czwartek, 12 stycznia 2012

21. To ma być hotel?!

-Tak? – Zo odebrała telefon od brata.
-Co to za świrowanie z Bieberem, moja droga?? – spytał lekko rozbawiony Sebastian.
-Umm…
-Nie no. Wasza sprawa, tylko czemu jakieś, takie wasze różne zdj trafiły do internetu?
-Paparazzi są wszędzie – westchnęła załamana Zo.
-Okey. Rozumiem. Czujesz się jak gwiazda Hollywood?
-Nieee – zaprzeczyła Zoey.
-Dobra, Zo. Rozmowy są cholernie drogie. Trzymaj się i powiedz Bieberowi, żeby trzymał rączki przy sobie i nie ważył się tknąć mojej siostry.
-Paaaaa, Seba – dziewczyna się rozłączyła.
Justin wyszedł z łazienki. Miał tylko ręcznik na biodrach, a jego włosy były mokre.
Zoey przygryzła wargę, a Biebs się do niej uśmiechnął biorąc ciuchy i idąc spowrotem do łazienki.
-Kto dzwonił? – spytał.
-Mój brat.
-I co mówił?
-Że masz trzymać rączki przy sobie i nie masz próbować mnie tknąć, czy coś w tym rodzaju – odp Zo.
Justin zmarszczył brwi.
-Okeeeey – powiedział znikając za drzwiami.
Po kilku minutach wyszedł ubrany.
-Też idziesz? – spytał chłopak.
Zo skinęła głową i złapała rzeczy potrzebne jej do kąpieli.
-Uciekamy stąd – obwieścił Justin.
Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.
-Scooter załatwił nam inny hotel. Nie jest aż tak zarąbisty i wgl, ale lepsze to niż konieczność przebierania się za dziewczynę, żeby wyjść.
Zo się zaśmiała.
-Okey… Kiedy wyjeżdżamy?
-Możemy od razu jak się umyjesz.
-W porządku.
O godz. 14:17 wyruszyli załatwionym przez Scotta Brown’a samochodem na miejsce nowego hotelu.
Kiedy dojechali na miejsce mina Biebera nie wyrażała niczego dobrego.
-‘To jest hotel’ – powiedział krzywiąc się – To NIE jest hotel.
Kenny parsknął śmiechem, ale Zoey, jak i Justinowi nie było do śmiechu. Dom powodował w nich dziwne odczucia.
-Scooter wiedział, że tu nie przyjedziesz z własnej woli, a więc trochę naściemniał – wytłumaczył Kenny – Ale tu odpoczniecie. W tym domku są 2 pokoje + kuchnia, łazienka i salon. Będziemy tu całkiem sami. Mamy pod nosem morze i nikt tu się nie zapuszcza.
-W sumie nawet fajnie – Justin wzruszył ramionami i musnął szyję objętej przez siebie Zo – O ile śpię z nią w jednym pokoju.
Kenny westchnął.
-Ale ŚPISZ. W nocy się ŚPI – przypomniał ochroniarz.
Zoey wybuchnęła śmiechem.
-Moja mama mówi dokładnie to samo! – zachichotała, a Bieber czule się do niej uśmiechnął.
-Mamy klucze? – zapytał Justin.
-Mamy. Właściciele wynajęli nam ten domek na czas całego naszego pobytu – Kenny poszedł do drzwi i przekręcił klucz w zamku.
Cała trójka weszła do środka. Ich nowe mieszkanie nie zrobiło na nich zbytniego wrażenia.
-Tu są tylko 2 jednoosobowe łóżka – jęknęła Zo.
-A skrzypią? – Bieber złapał rękę Zoey, która próbowała go uderzyć i pocałował ją  w policzek – Przecież żartuję.
-Myślę, że wy we dwójkę się na jednym zmieścicie. Gorzej ze mną – westchnął Kenny i wszyscy się roześmiali.
-Dasz radę, stary – zapewnił go Bieber.
-Muszę – powiedział ochroniarz z niezadowoloną miną – Zostawię was samych. Rozgoście się. Ja zrobię to samo. W sumie nie jestem tu wam potrzebny… Jak chcecie iść na plaże to idźcie. I tak nikogo nie ma kto mógłby na was napaść. Robię chyba tylko za coś w rodzaju przyzwoitki, żeby twoja mama nie zeszła na zawał myśląc o tym co robicie sami w niedużym domku, przy plaży.
-A co moglibyśmy robić? – mina Biebera była bardzo perfidna, a więc Zo tylko wywróciła oczami.
Kenny wyszedł i zamknął za sobą drzwi.
-Ej, słuchaj, Zo… - zaczął Justin – Albo dobra. Nieważne…
-Powiedz – poprosiła dziewczyna.
-Nieee. Uznasz, że ześwirowałem.
-I tak uważam, że ześwirowałeś, a więć to niczego nie zmieni – zaśmiała się Zo, a Bieber posłał jej mrożące krew w żyłach spojrzenie.
-Dzięki – powiedział z sarkazmem.
-No przecież żartuję. Mów.
-No dobra… Ale się nie śmiej. Hmm… Masz takie wrażenie… że ten domek… jest taki… znajomy – ostatnie słowo wypowiedzieli wspólnie – No dobra to było dziiiiwne – skomentował Justin.
-Tak, Jus. Wiem, że nigdy tu nie byłam, ale… nie mam pojęcia o co w tym chodzi.
-A ja wiem. Mamy coś z mózgiem. Chyba powinniśmy się leczyć, czy coś…
-Ja tak nie myślę. Może to nie jest normalne, ale… Czy wszystko musi być normalne??
-Jak dla mnie, to tak – zaśmiał się Bieber – Ale niech ci będzie. Uznajmy, że jesteśmy w pełni zdrowi na umyśle… A przynajmniej ty.
-Czemu ty nie?
-Bo chciałem, żebyś zaprzeczyła i powiedziała coś w rodzaju ‘Ach, Justinku! Jesteś bardzo zdrowy! Jesteś najmądrzejszym i najnormalniejszym mężczyzną jakiego spotkałam w życiu!’ – Bieber naśladował głos Zo.
-Taaa. Chyba chłopcem. Na pewno nie mężczyzną – powiedziała przekornie dziewczyna, a Bieber musnął jej usta.
-Chodź. Tym razem naprawdę chodźmy na plażę. Teraz MUSI się udać – JB złapał rękę Zoey i wyszli przed dom, który leżał praktycznie na plaży.
Zo zdjęła buty i grzała stopy idąc po gorącym piasku.
Szli za rękę i niczego więcej im nie było trzeba oprócz swojej bliskości.
-Wiesz co, Zo? – spytał Justin kiedy siedzieli na skraju plaży i pozwalali, żeby stopy obmywała im morska woda – Nigdy nie czułem się jak teraz. Zawsze mi czegoś brakowało… Kogoś… Teraz czuję się… Spełniony? Pełny? Nie czuję pustki. Kocham cię…
Dziewczyna oparła głowę na ramieniu Justina, a on położył jej rękę na plecach.
-Ja ciebie też… - wyszeptała dziewczyna.
Bieber złapał delikatnie Zo za podbródek i przekręcił jej twarz w swoją stronę.
Musnął jej usta i po chwili całował ją jak jeszcze nigdy.
Zoey kochała całowć się z Justinem, ale teraz było trochę inaczej… Kiedy raz po raz usta Biebera stykały się z jej ustami widziała w głowie coraz to nowe obrazy. Ona i mały Justin bawiący się na plaży; dom bardzo przypominający ten, w którym obecnie mieszkają, ale nie na plaży tylko… zdawało jej się, że to było w Stanach. Nie miała pojęcia gdzie. Widziała posiniaczoną twarz kobiety, która w jej odczuciu musiała być jej bardzo bliska; Justina wracającego ze szkoły z podbitym okiem i mężczyznę podbijającego mu drugie oko… Obrazy stawały się coraz straszniejsze.
Zoey odsunęła się od Biebera mając nadzieję, że obrazy się skończą. Udało się. Kiedy otworzyła oczy zobaczyła tylko Justina uśmiechającego się do niej niepewnie. Uznała, że zastanawia się, czy zrobił coś nie tak.
Zo pokręciła przecząco głową.
-Co jest? – Justin pogładził delikatnie jej policzek.
-Nic. Głowa mnie boli… - skałamała Zo. Nie wiedziała czemu, ale nie chciała dzielić się z Bieberem tym co przed chwilą widziała. Uznała, że jej chora wyobraźnia znowu wariuje.
-Kłaaamiesz – Jus musnął jej usta.
Tym razem obrazy nie powróciły.
-Czemu kłamiesz?
Bieber patrzył Zoey w oczy, a ona nie potrafiła odwrócić wzroku.
Dziewczyna pocałowała go w usta, a Bieber przewracając ją na piasek zrobił z tego bardzo namiętny pocałunek, zapominając o zadanym wcześniej pytaniu.

_______________________
Heeej :) Przepraszam Was, że tak dawno nic nie dodawałam. Ten rozdział napisałam dawno, dawno temu, ale uznałam za beznadziejny. Oceńcie.