sobota, 5 października 2013

Rozdział 33


-Ale oni mają wyczucie czasu – zaśmiał się Bieber, po wyjściu Ewel i Liama. Spojrzał na nadal lekko zakłopotaną Zo siedzącą na łóżku, w samym podkoszulku i majtkach, przykryta kołdrą.
Przygryzł wargę.
-No to, na czym skończyliśmy? – zapytał uśmiechając się.
-Hmm… Nie pamiętam – odpowiedziała udając zdezorientowaną.
-Przypomnieć? – jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. Podszedł do Zo i położył się na niej, powoli zsuwając z niej kołdrę. Musnął jej usta i nagle wstał.
Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.
-Zatańcz dla mnie – powiedział patrząc jej w oczy.
Zoey zmarszczyła brwi.
-Nieeeeeee – przeciągała.
-Taaaaaaak – przedrzeźnił ją.
-Nie – rzuciła w niego poduszką.
-No proszę, skarbie – powiedział z miną kota ze Shreka.
Zo się roześmiała.
-Ale nie mam do czego – wykręcała się dalej.
-Minutka – powiedział Bieber i podłączył swojego iPhone’a do głośników znajdujących się w ich pokoju, po czym włączył ‘Teach me how dougie’.
-Serio?! – pisnęła rozbawiona dziewczyna.
Biebs skinął głową i zaczął tańczyć w rytm muzyki.
-Teraz ty – uśmiechnął się – Z okazji urodzin.
Zrezygnowana dziewczyna stanęła na łóżku i zaczęła ruszać się zmysłowo w rytm muzyki.
Chłopak podszedł do niej i położył ręce na jej biodrach przesuwając je w górę i w dół.
Podniósł ją do góry i postawił obok siebie na podłodze.
Wpił się w jej usta, obejmując ją, po czym przewrócił ją na dywan.
Musnął jej szyję i powoli zdjął z niej podkoszulkę.
-Jesteś piękna – wyszeptał przygryzając jej ucho.
Podniósł ją, kładąc ręce na jej pośladkach, a Zo oplotła go rękami i nogami.
Chłopak rzucił ją na łóżko, kładąc się na niej i całując jej dekolt odpiął jej stanik i zdjął go z niej.
-Chyba przerwali nam mniej więcej tu, prawda? – zapytał uśmiechając się łobuzersko.
-Nie, bo ciągle masz na sobie spodnie – odpowiedziała odwzajemniając uśmiech. Roześmiała się, sięgając do zapięcia spodni Justina znajdującego się po drugiej stronie niż powinno.
-To będzie nowa moda, zobaczysz – powiedział Bieber - Luuuubię jak jesteś taka niegrzeczna – zamruczał całując jej szyję i błądząc rękami po jej nagim ciele. Jego pocałunki schodziły coraz niżej.
Dziewczyna całkowicie oddawała się jego pieszczotom.
-Kocham cię Deszczowa Księżniczko – wyszeptał Justin – Ale nie za to co teraz robimy, tylko za to, że jesteś. Zostań na zawsze.
Dziewczyna uśmiechnęła się i przeciągnęła dłonią po jego umięśnionym torsie.
-Ja ciebie też – odpowiedziała drżącym od pożądania głosem – Zostanę, obiecuję.
-Spokojnie, malutka – szepnął muskając jej policzek.
Zoey zsunęła z Biebera spodnie, a on sięgnął ręką do pozostałej na niej dolnej części bielizny i zaczął namiętnie całować dziewczynę.


Liam i Ewelina weszli do swojego pokoju hotelowego. Kiedy tylko zamknęli za sobą drzwi, Liam przycisnął do nich Ewel i musnął jej usta, po czym zaczął składać na nich coraz bardziej namiętne pocałunki.
Przesunął wargami po jej szyi, a dziewczyna zadrżała.
Położyła dłoń na jego klatce piersiowej, żeby zwiększyć przestrzeń pomiędzy ich ciałami, ale chłopak złapał delikatnie jej dłoń i splótł jej palce ze swoimi.
Spojrzał w jej oczy i uśmiechnął się uroczo.
-Chciałbym robić z tobą to, co Justin i Zo dokładnie w tym momencie – oznajmił.
Ewel się roześmiała.
-A skąd wiesz, co oni teraz robią? – zapytała rozbawiona.
-Słyszę – odpowiedział, a ona uderzyła go w ramię.
-Wcale nic nie słychać – pokazała mu język, jak pięciolatka.
-Ależ owszem – spróbował musnąć jej usta, ale ona wywinęła się z jego uścisku.
-Mam ochotę na popcorn – obwieściła i udała się w stronę, gdzie znajdowała się mikrofalówka.
Liam westchnął.
-Skąd weźmiesz pop… - zamarł w połowie słowa, kiedy Ewelina z miną zwycięzcy wyjęła z szuflady paczkę popcornu do odgrzania w mikrofalówce.
-Doooobra… Co tu robi popcorn? – zapytał zdziwiony chłopak.
-Dba o moją cnotę – odpowiedziała dziewczyna, a Liam parsknął śmiechem.
-Nawet on przeciwko mnie? – jęknął niezadowolony.
Ewel uśmiechnęła się do niego i włożyła popcorn do mikrofalówki.
Liam podszedł do dziewczyny i przytulił ją od tyłu, całując ją w głowę.
-Nie rozpraszaj mnie! Muszę go pilnować, żeby się nie spalił… - odepchnęła jego ręce, wsuwające się pod jej bluzkę.
-Wiesz, że tu jest coś takiego jak minutnik i…
-Nie wierzę minutnikom – powiedziała z zaciętą miną, odwracając się do niego.
Chłopak się roześmiał.
-Okej, rozumiem – powiedział rozbawiony.
Znowu objął ją w talii i pomimo protestów pocałował ją czule w usta.
Minutnik zaczął pikać, a dziewczyna szybko otworzyła mikrofalówkę.
-Mówiłam!! – krzyknęła i załamana wyczuła swąd spalenizny.
Otworzyła paczkę popcornu i jej najczarniejsze obawy się spełniły.
-To wszystko przez ciebie – powiedziała oskarżycielsko, mrużąc groźnie oczy – Nie ufa się minutnikom.
Liam patrzył na nią rozbawiony.
-Tak ci wesoło?? – zapytała udając całkowitą irytację, po czym wysypała całą zawartość paczki na głowę chłopaka – O, teraz faktycznie jest.
Zanim zdążyła rzucić się do ucieczki chłopak złapał ją w biodrach i posadził na blacie.
Uśmiechnął się i wpił się w jej usta, jednocześnie wsuwając rękę pod jej bluzkę.
-Masz popcorn we włosach – oświadczyła inteligentnie dziewczyna i zdjęła go z głowy chłopaka, po czym z bardzo niewielkiej odległości rzuciła mu nim w twarz.
-Serio? – zapytał rozbawiony Liam – Ciekawe dlaczego – zgarnął z blatu garść popcornu i zanim dziewczyna zorientowała się co chłopak robi, wrzucił jej go pod bluzkę – Wiesz co? Chyba będzie trzeba ją zdjąć, żeby go wydostać…
Dziewczyna się roześmiała, a on powoli ściągnął z niej top.
Zaczął całować niemal jej każde odkryte miejsce.
Dziewczyna rozpływała się pod dotykiem jego ust.
Jego ręka zaczęła szarpać za zapięcie jej jeansów.
Ewelina spojrzała na niego niepewnie.
Liam uśmiechnął się i zaczął zsuwać z niej spodnie.
Dziewczyna sięgnęła, żeby zdjąć z niego koszulę.


Zoey obudził czuły pocałunek.
Otworzyła oczy i uśmiechnęła się do nachylonego nad sobą chłopaka.
Bieber odwzajemnił uśmiech i musnął jej policzek.
-Chyba musimy wstawać – powiedział zaspanym głosem i spojrzał na zegarek, stojący na szafce obok łóżka.
-O kurwa – zaklął Bieber i zerwał się z łóżka – Za półtorej godziny mam M&G. Dlaczego nikt mnie nie obudził?!
-Przepraszam – powiedziała lekko rozbawiona Zo.
Justin spojrzał na nią dziwnie i biorąc ze sobą rzeczy udał się szybko do łazienki.
-Uwielbiam poranki z tobą! – krzyknęła za nim sarkastycznie i wcisnęła twarz w poduszkę.
Po dwudziestu minutach Justin wypadł z łazienki.
Posłał Zoey krótkie spojrzenie.
-Spotkamy się po koncercie? – zapytał pospiesznie – Pomogłabyś Kenny’emu zająć się jego synkiem? Za godzinkę by tu przyszli.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
-To do zobaczenia – podszedł do Zo i pocałował ją przeciągle.
-Idź już – odepchnęła go lekko.
W oczach Biebera czaiło się poczucie winy, ale wybiegł z pokoju, jakby go ktoś gonił.
Zo westchnęła.
-Tak to jest mieć sławnego chłopaka… - powiedziała do siebie siedząc po turecku na łóżku – Trzeba się nim dzielić. O i zaczynasz do siebie mówić Zo… On mnie wykończy – jęknęła ruszając w stronę łazienki.
Po 40 minutach była już gotowa. Udała się do kuchni i z lodówki wyjęła gotową kanapkę, po czym poszła sprawdzić, co u Liama i Ewel.
Zapukała i kilku minutach otworzyła jej zaspana Ewelina.
Zoey zauważyła na niej koszulę Liama.
Spojrzała na przyjaciółkę zdziwiona.
Ewelina nieprzytomnie zerknęła, na co Zo tak dziwnie patrzy i zawstydzona, bardziej zakryła się koszulą chłopaka.
-Wchodzisz? – zapytała Ewel.
Zoey skinęła głową i weszła do apartamentu.
-Macie może sól? Ta kanapka nie ma w ogóle smaku – powiedziała, kierując się w stronę kuchni.
-Poczekaj! Nie wchodź tam! – zawołała spanikowana.
Zo odwróciła się do niej z dziwną miną i biegiem wpadła do kuchni.
-Proszę cię – jęknęła Ewelina, a Zoey już pokładała się ze śmiechu – Bardzo śmieszne – powiedziała sarkastycznie Ewel.
-No ten…. Wszędzie popcorn… i opakowanie po prezerwatywie…. Hmmmm… Apetycznie – uśmiechnęła się dobitnie, a Ewelina westchnęła rozbawiona – Ciekawe, co robiliście dzisiejszej nocy…. W kuchni…. Ja wiem, że ty lubisz jeść, ale…
-Zo! – pisnęła dziewczyna i uderzyła ją w ramię – Przestań! – zaśmiała się – A ciekawe, co robił z tobą Bieber z tym swoim suwakiem na tyłku.
Zoey również się roześmiała i rzuciła w Ewelinę popcornem.
-Dobra, ja już wam nie przeszkadzam. Zaraz przyjdzie Kenny z synkiem. Bieber bez mojej wiedzy zatrudnił mnie, jako niańkę – powiedziała Zo – Nie, żeby mi to jakoś szczególnie przeszkadzało, bo ten maluszek na pewno jest cudowny, ale mógłby mnie poinformować wcześniej… Zazdroszczę ci, że tak możesz sobie poleżeć obok Liama do późna… Justin zawsze musi gdzieś iść – westchnęła – To do zobaczenia – powiedziała przytulając przyjaciółkę.
Ewel odwzajemniła uścisk.
-Zaufaj, że nie masz, czego zazdrościć. On przez sen woła swojego jednorożca – odpowiedziała zażenowana i jednocześnie rozbawiona Ewelina.
Zo się roześmiała.
-Masz chociaż to – odpowiedziała Zoey, po czym zniknęła za drzwiami.
Wróciła do swojego i Jusa apartamentu, usiadła na kanapie i bezsensownie wpatrywała się w wyłączony telewizor, dopóki nie usłyszała delikatnego pukania do drzwi.
-Proszę! – zawołała, nie podnosząc się z miejsca.
W pokoju nagle zmaterializował się Kenny wraz z maluszkiem, trzymającym się jego nogi.
-Heeeeej – uśmiechnęła się Zo i wstała z kanapy.
-Oglądasz wyłączony telewizor? Co tam ciekawego? – zapytał rozbawiony ochroniarz.
Zoey się roześmiała, ale zabrzmiało to lekko sztucznie.
Kenny spojrzał na nią badawczo.
-Znowu Justin coś przeskrobał? Nakrzyczeć na niego? – spytał troskliwie.
Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się i przykucnęła prze malutkim Kennym.
-Cześć, jestem Zo – przedstawiła się maluszkowi.
Chłopczyk nieśmiało odwzajemnił uśmiech.
-Dzień dobly – powiedział cichutko.
-To jest ciocia Zo - oznajmił Kenny – Będzie się dziś tobą zajmować, dobrze?
Chłopiec skinął niepewnie głową i jeszcze bardziej wtulił się w nogę taty.
- Spokojnie junior wrócimy zaraz do tatusia – powiedziała uśmiechająca się dziewczyna, a maluszek puścił Kenny’ego i szybko wtulił się w Zoey.
Zo się roześmiała i przytuliła go.
-Ogólnie to będziecie ciągle w pobliżu mnie i Justina, co? – oznajmił ochroniarz – Ja będę pilnować tego głupka, żeby żadna fanka podczas robienia zdjęć nie rzuciła się za bardzo na niego, a wy będziecie mogli obserwować i robić co tam chcecie.
Dziewczyna skinęła głową na znak zgody i pojechali na miejsce dzisiejszego koncertu Biebera.

-Justin, zdejmij te okulary – powiedziała Zo, podchodząc do Justina i próbując zdjąć mu RayBany.
Bieber odtrącił jej rękę.
-Przez ciebie mam wory pod oczami, więc nie mogę zdjąć – powiedział, uśmiechając się dziwnie.
-Uprzejmie przepraszam – powiedziała z sarkazmem – Nikt ci nie kazał leżeć na mnie przez połowę nocy.
-Racja, nikt nie kazał – odpowiedział obejmując ją w talii.
-I czapka na głowie? Serio?? One zapłaciły po 1,5 tysiąca, żeby się z tobą spotkać, Justin – powiedziała Zoey.
-Nigdzie nie było napisane, że nie będę miał okularów przeciwsłonecznych i czapki – odpowiedział Bieber – Poza tym nie zdążyłem ułożyć włosów.
-Tak i to wszystko przeze mnie – powiedziała zażenowana.
-Nie, Zo – musnął jej usta – Nie mam czasu, pogadamy po koncercie, dobrze?
Dziewczyna wyrwała mu się i poszła w stronę uśmiechającego się do niej maluszka.


One less lonely girl, one less lonely girl…”
Zoey rozmyślała nad dziwnym i nienaturalnym zachowaniem swojego chłopaka podczas koncertu, kiedy Alison podeszła do niej i z uśmiechem oznajmiła, że została One Less Lonely Girl.
Zo próbowała protestować, wymigując się opieką nad chłopcem, ale Ali nie dała za wygraną i powiedziała, że się nim zajmie.
Zrezygnowana Zoey z szybko bijącym sercem weszła na scenę i w jednym momencie stała się obserwowana przez tysiące dziewczyn, fanek jej chłopaka, które prawdopodobnie jej nienawidzą. Czuła się dziwnie, a tyle jasnych świateł na scenie, przytłaczało ją.
Nagle poczuła dłoń Biebera splatającą się z jej i prowadzącą ją w stronę królewskiego tronu.
Usiadła, a Justin uśmiechał się do niej dotykał ją, założył jej wianek na głowę, a na koniec ją pocałował.
Dziewczynie kręciło się w głowie od emocji i dopiero kiedy zeszła z Biebsem ze sceny zdała sobie sprawę co się w ogóle dzieje.
-Nie rób mi tego więcej. Przerażają mnie te tłumy – zaśmiała się, ale Justin nie poświęcił jej spojrzenia i już go przy niej nie było.
Westchnęła i wywróciła oczami.
Cóż.
Wróciła do maluszka, którego dzisiejszego dnia żywiła dużo cieplejszym uczuciem niż Biebera.

_________________
Rozdział napisany z Zuzią ;)

wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 32


  Do kraju, gdzie miała odbyć się impreza urodzinowa, z okazji urodzin Biebera, Zo i Justin dolecieli w samo południe.
-Jus, kogo zaprosiłeś na urodziny? – zapytała Zoey, kiedy weszli do pokoju hotelowego.
Bieber wpił się w usta dziewczyny przyciskając ją do ściany.
-Później ci powiem, teraz jestem zajęty – odpowiedział wsuwając ręce pod jej bluzkę.
Zo odepchnęła go od siebie ze śmiechem.
-Nie. Teraz mi odpowiadasz.
Justin zrobił minę skrzywdzonego szczeniaczka.
-Tylko kilka osób – znowu musnął jej usta.
Zoey odsunęła się od niego na bezpieczną odległość.
-A dokładniej? – zapytała.
-Umm… Z 10 osób… plus jedno zero…
-Justin?! – pisnęła Zoey.
-No co? Scott zapraszał większość – Bieber wzruszył ramionami.
-I Selenę? – spytała Zo z ironią.
-Justin, potrzebujemy cię przy przygotowaniach! – do pokoju wszedł Kenny – O, Zoey!!! – padł jej w objęcia… A raczej ją podniósł i przycisnął mocno do siebie.
-Cześć, Kenny – roześmiała się dziewczyna.
-Puść ją – powiedział naburmuszony Justin.
-Weź wyluzuj Jazo – zaśmiała się dziewczyna – Ty mnie nie zaniesiesz na plecach, a Kenny tak.
-Zakład, że zaniosę? – zapytał wojowniczo - Już cię nosiłem – mruknął pod nosem, a Kenny spojrzał na nich podejrzliwie.
Zapadła krępująca cisza.
-Nie będę wnikał – powiedział Kenny.
-Jus, ja cię bardzo kocham, najbardziej na świecie, ale jesteś za bardzo osłabiony, żeby mnie nieść i prędzej byś się połamał niż byś mnie tam doniósł – odezwała się zmieszana Zo.
-Tsaa – powiedział Bieber z niezadowoloną z jakichś powodów miną – Mi się dotknąć nie dajesz, a mu od razu na ręce wskakujesz…
-Nie daję?! Jesteś pewien, że nie daję?? – powiedziała ostro.
-Oj, wyluzuj, kochanie – powiedział Justin – Dobra, nie kłóćmy się. Ok, jestem zazdrosny o każdego chłopaka, który chociaż cię dotknie – uniósł ręce w obronnym geście – Kocham cię.
-Ja ciebie też – uśmiechnęła się Zo.
-Idziemy?! – zniecierpliwił się Kenny.
Biebs skinął głową i wyszli na korytarz.


 -88, 89, 90, 91, 92…
-Kochanie, co robisz? – zapytał zdziwiony Justin, podchodząc do Zoey z ponczem.
-Liczę gości. 93, 94, 95, 96, 97, 98…
-Ej, a może chociaż na mnie spojrzysz, co?
-Nie rozpraszaj mnie! 99, 100, 101, 102, 103… Miało być 100, Justin, a to nie wszyscy! 104 – ciągnęła patrząc na tłum – 105, Selena, 107.
-Co?! Gdzie?! – zapytał zdenerwowany Bieber.
Zoey pokazała palcem.
-Tam. Idzie do nas.
-Cześć Justin! – Sel z wielkim uśmiechem przytuliła Biebera i musnęła jego policzek – Sto lat, sto lat.
-Dzięki… - powiedział Biebs wyrywając się z jej uścisku. Zaczął się rozglądać za Zo, ale ona gdzieś zniknęła.
-To ta twoja…? – zapytała Selena z kpiną – Chyba się zmyła.
-Taa. Przez ciebie – Justin wypatrywał Zoey w tłumie,
-Przepraszam?
Bieber zignorował jej słowa i ruszył do przodu szukając swojej dziewczyny. Zaklął pod nosem. Poświęcał jej dziś stanowczo za mało uwagi. Ale miał tyle gości… Nie mógł się rozdwoić. Postanowił, że jakoś jej to wynagrodzi, ale najpierw musi ją znaleźć. Kiedy tak chodził z jednego miejsca na drugie, przepychając się pomiędzy mnóstwem ludzi.
-Cześć Justin! Gdzie twoja dziewczyna? Chętnie ją poznam! – powiedziała Katy Perry.
-Hej, Katy. Jeżeli gdzieś ją znajdę to ci ją przedstawię – obiecał Bieber nie przestając ani na sekundę wypatrywać Zoey.
-Jak można zgubić dziewczynę? – zapytała rozbawiona Katy.
-Opowiem ci później, okey? Albo nie. To jedno słowo…
-Selena?
-Jesteś genialna, Katy – Justinowi zdawało się, że mignęła mu gdzieś miętowa sukienka Zo i ruszył szybko w tym kierunku. Kiedy tam dotarł już jej tam nie było. Nie był przekonany, czy wzrok przypadkiem go nie zawiódł.
Szukał jej dobrą godzinę, olewając gości. Był pewny, że sprawdził już każde miejsce. Był na nią coraz bardziej zły. Jak mogła sobie tak po prostu gdzieś pójść? W jego urodziny? Nagle doznał olśnienia. Nie sprawdzał jednego miejsca. Wybiegł na dwór i udał się na tył posiadłości. Kawałek stąd było jezioro z niewielkim mostkiem. To miejsce wcześniej bardzo spodobało się Zo. Był na siebie wściekły, że wcześniej o tym nie pomyślał. Pobiegł tam najszybciej, jak był w stanie.
-Zoey! – zawołał, kiedy ją zobaczył. Siedziała na mostku i moczyła stopy w wodzie. Odwróciła się zdziwiona w jego stronę, po czym wróciła do swojej poprzedniej czynności. Na dworze było dość jasno, bo księżyc był w pełni i towarzyszyło mu mnóstwo gwiazd. Na niebie nie było, ani jednej chmurki.
-Dlaczego sobie poszłaś? – zapytał Justin smutno, siadając obok niej i obejmując ją ramieniem.
-Nie chciałam ci przeszkadzać… Wszyscy patrzyli na mnie jakbym była kosmitką. Co chwilę ktoś mnie pytał: ‘Jesteś tą lalą Biebera?’, czy tym podobne. Miałam dość, a ciebie w ogóle przy mnie nie było. Nie miałam ochoty stać tam sama pośród obcych ludzi, znanych mi tylko z telewizji. Wbrew pozorom to wcale nie jest fajne – odpowiedziała wrzucając do wody kamyk i nie patrząc na Justina.
-Mała, poszłaś akurat wtedy, jak do ciebie przyszedłem. Szukałem cię teraz przez półtorej godziny, a to TY masz pretensje do mnie, tak? – zapytał Bieber.
-Nie mam do ciebie pretensji, Jus. Ja po prostu nie nadaję się na takie imprezy. Poszłam sobie, bo było mi przykro. Nie lubię tej całej Seleny i większości twoich ‘przyjaciół’. Wiem, wiem, nie znam ich, nie powinnam oceniać, ale założę się, że większość z nich leci tylko na kasę… 100 ileś tam osób? Po co tyle gości, jak z niektórymi pewnie, nawet nie zamienisz słowa – powiedziała Zoey patrząc w dal.
-Wiesz... to, że jest tyle osób ma też swoje plusy. Myślę, że nie zauważą, że mnie nie ma – uśmiechnął się do niej i łapiąc za brodę przekręcił jej głowę delikatnie w swoją stronę – Spójrz na mnie wreszcie Zo - powiedział wpatrując się w nią swoimi czekoladowymi oczami.
Dziewczyna spojrzała mu w oczy, a on posłał jej uroczy uśmiech.
-Serio szukałeś mnie przez półtorej godziny? – zapytała, a on poczuł jej oddech na swoich ustach.
-Uhm – pocałował ją czule. Nagle usłyszeli chrzęst desek, ale nie zwrócili na to zbytniej uwagi.
-Ten most jest na pewno stabilny? – zapytał rozbawiony Justin w momencie, kiedy deski pod nimi się zawaliły i wpadli z pluskiem do wody.
-Jus??? – przestraszona Zoey zaczęła wypatrywać Biebera. Nagle poczuła, że coś wciąga ją pod wodę. Pisnęła, ale kiedy poczuła czyjeś usta na swoich, już się nie bała. Wynurzyli się z wody.
-A co jakbym się utopiła?! – krzyknęła Zo.
-Zrobiłbym ci sztuczne oddychanie – obiecał Justin zakładając jej za ucho kosmyk mokrych włosów.
Zoey się roześmiała i wygramolili się na brzeg.
-Super, świetnie, zajebiście – powiedział sarkastycznie Justin – Jest szansa, że przemkniemy się niezauważeni obok ponad setki ludzi?
-Ależ oczywiście – odpowiedziała sarkastycznie Zo.
-A więc… Hmm… Telefon! – krzyknął przerażony Bieber i wyciągnął z kieszeni iPhona ociekającego wodą.
Zoey zaczęła się śmiać, a Jus posłał jej ‘słodki’ uśmiech.
-Twój kochanie wygląda tak samo.
Nagle iPhone Justina zaczął dzwonić, a Zo zaczęła się śmiać jeszcze głośniej.
-Cicho – powiedział rozbawiony Biebs i odebrał telefon.
-Gdzie ty do cholery jesteś?! Szukam cię już jakieś pół godziny! – krzyknął zdenerwowany Scooter.
-W Zoey – odpowiedział szybko – Yyy, nie! Z Zoey. Z – podkreślił.
Scott parsknął śmiechem i przez dłuższą chwilę nie mógł się uspokoić.
-Masz tu stówę gości, a zamiast się nimi zajmować, pieprzysz się ze swoją dziewczyną… nie mam pojęcie gdzie. Wracajcie.
-Okey, ale przynieś nam ciuchy.
-WTF?
-Wpadliśmy do takiego tam jeziorka…
-Że co??? Zgrywasz się Justin? – zapytał zirytowany Scooter.
-Nie, siedzieliśmy na moście i się załamał.
-Tak, oczywiście, bo jesteście taaaaacy cięęęężcy.
-Chodź, to sam zobaczysz, ale przynieś rzeczy – zakończył rozmowę Bieber.


-Padam – jęknęła Zo rzucając się na łóżko o piątej rano – Mam dość wszystkiego – westchnęła – Ale od pierwszej bawiłam się bardzo dobrze. Katy jest mega spoko. I lubię Seana Kingstona. W sumie to Usher też jest meegaaa w porządku. O, i polubiłam Victorię Justice – dziewczyna zaczęła się śmiać – SERIO ich znam! O, i Riri jest fajna.
Bieber uśmiechnął się do Zoey.
-Widzisz? Opłaca się mieć sławnego chłopaka czasem – położył się na dziewczynie i musnął jej usta – Masz dla mnie jakiś prezent na urodziny, kochanie?
-Umm… Ty masz wszystko, Jus – powiedziała dziewczyna. Na śmierć zapomniała o prezencie – Nie miałam kiedy ci cokolwiek kupić… - tłumaczyła się.
-A kto mówił o kupowaniu? – zapytał Justin uśmiechając się łobuzersko.


Samolot, którym leciała Ewel z Liamem wylądował o godzinie 5:10, jednocześnie mając opóźnienie pięciu godzin z powodu awarii na lotnisku, z którego startowali.
-Myślisz, że będą bardzo źli, że tak bardzo się spóźniliśmy? – zapytała zaniepokojona Ewel, wychodząc z samolotu.
-Nie mam pojęcia… Może w ogóle nie zauważyli, że nas nie ma? Tam miało być tyle osób… - odpowiedział Liam łapiąc Ewelinę za rękę.
-Może…
Ewel miała wrażenie, że Liam… jest dziś jakiś taki inny… Jej rozmyślenia przerwało to, że wyczuła na sobie jego wzrok.
-Czemu tak patrzysz? – zapytała spoglądając na niego niepewnie.
-Jak? – zapytał uśmiechając się jednym kącikiem ust.
Dziewczyna wzruszyła ramionami, a chłopak musnął jej policzek i przytulił do siebie.
-Liam, masz adres tego ich hotelu? – zapytała Ewelina.
-Uhm – odpowiedział chłopak – To ten – wskazał dziewczynie głową.
Kawałek drogi z lotniska do hotelu przeszli w milczeniu.
-Idziemy do Zo i Jusa? – zapytała Ewel, kiedy weszli i recepcjonista podał im klucze do ich pokoju.
-Eee, nie. Oni pewnie już śpią albo robią coś, na czym nie chcieliby zostać przyłapani – wyszczerzył się chłopak.
Ewelina się roześmiała.
-W takim razie zapukamy – mrugnęła do niego – Myślę, że wypadałoby im powiedzieć, że jesteśmy.
-Ale…
-Jaki mają numer pokoju?
Liam wzruszył ramionami i przez chwilę nie odpowiadał.
-15.
-Co? – zapytała zdziwiona Ewelina.
-15! To ich numer pokoju! Nie kontaktujesz dziś za bardzo, Ewel – trącił ją biodrem i nacisnął na klamkę przy drzwiach do pokoju Zoey i Justina. Było zamknięte.
-Miałeś nadzieję, że jednak ich przyłapiesz? – zapytała rozbawiona Ewel, pukając do drzwi.
W pokoju nastało nagłe poruszenie.
Po chwili, drzwi otworzył nieogarnięty Justin i zaprosił ich do środka.
Zoey siedziała na łóżku rozglądając się za swoją skarpetką.
-Masz – Liam podał Zoey zgubę, która leżała niedaleko drzwi.
Zo się zarumieniła, a Ewel zauważyła jak Justin zapina spodnie, których suwak był z drugiej strony, niż być powinien…
Ewelina wybuchła śmiechem i zgięła się w pół. Ze śmiechu nie mogła złapać oddechu.
-Ciekawe co robiliście zanim przyszliśmy – wydusiła, pomiędzy kolejnymi spazmami śmiechu.
-Pff. A może ja lubię nosić sobie spodnie tył na przód? – zapytał uśmiechając się niewinnie, przygładzając koszulę i potargane włosy.
-A ona rzucać skarpetkami? – zapytał Liam.
W tym momencie wszyscy zaczęli się śmiać.
-Spóźniliście się – powiedział Justin próbując zachować powagę – A teraz może idźcie już spać, co? Na pewno jesteście wykończeni podróżą... My też już padamy…
-Ależ nie, lecieliśmy pierwszą klasą – wyszczerzyła się Ewelina.
-JESTEŚCIE ZMĘCZENI! Tak trudno TO zrozumieć? – zapytał zirytowany Justin.
-Chodź, Ewel. Oni tu mają coś do skończenia – powiedział rozbawiony Liam, łapiąc Ewel za rękę i wyprowadzając ją z pokoju.
-Dziękuję uprzejmie – powiedział Biebs zamykając im drzwi przed twarzami – Dobranoc – dodał, wychylając się z pokoju i zaraz znowu zamykając drzwi.
-Mówiłem, że nas tam nie będą chcieli – roześmiał się Liam.
-A nasz pokój to…? – zapytała Ewel.
-14 - powiedział chłopak i otworzył drzwi do pokoju obok.

__________________________
Rozdział napisany z Zuzią ;)
Piszcie co sądzicie :)

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział 31



  Zdenerwowana Zo wraz z Liamem i Ewel, od razu po wylądowaniu samolotu w mieście pobytu Justina, chciała jak najszybciej dostać się do szpitala, w którym przebywał jej chłopak. Odkąd dostała wiadomość, o jego bardzo złym stanie, nie potrafiła myśleć o niczym innym, niż tylko o tym jak Justin się czuje. Obiwiniała się o to, że była dla niego taka oschła.
Szybko odnaleźli samochód Scootera, który czekał na nich już od dłuższego czasu.
-No, jedźmy już do tego szpitala! – powiedziała zirytowana Zoey, kiedy zamiast ruszać, wszyscy dziwnie się na nią patrzyli.
Czy przypadkiem nie dostrzegła w oczach Eweliny przebłysku rozbawienia?
Świruję z nerwów – stwierdziła w myśli.
Scott uśmiechnął się do niej i ruszył nic nie mówiąc.
Zo denerwowała się coraz bardziej.
-Tam był szpital… - odezwała się w pewnym momencie zdezorientowana.
-Wypisali go, leży w hotelu – odpowiedział Scooter.
-Nie rozumiem… - powiedziała niepewnie Zoey – Jak jest w takim złym stanie, to dlaczego go wypisali?
-Wszystkiego dowiesz się na miejscu – powiedział Liam, a Zo spojrzała na niego, coraz bardziej zdziwiona.
-Co wy znowu kombinujecie? Zawsze wszytsko odbywa się za moimi plecami. Czemu? To wszytsko odbija się na moich nerwach i zdrowiu – powiedziała zirytowana Zo.
-Spokojnie. Agresywność zero – zaśmiał się Liam.
-Skończcie tę kłótnie, bo nie wiem czy zauważyliście, ale jesteśmy na miejscu – wtrąciła się Ewelina.
-Jaką kłótnię? – prychnęła Zo i wysiadła z samochodu.
Ruszyła w kierunku hotelu, ale po parunastu sekundach, zorientowała się, że nikt nie idzie za nią.
Wróciła do auta.
-Ruszajcie się! – powiedziała, niemal błagalnie.
-Pokój 141 – rzucił Scooter – Nie idziemy.
Zła Zo, trzasnęła drzwiami od samochodu i pobiegła do recepcji.
Na piętro dotarła bez problemu, bo pokój był zarejestrowany również na nią.
Była coraz bardziej skołowana i… z jakichś powodów wściekła.
Odnalazła pokój i nacisnęła na klamkę. Drzwi okazały się zamknięte, dlatego zaczęła mocno walić w nie pięścią.
Po chwili wychylił się jakiś dziadek z pokoju obok.
-Jest po 22:00!! Ludzie próbują spać!! – krzyknął okrywając się ciaśniej szlafrokiem.
Dziewczyna wywróciła oczami, dalej uderzając w drzwi.
-Przestań!! – podniósł głos, w momecnie, w którym Bieber raczył otworzyć drzwi.
-Przepraszam za nią – zwrócił się do staruszka i zanim ten zdążył cokolwiek odpowiedzieć, wciągnął dziewczynę do apartamentu i zamknął za nimi drzwi.
-No cześć – uśmiechnął się do dziewczyny, przywierając ją lekko do drzwi i patrząc jej głęboko w oczy.
-CO SIĘ TUTAJ DZIEJE? – zapytała zdezorientowana – Nie wydajesz się być bardzo chory – zmierzyła go złym spojrzeniem.
-Nie wiesz co jutro jest za dzień? – spytał, kładąc ręce na jej biodrach.
-Co ty wygadu…?! – Justin przerwał jej wpijając się w jej usta.
-Nawet sobie nie wyobrażasz jak za tobą tęskniłem – wyszeptał, gładząc delikatnie jej policzek.
Dziewczyna strąciła jego dłoń.
-Albo mi wyjaśnisz o co tu chodzi albo wychodzę – zagroziła.
-Uhm.. – odpowiedział muskając jej szyję.
Zoey odepchnęła go i sięgnęła do klamki.
-Okej, okej. Spokojnie, księżniczko – powiedział łapiąc jej dłonie i odciągając delikatnie od drzwi – Usiądź sobie, wszystko ci opowiem. Zrobić ci kawy?
-Nie.
-Herbaty?
-Nie.
-Kakałko? – zapytał słodkim głosem.
-No może – powiedziała z wymuszoną łaską.
Justin się roześmiał i zaczął przetrząsać szafki w poszukiwania kakaa.
Po chwili postawił je gotowowe przed nią i usiadł obok.
-A więc… - zaczął, badając wzrokiem jej twarz – Byłem chory. Bardzo. Powiedziałem im, że wyzdrowieję, tylko wtedy, kiedy cię zobaczę – mówił poważnie, po czym uśmiechnął się.
Zoey westchnęła.
-A tak serio?
-A tak serio to uznali, że po prostu brakuje mi czegośtam, przypisali mi to. To nic poważnego, ale tylko, kiedy jesteś niedaleko mnie…
-Justin… - jęknęła Zo – Tak się denerwowałam, bałam się… – ukryła twarz w dłoniach - a ty po prostu… Ty egoistyczny idioto!! Liczysz się tylko ze sobą! Nic nie obchodzi cię co ja czuję…
-Zoey…
-A co jakbym tam zemdlała z nerwów?! Tak strasznie się czułam, tak strasznie się o ciebie bałam… - mówiła na granicy wybuchnięcia płaczem albo krzykiem.
-Zo.. Czy dasz mi dojść do sło..
Nagle rozległo się pukanie.
Zdziwiony Justin zmarszczył brwi, wstał, podszedł do drzwi i nieprzekonany nacisnął na klamkę.
Za drzwiami ukazał się dziadziuś w szlafroku, z którym mięli do czynienia chwilę temu.
-Bądźcie, żeś wy ciszej dzieciaki! Do łóżka idźcie, a nie na siebie krzyczycie!
Justin posłał znaczące spojrzenie Zoey, a ta nie powstrzymała rozbawionego uśmiechu.
-Zaraz idziemy, proszę pana – obiecał Bieber.
-No, mam nadzieję – pogroził im palcem, a Jus zamknął za nim drzwi.
-No to jak? Idziemy do łóżka? – odwrócił się do Zo.
-Ale w jakim sensie…? – zapytała dziewczyna, udając zdezorientowaną.
-Chodź, to się przekonasz.. – uśmiechnął się łobuzersko.
Zoey pokręciła przecząco głową, chociaż widać było, że się waha.
-Najpierw porozmawiajmy – powiedziała.
Jus westchnął i skinął głową po czym usiadł obok dziewczyny.
-Urodziny – powiedziała nagle Zoey, przerywając ciszę.
-Co? – zapytał zdziwiony Justin.
-Pytałeś co jest jutro za dzień. A więc odpowiadam… Jutro są twoje urodziny.
Biebs skinął potakująco głową.
-Bardzo zależało mi, żebyś na nich była. Przepraszam, że tak to rozegrałem… Nie powinienem… - mówił przepraszającym tonem.
-Nie powinieneś, ale…
-Ale?
-Ale pewnie, gdybyś tego nie zrobił, nie przyznałabym, że za tobą tęsknię, dalej udawałabym złą na ciebie i pewnie byśmy się nie spotkali – wyznała Zo na jednym tchu.
Justin przyglądał się jej przez dłuższą chwilę, po czym czule uśmiechnął.
-A więc wybaczysz mi? Czy mam się nie zbliżać, bo we mnie czymś rzucisz?
Zo odwzajemniła uśmiech.
-Myślę, że wybaczę…
Bieber podniósł się z miejsca i pomógł Zo wstać. Nie puszczając jej dłoni, musnął jej usta, po czym przytulił do siebie.
-Kocham cię – wyszeptał – Zawsze kochałem i zawsze będę kochał. Dlaczego zwątpiłaś w to, kiedy ostatnio się widzieliśmy? – zapytał muskając delikatnie jej policzek.
-Bo… - zawahała się – Po prostu… To była moja pierwsza noc… z kimś i… było tak cudownie i nagle okazało się, że wyjeżdżasz i… Nie chciałam zostawać sama… Przez chwilę czułam się nawet wykorzystana, chociaż wiem, że nie powinnam… Przepraszam, Jus… Wtedy ta kłótnia, to była moja wina… Ja nie chciałam, żeby tak wyszło…
-To nie była twoja wina, śliczna – zapewnił Justin, a jego ręka, nieznacznie wsunęła się pod materiał bluzki dziewczyny – Powinienem powiedzieć ci wcześniej, że następnego dnia wyjeżdżam. Wtedy nie byłoby podowu do kłótni. Może byśmy poczekali z tym seksem, może nie, może pojechałabyś ze mną, ale… Źle to rozegrałem. Powinienem pomyśleć... Ale sama wiesz, że to było pod wpływem chwili… Nikt tego nie planował. Myślę, że w zasadzie nikt z nas jakoś szczególnie nie zawinił.
Dziewczyna skinęła potakująco głową.
Przez dłuższą chwilę patrzyli sobie w oczy.
-Właściwie to… Co my tu jeszcze robimy? Miły starszy pan w szlafroku kazał nam iść do łóżka – uśmiechnął się Justin.
-Od kiedy to słuchasz się miłych starszych panów w szlafrokach? – zaśmiała się Zoey, a Justin pocałował ją przeciągle.
-Odkąd mówią takie mądre rzeczy – odpowiedział, przesuwając ustami po jej szyi.
Dziewczyna jęknęła, a Bieber z łobuzerskim uśmiechem popchnął ją na kanapę.
-Kocham cię – powiedział czule, całując ją namiętnie.
Wziął ją na ręce, Zo oplotła jego szyję rękami, a tułów nogami, a on trzymał dłonie na jej pośladkach. Justin musnął jej usta i zaniósł ją do łóżka. Nie puszczając dziewczyny położył się na niej.
-Deszczowa Księżniczko, wiesz, że przez to, że się pokłóciliśmy i poszłaś ode mnie, przechodząc przez cały Londyn w ‘ciekawym stanie’, wszyscy myślą, że ze sobą sypiamy? – zapytał muskając jej szyję biorąc się za zdejmowanie z niej bluzki.
-A mylą się? – zapytała Zo próbując zapanować nad biciem swojego serca.
Justin się roześmiał.
-Nie, ale wolałbym jednak, żeby nie wiedział o tym cały świat i nie zaczęli nam montować ukrytych kamer w pokojach hotelowych – powiedział, kiedy dziewczyna zaczęła rozpinać jego koszulę.
-Przepraszam, nie chciałam – powiedziała uśmiechając się rozbawiona.
-Myślę, że dam radę jakoś ci wybaczyć… - powiedział rozpinając jej stanik – Nigdy cię nie opuszczę. Nigdy. I nie wypuszczę cię tym razem tak łatwo.
Zoey się zaśmiała, a Bieber z łobuzerskim uśmiechem zaczął zsuwać z niej spodnie.

______________________________
Hmm... Trochę mnie nie było... xD Pamiętacie to jeszcze? Co sądzicie o tym rozdziale? :) Napisany jak zwykle z Zuzią <3 + niedługo pojawi się następny ;)

sobota, 15 września 2012

30. Telefon.


   -Co?! – Zoey krzyknęła do słuchawki, kiedy Bieber, nie poddając się dzwonił do niej po raz dziesiąty.
-Nic. Nudzi mi się – odpowiedział obojętnym tonem – I tęsknię.
-TOBIE się nudzi? Serio masz na to czas? – zapytała dziewczyna ironicznie.
-Ej, ej, czemu od początku rozmowy zakładasz, że ma ona przebiec nieprzyjemnie? Teoretycznie mówisz, że nie jesteś na mnie zła, a w praktyce widzę, że nie bardzo masz ochotę mieć ze mną do czynienia.
Dziewczyna przez dłuższą chwilę nie odpowiadała.
Bieber westchnął.
-Jak tam życie? Jak Ewel i Liam? Są grzeczni? – zapytał siląc się na wesoły ton.
-Jakoś leci. Liam i Ewelina dobrze, ale mam wrażenie, że coś z nią ostanio nie do końca w porządku… Mówi, że jest ok, ale…
-Może to przez tego jej byłego? – zasugerował Jus.
-Nie wiem. Ostatnio jakoś mi się nie zwierza. Dlatego mam właśnie wrażenie, że coś ją gryzie.
-A może się nie zwierza, bo nie ma z czego? Wiesz… są takie chwile, że jakoś za dużo się nie dzieje.
Zoey wzruszyła ramionami, chociaż dobrze wiedziała, że Justin tego nie widzi.
-Martwię się o nią. I o ciebie – powiedziała cicho.
-Ale nie ma czemu, Deszczowa Księżniczko – zapewnił czule Jus.
-Wiem, że jesteś w szpitalu.
-Co?! Od kogo?!
-Od ciebie. Właśnie teraz się dowiedziałam. Dzięki, że coś wcześniej mówiłeś – powiedziała sarkastycznie i rozłączyła się, ocierając łzy, które z jakiegoś powodu zaczęły płynąć z jej oczu.

-Cholera – zaklął Bieber i na nowo wykręcił numer dziewczyny. Po dwudziestym pierwszym razie bez odzewu wcale nie zamierzał skończyć, gdyby tylko dziewczyna nie wyłączyła telefonu.
Westchnął głęboko i uderzył pięścią o krawędź łóżka. Syknął z bólu i zaczął kląć pod nosem, przyciskając rękę do siebie.
Nagle usłyszał jakiś dźwięk dobiegający ze strony, po której znajdowały się drzwi. Oparta o nie stała Pattie i patrzyła na niego rozbawiona.
Justin się skrzywił i zaczął zastanawiać się ile z przekleństw słyszała rodzicielka.
-Widzę, że bardzo boli – powiedziała, próbując zamaskować rozbawienie.
-Dzięki za współczucie – odpowiedział z sarkazmem i zaczął delikatnie rozmasowywać obolałe miejsce.
-Jak się nie kontroluje złości, to można zrobić sobie krzywdę. Czemu niby miałabym ci współczuć?
-Bo to była bardziej głupota niż złość – odpowiedział Justin, a Pattie się roześmiała.
-Nie dogadujesz się z Zo? – zapytała, siadając na krześle obok łóżka syna.
Justin ścisnął usta i wykrzywił je w czymś, co przypominało sztuczny uśmiech.
-Słyszałaś rozmowę. Próbuję – odpowiedział sucho, nie patrząc mamie w oczy.
-Słyszałam tylko sam koniec i wcale nie chciałam podsłuchiwać. Po prostu dopiero jak weszłam to zauważyłam, że rozmawiasz.
-Ok, ok, nie musisz się tłumaczyć. Tak, nie dogaduję się z Zoey.
-Dlaczego?
Bieber przygryzł nerwowo wargę.
-Po prostu – odpowiedział wykrętnie.
-A nie możesz mi powiedzieć? Jestem twoją mamą. Może bym pomogła. Ostatnio ciągle jesteś smutny, nie lubię jak jesteś w takim stanie – powiedziała Pattie z troską w głosie, a Bieber uniósł na nią wzrok.
-Jest zła, że wyjechałem.
-Tylko tyle?
Justin pokręcił przecząco głową.
-Martwi się o mnie i jest zła, że nie odpoczywam, a teraz się na mnie wścieka, bo nie powiedziałem jej, że jestem w szpitalu.
-Jak jej nie powiedziałeś to skąd wie? – zapytała Patricia.
-Powiedzmy, że Zo potrafi użyć podstępu, żeby dowiedzieć się ode mnie niektórych rzeczy…
Pattie uśmiechnęła się rozbawiona.
-To przydatna umiejętność – zauważyła.
-Nie dla mnie – odpowiedział kwaśno.
Kobieta się roześmiała.
-Ale dla niej owszem. To dobrze, bo nie będzie ci się udawało jej oszukiwać.
-Nigdy jej nie oszukałem i nie będę tego robić, a teraz po prostu nie chciałem, żeby się niepotrzebnie martwiła, nie mogąc niczego zrobić…
Pattie spojrzała ze zrozumieniem na syna.
-Jesteś kochany, Justin, ale jestem przekonana, że ona jednak woli wiedzieć. Coś cię jeszcze gryzie, mam rację? – powiedziała nie przestając przyglądać się synowi.

-Podjęłaś jakąś decyzję, mała? – zapytał Liam muskając usta Ewel.
-Dotyczącą czego? – spytała Zo, nagle materializując się obok nich w pokoju.
-Nie widziałem jak weszłaś – powiedział skołowony chłopak.
-Jak się jest tak zapatrzonym w swoją dziewczynę, to się nie zauważa pewnych rzeczy – odpowiedziała rozbawiona.
Liam uśmiechnął się i spojrzał czule na Ewelinę.
-Nie idę – powiedziała Ewel uśmiechając się szeroko.
-Na pewno?
-Na pewno – odpowiedziała bez najmniejszego wahania.
-Gdzie? Wtajemniczy mnie ktoś? – dopytywała się Zo.
Nagle telefon Zoey zaczął dzwonić. Zirytowana wyjęła go z kieszeni. Dopiero co na nowo go włączyła. Nie znała numeru, który wyświetlił się jej na ekranie iPhone’a. Po krótkim wahaniu nacisnęła zieloną słuchawkę.
-Tak? – Ewelina i Liam widzięli jak dziewczyna słucha czegoś co mówi jej osoba, po drugiej stronie słuchawki i z sekundy na sekundę staje się coraz bardziej blada – Przylecę pierwszym samolotem – powiedziała drżącym głosem i zakończyła rozmowę.

____________________
Tak, wiem długi ten rozdział i wgl... XD

środa, 4 lipca 2012

29. A jak to jest...?


    Justin rozejrzał się dookoła. Znajdował się w jakimś dziwnym, pustym… pomieszczeniu? Wszystko oświetlone było jasnoniebieskim światłem.
-Masz ciekawą minę – usłyszał rozbawiony głos dziewczyny.
Odkręcił się i zobaczył Zo.
-Cześć, kochanie – uśmiechnął się szeroko i ruszył w jej kierunku, z zamiarem przytulenia jej.
-Stop! – krzyknęła dziewczyna, a on momentalnie zamarł w miejscu – Ty naprawdę jesteś tępy. Nie pamiętasz już, że w tych snach nie możemy mieć żadnego kontaktu fizycznego?
-Czyli, że nie mogę cię dotykać, tak? – westchnął zakłopotany – Dawno takiego snu nie było, to miałem prawo zapomnieć.
-Ojej, poczułeś się urażony? – zakpiła.
-A ty byś się nie poczuła, gdybym nazwał cię tępą?
-Och, przepraszam, że zraniłam delikatne uczucia pana gwiazdy – mówiła ironicznie.
-Oj, daj spokój, Zo. Nie chcę się kłócić – powiedział, podchodząc do niej trochę bliżej – Te sny są chore. Jak może nam się śnić to samo? Mam nadzieję, że nie będzie tego dziwnego snu o rodzeńswie, bo będę się dziwnie czuł, mając cię za siostrę…
-Bo ze mną spałeś?
-Powiedzmy – odpowiedział.
-Ja też nie lubię tych snów… Jak się obudzę to zawsze tak dziwnie się czuję…
-Ale wiesz co? Cieszę się, że mogę cię zobaczyć chociaż we śnie – powiedział Justin uśmiechając się niepewnie.
W tym momencie wszystko zaczęło falować i zapadła ciemność.
Bieber próbował się poruszyć, ale miał wrażenie, że utknął gdzieś pomiędzy jawą, a snem.
Po chwili znowu zalała go fala kolorów. Zobaczył szkołę, tę którą widział w snach już wcześniej, po chwili poczuł, że coś przenosi go dalej. Był jak duch unoszący się bezwładnie w powietrzu, mijał centrum handlowe, jakimś dziwnym sposobem znajome domy, aż wreszcie minął kościół. Jakaś siła spowodowała, że zatrzymał się na cmentarzu. Zobaczył gdzieś siedemnastoletnią, płaczącą Zoey-Susan, mnóstwo ludzi ubranych na czarno i księdza odmawiającego modlitwę. Kiedy spróbował przeczytać co napisane jest na nagrobku, poczuł, że spada. Zbliżał się do ziemi w zabójczym tempie. W momencie, kiedy miał się z nią zderzyć, znowu zobaczył ciemność. Miał wrażenie, że jego serce przestało bić, ale po chwili zaczęło uderzać ze zdwojoną prędkością.
Ocknął się łapiąc łapczywie powietrza, a jego serce waliło coraz szybciej.
-Ocknął się! – krzyknął jakiś głos, którego Justin nie był jeszcze wstanie dopasować do jakiejkolwiek osoby.
Usiadł i rozglądał się tępo po pomieszczeniu. Kiedy jego wzrok zaczął łapać ostrość, zdał sobie sprawę, że znajduje się na szpitalnym łóżku. Załamany, wrócił do pozycji leżącej.
Ciągle próbował wyrównać oddech. Po kilku minutach zwrócił uwagę na trzy osoby stojące obok jego łóżka. Była to Pattie, lekarz i Scooter.
-Cześć? – powiedział Justin, kiedy zauważył, że stoją nad nim i nie odrywają od niego wzroku. Przestraszył go brzmienie jego głosu. Odchrząknął – A więc… Żyję, tak? – zapytał z głupkowatym uśmiechem.
Pattie westchnęła i przytuliła go delikatnie.
-Synku, co ci jest? – zapytała zaniepokojonym głosem.
Justin uznał to za pytanie retoryczne, dlatego nie odpowiedział. Skąd niby on miał wiedzieć, jeśli żaden lekarz nie potrafił wyjaśnić tego, dlaczego tak często traci przytomność…
-Bieber, jeśli jeszcze raz nam uciekniesz to zaczniemy cię przywiązywać, jasne? A więc nie próbuj niczego. Zrozum, że musimy ustalić w jakim jesteś stanie. Jeśli straciłbyś przytomność np. prowadząć samochód spowodowałbyś najprawdopodobniej śmierć swoją, jak i kilku innych ludzi – powiedział lekarz.
Justin pokiwał głową. Nie bardzo podobało mu się, że musi siedzieć w szpitalu, ale doszedł do wniosku, że nie ma innego wyjścia.
-Nie moja wina, że macie taką słabą ochronę – powiedział. Pattie posłała mu karcące spojrzenie – Po prostu nie rozumiem dlaczego robicie z tego takie wielkie halo – powiedział Biebs niezadowolonym głosem, podnosząc ręce w obronnym geście.
-Słuchaj, Justin – zaczął lekarz - Gdybyś zemdlał raz, w porządku; dwa, można przymknąć na to oko; trzy, no cóż, pech, ale w twoim wypadku nie kończy się na trzech i nie wygląda na to, że się skończy. Jesteś bardzo chudy i blady. Na razie nie potrafię określić czy to przemęczenie, czy oznaki choroby, a więc bardzo cię proszę, współpracuj, jeśli chcesz się stąd wydostać. Zdrowy.
Bieber westchnął i nie skomentował tej wypowiedzi.
-Mam zadzwonić do Zoey i powiedzieć jej, że jesteś w szpitalu? – zapytała Pattie.
-Nie! – powiedział szybko Jus – Nie chcę, żeby się o mnie martwiła…
-Ale…
-Nie. Po prostu nie. Jak będę chciał, żeby wiedziała, to sam jej o tym powiem. Nie chcę, żeby się martwiła – powiedział z naciskiem.
-Jak wolisz – rodzicielka wzruszyła ramionami.
Bieber przyjrzał się mamie. Miała podkrążone oczy, była chyba niemal tak blada jak on. Wiedział, że zamartwia się o niego, ale czuł też, że stracił ją, kiedy tylko do jego głowy przyszła głupia myśl, że poradzi sobie bez niej, że nie chce czuć się przez nią ograniczany. Stała się dla niego zbyt mało ważna. Prawie wszystkie ich rozmowy kończyły się kłótniami. Zdawał sobie sprawę z tego, że sława go zniszczyła, ale najgorsze było to, że nie miał najmniejszego pojęcia, jakby mógł to naprawić.
Kiedy skończył swoje rozmyślenia, zdziwiony zauważył, że został sam w sali. Może zasnął? Nie miał pojęcia… Sięgnął po telefon, który leżał na szafce obok niego. Trzy nieodczytane smsy. Otworzył pierwszy.
„Cześć, debilu. Zapomniało się już, że się ma przyjaciela, co? Dzięki, że pomogłeś mi z Megan :D Odezwałbyś się czasem, a nie -.-‘ CHRIS”
Bieber się uśmiechnął.
„Cześć Krysiu. Sorry, że nie pisałem, ale po prostu nie miałem czasu nawet oddychać… Dosłownie. Obiecuję, że niedługo się odezwę. A jak tam z Meg? ;> Zdobyłeś ją wreszcie? :D Czyżby Chris zorientował się wreszcie o co chodzi z dziewczynami? xP”
Włączył kolejną wiadomość. Od Seleny.
„Zostawiłeś u mnie bluzę.”
„I nie zamierzam po nią wracać” – odpisał.
Tylko, żeby ostatni był od Zo – pomyślał błagalnie i włączył ostatniego smsa.
„Jus, jak się czujesz? Wiem, że lubisz sb czasem zemdleć po takim wspólnym śnie…”
Justin chwilę bez słowa wpatrywał się w wiadomość. Po kilku minutach wykręcił numer Zoey.
-Tak? – odebrała zaspanym głosem.
-Obudziłem cię, śliczna?
-Nie, nie mogę przez ciebie spać. Jak się czujesz?
Bieber przygryzł nerwowo wargę.
-Źle.
-Co ci jest? – zapytała zaniepokojona.
-Nic… Tylko tyle, że nie ma cię przy mnie.
-A ja tu już zawału o mało nie dostaję a ty..! – powiedziała zdenerwowana.
-Cieszę się, że się o mnie martwisz, kochanie – Justin uśmiechnął się do słuchawki.
-Oj, spadaj – Zo się rozłączyła.
Bieber uśmiechnął się smutno. Jest zła, ale przynajmniej nie będzie się niepotrzebnie zamartwiała.
-Siema, zjebie – do sali wparował Christian i rozwalił się na wolnym łóżku obok niego.
Justin posłał mu zszokowane spojrzenie.
-WTF? Co tu robisz? – zapytał Bieber kiedy otrząsnął się z wielkiego szoku.
-Serio się nie domyśliłeś? Myślisz, że wydawałbym na ciebie tyle kasy pisząc do ciebie zza granicy? Lubię cię odwiedzać w szpitalach – wyszczerzył się.
Jus się roześmiał.
-Ty nigdy nie raczysz uprzedzić przed tym jak przyjedziesz, co?
-Twoja mama wie – odpowiedział Chris i wgryzł się w jabłko, które leżało na szafce Biebera.
-A może ja chciałem je zjeść – odezwał się niezadowolony Justin.
-Chcesz? – Christian wyciągnął rękę z jabłkiem w stronę Biebsa.
-Teraz to już nie dzięki. Zjadłeś to najczerwieńsze miejsce – powiedział obrażony Jus. Chris się zaśmiał – To teraz jak już zeżarłeś mi jabłko, możesz mi powiedzieć jak tam z Meg.
Christian uśmiechnął się tajemniczo, ale nie odpowiedział.
-No ok… To powiedz jak daleko wasze sprawy się posunęły – Bieber przybrał również tajemniczy wyraz twarzy.
-A jak tam Zo? – Christian zmienił temat – Widziałem zdjęcia z Londynu.
-Nie ty jeden. Pierwszy zapytałem.
-Poczekaj, teraz jem – ugryzł jabłko po raz kolejny – Nie mówi się podczas jedzenia – dodał z pełnymi ustami.
-W takim razie to, co właśnie zrobiłeś to…? – zapytał rozbawiony Biebs.
Christian pokazał mu gestem, że nie może mówić.
Justin pokręcił załamany głową.
-A, więc co u mnie i Zo…? Umm… No… Ogólnie nie jest źle, ale trochę się posprzeczaliśmy. Strasznie za nią tęsknię, spałem z nią, jest na mnie zła, zazwyczaj nie odbiera telefonów…
Christian się zakrztusił.
-Powtórzysz to drugie?? – zapytał dalej kaszląc – Myślałem, że ten Londyn to było tylko tak, żeby było gadanie – mówił słabym głosem, nie przestając kaszleć.
-Nie Krysiu. Od tego, żeby było gadanie to jest Selena. Pewnie widziałeś zdjęcia z imprezy, co? Dobra, mniejsza. Teraz ty mów. Czekam.
Christian przeżuwał jeszcze pół godziny ostatni kęs jabłka.
-A więc… - zaczął i zrobił pięciominutową przerwę, którą Bieber skomentował tylko głębokim westchnięciem – Ona… - znowu przedłużenie napięcia.
-Jest w ciąży? – zapytał rozbawiony Justin.
-Tak – powiedział Beadles z poważną miną – Szykują się już nawet wnuki. Biebs parsknął śmiechem – Justin, zostaniesz prababcią!!
-Dobra, dobra, Chris. Powiedz wreszcie, zanim znowu stracę przytomność!!
-A już myślałem, że dziewictwo. Ufff.
Bieber posłał mu spojrzenie z serii ‘R U fuckin’ kiddin’ me?’.
-Ok, ok. Jestem z nią – wyszczerzył się Beadles.
-I jesteś pewien, że ona o tym wie…?
-Tak?
-Dobra, tylko się upewniam. I jak to jest Christino mieć dziewczynę?
-A jak to jest uprawiać sex? – zapytał w momencie, kiedy do sali weszła Pattie.
Bieber zamarł, nawet przestał na chwilę oddychać.
-Co? Że ja? Niby skąd miałbym wiedzieć? Nie no Chris, co ty odwalasz? W internecie sobie sprawdź – z jego ust posypał się potok słów, a na twarzy pojawił się rumieniec.
Chłopacy nie potrafili wyczytać niczego z wyrazu twarzy Pattie.
-Justin, Justin – westchnęła Pattie – Możesz mu opowiedzieć, ja wyjdę – powiedziała rozbawiona i po chwili zniknęła za drzwiami.
-A, co jak ona podsłuchuje za drzwiami – szepnął Christian do Biebera
-Debilu! – krzyknął szeptem Justin i uderzył Chrisa w ramie – ‘Jak to jest uprawiać sex?’?! CO TO MIAŁO W OGÓLE BYĆ?!
-No co? Chcę wiedzieć – Beadles niewinnie wzruszył ramionami.
Justin z trudem powstrzymywał się, żeby nie rzucić się na przyjaciela.

Zo leżała na łóżku i nie mogła zasnąć. Jej serce nie uspokoiło się jeszcze po śnie, a tym bardziej po usłyszeniu głosu Justina przez telefon. W pierwszym momencie uwierzyła mu, że dobrze się czuje, ale im dłużej o tym myślała, wydawało jej się to coraz mniej realne… Nie wiedziała jak, ale po prostu czuła, że czuje się źle…
A może po prostu świruję? – zapytała się w myślach. Przekręciła się na bok i spróbowała zasnąć. Kiedy już, już była na granicy jawy i snu, usłyszała z trudem tłumiony śmiech przyjaciółki dochodzący z pokoju obok. A o to i drugi powód z jakiego nie mogła spać. Nie potrafiła przestać myśleć o tym co Liam i Ewel mogą wyprawiać w pokoju obok. Może nic groźnego? Może mogłaby pójść i pośmiać się z nimi? W końcu odepchnęła od siebie tę myśl. Nie będzie im przeszkadzała. Mimowolnie uśmiechnęła się na myśl o Justinie. Na pewno nie chciałaby na miejscu Eweliny, żeby ktoś przerywał im cokolwiek z tego co teraz robią, nawet jeśli chociażby grali w karty, które jej przyjaciółka przyniosła z domu, w które Zo zawsze wygrywała, a Ewel za każdym razem ze śmiechem wszystkie rozrzucała i krzyczała na nią, że oszukuje. To była ich ulubiona gra. Gra przywieziona z Niemiec przez chrzestną Eweliny, teoretycznie należała do jej młodszego brata, ale w praktyce Zoey i Ewel ustanowiły ją swoją ulubioną grą i grały w nią prawie przy każdym spotkaniu.

 -Wygrałam!!! – powiedziała Ewelina uniesionym szeptem i zaczęła tańczyć po łóżku.
Liam patrzył na nią rozbawiony. Miała na sobie krótkie spodenki i powyciąganą bluzkę na ramiączkach, ale dla niego jak zawsze prezentowała się atrakcyjnie.
-Zejdź na dół, skarbie, bo obudzisz cały dom – pociągnął za jej bluzkę i w efekcie, zanim Ewel zdążyła, spowrotem usiąść, Liam zobaczył trochę za dużo spod jej bluzki.
Odwrócił głowę, bo spojrzenie mu się zamgliło. Myślał, że ciężko mu wytrzymać z rękami przy sobie wcześniej, teraz to już był kompletnie poziom hard. Po chwili przerwy spojrzał na Ewelinę. Jej twarz była lekko zarumieniona, a oczy błyszczące. Kiedy zauważyła, że patrzy uśmiechnęła się do niego.
-Co ci tak wesoło, mała? Pozwoliłem ci wygrać – powiedział, żeby chociaż spróbować odciągnąć swoją głowę od myślenia o jednym.
-Tak, oczywiście – pokazała mu język, jak pięciolatka – Przyjmij przegraną jak prawdziwy mężczyzna.
Uśmiechnął się zawadiacko, przysunął się do niej. Zanim dziewczyna się zorientowała, leżała pod nim, a on patrzył jej w oczy.
-A jak przyjmuje przegraną ‘prawdziwy mężczyzna’? – zapytał przygryzając jej wargę i całując namiętnie jej usta.
-Nie wiem, ale podoba mi się twój sposób – odpowiedziała rozmarzona, pomiędzy jego kolejnymi pocałunkami.
Nagle telefon Ewel zaczął wibrować.
Dziewczyna spojrzała na wyświetlacz.
-Mariusz? – powiedziała zdziwiona. Udawała obojętną, ale jej serce niebiezpiecznie przyspieszyło.
Liam wyczuł jej reakcję i nie do końca zadowolony podał jej telefon.
Usiedli, a Liam przytulił Ewel do siebie mocno. Dziewczyna oparła głowę o jego ramię i włączyła smsa.
‘Ciągle mi się śnisz, nie mogę przestać o Tb myśleć. Spotkamy się? Jutro, tam gdzie wtedy?’
W oczach Eweliny pojawiły się łzy, ale zamiast zacząć płakać, jak podejrzewał Liam, zaczęła się śmiać.
Wtuliła się w niego, a Liam czuł, że toczy ze sobą w środku walkę. Pomiędzy tym co czuje, a tym co wie. Zabolało go trochę to, że ten palant dalej wzbudza w niej takie uczucia, kiedy ma przecież go… Nic nie mówił, tylko głaskał czule jej plecy. Wiedział, że potrzebuje teraz ciszy, żeby wszystko sobie poukładać.
-Spotkasz się z nim? – zapytał szeptem, po kilku minutach.
Dziewczyna bezradnie wzruszyła ramionami, poczuł, że coś skapnęło na jego ramię.
-Ewel, tylko nie płacz – powiedział błagalnie i przytulił ją do siebie jeszcze mocniej. Oplotła go nogami i rękami i trzymała się jak ostatniej deski ratunku.

___________________________________
Napisany z pomocą Zuuuzi :*

czwartek, 21 czerwca 2012

28. Po prostu.

   O godzinie 12:00 w sobotę Liam, Zoey i Ewelina przylecieli do Polski.  Z lotniska odebrał ich tata Zo. Przez całą drogę nie przestawał wypytywać jej o wakacje. Zoey cieszyła się, że nie pyta o ‘skandal’ i miała szczerą nadzieję, że tak pozostanie. Obawiała się, że będzie zmuszona do tłumaczenia się, a dobrze wiedziała, że nie potrafi okłamać rodziców. Liam miał przez dwa tygodnie mieszkać u niej, a Ewel miała w planach odwiedzania ich codziennie. Zo nawet nie zdawała sobie wcześniej sprawy z tego, jak bardzo tęskniła za rodzicami, psem i kotem.  Pierwszego dnia Liam pojechał na noc do Eweliny, przy okazji poznać się z jej rodzicami, na co ci bardzo naciskali. Zoey spędziła cały dzień ze swoimi rodzicami opowiadając im o wszystkim z drobnym wyjątkiem.
-A jak tam wam się układa z Justinem? – zapytała mama Zo, kiedy były w trakcie długiej rozmowy o wszystkim – Bardzo ładnie razem wyglądacie, kochanie.
Zoey opuściła wzrok i skupiła się bardzo na tym, żeby się nie zarumienić.
-Dziękuję… Dobrze – odpowiedziała.
-Na pewno? – dopytywała się troskliwie.
Zoey uniosła głowę i uśmiechnęła się szczerze do mamy.
-Na pewno – odpowiedziała.
-Zo, czy to jest tak poważne jak mi się wydaje? – zapytała córki z lekkim uśmiechem.
-Tak, mamo… - odpowiedziała niepewnie.
-Lubię tego Justina. Dobrze mu z oczu patrzy. Dba o ciebie, Zoey? Widziałam kilka waszych zdjęć w Internecie, Seba przysłał mi link. Cieszę się, że jesteście razem, kochanie.
-Dba, dba – odpowiedziała uśmiechając się mimowolnie – Kocham cię, mamo.
Nagle telefon Zoey zaczął dzwonić i na wyświetlaczu pojawił się napis ‘Jus <3’
-Nie odbierasz? – zdziwiła się rodzicielka, kiedy Zo odrzuciła rozmowę.
-Nie, później oddzwonię. Teraz jest czas dla was – powiedziała pogodnie.
Telefon dzwonił jeszcze 10 razy, dopóki Zoey go nie wyciszyła.

-A co jak mnie nie polubią? – jękną Liam, kiedy od pół godziny stali przed drzwiami domu Ewel – Może ich nie ma, co? Wracamy do Zoey?
Ewelina zaczęła się śmiać.
-To może dasz mi wreszcie nacisnąć na klamkę i sprawdzić? Odsuń się od tych drzwi, Liam!
Chłopak musnął jej usta.
-Ale... – zaczął.
W tym momencie otwierane drzwi uderzyły go w plecy.
-Przepraszam… - odezwał się chłopiec, młodszy brat Eweliny – Ewel!! – krzyknął i rzucił się siostrze na ramiona – Właśnie miałem iść na rower. Myślałem, że już nigdy nie przyjedziesz!
-Cześć, Kubuś – powiedziała całując siedmiolatka w policzek i przytulając mocno – To jest Liam – przedstawiła bratu chłopaka.
-Ten z One Pedalejszyn? – zapytał uśmiechając się szeroko.
-Nie mów tak! – zganiła brata.
-Ale przecież ty to wymyśliłaś! – oburzył się chłopiec.
Spojrzenie Liama wyglądało jakby mogło zabijać.
-Idź już, Kuba! – powiedziała ostro dziewczyna robiąc się czerwona na całej twarzy, nie patrząc na Liama.
-Będziesz musiała mi to jakoś wynagrodzić, kochanie – szepnął Liam obejmując Ewel jedną ręką w pasie.
Dziewczynę przeszedł przyjemny dreszcz.
-Idziemy do środka – zarządziła, ciągnąc Liama za rękę do środka – Wróciłam!! – zawołała.

Scooter wpadł do pokoju hotelowego Biebera równo o 20:00.
-Idziemy, Justin – obwieścił Sccot.
Bieber siedział na łóżku zapatrzony w komórkę.
-Nie odbiera – powiedział.
-Może nie byłeś wystarczająco dobry?
-Scott! – krzyknął Bieber – Idziemy.
Menager się roześmiał.
Na imprezę dotarli o 20:30. Zszokowany Justin zauważył, że dom, w którym jest impreza należy do Seleny.
Scooter wszedł do środka, z którego dobiegała głośna muzyka. Dopiero po kilku minutach zorientował się, że Justin nie szedł za nim. Menager wyszedł z powrotem na dwór. Wziął ze sobą dwa piwa dla przyjaciela.
-Nie wchodzisz? – zapytał zdziwiony, kiedy zobaczył Jusa siedzącego na ogrodowej huśtawce i kombinującego coś na telefonie.
-Jak się robi zastrzeżony numer? – zapytał podnosząc wzrok na menagera – Nie wchodzę tam.
-Dlaczego?
-Bo to dom Seleny? Po cholerę zabierasz mnie na imprezę u mojej ‘byłej’. Chodzi ci tylko o skandal jak zwykle – powiedział ostro.
-Nie to nie. Twoja sprawa. Ja idę się bawić – odpowiedział, stawiając przy Justinie piwa i po chwili zniknął za drzwiami.
-Jak się robi zastrzeżony – syknął Bieber włączając ciągle inne funkcje na swoim iPhonie. Uśmiechnął się szeroko, kiedy wreszcie mu się udało. Wykręcił numer i czekał z mocno bijącym sercem, popijając to co przyniósł mu menager.
-Słucham, Justin?
Bieber parsknął śmiechem.
-Cześć, kochanie. Wiesz ile ja się męczyłem nad tym zastrzeżonym numerem? Czemu nie odbierasz telefonów ode mnie?
-Bo wiem, że ty dzwonisz, a jestem na ciebie zła?
-Chcesz piwo? – Justin usłyszał męski głos w tle jej słuchawki.
-Kto to? – zapytał podejrzliwie.
-Co? Kto? Muszę kończyć, Jus.
-Kto to? – powtórzył bardziej stanowczo.
-Brat znajomej.
-Jakiej?
-Serio muszę kończyć. Pa, trzymaj się.
-Kocham cię, Deszczowa Księżniczko.
Chwila ciszy po drugiej stronie słuchawki.
-Ja ciebie też – odpowiedziała bez wyrazu.
-Mała?
-Tak?
-Serio nadal myślisz, że chciałem cię tylko przelecieć?
-Pa.
Zoey się rozłączyła, a Justin głośno zaklął.
-Oo, widzę, że znalazłeś kolejną łatwą – Bieber usłyszał za sobą głos Seleny.
-Zaufaj, że nie łatwą – odpowiedział nie patrząc na nią – Ładnie to tak podsłuchiwać czyjeś rozmowy?
-Ładnie to tak nie wchodzić do środka, jak przyjechało się na imprezę?
-Nie chciałem tu przyjeżdżać. Nie wiedziałem, że to tu. W ogóle nie dałbym się namówić gdybym wiedział, że będziesz. Scooter wysłał cię do mnie?
Mina Seleny diametralnie się zmieniła.
-Wiedziałem – powiedział Justin , kiedy nie usłyszał odpowiedzi.
Znowu wykręcił numer Zoey, ale dziewczyna wyłączyła telefon.
-A tak w ogóle to kto to ta ‘Deszczowa Księżniczka’? – zapytała Selena z sarkazmem – Ta twoja nowa lala co latała w twojej koszuli i nieogarnięta po Londynie?
-Nie twoja sprawa, Sel – odpowiedział Justin, a ta zarumieniła się jak zawsze kiedy zdrabniał jej imię. Nic nie potrafiła z robić z tym jak zawsze na nią działał.
Bieber to zauważył.
-My to już przeszłość, Gomez – powiedział – Byliśmy razem, bo tak ‘wypadało’ i dowiedzieliśmy, że coś tam między nami było, ale się skończyło za nim na serio się zaczęło.
-Skończyło się zanim się zaczęło?! – wrzasnęła Selena. Bieber dopiero teraz zauważył, że musiała wypić co najmniej ze dwa mocne drinki – Serio tak twierdzisz?!
Na jego samego też alkohol zaczął już działać i zaczął się zastanawiać co Scott dosypał do tego piwa, że po jednym czuję się jakby wybulił co najmniej cztery.
-Czy ty w ogóle mnie słuchasz?! – krzyknęła Selena, a Justin zamknął jej usta pocałunkiem.
Scott chce skandalu, to będzie go miał – pomyślał, ale nie był w pełni świadomy tego co robi. Nie potrafił logicznie myśleć. Psychikę zasnuła mu mgła.
Dziewczyna była tak zaskoczona, że na chwilę zabrakło jej powietrza. Bieber popchnął ją na ścianę budynku i całował coraz bardziej namiętnie. Ostatnia  po części trzeźwa  myśl Justina brzmiała ‘Scooter to wszystko zaplanował’. Bieber nie zdawał sobie sprawy z tego, że właśnie zaczął dobierać się do swojej byłej.

Zoey siedziała przy ognisku urządzonym przez braci jej koleżanki. Przyszli po nią przed 20:00. Teraz, było już po 21:00, a ona bawiła się świetnie,  a nawet jeszcze nie piła. Zo w ogóle nie lubiła pić. Robiła to bardzo rzadko i z umiarem.
-Hej ludzie. Sorry, za spóźnienie – powiedział Bartek nagle pojawiając się blisko Zo.
Bartek, był chłopakiem, który kiedyś podobał się Zoey z wzajemnością, chociaż żadne z nich nigdy się o tym nie dowiedziało.
-Oo, pani Bieber – zaśmiał się chłopak udając, że dopiero teraz zauważył dziewczynę. Naprawdę przyszedł tylko dlatego, że Kacper napisał mu, że ona tu jest – Hej. Jak tam?
-Cześć – uśmiechnęła się do niego – Dobrze.
Chłopak usiadł obok niej i zaczęli wesołą rozmowę o wszystkim i o niczym. Zo dała się wreszcie namówić na coś do picia i rozmawiało im się jeszcze lepiej. Nie do końca była świadoma tego, że siedzą przytuleni. Kiedy się zorientowała i lekko zmieszana odsunęła od chłopaka, ten uśmiechnął się i musnął jej usta.

Liam, Ewel, Kuba i rodzice siedzieli przy kolacji. Chłopak denerwował się już coraz mniej. Zdążył dojść do wniosku, że rodzice jego dziewczyny z Polski są bardzo w porządku, chociaż nie mógł być pewny tego na 100%, bo nie mówili oni po angielsku, a wszystko tłumaczyła Ewelina. Wierzył jej i miał nadzieję, że słusznie. Miał też nadzieję, że dziewczyna tłumaczy rodzicom to co on mówi, a nie coś całkiem innego. To,  że denerwował się mniej, nie oznaczało, że wcale, dlatego, kiedy mogli już odejść od stołu i pójść do pokoju Ewel, odetchnął z ulgą.
-Jak mogłaś nazwać nas One Pedalejszyn? – zapytał Liam mrużąc groźnie oczy, kiedy tylko zamknęli za sobą drzwi.
Dziewczyna się roześmiała.
-To wcale nie tak,  że coś do was miałam... Tak jakoś wyszło... – tłumaczyła się z niepewnym uśmiechem, jednocześnie przesuwając się coraz bardziej do tyłu, bo Liam podchodził do niej coraz bliżej. W pewnym momencie dalszą drogę ucieczki zagrodziła jej ściana.
Chłopak podszedł do niej tak blisko, że ich twarze niemal się stykały.
Położył dłonie na jej biodrach. Przesunął je nieznacznie w dół, a później znowu w górę. Dziewczyna zadrżała i była pewna, że on też to poczuł, bo uśmiechnął się łobuzersko. Musnął jej usta.
-Czuję coś do ciebie, wiesz Ewel? – zapytał kładąc jej rękę na policzku.
Dziewczyna wpatrywała się w jego oczy.
Liam uśmiechnął się i pocałował ją namiętnie.
-Rodzice wchodzą ci do pokoju bez pukania? – zapytał rozważając jak daleko może się posunąć.
-Zazwyczaj nie, ale obstawiam, że jak jestem z tobą, to będą wpadać co pięć minut – zaśmiała się.
-Czyli zostały nam jeszcze dwie – powiedział oblizując wargi i na nowo przywierając do ust Eweliny.

Justin obudził się w pokoju, którego na pierwszy rzut oka nie poznał. Po kilka minutach przypomniał sobie, że to przecież jego apartament, w którym miał mieszkać przez trzy dni pobytu w Grecji. Miał potwornego kaca. Złapał się za głowę i jęknął załamany. Nie pamiętał prawie niczego z imprezy, za to dobrze pamiętał tyle, że film urwał mu się po jednym piwie.
-Pieprzony Scott – zaklął i zwlókł się z łóżka, żeby poszukać wody.
Po chwili dotarło do niego, że impreza była u jego byłej i że całował się z Seleną. Poczuł jakby dostał cios w brzuch. Zgiął się w pół i pobiegł do łazienki, żeby zwymiotować.
-No proszę. Zoey mnie zabije – powiedział zbierając się z ziemi, opłukując twarz i przemywając zęby. Doszedł do wniosku, że prysznic jest dobrym pomysłem. Zdjął z siebie ciuchy i odkręcił wodę. Pozwolił by zimna woda spływała po nim strugami. Chciał się chociaż trochę orzeźwić.
-Jeśli paparazzi zrobili zdjęcia, to jak ja do cholery się wytłumaczę Zo? – mówił do siebie załamanym głosem. Strasznie za nią tęsknił chociaż nie widział jej zaledwie dzień. Ta tęsknota była okropna, chyba jeszcze gorsza od wielkiego kaca. Nigdy nie tęsknił za nią aż tak. Zastanawiał się, czy przypadkiem  nie przyczyniło się do tego to na co odważyli się ostatniej wspólnej nocy. Wyszedł spod prysznica i potarł obolałe skronie. Zarzucił na siebie ubrania.
-Jakim cudem debilu upiłeś się jednym piwem? A na dodatek zacząłeś mówić do siebie. Zajebiście – mówił Justin plącząc się po kuchni i szukając wody, której nigdzie nie było. W końcu nabrał trochę wody z kranu, ale ostatecznie zrezygnował z wypicia jej. W domu by tak zrobił, ale nie miał pojęcia, czy tutaj się czymś nie zarazi. Zadzwonił po obsługę i zamówił cztery butelki wody. Czuł, że dziś będzie mu bardzo potrzebna.  Usiadł na kanapie i wszedł do internetu z telefonu, żeby rozeznać się jak bardzo wczoraj narozrabiał. Kiedy tylko zobaczył zdjęcia uznał, że już gorzej mogłoby być tylko gdyby zrobili mu i Selenie nagie zdjęcia. Skrzywił się mając nadzieję, że nie zaciągnął jej do łóżka. Zmówił szybkie ‘Ojcze nasz’ błagając Boga w desperacji, żeby Zo mu wybaczyła. Jego załamanie przerodziło się we wściekłość kiedy zobaczył zdjęcia swojej dziewczyny całującej się z innym na ognisku. Zaczął wymieniać wszystkie przekleństwa jakie tylko znał.
-Zostaw ją na jeden dzień samą – powiedział sarkastycznie i zaraz zaśmiał się – Zabiję tego gościa, ale przynajmniej będę miał coś czymś będę mógł się bronić Zo, jeśli naskoczy na mnie za Selenę. Znowu ze sobą gadasz debilu – westchnął.
Wykręcił numer Zoey, nie do końca zastanawiając się nad tym, o czym będę mówić.
O dziwo dziewczyna odebrała.
-Hej – powiedziała takim tonem, z którego Justin nie mógł niczego wywnioskować.
-Cześć, mała... Przepraszam... No wiesz za co. Byłem pijany... Scott mi coś dosypał do piwa. Nie złość się, co? Wiesz, że kocham tylko ciebie, prawda?
Chwilę nie słyszał odpowiedzi ze strony dziewczyny.
-To cholernie boli, wiesz? – odpowiedziała tylko.
-A to co ty zrobiłaś? – postanowił, że też uderzy.
-To on mnie pocałował, a poza tym też trochę wypiłam...
-No proszę. Deszczowa Księżniczka pije – odezwał się sarkastycznie – Dobra, mniejsza. Zapominamy o wczoraj? Jeszcze raz przepraszam śliczna. A. I powiedz temu typowi, że go zabiję przy najbliższej okazji.
Zo westchnęła.
-Weź przestań. Ja też przepraszam – znowu westchnęła – Jus, ta rozmowa musi być mega droga. Cześć.
-O nie, nie. Chyba o czymś zapomniałaś, mała – powiedział.
-Niby o czym?
-No, to ja ciebie pytam.
Zo chwilę się nie odzywała.
-Kocham cię – usłyszał w końcu.
-Ja ciebie też – odpowiedział – Dalej się złościsz o to, że wyjechałem?
-Po prostu jest mi przykro. Pa, Jus – rozłączyła się.
Bieber zaklął i był wściekły na cały świat, że nie może się z nią spotkać.

____________________________
Taka tam moda na sukces napisana z Zuzią xD