey się cicho zaśmiała i przytuliła do niego.
-Weź tę rękę! – przedrzeźniał ją, trochę zły.
-Oj, przestań, Jus – pocałowała go w policzek.
Bieber nie spodziewał się, że dziewczyna będzie starać się, żeby się ‘odobraził’.
-Co masz do mojej ręki?? – spytał.
Dziewczyna znowu się zaśmiała.
-Niech sobie będzie ta twoja ręka, ale nie na moim tyłku, jeśli mogłabym prosić.
-Ale jesteś moją dziewczyną, czy nie?
Zo chwilę nic nie mówiła.
-W sumie to nie… O nic się mnie nie pytałeś.
Bieber odkręcił się w jej stronę.
-Ups. Wyleciało mi z głowy. Więc… Zo. Czy zostaniesz moją dziewczyną? – spytał.
-No nie wiem…
-No weź!
-Tak, okay. Zgadzam się.
Bieber pocałował ją czule w usta.
-To fajnie - uśmiechnął się – To tak… Moja dziewczyno… Czy mogę położyć rękę powrotem tam gdzie była?
Zo westchnęła.
-Nie odpuścisz?
-Nie.
Zoey nic więcej nie mówiła, a więc potraktował to, jako zgodę.
Zasnęli.

Justin obudził się obejmując ręką z zamiarem przyciągnięcia do siebie…. Ryana?!
Bieber skoczył, jak oparzony.
-Ryan?! Kurwa, co tu robisz?! Gdzie ty się pchasz?! - wrzasnął na kumpla, budząc Zo i byłego przyjaciela.
-Kazali mi tu spać... – Ryan przetarł zaspane oczy.
Zoey odsunęła się lekko, rozbawiona od przyjaciela swojego chłopaka, który leżał pomiędzy nią, a JB.
-KTO kazał ci tu spać?? – spytał poirytowany Bieber.
-Jeremy…
-Że, co?! ON?! Ale… Co tu robisz tak wgl…? Przecież nie chcesz się już ze mną przyjaźnić.
-Chciałem cię przeprosić… Przyleciałem w nocy… Twój tata mnie zaprosił… Wszystkie pokoje były już zajęte i…
-Taa. To trzeba było spać w salonie. Ojciec nasłał na nas przyzwoitkę,
Zo wstała z łóżka, ponieważ było jej za ciasno. Ciągle zsuwała się z łóżka, przez rozpychającego się Ryana i nie miało sensu leżeć dłużej.
Butler spojrzał na kumpla z uznaniem.
-Ale laska – Justin wyczytał to z ruchu warg Ryana.
Bieber posłał mu groźne spojrzenie.
-Ale moja – pokazał mu język.
-Co twoja? – spytała zaciekawiona Zoey przerywając grzebanie w ciuchach swojego chłopaka.
-Przepraszam, kotku. Co tam robisz? – zdziwił się Biebs.
-Masz – rzuciła mu koszulkę – Ubierz się. Błagam.
Justin się zaśmiał i wciągnął na siebie bluzkę, którą podała mu dziewczyna.
-Ale, co ‘twoja’? – Zo powtórzyła pytanie.
-Bluzka – zaśmiał się JB.
-Yhm, yhm.
-Tak, skarbie – Justin podniósł się z łóżka, objął Zo w talii i musnął jej usta.
-Spodnie – Zoey podała mu jego ulubione, fioletowe spodenki.
-Dla ciebie wszystko – zaśmiał się Bieber i je założył.
-A jak tam Selena? I Caitlin? I… - zaczął Ryan.
Zo wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami.
-Widzisz, co narobiłeś, debilu?! – wrzasnął na niego Justin – Po co wgl tu przyjeżdżałeś?! Wynocha!!
-Uspokój się Jus…
Bieber wybiegł z pokoju, za Zoey.
-Zo! Nie złość się, mała! – wpadł za nią do jej pokoju.
-Nie złoszczę się… Po prostu nie miałam ochoty słuchać o twoich byłych i tyle. Twój przyjaciel totalnie nie ma wyczucia.
-To nie jest mój przyjaciel – syknął JB.
Zoey podeszła do niego i wtuliła się w swojego chłopaka.
-A może mu wybacz? Przyjechał tu dla ciebie z Kanady…
-Taa. Bo mój tata go na nas nasłał, żebyśmy NIC w nocy nie robili… - Justin się skrzywił – A myślałem, że z niego równy gość…
-To twój ojciec, Justin. Po prostu się o ciebie troszczy.
-Taaa…. – Bieber chciał pocałować Zo, ale ona odeszła pod pretekstem uczesania włosów.
-Ale mogę ci je przecież uczesać – zamruczał Biebs i pomimo lekkich protestów dziewczyny pocałował ją.
Zoey odepchnęła go i trochę zła sięgnęła po szczotkę, zdejmując gumkę z włosów.
Justin usiadł na łóżku dziewczyny i przygryzł dolną wargę.
-Ale hot wyglądasz w rozpuszczonych włosach – uśmiechnął się do dziewczyny, a ona go olała –Mówiłaś, że nie jesteś zła!
Zo westchnęła.
-Nie jestem.
-Nie?
-Nie.
-Nie?
-Nie.
-Nie??
-Nie!! Justin, NIE!
Bieber złapał jej głowę i namiętnie pocałował.
-Okay. Wierzę – powiedział odsuwając się nieznacznie od dziewczyny.
Zoey próbowała chwilę udawać obrażoną, ale nie dała rady i zaśmiała się.
-Oj, Justin.
-Oj, Zo – przedrzeźnił ją – Dawaj tę szczotkę – wziął ją od dziewczyny i delikatnie zaczął czesać jej delikatne włosy.
-Ciągniesz – jęknęła Zoey.
-Wcale nie.
-Wcale tak.
-Wcale nie.
-No chyba czuję!
-Widocznie źle czujesz, kotku.
Dziewczyna Biebera była podirytowana, ale też trochę rozbawiona.
Do pokoju wszedł Ryan.
-Wyjdź!! – wrzasnął Justin, ale chłopak go nie posłuchał – Czego tu, kurwa, chcesz?!
-Chciałem poznać bliżej twoją dziewczynę
-To WYJDŹ!!!
-Luuuz, JB. Spokojnie.
-Spierdalaj stąd!!
-Dogadajcie się sami. Nie chce mi się tego słuchać – Zo podniosła się z miejsca i opuściła pokój.
-NIENAWIDZĘ CIĘ – wysyczał Bieber do Ryana.
-Daj spokój, Justin. To tylko kolejna dziewczyna, która daje się nabierać na twoje ‘niby’ wielkie uczucie do niej. Chcesz ją zaliczyć?
-Stary, ona ma tylko 15 lat. I nie zamierzam nikogo ‘zaliczać’, a uczucia do niej wcale nie udaję. Nie jestem taki jak TY.
Niestety Zo nie usłyszała już tej wypowiedzi Biebera. Kiedy przez drzwi przypadkiem dotarły do niej słowa Ryana, w jej oczach pojawiły się łzy i tłumiąc płacz wybiegła z domu.
Płacząc, poszła przed siebie. Stanowczymi ruchami ocierała sobie łzy spływające po jej policzkach. Nie chciała płakać. On nie był wart jej łez.
Pociągając nosem, zobaczyła przed sobą świecący napis ‘McDonald’. Postanowiła tam zajrzeć. Nie miała ochoty wracać do domu.
Kupiła sobie McFlurry za pieniądze, które znalazła w kieszeni swoich spodni i usiadła w kącie restauracji.
Weszła na skype’a z telefonu.
Jej najlepsza przyjaciółka była dostępna.
Zoey bardzo się ucieszyła. Strasznie potrzebowała jej w tym momencie.
‘O kur…!!!!!!!!!’ – napisała do niej przyjaciółka – ‘Poznałaś Biebera!!!! Kurde, jak?! Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam, że jesteście sobie pisani!!! O matko! Jaki on jest?! Widziałam wasze zdj!!! Aaaa!!! Jak on całuje?! Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam!!! Zoooo!!!! Aaaa!!! Ale jestem szczęśliwa, że jesteście razem!! <3’
‘:’(‘ – Zoey tylko tyle była w stanie odpisać przyjaciółce. Wzięła loda w rękę i wyszła z McDonalda.
Na dworze czekała na nią niemiła niespodzianka w postaci… paparazzi.
Dziewczyna zakryła zapłakane oczy dłonią i pobiegła w stronę domu swojej siostry.
-Zoey! Zoey! – wołali za nią paparazzi – Czy jesteś z Bieberem?! Zo!!!
Kiedy nastolatka to słyszała, jeszcze bardziej chciało się jej płakać.
Wpadła do domu i zamknęła się w łazience.
Bieber zobaczył, jak wbiegała i zdziwiony podszedł do drzwi łazienki.
-Zo?? – zapukał.
-Zostaw mnie!! – wykrztusiła z siebie, przez płacz – Jeśli chcesz mnie tylko przelecieć, to się wal! Nie jestem zabawką!!
-Że co? Zoey. Co ty do cholery wygadujesz?
-Słyszałem jak rozmawiałeś z  Ryanem!!
-O kurwa. Wierzysz Ryanowi, mała?
-Przestań tak do mnie mówić!!
-Zo… Ja NIGDY nie zabawiałem się dziewczynami. Uwierz mi. Nie słyszałaś mojej odpowiedzi, na to, co powiedział Ryan?? Jak już się podsłuchuje, to, chociaż do końca – powiedział sucho, a Zoey zaczęła jeszcze bardziej płakać – Mała…. Ej, no. Nie płacz… Wpuść mnie, co?
Dziewczyna chwilę, jakby myślała nad odpowiedzią.
-Zo?
-Czemu tak na mnie, do cholery działasz?! – krzyknęła i otworzyła drzwi.
Bieber złapał ją mocno i czule przytulił.
Spojrzał jej w oczy.
-Kocham cię, Zo. Naprawdę. Uwierz mi. Kocham cię i nie chcę się z tobą kochać tylko dla zabawy. Jeśli się na to, kiedyś zdecydujemy, to tylko, dlatego, że łączy nas ogromne uczucie, rozumiesz?
Po policzkach dziewczyny nadal spływały łzy, a Bieber zaczął delikatnie je ocierać.
-Ufasz mi, Zo? – spytał JB.
-Co? Czemu pytasz?
-Ufasz, czy nie?
-Ufam… - powiedziała niepewnie.
-Na pewno?
-Na pewno.
Bieber się uśmiechnął.
-Do, czego zmierzasz? – spytała dziewczyna.
Justin nie odpowiedział.
-Do, czego?
-Przekonasz się jeszcze – mrugnął i pocałował ją czule.
-Do czego??
-Kurde. Daj spokój. Chciałem po prostu wiedzieć – znowu ją pocałował.
-No niech ci będzie…
-A teraz pamiętaj. Jeśli mi ufasz to nie wierz w więcej bzdur wygadywanych przez Ryana, okay? To debil. Szkoda, że dopiero niedawno to zauważyłem.
-Spoko – powiedziała głosem, bez wyrazu.
-To ufasz mi, czy nie?!
-Oj, ufam. Daj mi spokój!
-Ojejku. Jak księżniczka sobie życzy – powiedział Justin z sarkazmem i zostawił dziewczynę, a ta poszła do swojego pokoju i zaczęła płakać w poduszkę.


______________________________________________
Chciałam coś do Was napisać, ale zapomniałam co.... XD lol . ;P Jeśli się podoba to komentujcie... ;)
Wiem, że główni bohaterzy się szybko do siebie zbliżyli i wgl.... Ale musicie przyznać, że poznali się dopiero w 11 rozdziale ;P 
Dziękuję za Wszystkie komentarze ;) <3
Rozdział pisałam z Zuzią (@MartynasSUPPORT) . W sumie to pisałam z nią też wszystkie kolejne rozdziały, które dodam w najbliższym czasie ;) A więc komentujcie xD ;*

piątek, 12 sierpnia 2011

14. Niedługo będziesz tego pewna.

Kiedy już wszyscy zmyli się z imprezy, Justin i Zoey usiedli na tarasie i wpatrywali się w gwiazdy.
Rozmawiali o wszystkim i było im ze sobą niesamowicie dobrze.
W pewnym momencie Bieber przygarnął Zo do siebie i siedzieli objęci.
Zoey kochała to uczucie, kiedy przebywała blisko Justina. Zawsze tak jej tego brakowało… Czuła się przy nim tak bezpiecznie i… czuła coś jeszcze, czego nie potrafiła nazwać.
-Cholernie mnie pociągasz, Zo – wyznał Bieber, a dziewczyna się roześmiała – Nie śmiej się ze mnie! – uśmiechnął się do niej.
-Nie śmieję się z ciebie…
-To, z kogo, w takim razie?
Dziewczyna uśmiechnęła się uroczo.
-Luz. I tak cię kocham – mrugnął do niej.
Zo poczuła motyle w brzuchu.
Justin musnął jej policzek.
Zoey ciągle zaskakiwało zachowanie Biebera…. Był taki delikatny i czuły… Z niczym się nie spieszył. Zawsze myślała, że Biebs jest z rodzaju chłopaków, którzy od razu dobierają się do dziewczyny. Doszła do wniosku, że się myliła.
Justin pogładził czule jej policzek.
-Jesteś najpiękniejszą dziewczyną na świecie… - powiedział do niej.
-Nie żartuj…
-Jesteś najpiękniejszą dziewczyną na świecie… dla mnie.
Zoey lekko się zarumieniła, z nadzieją, że Bieber tego nie zauważył, z racji, że było ciemno.
Znowu musnął je policzek i nie czekając na reakcję dziewczyny pocałował ją w usta.
Pocałunek nie był długi, ale czuły i przepełniony uczuciami.
-Wow – wykrztusił z siebie JB.
-Co ‘wow’?
-Żartujesz sobie ze mnie?!
Dziewczyna się roześmiała.
-Teraz mam stu procentową pewność, że jesteś prawdziwa. W śnie nie mógłbym tego zrobić – uśmiechnął się do niej.
-Widzisz...
Bieber delikatnie złapał jej głowę i wpił się w jej usta
Ich pocałunek przeradzał się w coraz bardziej namiętny.
Justin wyprawiał niesamowite rzeczy językiem, w ustach dziewczyny.
-Yyy… Idźcie już spać… - z domu wyszedł Scooter, a Bieber i Zoey odskoczyli od siebie.
-Spadaj stąd! – wrzasnął Justin.
-Okay, okay. Już mnie nie ma – Sccot wycofał się do pokoju.
Zły Biebs zaczął wpatrywać się przed siebie, w ciemność.
-Musiał wszystko zepsuć – wysyczał.
-Czemu, od razu zepsuć? Możemy to przecież skończyć – usłyszał głos dziewczyny.
Spojrzał na nią zdziwiony.
-Możemy?
-A, czemu nie?
Justin nie czekając, aż dziewczyna się rozmyśli zaczął kontynuować to, na czym skończyli.
-Pięć minut – zza drzwi wychylił się Sccot.
-Kurwa! – wrzasnął JB – Idziemy stąd – pociągnął dziewczynę za rękę i przecisnęli się obok Scootera, przez drzwi do domu.
Bieber ciągnął dziewczynę do swojego pokoju.
-A może faktycznie powinniśmy iść spać? – spytała niepewnie dziewczyna.
-Czemu? – spojrzał jej w oczy, otwierając drzwi do pokoju.
-Sama nie wiem…
-To się decyduj – rzucił chłodno.
Dziewczyna była lekko skołowana huśtawką nastrojów Biebera.
-No chodź… - pogładził jej dłoń – Chyba, że się mnie boisz – powiedział zły – Przez ten cholerny związek z Seleną, dziewczyny boją się ze mną zostać w pokoju. Kurde. Co ja jestem? Jakiś potwór? Zo. Nie zamierzam na ciebie naciskać w ŻADNEJ SPRAWIE, okay? Nie zrobimy niczego, na co nie będziesz miała ochoty.
-W porządku… - weszła z Justinem do pokoju, a on zamknął za nimi drzwi.
Lekko brutalnie przycisnął ją do ściany i zaczął namiętnie całować.
Serce dziewczyny biło, co najmniej 1000000000000000000 razy na sekundę.
Bieber wplątywał ręce w jej włosy.
Ktoś próbował otworzyć drzwi, ale były zamknięte.
-Co wy tam robicie? – usłyszeli głos Laury.
Przerwali pocałunek i spojrzeli na siebie.
-Całujemy się. A co? – spytał Bieber.
-To nie przeszkadzam…
-Właśnie zaczynamy się rozbierać… - mówił dalej Justin.
-Że, co?! – wrzasnęła siostra Zo, a Biebs wybuchnął śmiechem.
-Luz, Laura. Nic nie zrobię twojej siostrze. Słowo.
-Otwórzcie mi drzwi!
-Przecież tylko żartowałem – zrobił to, o co prosiła – Ta da – pokazał Laurze ubraną dziewczynę – Widzisz?
-No dobrze… Ale nie zróbcie niczego głupiego.
-MY? Przykro mi, że nam nie ufasz – powiedział ‘obrażony’ Justin – Tylko całowanie. Nic więcej. Pasuje?
-Powiedzmy… Ale wolałabym, żebyście się nie zamykali…
-Taa. Żeby twój ukochany wparowywał tu, co pięć minut?
-Już ja się nim zaopiekuję. Nikt wam tu nie wejdzie. Obiecuję.
-Wierzę ci na słowo, ale jeśli przypadkiem ktoś wejdzie to się zamykamy.
-Okay. Stoi – Laura opuściła pokój.
-JAK twoja siostra się nim zaopiekuje? – zachichotał Bieber, a Zo uderzyła go rozbawiona w rękę – No, co? Tylko pytam – dalej się śmiał – Coś mi się wydaje, że oni nie dają na dobrego przykładu…
-Przydałaby się tu twoja mama, Jus – powiedziała Zo.
-Co? Czemu?
-Czemu??
-No, nie wiem. Powiedz mi – musnął jej usta z pożądaniem.
-Dawałaby nam dobry przykład.
-Taa. Ona zaszła w ciąże w wieku 17 lat. Tylko udaje taką świętą. No, ale fakt… Założę się, że, gdyby przyłapała nas tak, jak to zrobił Sccot, zrobiłaby mi niezłe kazanie… - westchnął.
-Ale nie przyłapała – uśmiechnęła się dziewczyna.
Bieber po raz kolejny wpił się w usta dziewczyny.
Przewrócił ją na łóżko i położył się na niej, nie przestając całować.
Ktoś zapukał do drzwi.
-Ja się stąd wypisuję! – wrzasnął załamany Justin wstając z dziewczyny i pomagając się jej też podnieść – Czego?!
-To ja, Jus…
-Tata?? - zdziwił się Bieber.
-Mogę wejść?
-Ale my nago jesteśmy.
-Kto ‘wy’?
-Bahaha. Jesteś mega, tato. Nie wrzeszczysz na mnie tylko pytasz, z kim. Kocham cię po prostu.
-To dobrze. To się ubierzcie i wchodzę – zaśmiał się.
-Schowaj się do szafy – powiedział cicho do dziewczyny, ale tak, żeby ojciec usłyszał.
-Głuptas z ciebie, Jus – powiedział Jeremy.
-Wiem. Mam to po tobie. Dobra. Właź – odezwał się, kiedy dziewczyna z rozbawioną miną zniknęła w szafie, pośród ubrań.
Tata niepewnie uchylił drzwi.
-Luz. Posprzątaliśmy – zaśmiał się młody Bieber.
-Ahaaa… - ojciec wszedł do pokoju i usiadł na łóżku, obok Justina – A gdzie twoja panienka?
-W szafie – wyszczerzył się Jus – Możesz wyjść, złotko! – poinformował Zoey, a ona wyszła z szafy.
Jeremy wybuchnął śmiechem.
-Już myślałem, że się zgrywasz, że jesteś z dziewczyną – zaśmiał się ojciec.
-A widzisz. Jestem – przyciągnął do siebie Zo i musnął jej usta.
-No dobrze…
-A przyjechałeś tu, ponieważ…? Zobaczyć jak się ma twój, biedny syn?
-Dokładnie. Martwiłem się o ciebie.
Bieber się lekko uśmiechnął.
-W przeciwieństwie do mamy…
-A, co z mamą? Ona się na pewno o ciebie martwi. Jesteś dla niej całym światem, Justin.
-Jaaasne. Nawet się z nią nie widziałem od czasu, kiedy zemdlałem... Może jest na mnie zła, czy coś…
-Nie wiem, Jus… - powiedział tata.
-A teraz nie to, że cię wyganiam Jeremy, ale… No… Umm… Mamy tu coś do skończenia – spojrzał wymownie na Zoey.
-Weź przestań. Niech zostanie. Chętnie poznam twojego tatę.
-Eeee? Co w nim ciekawego do poznawania?? A tak wgl to, dlaczego przyjechałeś o trzeciej nad ranem? – spytał ojca.
-Tak miałem samolot, syneczku.
-Syneczku? – Bieber się skrzywił, a Zo wybuchnęła śmiechem.
-Nie śmiej się – pokazał jej język.
W pewnym momencie odezwał się telefon Zoey. Na dzwonek miała ustawioną piosenkę Rihanny ‘S & M’.
Dziewczyna szybko wyciągnęła telefon z kieszeni spodni, a Justin jej go wyrwał.
-Kto to ‘Mateusz’?? – spojrzał niezadowolony na wyświetlacz. Nie dając dziewczynie dojść do słowa odebrał.
-Justin. Oddaj jej telefon! – powiedział Jeremy.
Biebs przyłożył palec do ust.
-Tak? – powiedział do słuchawki piskliwym głosem.
-Yyy… Zo?
-Nie. Sierotka Marysia. Tak to ja.
-Czemu tak dziwnie mówisz?
-Wiesz, Mateuszku… Mam problemy z głosem…
-Aahaaaa. A będziesz jutro w Dębkach?
-Nie. Jestem z moim chłopakiem u Laury, w Stanach. Przykro mi.
-Aaa. To fajnie. Nie wiedziałem, że masz chłopaka.
-Ja też nie! – wrzasnęła Zo.
-Kto to? – spytał skołowany Mati.
-Laura jest ze Scooterem sam na sam w pokoju, a więc wiesz…
-Aha. Rozumiem. A kto jest twoim chłopakiem?
-Justin Bieber, czy jak mu tam.
-Co??
-No ten Bimber, Beiber, Zjeber. Jarzysz??
-Ale... czemu masz teraz taki niski głos?
-Bo…
Zoey wyrwała mu telefon.
-Hej, Mati. Sorry za niego. Kolega zabrał mi telefon.
-Kolega?! – wrzasnął Jus.
-Dobra… Chłopak – powiedziała - Pasuje? – rzuciła w stronę Biebera, zakrywając słuchawkę.
Justin uśmiechnął się i pokiwał głową.
-Poczekaj. To teraz się pogubiłem… Ale naprawdę jesteś w Stanach, tak? – dopytywał się Mateusz.
-Yhm.
-U Laury?
-Tak.
-I… chodzisz z Bieberem? – zaśmiał się.
-Ta rozmowa kosztuje cię fortunę, Mateusz. Hej – rozłączyła się.
-Kto to MATEUSZ? – spytał Bieber.
-Mój kuzyn? Co ty taki zazdrosny od razu??
-Jestem zazdrosny, bo mi na tobie zależy. Dobrze, że to tylko kuzyn. Taato… - zwrócił się do Jeremy’iego, który ciągle z nimi siedział – Na pewno jesteś zmęczony podróżą, PRAWDAAA??? I MUSISZ iść. PRAAAWDAAA????
-Oj, Justin. Już idę, ale… Umm. Nie zróbcie niczego głupiego, bo twoja matka mnie zabije. Przynajmniej nie bez zabezpieczeń – dodał szeptem, a Bieber wybuchnął śmiechem – To spadam, dzieciaki – mrugnął i wyszedł z pokoju.
-Ja też jestem zmęczona, Jus… - powiedziała Zoey.
-Spoko – powiedział smutno Justin – Rozumiem…
Zo musnęła jego policzek, a on skradł jej kolejnego całusa.
-A może będziesz spała ze mną. SPAŁA. No wiesz. Sweet, w piżamkach i wgl.
-No nie wiem…
-Oj, chodź… - poprosił muskając jej szyję.
-Jak obiecasz, że nic głupiego nie zrobisz – powiedziała.
Bieber westchnął.
-Co ja, kurde, potwór jestem? Nawet się ani razu do ciebie nie dobierałem. O co ci chodzi??
-Nie wiem… Po prostu… Nie chcę jeszcze tego robić…
-Okay. Rozumiem – wzruszył ramionami – Czy ja naciskam? Nie. Nawet o tym nie wspomniałem, chyba, że chciałem kogoś powkurzać.
-W porządku…
-A, więc grzecznie przynoś piżamkę i idziemy spać – wyszczerzył się – Możesz też spać nago, jeśli chcesz…
Zoey wywróciła oczami.
-No co? Tylko sugeruję – zaśmiał się Justin – Bo jakbyś lubiła spać nago to ja nie mam nic przeciwko…
-Nie dzięki – Zo wyszła z pokoju.
Bieber przyszykował się do spania. Początkowo zamierzał spać w samych bokserkach, jak zwykle, ale nie wiedział, jak dziewczyna by na to zareagowała i ubrał dużą koszulkę z napisem ‘I hate Beiber’ i krótkie spodenki.
Kiedy dziewczyna go zobaczyła, wubuchnęła śmiechem.
-‘I hate Beiber?’ Justin… A ja go lubię… Nie widzę sensu na nasz związek….
Zamierzała wyjść, ale Bieber ją złapał i mocno pocałował.
-A ja widzę – mrugnął do niej i pociągnął w stronę łóżka.
Położyli się, a Justin, po chwili wahania przygarnął dziewczynę do siebie i przytulił czule.
-Kocham cię, mała – szepnął jej na ucho.
Poczuła jego ciepły oddech na swojej skórze.
-Ja chyba ciebie też… - odpowiedziała niepewnie.
-Luz. Niedługo już będziesz wiedziała na pewno – pocałował ją w usta.
Zaczął bawić się jej blond włosami.
-Wiesz, co, mała? Jak jestem przy tobie, po prostu nie wyrabiam… Coś takiego się dzieje, że… Nie wiem, ale podoba mi się to.
-Mi też – powiedziała cicho, sennym głosem.
Bieber pocałował ją w czoło i zasnął przytulając dziewczynę do siebie.

-CZEMU ŚPICIE RAZEM?! – spytała Laura budząc ich oboje.
-Miałaś pukać!! – krzyknął Biebs.
-Pukałam! A teraz się tłumaczcie. Co robiliście?
-Spaliśmy. Spokojnie, Laura. Naprawdę. Twoja siostra ma mózg, no nie? W sumie to mózg i piętnaście lat, a więc wiesz… - uśmiechnął się – Ale niczego nie robiliśmy. Luuuz. Nie denerwuj się tak. Po prostu spaliśmy.
-Mam nadzieję, że mówicie prawdę…
-A ty, co robiłaś ze Scooterem? – spytał bezczelnie – Słyszałem w nocy jakieś jęki i obstawiam, że wasz dom nie jest nawiedzony.
Laura się lekko zaczerwieniła.
-Ha! Widzisz? – Bieber pokazał jej język, jak pięciolatek.
-Chodźcie na śniadanie – powiedziała i zamknęła za sobą drzwi.
Justin uśmiechnął się zwycięsko. W rzeczywistości wcale nic nie słyszał w nocy, ale musiał czymś dopiec Laurze
-Czemu oni nam nie wierzą? – spytała Zo, ziewając.
-Bo ten Bimber, to kurde sypia z każdą laską, którą spotka. Nie słyszałaś o tym??
Zoey musnęła jego policzek.
-Nie. Nie słyszałam. Przestań siebie obrażać, Justin. Nie jesteś Bimber, Beiber, Zjeber, czy tym podobne. Jesteś Justin Bieber i jesteś… moim chłopakiem – uśmiechnęła się do niego.
-A nie Tom Crusoe?
-Weź bądź, chociaż przez chwilę poważny! – zaśmiała się.
-Spróbuję – uśmiechnął się.
-Śniadanie!! – wrzasnął Scooter.
-Wiemy!!! – odkrzyknął Justin.
-Jeszcze 5 minut i nie dostaniecie!!
-Trudno! Pójdziemy zjeść poza domem!!! – krzyknął Bieber.
-Idziemy? – spytała Zo – Jestem głodna…
-Dla ciebie wszystko, kochanie – musnął delikatnie jej usta i wziął za rękę.
Przeszli do jadalni.
Wszyscy patrzyli się na nich dziwnie.
-No, co? – zaśmiał się JB.
Po jego słowach, jak na komendę z powrotem wrócili do jedzenia, a on i jego dziewczyna usiedli do stołu.
-Podasz mi masło, najdroższy? – spytała Zoey z poważną miną, a Bieber ledwo powstrzymał wybuch śmiechu.
-Oczywiście, słońce.
-Dziękuję, kochanie.
Ojciec Biebera podśmiewał się pod nosem.
-Czy posmarować ci kanapkę, gwiazdo mojego życia?
Teraz Zo z trudem powstrzymała śmiech.
-Jeśli byś mógł, misiu.
W końcu ojciec Justina nie wytrzymał i parsknął śmiechem.
-Drogi, ojcze. Czy śmieszy cię nasza, jakże kulturalna rozmowa? – spytał ‘poważnie’ JB.
-Nie, skądże. Rozmawiajcie sobie dalej – zaśmiał się.
Bieber podał posmarowany kawałek chleba, Zo.
-Dziękuję, słodziutki.
Tata Justina zakrył usta dłonią, aby nie opluć towarzystwa, z wrażenia.
-Przestańcie – poprosiła zła Laura.
-Co cię ugryzło? – spytał Jus – Scooter?
-Jak Sccot to chyba ‘kto’, ale dobra – wtrąciła Zo.
-Oj, przestańcie. Dajcie mi spokój – powiedziała Laura.
-Luz. Sorry za to wcześniej. Naprawdę to nic nie słyszałem – mrugnął do niej, a dziewczyna jego menagera zaczerwieniła się – Chciałem tylko, żebyś nam odpuściła, bo jesteśmy czyści – uśmiechnął – i rozsądni – dodał – No dobra… Zo jest rozsądna. Ale to w zupełności wystarczy.
Jeremy znowu zaczął się śmiać.
-Co cię bawi?! – zirytował się syn.
-Wy! – tata Biebera śmiał się dalej.
Justin też się zaśmiał widząc jak ojciec pokłada się ze śmiechu.
Scooter też był rozbawiony.
-Idziemy na trampolinę! – zasugerował Bieber.
-Po śniadaniu? – spytała nieprzekonana Zo.
-No – wyszczerzył się – Chodź – pociągnął ją za rękę.

____________________________________________
Jeśli się podoba to komentujcie ;) Im więcej będzie komentarzy, tym szybciej dodam NN ;)

środa, 10 sierpnia 2011

13. Niespodzianka.

-Mów mi Zo – dziewczyna uśmiechnęła się do niego, a Bieber prawie dostał zawału.
-Żartujesz sobie?!
Dziewczyna się zaśmiała.
-Niby, czemu? Nie podoba ci się moje imię, TOM??
Bieber nie odrywał od niej wzroku i powoli zaczął kojarzyć wszystkie fakty.
Niewiele myśląc podbiegł do dziewczyny i mocno ją przytulił.
Zoey odwzajemniła delikatny uścisk.
Justin nie odsuwając się od niej, spojrzał jej głęboko w oczy, a jego serce waliło mu milion razy na sekundę.
Czuł też przyśpieszone bicie serca Zo.
Nigdy nie czuł czegoś takiego przy dziewczynie… Nie potrafił właściwie określić, co czuje…
Musnął jej policzek i usiadł na łóżku.
-Jestem totalnie skołowany i wściekły na ciebie – powiedział.
-Co? Czemu?
-Seleno… A więc tak… Nie powiedziałaś mi, że przyjeżdżasz do siostry! Mówiłaś, że przyjedziesz MOŻE w następnym roku!
-Ale… Nie wiedziałam. Dowiedziałam się dzień przed wyjazdem. Mama powiedziała, że muszę pojechać na wakacje… Ty też mi nic nie mówiłeś, że wybierasz się do Sccota. Nawiązując do niego, to też wcześniej nie wiedziałam, że jest z moją siostrą.
-Okay. W takim razie ci wybaczam – uśmiechnął się słodko.
-Justin… Ubierz bluzkę – poprosiła dziewczyna.
-Bo?
-Nie pytaj. Ubierz.
Biebs uśmiechnął się do niej i zrobił to, o co prosiła.
-Nawiązując do tematu… Ubierz stanik, bo zaraz dokonam bardzo okrutnej zdrady mojej dziewczyny.
Zoey zaśmiała się dźwięcznie i poszła.
-Ale wróć! – zawołał za nią.
-Nigdzie nie ucieknę – odpowiedziała mu rozbawiona.
Po trzech minutach dziewczyna przyszła cała ubrana.
-Yyy… Bardziej mi się podobałaś w tamtej wersji…
-To TY kazałeś mi się ubrać, a więc nie marudź.
-Ok, ok… A tak wgl to miałaś taki sen, że byłem w szpitalu…?
-No… Ale kiedyś… Bardzo dawno… I w tym śnie nie widziałeś?
-No… Naprawdę, wczoraj nie miałaś?
-Nie.
-Uuu… No dobra. To się staje CORAZ BARDZIEJ DZIWNE…
-Co ty nie powiesz.
-Ja dużo mówię, ZO – uśmiechnął się do niej słodko.
-Zauważyłam. Zagrasz mi coś? I zaśpiewasz? – poprosiła.
-No, okay… A co?
-Umm… A co chcesz?
-Nie wiem… Mogę ci zagrać… wszystko, mała.
-To… zagraj ‘Cry Me A River’.
-Luuz.
Bieber zaczął wygyrwać melodię i śpiewać.
Dziewczyna była pod wrażeniem.
-Wow. Ja nie potrafię tego tak wyciągnąć… - powiedziała.
-Nie? To cię nauczę. Dawaj – zaczął grać, a Zoey śpiewała.
W połowie piosenki przerwał.
-Śpiewasz… zajebiście.
-Nie żartuj.
-Przyrzekam – przyłożył rękę do serca – I co kłamiesz, że nie wyciągasz?
-Nie wyciągałam…
-No widzisz. Doktor Bieber ma na ciebie magiczny wpływ – mrugnął do niej, a ona się roześmiała.
-Głupek z ciebie – uśmiechnęła się.
-Wiem, wiem. Dziękuję. Autografy później.
-O! A tak nawiązując do autografów to… Napiszesz jeden dla mojej przyjaciółki?
-Umm… Luz. Ale później, okay?
-Spoko…
Zoey usiadła obok niego na łóżku i chwilę nic nie mówili.
Justin przerwał ciszę szturchając dziewczynę palcem.
-Co? – spytała rozbawiona.
-Sprawdzam, czy na pewno jesteś prawdziwa – wyszczerzył się.
-Jestem. To ja – Selena Gomez we własnej osobie.
-I ja. Tom Crusoe. Tworzymy idealną parę.
-Taaa.
-Na żywo wyglądasz jeszcze ładniej… - powiedział JB.
-Dzięki…
Bieber się do niej uśmiechnął.
-Masz dziewczynę, Jus – przypomniała mu.
-PRZECIEŻ WIEM.
-To dobrze. Pamiętaj o tym – Zoey wyszła z jego pokoju.
Bieber przygryzł dolną wargę.
Ciągle nie mógł uwierzyć, że to nie sen…
Uszczypnął się na wszelki wypadek.
-Auuu – jęknął, a Zo szybko przybiegła.
Bieber wybuchnął śmiechem.
-Z, czego się śmiejesz? – spytała z ironicznym uśmiechem.
-Nie, no, bo tak przybiegłaś… A ja tylko, jak idiota się uszczypnąłem, sprawdzając, czy nie śpię.
Zoey też się zaśmiała i znowu zamierzała wyjść.
-Gdzie idziesz? – spytał JB i poszedł za nią.
-Nigdzie… Pooglądać telewizję…
-To idę z tobą – uśmiechnął się do niej.
-Jak chcesz – wzruszyła ramionami.
Rozsiedli się przed telewizorem i włączyli pierwszy, lepszy program.
Biebera i tak nie obchodziło, co oglądali. Przez cały czas nie mógł oderwać wzroku od Zoey.
Dziewczyna udawała, że tego nie widzi, ale też nie mogła się powstrzymać przed zerkaniem, co jakiś czas w jego stronę.
Justin był na siebie wściekły, że ma dziewczynę. Miał ochotę coś sobie zrobić.
-Idiota ze mnie – powiedział cicho, a Zo na niego spojrzała.
-Czemu?
-Bo… Dobra. Nieważne.
-No, mów.
-Nie ważne.
-MÓW!
-Nie, SEL.
Dziewczyna wstała z miejsca, wyłączyła telewizor i nie patrząc na Biebera poszła do swojego pokoju.
-Foch?! – zawołał za nią, ale usłyszał tylko trzask drzwi.
Ale jesteśmy do siebie podobni… - pomyślał - Kurde. Jaki ja jestem wkurzający…
Poszedł w stronę pokoju Zo.
Zapukał do drzwi.
-Zoey?
-Spadaj.
-Bo, co? – wszedł do jej pokoju i rozwalił się na łóżku.
-Wychodzę – powiedziała.
-Nie, no poczekaj! Proszę. Powiem ci. Tylko zostań.
Dziewczyna westchnęła i z powrotem usiadła na fotelu.
-No, to tak, mała… Słuchaj… Ale nie bierz tego szczególnie do siebie, okay, bo i tak nie mam pojęcia, jak mógłbym to zrobić, żeby na nowo nie stracić przyjaciół…
-No mów!
-Kurde, spokojnie, Zo. No, bo… - jąkał się – Myślałem jak by tu… rzucić moją dziewczynę… Nie bij.
Zoey uśmiechnęła się lekko.
Tym razem Bieber westchnął.
-A, dlaczego? – spytała.
-Ciekawe – powiedział Justin, z sarkazmem.
Spojrzała na niego, tymi, swoimi niebieskimi oczami.
-Ugh. Czemu tak na mnie działasz, no? Nie działasz jak siostra! – powiedział z wyrzutem.
-A, że to niby moja wina?
-A czyja?
Zoey wywróciła oczami.
-Oj, przepraszam, ale to nie ja zakochuję się w kolejnej dziewczynie, kiedy mam inną.
-Ale… Ummm… Zacznijmy od tego, że nie możesz zakochiwać się w dziewczynie, bo nie jesteś lesbijką… Chyba. A może jesteś? Byłoby łatwiej.
-Nie łudź się. A no i dzięki.
-Nie ma sprawy. Kurwa. Dlaczego muszę się ze wszystkimi kłócić?! Nawet z tobą…
Dziewczyna się mu przyjrzała.
-Jak będę się znowu zachowywał jak palant to… Umm… Uderz mnie. Taa. Serio.
Zoey uśmiechnęła się do niego.
Do pokoju wparował Scooter.
-Oooo. Już tak blisko jesteście?? – spytał, a Jus i Zo lekko się od siebie odsunęli – Chciałem was poinformować, że dziś robimy party na basenie.
-Masz basen, Sccot? – zdziwił się JB.
-A, co? Myślałeś, że jestem biedny jak mysz kościelna? Zarabiam na tobie trochę – zaśmiał się, a Bieber posłał mu ironiczny uśmiech – Tu macie wejściówki – podał im.
-Wejściówki? – zdziwił się Biebs.
-Tak. Nie wpuszczamy tu byle, kogo – powiedział menager.
-Ale ja jestem ‘byle kim’… - odezwała się Zo.
-Chcesz w ryj? – spytał jej JB.
Zoey wywróciła teatralnie oczami.
-Dziewczyn się nie bije – pokazała mu język.
-Wiem… - przytulił ją do siebie.
-To nie przeszkadzam – Scooter zmył się z pokoju.
Justin puścił ją z uścisku.
-Śliczna jesteś… - powiedział do niej czule – Wiem. Nie musisz mi mówić. Tak. Mam dziewczynę. Pamiętam.
Zo się uśmiechnęła.
-To dobrze.
-Na razie jesteś The Best Siora Ever. Podkreślam. NA RAZIE.
Zoey nic nie mówiła tylko na niego patrzyła.
-Ale znamy się jeden dzień, głupku – zaśmiała się.
-Ja tam czuję, jakbym cię znał od zawsze. Nie wiem jak ty.
-Ja też, ale…
-Ale, co?
-Sama nie wiem… To się dzieje za szybko.
-Żartujesz chyba! Ja czekam na to przez całe życie!
-Na, co czekasz?
-A jak myślisz?
-Dlaczego na nic mi nie możesz wprost odpowiedzieć? – zirytowała się lekko.
-Bo… Jestem Justin Bimber, czy Beiber, jak wolisz – mrugnął.
Tym razem ona go przytuliła, a go zaskoczyło to bardzo pozytywnie, oczywiście.
-A mówiłeś, że Tom Crusoe – zaśmiała się.
-Eee. Wiesz… Ja sam nie wiem, co mówię… Mam zaburzenia osobowości.
Zo nie powstrzymała śmiechu.
-No, czyli masz poważny problem…
-Możesz pomóc mi go rozwiązać.
-Dziewczyna.
-Tak, tak. Pamiętam.
-Tylko, że na tę imprezę to nie mam się, w co ubrać… - westchnęła Zo.
-Sugerujesz zakupy?
-Nooo…
-Spoko. Możemy iść. Ja w sumie też nie miałbym, co na siebie tam włożyć… Scooter pakował mi rzeczy, a więc wiesz.
Poinformowali Laurę i Sccota o swoich planach i powiedzieli, że śniadanie zjedzą na mieście.
Na samym początku poszli do McDonalda.
Bieber postanowił się nie kryć, bo to i tak nie miałoby sensu… Tak, będzie się mniej rzucał w oczy. Bez obstawy… Z obcą dziewczyną. Może nikt go nie rozpozna…
Usiedli do stolika w McDonaldzie, z zamówionym jedzeniem.
Jedli i na przemian rozmawiali, śmiali się i starali nie zwracać na siebie uwagi innych ludzi.
Chyba im dobrze szło, bo nikt jeszcze go nie zaczepił.
Justin, z Zo czuł się niesamowicie. Nie zaprzeczał, że pomiędzy nim, a Caitlin coś iskrzyło, ale to nie było to samo…
Kiedy skończyli jeść udali się do pobliskiego centrum handlowego.
Najpierw zaczęli szukać ubrań dla Zoey. Najpierw sukienki, a później stroju kąpielowego.
Dziewczyna przymierzyła chyba z milion sukienek, a Justin dzielnie doradzał jej, w której jej najlepiej. Ostatecznie wybrali przylegającą do ciała sukienkę, bez ramiączek, w kolorze jej oczu. Bieber nie mógł oderwać od niej, w niej wzroku. Ze strojem nie było mniej kłopotów, ale Justinowi bardzo się podobało oglądanie Zo w skąpych strojach kąpielowych. Wybrali śliczny, turkusowy strój, w którym dziewczyna wyglądała po prostu HOT.
Kiedy zaczęli szukać czegoś, dla Biebsa, po pięciu minutach wybrali mu zajebiste kąpielówki i po kolejnych dziesięciu ubranie na imprezę.
Zadowoleni z zakupów poszli w stronę domu.
Bieber trzymał Zoey za rękę.
W pewnym momencie usłyszeli błysk flesza.
Justin wyrwał rękę z uścisku Zo i bezmyślnie, po chwili znowu ją złapał, żeby pociągnąć za sobą.
-Kurwa, kurwa, kurwa – mówił pod nosem biegnąc z dziewczyną za rękę, w stronę domu Scootera.

-Caitlin, nie myślałem, że będziesz na przyjęciu – powiedział Justin podając jej poncz.
-Nie cieszysz się?
-Co? Czemu? Cieszę – usiadł obok niej i musnął jej policzek – Po prostu się tu ciebie nie spodziewałem.
-Wiem… Scooter zaprosił mnie i Chrisa w ostatniej chwili. Powiedział, że MUSIMY być.
-Spoko… Fajnie, że jesteście – musnął jej usta.
-Muszę z tobą poważnie porozmawiać Jus. O nas…
Biebes posłał przerażone spojrzenie z serii ‘WTF?!’.
-Y-y-y. Chcesz mnie rzucić?! – podniósł głos.
-Nie chciałam, żeby to tak przebiegło… Wiesz… Poznałam fajnego chłopaka…
-Że, co?! Miałaś JEDEN dzień!
-Uspokój się. A te twoje zdjęcia z tą blondynką?
-Jaką blondynką? – udał niewiniątko.
-Justin, nie zgrywaj się. Dobrze wiem, że to ty na tych zdjęciach. Trzymałeś ją za rękę, a nadal byłeś ze mną.
-Ona… Trzymała mnie, żeby się nie przewrócił… No wiesz… Te moje zawroty głowy.
-Jaaaasne.
-Poczekaj. Ale jeszcze ze mną nie zerwałaś, a więc… Do dzieła.
Lekko zdziwiona Caitlin spojrzała mu w oczy.
-Justin… Jesteś fajnym chłopakiem, ale ostatnio nie spełniasz moich oczekiwań…
-Czyli, że czego?! Przepraszam bardzo – powiedział obrażony – Jakbyś chciała wiedzieć to ty moich też – syknął wściekły i zostawił ją samą.
Poszedł w stronę, gdzie na murku, przy basenie siedzieli rozmawiający – Christian i Zoey.
Bieberowi nie spodobało się, jak blisko siebie siedzą.
-Heej – wyszczerzył się do niech i wcisnął się pomiędzy nich.
-Auu. Justin, uważaj! – powiedziała Zo.
-Sorry – uśmiechnął się do niej przepraszająco.
-Czemu nie jesteś z Caitlin? – spytał Chris.
-To twoja siostra nie mówiła o niecnym, okrutnym i przebiegłym planie… zerwania ze mną?
-CO?!
-No... To?
Zoey wybuchnęła śmiechem.
-Co cię śmieszy, przepraszam bardzo?! Ja tu cierpię! – powiedział Jus.
-Ale, że co? – Chris dalej niedowierzał – Jak to?
-No, bo… ‘Nie spełniam jej oczekiwań’ i ‘poznała fajnego chłopaka’. Miło.
Zo przytuliła go.
-Nie martw się… - powiedziała.
-Nie będę – też ją przytulił – Ale, że to boli, to jednak fakt… Nigdy nie myślałem, że to takie bolesne, jak dziewczyna cię rzuci, nawet jeśli poprzedniego dnia planowałeś, jak rzucić ją… Chyba powinienem się ucieszyć, czy coś, a nie…
-Chciałeś ją rzucić?!
-Luuz, Chrissy. Nie rzuciłbym jej, ale ona i tak zrobiła to za mnie. To nie zagrozi naszej przyjaźni, prawda? – zaniepokoił się Biebs.
-Jasne, że nie.
-To super – uśmiechnął się Justin – A co tam u ciebie i Megan?
-Właśnie udzielałam mu rad, kiedy nam bezczelnie przerwałeś.
-Ja, bezczelny? Czy ty się słyszysz?
Zo się zaśmiała.
-Tak. Słyszę się bardzo dobrze. Jesteś BEZCZELNY, Jus.
-Wiesz, co? Zraniłaś moje uczucia – pokazał jej język.
-Taaa. Jakbyś nie wiedział, że jesteś BEZCZELNY.
-Uuu. Teraz przesadziłaś, babe. Później się z tobą policzę – mrugnął do niej.
-Już się boję – powiedziała Zo, ale jakby trochę mniej pewnie. Zastanawiała się w jaki sposób, on może chcieć się z nią ‘policzyć’.
-Wiem – uśmiechnął się – A więc… Ja, ty, noc. Zobaczysz – znowu do niej mrugnął i wstał z miejsca – To wam nie przeszkadzam – uśmiechnął się do nich.
Kiedy odszedł Christian i Zoey spojrzeli na siebie lekko zdziwieni.
-Yyy. Co on chce z tobą zrobić w nocy? – spytał Chris, ‘niczego nie sugerując’.
-On nawet nie jest moim chłopakiem, Christian. Nie wyobrażaj sobie niewiadomo, czego.
-Nie wiesz, do czego on jest zdolny.
-Oj, przestań. Chyba nie aż do TEGO stopnia.
-No, zdolny to on jest, ale nie przypuszczam, żeby przegiął, jak cię lubi.
-A jak nie lubi?
-To radzę ci spać ze swoją siostrą.
Zo się zaśmiała.
-To trzeba go spytać o to, czy mnie lubi, bo nie wiem gdzie spać.
-Lubi, lubi. Trochę cię wystraszyłem, ale nie bój się go. To spoko gościu. Bardzo spoko.
-Skąd wiesz, że lubi?
-Widzę?
-Aha.
Nagle podeszła do nich Caitlin.
-O. Ślicznie wyglądasz. Cudna sukienka – uśmiechnęła się do Zo i przysiadła do nich.
-Dziękuję – ucieszyła się Zoey – Ty też bardzo ładnie wyglądasz.
-Dzięki. Jesteś nową dziewczyną Biebera?
-No, nie żartuj. Przyjaźnimy się.
-Taa. Uwierz mi. Justin nie umie się przyjaźnić z dziewczynami.
-To mamy problem…
Kiedy Bieber dostrzegł, że przyszła do nich jego była, natychmiast postanowił znowu do nich zawitać.
-Siemma – uśmiechnął się do Chrisa i Zo – Caitlin – powiedział obrażony do swojej ex.
Caity się zaśmiała.
-Nie złość się na mnie, Jus… - poprosiła.
-Taaa. Łatwo ci mówić. To TY rzuciłaś mnie, a więc… Mam prawo mieć złamane serce – udał pociągnięcie nosem.
-Wcześniej ty, mnie rzuciłeś.
-No i co?! Zrobiłem to bardziej ze względu na ciebie niż na siebie! Nie chciałem, żebyś musiała ciągle za mną tęsknić i być wierna! Nigdy to do ciebie nie dotarło?! – Caitlin, jakby lekko zbladła – A teraz! Po co robiłaś mi nadzieję, jak wiedziałaś, że i tak nic z tego nie będzie?!
-Dobra. Spokój. Justin. Spokojnie – mówiła Zo.
-Taa. Spokojnie. Chciałem jej tylko wszystko wyjaśnić – powiedział zły i spojrzał na Zoey z błyskiem w oku – W sumie… To mogę już zacząć to ‘policzenie się z tobą’.
-Uciekaj!!! – wrzasnął Chris, ale zanim Zo zdążyła zareagować, Justin wziął ją na ręce i z wielki pluskiem wrzucił do basenu.
-Moja sukienka!!!!!!!!!!!!!!!! – wrzasnęła Zoey.
-Kupimy nową – mrugnął do niej, stając na skraju basenu.
Po chwili poczuł, że traci równowagę.
Christian popchnął go do wody.
-Kur… de!!! Christina! Co ty wyprawiasz?! – krzyknął zły, z wody.
Beadles się tylko słodko uśmiechnął i wrócił na murek.
Justin znalazł wzrokiem, w basenie, pośród wielu osób – Zo.
Tak jakby ‘trochę’ rzucała się w oczy, w mokrej, niebieskiej sukience.
Bieber do niej podpłynął i uśmiechnął się.
-Spadaj – powiedziała Zoey, a on nie reagując na protesty dziewczyny, przytulił ją do siebie.
-Ale jesteś mokra – zaśmiał się.
-No, co ty! Żartujesz. Przed chwilą wrzuciłeś mnie do basenu i się dziwisz.
-No widzisz. Już taki jestem – ciągle się uśmiechał.
Zo westchnęła.
-Lubię cię, wiesz? – Biebs spojrzał jej w oczy, a kiedy ona odwróciła wzrok zmusił ją do patrzenia na siebie.
Dziewczyna była lekko zmieszana.
-No dobra. Luuuz. Zdejmuj sukienkę to sobie popływamy – uśmiechnął się znowu do niej i ściągnął koszulkę - A może ja mam ci zdjąć tę sukienkę? – zaśmiał się, kiedy zobaczył, że dziewczyna nie reaguje.
-Tylko spróbuj – zagroziła.
-Okay – podszedł do niej od tyłu i delikatnie zaczął rozpinać jej zamek od sukienki.
Zoey była tak zaskoczona, że nie zdążyła nawet na niego nakrzyczeć.
Zaczął powoli zsuwać z niej sukienkę.
-Już! Poradzę sobie – dziewczyna odepchnęła jego ręce.
Ciągle czuła na sobie jego dotyk…
-Jak wolisz – uśmiechnął się łobuzersko – Dobrze, że masz pod spodem strój. Chociaż…
-Nie kończ – syknęła Zo.
-Ej, nie bądź na mnie zła – znowu ją przytulił.
Dziewczyna niepewnie odwzajemniła uścisk.
Stali tak chwilę objęci.
Kiedy się od siebie odsuwali Justin delikatnie musnął jej szyję.
Dziewczyna lekko zadrżała.
Bieber uśmiechnął się do niej i przygryzł dolną wargę. Właściwie to cały czas się do niej szczerzył.
-Tęskniłem za tobą – szepnął do niej.
Dziewczyna spojrzała mu w oczy.
-Ja za tobą też… - powiedziała cicho.
Bieber przyglądał się dziewczynie, która bez przerwy go kusiła, nawet o tym nie wiedząc.
Westchnął głęboko.
-Co? – zaśmiała się Zoey.
-Nie chcesz wiedzieć, mała. Uwierz, że nie chcesz wiedzieć…
Tę, lekko niezręczną chwilę przerwał im Christian, wskakując do wody i ochlapując ich całych.
-Idiota!! – wrzasnął Justin.
Biebera dziwiło, że praktycznie nikt nie zwraca uwagi na ich wrzaski i.t.d… Pewnie, dlatego, że było głośno i po prostu każdy miał swoje sprawy. Nie mógł ukryć, że to mu pasuje.
Beadles się zaśmiał.
-Co? Przeszkodziłem? – spytał wyszczerzony Chris.
-TAK – powiedział ostro Biebs.
-To sorry.
Już prawie do końca imprezy byli w basenie.

_________________________
Kolejny rozdział ;) Podoba się ? Jeśli tak, to komentujcie, bo nie wiem jaki jest sens pisać, jak prawie nikt tego nie czyta....
Rozdział napisałam z Zuzią, jak i sporo kolejnych :) Ten chyba pisałyśmy gdzieś koło 2:00, w nocy ;P haha xD A więc bądźcie wyrozumiałe xd <3