Zdenerwowana Zo wraz z Liamem i Ewel, od razu po wylądowaniu
samolotu w mieście pobytu Justina, chciała jak najszybciej dostać się do
szpitala, w którym przebywał jej chłopak. Odkąd dostała wiadomość, o jego
bardzo złym stanie, nie potrafiła myśleć o niczym innym, niż tylko o tym jak
Justin się czuje. Obiwiniała się o to, że była dla niego taka oschła.
Szybko odnaleźli samochód Scootera, który czekał na nich już
od dłuższego czasu.
-No, jedźmy już do tego szpitala! – powiedziała zirytowana
Zoey, kiedy zamiast ruszać, wszyscy dziwnie się na nią patrzyli.
Czy przypadkiem nie dostrzegła w oczach Eweliny przebłysku
rozbawienia?
Świruję z nerwów – stwierdziła w myśli.
Scott uśmiechnął się do niej i ruszył nic nie mówiąc.
Zo denerwowała się coraz bardziej.
-Tam był szpital… - odezwała się w pewnym momencie
zdezorientowana.
-Wypisali go, leży w hotelu – odpowiedział Scooter.
-Nie rozumiem… - powiedziała niepewnie Zoey – Jak jest w
takim złym stanie, to dlaczego go wypisali?
-Wszystkiego dowiesz się na miejscu – powiedział Liam, a Zo
spojrzała na niego, coraz bardziej zdziwiona.
-Co wy znowu kombinujecie? Zawsze wszytsko odbywa się za
moimi plecami. Czemu? To wszytsko odbija się na moich nerwach i zdrowiu –
powiedziała zirytowana Zo.
-Spokojnie. Agresywność zero – zaśmiał się Liam.
-Skończcie tę kłótnie, bo nie wiem czy zauważyliście, ale
jesteśmy na miejscu – wtrąciła się Ewelina.
-Jaką kłótnię? – prychnęła Zo i wysiadła z samochodu.
Ruszyła w kierunku hotelu, ale po parunastu sekundach,
zorientowała się, że nikt nie idzie za nią.
Wróciła do auta.
-Ruszajcie się! – powiedziała, niemal błagalnie.
-Pokój 141 – rzucił Scooter – Nie idziemy.
Zła Zo, trzasnęła drzwiami od samochodu i pobiegła do
recepcji.
Na piętro dotarła bez problemu, bo pokój był zarejestrowany
również na nią.
Była coraz bardziej skołowana i… z jakichś powodów wściekła.
Odnalazła pokój i nacisnęła na klamkę. Drzwi okazały się
zamknięte, dlatego zaczęła mocno walić w nie pięścią.
Po chwili wychylił się jakiś dziadek z pokoju obok.
-Jest po 22:00!! Ludzie próbują spać!! – krzyknął okrywając
się ciaśniej szlafrokiem.
Dziewczyna wywróciła oczami, dalej uderzając w drzwi.
-Przestań!! – podniósł głos, w momecnie, w którym Bieber
raczył otworzyć drzwi.
-Przepraszam za nią – zwrócił się do staruszka i zanim ten
zdążył cokolwiek odpowiedzieć, wciągnął dziewczynę do apartamentu i zamknął za
nimi drzwi.
-No cześć – uśmiechnął się do dziewczyny, przywierając ją
lekko do drzwi i patrząc jej głęboko w oczy.
-CO SIĘ TUTAJ DZIEJE? – zapytała zdezorientowana – Nie wydajesz
się być bardzo chory – zmierzyła go złym spojrzeniem.
-Nie wiesz co jutro jest za dzień? – spytał, kładąc ręce na
jej biodrach.
-Co ty wygadu…?! – Justin przerwał jej wpijając się w jej
usta.
-Nawet sobie nie wyobrażasz jak za tobą tęskniłem – wyszeptał,
gładząc delikatnie jej policzek.
Dziewczyna strąciła jego dłoń.
-Albo mi wyjaśnisz o co tu chodzi albo wychodzę – zagroziła.
-Uhm.. – odpowiedział muskając jej szyję.
Zoey odepchnęła go i sięgnęła do klamki.
-Okej, okej. Spokojnie, księżniczko – powiedział łapiąc jej
dłonie i odciągając delikatnie od drzwi – Usiądź sobie, wszystko ci opowiem.
Zrobić ci kawy?
-Nie.
-Herbaty?
-Nie.
-Kakałko? – zapytał słodkim głosem.
-No może – powiedziała z wymuszoną łaską.
Justin się roześmiał i zaczął przetrząsać szafki w
poszukiwania kakaa.
Po chwili postawił je gotowowe przed nią i usiadł obok.
-A więc… - zaczął, badając wzrokiem jej twarz – Byłem chory.
Bardzo. Powiedziałem im, że wyzdrowieję, tylko wtedy, kiedy cię zobaczę – mówił
poważnie, po czym uśmiechnął się.
Zoey westchnęła.
-A tak serio?
-A tak serio to uznali, że po prostu brakuje mi czegośtam,
przypisali mi to. To nic poważnego, ale tylko, kiedy jesteś niedaleko mnie…
-Justin… - jęknęła Zo – Tak się denerwowałam, bałam się… –
ukryła twarz w dłoniach - a ty po prostu… Ty egoistyczny idioto!! Liczysz się
tylko ze sobą! Nic nie obchodzi cię co ja czuję…
-Zoey…
-A co jakbym tam zemdlała z nerwów?! Tak strasznie się
czułam, tak strasznie się o ciebie bałam… - mówiła na granicy wybuchnięcia
płaczem albo krzykiem.
-Zo.. Czy dasz mi dojść do sło..
Nagle rozległo się pukanie.
Zdziwiony Justin zmarszczył brwi, wstał, podszedł do drzwi i
nieprzekonany nacisnął na klamkę.
Za drzwiami ukazał się dziadziuś w szlafroku, z którym mięli
do czynienia chwilę temu.
-Bądźcie, żeś wy ciszej dzieciaki! Do łóżka idźcie, a nie na
siebie krzyczycie!
Justin posłał znaczące spojrzenie Zoey, a ta nie
powstrzymała rozbawionego uśmiechu.
-Zaraz idziemy, proszę pana – obiecał Bieber.
-No, mam nadzieję – pogroził im palcem, a Jus zamknął za nim
drzwi.
-No to jak? Idziemy do łóżka? – odwrócił się do Zo.
-Ale w jakim sensie…? – zapytała dziewczyna, udając
zdezorientowaną.
-Chodź, to się przekonasz.. – uśmiechnął się łobuzersko.
Zoey pokręciła przecząco głową, chociaż widać było, że się
waha.
-Najpierw porozmawiajmy – powiedziała.
Jus westchnął i skinął głową po czym usiadł obok dziewczyny.
-Urodziny – powiedziała nagle Zoey, przerywając ciszę.
-Co? – zapytał zdziwiony Justin.
-Pytałeś co jest jutro za dzień. A więc odpowiadam… Jutro są
twoje urodziny.
Biebs skinął potakująco głową.
-Bardzo zależało mi, żebyś na nich była. Przepraszam, że tak
to rozegrałem… Nie powinienem… - mówił przepraszającym tonem.
-Nie powinieneś, ale…
-Ale?
-Ale pewnie, gdybyś tego nie zrobił, nie przyznałabym, że za
tobą tęsknię, dalej udawałabym złą na ciebie i pewnie byśmy się nie spotkali –
wyznała Zo na jednym tchu.
Justin przyglądał się jej przez dłuższą chwilę, po czym
czule uśmiechnął.
-A więc wybaczysz mi? Czy mam się nie zbliżać, bo we mnie
czymś rzucisz?
Zo odwzajemniła uśmiech.
-Myślę, że wybaczę…
Bieber podniósł się z miejsca i pomógł Zo wstać. Nie
puszczając jej dłoni, musnął jej usta, po czym przytulił do siebie.
-Kocham cię – wyszeptał – Zawsze kochałem i zawsze będę
kochał. Dlaczego zwątpiłaś w to, kiedy ostatnio się widzieliśmy? – zapytał
muskając delikatnie jej policzek.
-Bo… - zawahała się – Po prostu… To była moja pierwsza noc…
z kimś i… było tak cudownie i nagle okazało się, że wyjeżdżasz i… Nie chciałam
zostawać sama… Przez chwilę czułam się nawet wykorzystana, chociaż wiem, że nie
powinnam… Przepraszam, Jus… Wtedy ta kłótnia, to była moja wina… Ja nie
chciałam, żeby tak wyszło…
-To nie była twoja wina, śliczna – zapewnił Justin, a jego
ręka, nieznacznie wsunęła się pod materiał bluzki dziewczyny – Powinienem
powiedzieć ci wcześniej, że następnego dnia wyjeżdżam. Wtedy nie byłoby podowu
do kłótni. Może byśmy poczekali z tym seksem, może nie, może pojechałabyś ze
mną, ale… Źle to rozegrałem. Powinienem pomyśleć... Ale sama wiesz, że to było
pod wpływem chwili… Nikt tego nie planował. Myślę, że w zasadzie nikt z nas
jakoś szczególnie nie zawinił.
Dziewczyna skinęła potakująco głową.
Przez dłuższą chwilę patrzyli sobie w oczy.
-Właściwie to… Co my tu jeszcze robimy? Miły starszy pan w
szlafroku kazał nam iść do łóżka – uśmiechnął się Justin.
-Od kiedy to słuchasz się miłych starszych panów w
szlafrokach? – zaśmiała się Zoey, a Justin pocałował ją przeciągle.
-Odkąd mówią takie mądre rzeczy – odpowiedział, przesuwając
ustami po jej szyi.
Dziewczyna jęknęła, a Bieber z łobuzerskim uśmiechem
popchnął ją na kanapę.
-Kocham cię – powiedział czule, całując ją namiętnie.
Wziął ją na ręce, Zo oplotła jego szyję rękami, a tułów
nogami, a on trzymał dłonie na jej pośladkach. Justin musnął jej usta i zaniósł
ją do łóżka. Nie puszczając dziewczyny położył się na niej.
-Deszczowa Księżniczko, wiesz, że przez to, że się
pokłóciliśmy i poszłaś ode mnie, przechodząc przez cały Londyn w ‘ciekawym
stanie’, wszyscy myślą, że ze sobą sypiamy? – zapytał muskając jej szyję biorąc
się za zdejmowanie z niej bluzki.
-A mylą się? – zapytała Zo próbując zapanować nad biciem
swojego serca.
Justin się roześmiał.
-Nie, ale wolałbym jednak, żeby nie wiedział o tym cały
świat i nie zaczęli nam montować ukrytych kamer w pokojach hotelowych – powiedział,
kiedy dziewczyna zaczęła rozpinać jego koszulę.
-Przepraszam, nie chciałam – powiedziała uśmiechając się
rozbawiona.
-Myślę, że dam radę jakoś ci wybaczyć… - powiedział
rozpinając jej stanik – Nigdy cię nie opuszczę. Nigdy. I nie wypuszczę cię tym
razem tak łatwo.
Zoey się zaśmiała, a Bieber z łobuzerskim uśmiechem zaczął
zsuwać z niej spodnie.
______________________________
Hmm... Trochę mnie nie było... xD Pamiętacie to jeszcze? Co sądzicie o tym rozdziale? :) Napisany jak zwykle z Zuzią <3 + niedługo pojawi się następny ;)
Kocham Cie <3
OdpowiedzUsuńi czekam na następny rozdział :>
Uważam, że warto było tak długo czekać, kocham kocham kocham! jesteś wspaniała i obyś teraz nie musiała kazać nam tak długo czekać <3 życzę niekończącej się weny :) Kasia
OdpowiedzUsuńFantastyczny. Najbardziej spodobal mi sie koniec... i oczywiscie to, jak JB mowil Zo, ze ja kocha. (: Z niecierpliwoscia czekam na NN i mam madzieje, ze niedlugo dodasz tez cos na Vacation Story. :)
OdpowiedzUsuńX.O.X.O.
PS Your forever.
Świetny no ale to wiesz wiec co ja ci bede mówić, może tylko to że nie mogę się doczekać nexta ?? oraz żebyś pisała dłuższe rozdziały i DO CHOLERY NIE PRZERYWALA W TAKICH MOMENTACH !!!!!!!
OdpowiedzUsuńNo to tyle buźka i weny życzę
~Kyuubi no Kitsune
Pyszczku Ty mój najukochańszy! Wczoraj czytałam cały blog do 3 w nocy. Dziś skończyłam, kurde, musiałam sobie przypomnieć i wiesz co? Czytałam już go kiedyś od początku, od momentu, jak zaczęłaś go pisać. Normalnie teraz jak przeczytałam, to wydał mi się jakiś inny. Może dlatego, że dorosłam troszkę i bardziej zaczął mi się podobać, w sensie, że teraz ''uwydatniły' się te wszystkie emocje, uczucia, które przepełniały ten blog. :D Tak sobie cały czas o nim myślę. Hahahah, wiesz co?, zaczynam chyba świrować, bo przez Ciebie, hah, zaczęłam pragnąć takiego życia z Jusem. OMG. Co mi jest w ogóle. Zaczęłam być zazdrosna o Zo... Nie no żartuję. PRZEPIĘKNY BLOG! To uczucie, jakie między nimi jest. Czytam go od początku, a dopiero teraz mnie tak wciągnął i stał się dla mnie jakiś taki bliski. :***** Kocham Ciebie i każde Twoje słowo napisane na jakimkolwiek Twoim blogu. :D
OdpowiedzUsuńdobra Inga. Teraz Ci powiem, że BARDZO Ci dziękuję, za to, że jesteś, że zawsze mamy taka mega beke jak to piszemy, ale jak razem nad tym płakałyśmy. Albo te zboczone teksty, które pojawiły sie dopiero jak zaczełyśmy dorastać, hahahahahahaha. i ta cała MAGIA w tym opowiadaniu... dobrze wiesz o co mi chodzi :* może nie jest to odpowiednie miejsce, ale BARDZO CI DZIĘKUJĘ za to, że jesteś taką fajną przyjaciółką i, że jesteś ZAWSZE kiedy Cię potrzebuje i wiedz, że ja też zawsze bd dla Cebie ;))
OdpowiedzUsuńkiedy nn ?
OdpowiedzUsuńdzis zaczel czytac i przeczytalam caaly :D
swietnie piszesz, a przedewszystkim nie ma bledow :D
czekam na nastepny !
kiedy nn ?
OdpowiedzUsuńdzis zaczel czytac i przeczytalam caaly :D
swietnie piszesz, a przedewszystkim nie ma bledow :D
czekam na nastepny !
OMG wróciłaś ! Ale fajnie bardzo lubie tego bloga wiec normalnie bababakaakzsvavacgacahabagsvs tak sie cieszę haha czekam na nowy kochana i proszę cie napisz nowy na do-u-love-me błagam :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ania
Spójrz, totalnie nie wiem, jak mam się z tobą skontaktować. Nie wiem nawet czy wchodzisz jeszcze na tego bloga, ale muszę z tobą pogadać prywatnie, więc jeśli możesz napisz na e-mail (gusiakarolczak@gmail.com), albo na gadu 1406201 . Bardzo, ale to bardzo zależy mi na tym, abyś się odezwała :)
OdpowiedzUsuńQueen z justinbieber-clare.blog.onet.pl