-Mów mi Zo – dziewczyna uśmiechnęła się do niego, a Bieber prawie dostał zawału.
-Żartujesz sobie?!
Dziewczyna się zaśmiała.
-Niby, czemu? Nie podoba ci się moje imię, TOM??
Bieber nie odrywał od niej wzroku i powoli zaczął kojarzyć wszystkie fakty.
Niewiele myśląc podbiegł do dziewczyny i mocno ją przytulił.
Zoey odwzajemniła delikatny uścisk.
Justin nie odsuwając się od niej, spojrzał jej głęboko w oczy, a jego serce waliło mu milion razy na sekundę.
Czuł też przyśpieszone bicie serca Zo.
Nigdy nie czuł czegoś takiego przy dziewczynie… Nie potrafił właściwie określić, co czuje…
Musnął jej policzek i usiadł na łóżku.
-Jestem totalnie skołowany i wściekły na ciebie – powiedział.
-Co? Czemu?
-Seleno… A więc tak… Nie powiedziałaś mi, że przyjeżdżasz do siostry! Mówiłaś, że przyjedziesz MOŻE w następnym roku!
-Ale… Nie wiedziałam. Dowiedziałam się dzień przed wyjazdem. Mama powiedziała, że muszę pojechać na wakacje… Ty też mi nic nie mówiłeś, że wybierasz się do Sccota. Nawiązując do niego, to też wcześniej nie wiedziałam, że jest z moją siostrą.
-Okay. W takim razie ci wybaczam – uśmiechnął się słodko.
-Justin… Ubierz bluzkę – poprosiła dziewczyna.
-Bo?
-Nie pytaj. Ubierz.
Biebs uśmiechnął się do niej i zrobił to, o co prosiła.
-Nawiązując do tematu… Ubierz stanik, bo zaraz dokonam bardzo okrutnej zdrady mojej dziewczyny.
Zoey zaśmiała się dźwięcznie i poszła.
-Ale wróć! – zawołał za nią.
-Nigdzie nie ucieknę – odpowiedziała mu rozbawiona.
Po trzech minutach dziewczyna przyszła cała ubrana.
-Yyy… Bardziej mi się podobałaś w tamtej wersji…
-To TY kazałeś mi się ubrać, a więc nie marudź.
-Ok, ok… A tak wgl to miałaś taki sen, że byłem w szpitalu…?
-No… Ale kiedyś… Bardzo dawno… I w tym śnie nie widziałeś?
-No… Naprawdę, wczoraj nie miałaś?
-Nie.
-Uuu… No dobra. To się staje CORAZ BARDZIEJ DZIWNE…
-Co ty nie powiesz.
-Ja dużo mówię, ZO – uśmiechnął się do niej słodko.
-Zauważyłam. Zagrasz mi coś? I zaśpiewasz? – poprosiła.
-No, okay… A co?
-Umm… A co chcesz?
-Nie wiem… Mogę ci zagrać… wszystko, mała.
-To… zagraj ‘Cry Me A River’.
-Luuz.
Bieber zaczął wygyrwać melodię i śpiewać.
Dziewczyna była pod wrażeniem.
-Wow. Ja nie potrafię tego tak wyciągnąć… - powiedziała.
-Nie? To cię nauczę. Dawaj – zaczął grać, a Zoey śpiewała.
W połowie piosenki przerwał.
-Śpiewasz… zajebiście.
-Nie żartuj.
-Przyrzekam – przyłożył rękę do serca – I co kłamiesz, że nie wyciągasz?
-Nie wyciągałam…
-No widzisz. Doktor Bieber ma na ciebie magiczny wpływ – mrugnął do niej, a ona się roześmiała.
-Głupek z ciebie – uśmiechnęła się.
-Wiem, wiem. Dziękuję. Autografy później.
-O! A tak nawiązując do autografów to… Napiszesz jeden dla mojej przyjaciółki?
-Umm… Luz. Ale później, okay?
-Spoko…
Zoey usiadła obok niego na łóżku i chwilę nic nie mówili.
Justin przerwał ciszę szturchając dziewczynę palcem.
-Co? – spytała rozbawiona.
-Sprawdzam, czy na pewno jesteś prawdziwa – wyszczerzył się.
-Jestem. To ja – Selena Gomez we własnej osobie.
-I ja. Tom Crusoe. Tworzymy idealną parę.
-Taaa.
-Na żywo wyglądasz jeszcze ładniej… - powiedział JB.
-Dzięki…
Bieber się do niej uśmiechnął.
-Masz dziewczynę, Jus – przypomniała mu.
-PRZECIEŻ WIEM.
-To dobrze. Pamiętaj o tym – Zoey wyszła z jego pokoju.
Bieber przygryzł dolną wargę.
Ciągle nie mógł uwierzyć, że to nie sen…
Uszczypnął się na wszelki wypadek.
-Auuu – jęknął, a Zo szybko przybiegła.
Bieber wybuchnął śmiechem.
-Z, czego się śmiejesz? – spytała z ironicznym uśmiechem.
-Nie, no, bo tak przybiegłaś… A ja tylko, jak idiota się uszczypnąłem, sprawdzając, czy nie śpię.
Zoey też się zaśmiała i znowu zamierzała wyjść.
-Gdzie idziesz? – spytał JB i poszedł za nią.
-Nigdzie… Pooglądać telewizję…
-To idę z tobą – uśmiechnął się do niej.
-Jak chcesz – wzruszyła ramionami.
Rozsiedli się przed telewizorem i włączyli pierwszy, lepszy program.
Biebera i tak nie obchodziło, co oglądali. Przez cały czas nie mógł oderwać wzroku od Zoey.
Dziewczyna udawała, że tego nie widzi, ale też nie mogła się powstrzymać przed zerkaniem, co jakiś czas w jego stronę.
Justin był na siebie wściekły, że ma dziewczynę. Miał ochotę coś sobie zrobić.
-Idiota ze mnie – powiedział cicho, a Zo na niego spojrzała.
-Czemu?
-Bo… Dobra. Nieważne.
-No, mów.
-Nie ważne.
-MÓW!
-Nie, SEL.
Dziewczyna wstała z miejsca, wyłączyła telewizor i nie patrząc na Biebera poszła do swojego pokoju.
-Foch?! – zawołał za nią, ale usłyszał tylko trzask drzwi.
Ale jesteśmy do siebie podobni… - pomyślał - Kurde. Jaki ja jestem wkurzający…
Poszedł w stronę pokoju Zo.
Zapukał do drzwi.
-Zoey?
-Spadaj.
-Bo, co? – wszedł do jej pokoju i rozwalił się na łóżku.
-Wychodzę – powiedziała.
-Nie, no poczekaj! Proszę. Powiem ci. Tylko zostań.
Dziewczyna westchnęła i z powrotem usiadła na fotelu.
-No, to tak, mała… Słuchaj… Ale nie bierz tego szczególnie do siebie, okay, bo i tak nie mam pojęcia, jak mógłbym to zrobić, żeby na nowo nie stracić przyjaciół…
-No mów!
-Kurde, spokojnie, Zo. No, bo… - jąkał się – Myślałem jak by tu… rzucić moją dziewczynę… Nie bij.
Zoey uśmiechnęła się lekko.
Tym razem Bieber westchnął.
-A, dlaczego? – spytała.
-Ciekawe – powiedział Justin, z sarkazmem.
Spojrzała na niego, tymi, swoimi niebieskimi oczami.
-Ugh. Czemu tak na mnie działasz, no? Nie działasz jak siostra! – powiedział z wyrzutem.
-A, że to niby moja wina?
-A czyja?
Zoey wywróciła oczami.
-Oj, przepraszam, ale to nie ja zakochuję się w kolejnej dziewczynie, kiedy mam inną.
-Ale… Ummm… Zacznijmy od tego, że nie możesz zakochiwać się w dziewczynie, bo nie jesteś lesbijką… Chyba. A może jesteś? Byłoby łatwiej.
-Nie łudź się. A no i dzięki.
-Nie ma sprawy. Kurwa. Dlaczego muszę się ze wszystkimi kłócić?! Nawet z tobą…
Dziewczyna się mu przyjrzała.
-Jak będę się znowu zachowywał jak palant to… Umm… Uderz mnie. Taa. Serio.
Zoey uśmiechnęła się do niego.
Do pokoju wparował Scooter.
-Oooo. Już tak blisko jesteście?? – spytał, a Jus i Zo lekko się od siebie odsunęli – Chciałem was poinformować, że dziś robimy party na basenie.
-Masz basen, Sccot? – zdziwił się JB.
-A, co? Myślałeś, że jestem biedny jak mysz kościelna? Zarabiam na tobie trochę – zaśmiał się, a Bieber posłał mu ironiczny uśmiech – Tu macie wejściówki – podał im.
-Wejściówki? – zdziwił się Biebs.
-Tak. Nie wpuszczamy tu byle, kogo – powiedział menager.
-Ale ja jestem ‘byle kim’… - odezwała się Zo.
-Chcesz w ryj? – spytał jej JB.
Zoey wywróciła teatralnie oczami.
-Dziewczyn się nie bije – pokazała mu język.
-Wiem… - przytulił ją do siebie.
-To nie przeszkadzam – Scooter zmył się z pokoju.
Justin puścił ją z uścisku.
-Śliczna jesteś… - powiedział do niej czule – Wiem. Nie musisz mi mówić. Tak. Mam dziewczynę. Pamiętam.
Zo się uśmiechnęła.
-To dobrze.
-Na razie jesteś The Best Siora Ever. Podkreślam. NA RAZIE.
Zoey nic nie mówiła tylko na niego patrzyła.
-Ale znamy się jeden dzień, głupku – zaśmiała się.
-Ja tam czuję, jakbym cię znał od zawsze. Nie wiem jak ty.
-Ja też, ale…
-Ale, co?
-Sama nie wiem… To się dzieje za szybko.
-Żartujesz chyba! Ja czekam na to przez całe życie!
-Na, co czekasz?
-A jak myślisz?
-Dlaczego na nic mi nie możesz wprost odpowiedzieć? – zirytowała się lekko.
-Bo… Jestem Justin Bimber, czy Beiber, jak wolisz – mrugnął.
Tym razem ona go przytuliła, a go zaskoczyło to bardzo pozytywnie, oczywiście.
-A mówiłeś, że Tom Crusoe – zaśmiała się.
-Eee. Wiesz… Ja sam nie wiem, co mówię… Mam zaburzenia osobowości.
Zo nie powstrzymała śmiechu.
-No, czyli masz poważny problem…
-Możesz pomóc mi go rozwiązać.
-Dziewczyna.
-Tak, tak. Pamiętam.
-Tylko, że na tę imprezę to nie mam się, w co ubrać… - westchnęła Zo.
-Sugerujesz zakupy?
-Nooo…
-Spoko. Możemy iść. Ja w sumie też nie miałbym, co na siebie tam włożyć… Scooter pakował mi rzeczy, a więc wiesz.
Poinformowali Laurę i Sccota o swoich planach i powiedzieli, że śniadanie zjedzą na mieście.
Na samym początku poszli do McDonalda.
Bieber postanowił się nie kryć, bo to i tak nie miałoby sensu… Tak, będzie się mniej rzucał w oczy. Bez obstawy… Z obcą dziewczyną. Może nikt go nie rozpozna…
Usiedli do stolika w McDonaldzie, z zamówionym jedzeniem.
Jedli i na przemian rozmawiali, śmiali się i starali nie zwracać na siebie uwagi innych ludzi.
Chyba im dobrze szło, bo nikt jeszcze go nie zaczepił.
Justin, z Zo czuł się niesamowicie. Nie zaprzeczał, że pomiędzy nim, a Caitlin coś iskrzyło, ale to nie było to samo…
Kiedy skończyli jeść udali się do pobliskiego centrum handlowego.
Najpierw zaczęli szukać ubrań dla Zoey. Najpierw sukienki, a później stroju kąpielowego.
Dziewczyna przymierzyła chyba z milion sukienek, a Justin dzielnie doradzał jej, w której jej najlepiej. Ostatecznie wybrali przylegającą do ciała sukienkę, bez ramiączek, w kolorze jej oczu. Bieber nie mógł oderwać od niej, w niej wzroku. Ze strojem nie było mniej kłopotów, ale Justinowi bardzo się podobało oglądanie Zo w skąpych strojach kąpielowych. Wybrali śliczny, turkusowy strój, w którym dziewczyna wyglądała po prostu HOT.
Kiedy zaczęli szukać czegoś, dla Biebsa, po pięciu minutach wybrali mu zajebiste kąpielówki i po kolejnych dziesięciu ubranie na imprezę.
Zadowoleni z zakupów poszli w stronę domu.
Bieber trzymał Zoey za rękę.
W pewnym momencie usłyszeli błysk flesza.
Justin wyrwał rękę z uścisku Zo i bezmyślnie, po chwili znowu ją złapał, żeby pociągnąć za sobą.
-Kurwa, kurwa, kurwa – mówił pod nosem biegnąc z dziewczyną za rękę, w stronę domu Scootera.
-Caitlin, nie myślałem, że będziesz na przyjęciu – powiedział Justin podając jej poncz.
-Nie cieszysz się?
-Nie cieszysz się?
-Co? Czemu? Cieszę – usiadł obok niej i musnął jej policzek – Po prostu się tu ciebie nie spodziewałem.
-Wiem… Scooter zaprosił mnie i Chrisa w ostatniej chwili. Powiedział, że MUSIMY być.
-Spoko… Fajnie, że jesteście – musnął jej usta.
-Muszę z tobą poważnie porozmawiać Jus. O nas…
Biebes posłał przerażone spojrzenie z serii ‘WTF?!’.
-Y-y-y. Chcesz mnie rzucić?! – podniósł głos.
-Nie chciałam, żeby to tak przebiegło… Wiesz… Poznałam fajnego chłopaka…
-Że, co?! Miałaś JEDEN dzień!
-Uspokój się. A te twoje zdjęcia z tą blondynką?
-Jaką blondynką? – udał niewiniątko.
-Justin, nie zgrywaj się. Dobrze wiem, że to ty na tych zdjęciach. Trzymałeś ją za rękę, a nadal byłeś ze mną.
-Ona… Trzymała mnie, żeby się nie przewrócił… No wiesz… Te moje zawroty głowy.
-Jaaaasne.
-Poczekaj. Ale jeszcze ze mną nie zerwałaś, a więc… Do dzieła.
Lekko zdziwiona Caitlin spojrzała mu w oczy.
-Justin… Jesteś fajnym chłopakiem, ale ostatnio nie spełniasz moich oczekiwań…
-Czyli, że czego?! Przepraszam bardzo – powiedział obrażony – Jakbyś chciała wiedzieć to ty moich też – syknął wściekły i zostawił ją samą.
Poszedł w stronę, gdzie na murku, przy basenie siedzieli rozmawiający – Christian i Zoey.
Bieberowi nie spodobało się, jak blisko siebie siedzą.
-Heej – wyszczerzył się do niech i wcisnął się pomiędzy nich.
-Auu. Justin, uważaj! – powiedziała Zo.
-Sorry – uśmiechnął się do niej przepraszająco.
-Czemu nie jesteś z Caitlin? – spytał Chris.
-To twoja siostra nie mówiła o niecnym, okrutnym i przebiegłym planie… zerwania ze mną?
-CO?!
-No... To?
Zoey wybuchnęła śmiechem.
-Co cię śmieszy, przepraszam bardzo?! Ja tu cierpię! – powiedział Jus.
-Ale, że co? – Chris dalej niedowierzał – Jak to?
-No, bo… ‘Nie spełniam jej oczekiwań’ i ‘poznała fajnego chłopaka’. Miło.
Zo przytuliła go.
-Nie martw się… - powiedziała.
-Nie będę – też ją przytulił – Ale, że to boli, to jednak fakt… Nigdy nie myślałem, że to takie bolesne, jak dziewczyna cię rzuci, nawet jeśli poprzedniego dnia planowałeś, jak rzucić ją… Chyba powinienem się ucieszyć, czy coś, a nie…
-Chciałeś ją rzucić?!
-Luuz, Chrissy. Nie rzuciłbym jej, ale ona i tak zrobiła to za mnie. To nie zagrozi naszej przyjaźni, prawda? – zaniepokoił się Biebs.
-Jasne, że nie.
-To super – uśmiechnął się Justin – A co tam u ciebie i Megan?
-Właśnie udzielałam mu rad, kiedy nam bezczelnie przerwałeś.
-Ja, bezczelny? Czy ty się słyszysz?
Zo się zaśmiała.
-Tak. Słyszę się bardzo dobrze. Jesteś BEZCZELNY, Jus.
-Wiesz, co? Zraniłaś moje uczucia – pokazał jej język.
-Taaa. Jakbyś nie wiedział, że jesteś BEZCZELNY.
-Uuu. Teraz przesadziłaś, babe. Później się z tobą policzę – mrugnął do niej.
-Już się boję – powiedziała Zo, ale jakby trochę mniej pewnie. Zastanawiała się w jaki sposób, on może chcieć się z nią ‘policzyć’.
-Wiem – uśmiechnął się – A więc… Ja, ty, noc. Zobaczysz – znowu do niej mrugnął i wstał z miejsca – To wam nie przeszkadzam – uśmiechnął się do nich.
Kiedy odszedł Christian i Zoey spojrzeli na siebie lekko zdziwieni.
-Yyy. Co on chce z tobą zrobić w nocy? – spytał Chris, ‘niczego nie sugerując’.
-On nawet nie jest moim chłopakiem, Christian. Nie wyobrażaj sobie niewiadomo, czego.
-Nie wiesz, do czego on jest zdolny.
-Oj, przestań. Chyba nie aż do TEGO stopnia.
-No, zdolny to on jest, ale nie przypuszczam, żeby przegiął, jak cię lubi.
-A jak nie lubi?
-To radzę ci spać ze swoją siostrą.
Zo się zaśmiała.
-To trzeba go spytać o to, czy mnie lubi, bo nie wiem gdzie spać.
-Lubi, lubi. Trochę cię wystraszyłem, ale nie bój się go. To spoko gościu. Bardzo spoko.
-Skąd wiesz, że lubi?
-Widzę?
-Aha.
Nagle podeszła do nich Caitlin.
-O. Ślicznie wyglądasz. Cudna sukienka – uśmiechnęła się do Zo i przysiadła do nich.
-Dziękuję – ucieszyła się Zoey – Ty też bardzo ładnie wyglądasz.
-Dzięki. Jesteś nową dziewczyną Biebera?
-No, nie żartuj. Przyjaźnimy się.
-Taa. Uwierz mi. Justin nie umie się przyjaźnić z dziewczynami.
-To mamy problem…
Kiedy Bieber dostrzegł, że przyszła do nich jego była, natychmiast postanowił znowu do nich zawitać.
-Siemma – uśmiechnął się do Chrisa i Zo – Caitlin – powiedział obrażony do swojej ex.
Caity się zaśmiała.
-Nie złość się na mnie, Jus… - poprosiła.
-Taaa. Łatwo ci mówić. To TY rzuciłaś mnie, a więc… Mam prawo mieć złamane serce – udał pociągnięcie nosem.
-Wcześniej ty, mnie rzuciłeś.
-No i co?! Zrobiłem to bardziej ze względu na ciebie niż na siebie! Nie chciałem, żebyś musiała ciągle za mną tęsknić i być wierna! Nigdy to do ciebie nie dotarło?! – Caitlin, jakby lekko zbladła – A teraz! Po co robiłaś mi nadzieję, jak wiedziałaś, że i tak nic z tego nie będzie?!
-Dobra. Spokój. Justin. Spokojnie – mówiła Zo.
-Taa. Spokojnie. Chciałem jej tylko wszystko wyjaśnić – powiedział zły i spojrzał na Zoey z błyskiem w oku – W sumie… To mogę już zacząć to ‘policzenie się z tobą’.
-Uciekaj!!! – wrzasnął Chris, ale zanim Zo zdążyła zareagować, Justin wziął ją na ręce i z wielki pluskiem wrzucił do basenu.
-Moja sukienka!!!!!!!!!!!!!!!! – wrzasnęła Zoey.
-Kupimy nową – mrugnął do niej, stając na skraju basenu.
Po chwili poczuł, że traci równowagę.
Christian popchnął go do wody.
-Kur… de!!! Christina! Co ty wyprawiasz?! – krzyknął zły, z wody.
Beadles się tylko słodko uśmiechnął i wrócił na murek.
Justin znalazł wzrokiem, w basenie, pośród wielu osób – Zo.
Tak jakby ‘trochę’ rzucała się w oczy, w mokrej, niebieskiej sukience.
Bieber do niej podpłynął i uśmiechnął się.
-Spadaj – powiedziała Zoey, a on nie reagując na protesty dziewczyny, przytulił ją do siebie.
-Ale jesteś mokra – zaśmiał się.
-No, co ty! Żartujesz. Przed chwilą wrzuciłeś mnie do basenu i się dziwisz.
-No widzisz. Już taki jestem – ciągle się uśmiechał.
Zo westchnęła.
-Lubię cię, wiesz? – Biebs spojrzał jej w oczy, a kiedy ona odwróciła wzrok zmusił ją do patrzenia na siebie.
Dziewczyna była lekko zmieszana.
-No dobra. Luuuz. Zdejmuj sukienkę to sobie popływamy – uśmiechnął się znowu do niej i ściągnął koszulkę - A może ja mam ci zdjąć tę sukienkę? – zaśmiał się, kiedy zobaczył, że dziewczyna nie reaguje.
-Tylko spróbuj – zagroziła.
-Okay – podszedł do niej od tyłu i delikatnie zaczął rozpinać jej zamek od sukienki.
Zoey była tak zaskoczona, że nie zdążyła nawet na niego nakrzyczeć.
Zaczął powoli zsuwać z niej sukienkę.
-Już! Poradzę sobie – dziewczyna odepchnęła jego ręce.
Ciągle czuła na sobie jego dotyk…
-Jak wolisz – uśmiechnął się łobuzersko – Dobrze, że masz pod spodem strój. Chociaż…
-Nie kończ – syknęła Zo.
-Ej, nie bądź na mnie zła – znowu ją przytulił.
Dziewczyna niepewnie odwzajemniła uścisk.
Stali tak chwilę objęci.
Kiedy się od siebie odsuwali Justin delikatnie musnął jej szyję.
Dziewczyna lekko zadrżała.
Bieber uśmiechnął się do niej i przygryzł dolną wargę. Właściwie to cały czas się do niej szczerzył.
-Tęskniłem za tobą – szepnął do niej.
Dziewczyna spojrzała mu w oczy.
-Ja za tobą też… - powiedziała cicho.
Bieber przyglądał się dziewczynie, która bez przerwy go kusiła, nawet o tym nie wiedząc.
Westchnął głęboko.
-Co? – zaśmiała się Zoey.
-Nie chcesz wiedzieć, mała. Uwierz, że nie chcesz wiedzieć…
Tę, lekko niezręczną chwilę przerwał im Christian, wskakując do wody i ochlapując ich całych.
-Idiota!! – wrzasnął Justin.
Biebera dziwiło, że praktycznie nikt nie zwraca uwagi na ich wrzaski i.t.d… Pewnie, dlatego, że było głośno i po prostu każdy miał swoje sprawy. Nie mógł ukryć, że to mu pasuje.
Beadles się zaśmiał.
-Co? Przeszkodziłem? – spytał wyszczerzony Chris.
-TAK – powiedział ostro Biebs.
-To sorry.
Już prawie do końca imprezy byli w basenie.
_________________________
Kolejny rozdział ;) Podoba się ? Jeśli tak, to komentujcie, bo nie wiem jaki jest sens pisać, jak prawie nikt tego nie czyta....
oj Biebsiu, Biebsiu...
OdpowiedzUsuńcoś czuję, że w next notce już się będzie działo coś więcej niż tylko przytulanie. :D
i uwierz mi... całkiem sporo osób czyta tego bloga, tylko po prostu nie komentują.
luknij na wyświetlenia bloga. ;)
| justin-bieber-my-worlds |
świetny rozdział ;p czekam ;D
OdpowiedzUsuńUm m jest zajebosty .! Prosze dodawaj częsciej .!:) @Domciulka i informuj o NN
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, tak w w ogóle, kocham twojego bloga. Czekam na NN. <3 ;]
OdpowiedzUsuńBoski , ja chcę następny
OdpowiedzUsuńMODA NA SUKCES! XD haha, romanse :D "NIENAWIDZE TEGO SERIALU!" XD bahahaahaha <3
OdpowiedzUsuń"A jak ktoś powie, że za szybko się akcja rozegrała to nie wiem co mu zrobie! Aaaa." XD to było MEGA <3
OdpowiedzUsuńsuper ;)
OdpowiedzUsuń