sobota, 12 listopada 2011

20. Kocham Bartka H (tytuł z dedykacją dla Zuzi xD)

-Nie, że coś, ale ja się czuję jak w jakimś tanim horrorze i bardzo chętnie wróciłbym na tę uroczą plażę itd… - odezwał się Justin przytulając Zo do siebie.
Oboje nie mogli zasnąć, bo na dworze była straszna burza i jakoś nie mogli zapomnieć o ich zdaniem niewyjaśnionych zdarzeniach, które tu zaszły.
-Proszę bardzo. Idź. Ja tu zostaję. Nie zamierzam siedzieć podczas burzy, na plaży, w nocy… - powiedziała Zo zaspanym głosem.
-Czy nie słuchałaś pierwszej części mojej wypowiedzi?? W tanim horrorze, gdybyśmy się tylko trochę oddalili od tego ‘nawiedzonego’ domku przestałoby padać i wyszłoby jasne słońce…
-Nocą??
Justin się zaśmiał.
-Nie łap mnie za słówka, okey?? Każdy się może pomylić, a poza tym ten horror jest TANI.
-Tak, tak – Zo wywinęła się z uścisku Justina i przekręciła się na drugi bok.
-Że co, proszę??
Zoey roześmiała się cicho.
-Próbuję spać.
-A nie jest dla ciebie logiczne, że jak się nie będziemy przytulać, to nie zaśniesz? – powiedział Bieber obejmując odwróconą do niego dziewczynę.
-Głupek – zaśmiała się Zo.
-Twój głupek – Justin musnął jej szyję.
-Oj, spadaj. Ja chcę spać? Nie pamiętasz? – Zoey zawzięcie walczyła z uczuciami, które wzbudzał w niej JB.
-Pamiętam, Zo.
Dziewczyna bezwiednie się uśmiechnęła. Nie wiedziała dlaczego, ale strasznie podobało się jej jak wymawiał jej imię… Robił to tak czule… jakby naprawdę wiele dla niego znaczyło…
Poczuła delikatne muśnięcie ust Justina na policzku i odpłynęła.

-Ku**a, ne mogę oddychać! – ze snu wybudził ją słaby głos Justina i on blady, ledwo utrzymujący się w pozycji siedzącej.
Zoey zerwała się z miejsca i pobiegła obudzić Kenny’ego i starszą panią.
Nie wiedziała gdzie oni śpią…
Najpierw trafiła na pokój staruszki.
-Proszę pani!! Justin się dusi!! – wykrzyczała ze łzami w oczach. Dopiero po tym, jak to zrobiła uświadomiła, że starsza pani mogłaby dostać zawału od jej nagłych krzyków…
Zo była zrozpaczona. Tutaj totalnie nie było zasięgu, a do najbliższej cywilizacji było daleko. On nie mógł umrzeć!!
Kobieta o nic nie pytając szybko podniosła się z miejsca.
-Mów do niego. Mów, żeby próbował wziąć oddech. Mów, żeby się zrelaksował. Zaraz mu coś przyniosę. A ty… daj mu wody – zakomenderowała i poszła w przeciwną stronę niż poleciała Zo.
-Justin. Ona mówiła, żebyś się zrelaksował. Nie denerwuj się. Będzie dobrze – mówiła dziewczyna patrząc na Justina, który z każdą sekundą wydawał się coraz bledszy. Podała mu szklankę, którą napełniła w kuchni, po drodze.
-Kto ona? – wydusił z siebie Justin, biorąc łyk, a Zo zobaczyła w jego oku przebłysk rozbawienia.
-No ta starsza pani! Kto inny??? Kenny?
Bieber uśmiechnął się lekko, ale widać było, że z trudem walczy o choćby jeden oddech.
-Ej, trochę, jakby mi lepiej – powiedział słabym głosem, a Zoey miała nieprzyjemne przeczucie, że po prostu próbuje ją pocieszyć.
-Wypij – do pokoju wpadła staruszka i podała coś Justinowi. Chłopak spojrzał na to podejrzliwie, ale posłuchał kobiety. Chyba pomyślał, że umrze i tak i tak, a jak wypije to przynajmniej ma jakąś szansę przeżyć.
Kiedy skończył opróżniać spory kubek wziął głęboki haust powietrza.
-Oddycham – zaśmiał się, a Zo rzuciła mu się na szyję.
-Ej, bo udusisz – powiedział Justin słabym głosem i pogładził czule jej włosy.
Dziewczyna szybko się od niego odsunęła, a on uśmiechnął się czule.
-Jak pani to zrobiła? Dziękuję. Strasznie dziękuję – mówił Bieber, a jego głos był naprawdę, przerażająco słaby.
-Miałam tu jeszcze lekarstwa… Ciągle je mam… Mój mąż też się czasem dusił. Miał taką samą alergię, jak ty. Musi was uczulać coś w tym domu… A teraz spróbujcie zasnąć. Jakby się coś działo przyniosę wam jeszcze trochę tego lekarstwa, ale na 99,99% nie będzie wam już potrzebne – staruszka uśmiechnęła się życzliwie i wyszła z pokoju.
-Dzięki za uratowanie mi życia… - Justin musnął delikatnie usta Zo.
-Nie mi dziękuj – uśmiechnęła się dziewczyna.
-Jej już podziękowałem, a gdyby nie ty nigdy by się nie dowiedziała, że się duszę – zaśmiał się.
Zo nie widziała w tym nic śmiesznego.
Bieber nakręcił kosmyk jej włosów na palec.
-Śpimy? – spytał kładąc się na łóżku – Tzn ja na pewno już nie zasnę, ale jak ty chcesz spać, to śpij.
-Też nie zasnę… Jest… - Zo spojrzała na zegarek, ale nie zobaczyła niczego w ciemności. Spróbowała włączyć lampę, ale okazało się, że nie ma prądu – Dobra. Gdzie masz komórkę??
Bieber z lekko łobuzerskim uśmiechem podał jej komórkę, która leżała na ziemi.
-Co to za wyszczerz?
-Nie, nic – zaśmiał się Biebs – Tylko tyle, że swoją masz w ręku i oświetlałaś sobie drogę do włącznika światła – ciągle chichotał. Zo rzuciła w niego komórką.
-Bardzo śmieszne – udała obrażoną.
-Oj, weeź – Justin przysunął się na skraj łóżka i pociągnął lekko za dół koszuli nocnej Zoey, żeby przyciągnąć ją do siebie.
Dziewczyna pozwoliła mu się pocałować, ale kiedy uznała, że za bardzo się wczuwa to go przystopowała mówiąc, że chce spać.
Biebs parsknął śmiechem odsuwając się od niej.
Usiadł po turecku na łóżku.
-Przed chwilą mówiłaś, że nie zaśniesz, księżniczko – uśmiechał się szelmowsko, a jego oczy błyszczały.
-Zmieniłam zdanie – burknęła Zoey.
Justin znowu lekko się uśmiechnął.
-Jak chcesz – wzruszył ramionami – Mnie chwilę temu dzieliły sekundy od śmierci, a ty jesteś taka chłodna.
-Oj, bieeeeeedny – powiedziała sarkastycznie Zo kładąc się tyłem do Justina.
Bieber chwilę się nie odzywał.
-Po co wgl mnie ratowałaś, co? Kto ci kazał? Następnym razem nie wtrącaj się w moje sprawy – warknął Justin i też odwrócił się do niej plecami.
Byli za bardzo podobni do siebie, mieli zbyt podobne i silne charaktery, żeby się pogodzić.
Zo bardzo poruszyły słowa Biebera chociaż nie bardzo chciała się nawet sama przed sobą do tego przyznać… Bardzo się o niego martwiła. Tym jego mdleniem, duszeniem się i słowami…
Westchnęła głęboko.
Myślała, że Justin zaraz przytuli się do niej i przeprosi, ale tak się nie działo. Z drugiej strony bardzo dobrze pamiętała jakie Bieber ma opory przed mówieniem ‘przepraszam’…


-Wstawaj – Zo ze snu wybudził szorstki głos Biebera – Już nie pada. Wracamy do hotelu. Dziś zwalniają się pokoje. Musimy iść, bo znowu ktoś nam jej zajmie.
Zoey przetarła oczy i spojrzała na surową twarz Justina.
-Jus… - powiedziała cicho, a w jego oczach zobaczyła przebłysk Biebera, którego kochała.
-Co? – głos nadal był niemal ostry.
-Czemu jesteś zły?
Justina denerwował spokój Zo.
-Ty możesz odstawiać swoje fochy, kiedy tylko chcesz. Czemu ja nie mogę??
Zoey wzruszyła ramionami.
-Jak sobie chcesz.
Justin próbował spojrzeć na nią chłodno, ale Zo widziała jak patrzy na opuszczone ramiączko koszuli nocnej, która należała kiedyś do miłej staruszki z tego domu.
Dziewczyna wstała z łóżka. Jej koszula nocna kończyła się sporo przed kolanami.
Bieber chwilę przyglądał się Zoey i jego wyraz twarzy powoli się zmieniał, ale dziewczyna nie potrafiła rozszyfrować co oznacza.
Justin wybuchnął śmiechem.
Zo spojrzała na niego zdziwiona.
Chłopak pokręcił głową próbując zapanować nas śmiechem.
-Nie mogłaś założyć tej grubej piżamy w kwiaty?? – mówił Biebs przez śmiech.
-A to czemu? – dziewczyna też się lekko uśmiechnęła i zawzięcie starała się odgadnąć o co chodzi Justinowi.
Bieber zamiast odpowiedzieć podszedł do niej bliżej i założył jej ramiączko spowrotem na ramię.
-Bo nie kusiłoby mnie, żeby zrobić tak – chłopak wpił się w usta Zo, a jego ręka wsunęła się pod koszule nocną i gładziła czule jej plecy.
Zoey stwierdziła, że może mu pozwolić na trochę czułości, jeśli nie jest związana z ‘obmacywaniem’ jej i próbowaniem się do niej dobrać.
-Kocham cię, wiesz? – powiedział Justin całując dziewczynę coraz mocniej.
Zo odwzajemniała pocałunki.
Przy nikim jeszcze nie czuła się tak, jak przy Bieberze.
Kiedy skończyli pocałunek JB założył kosmyk włosów za ucho Zoey i musnął jej policzek.
Dziewczyna wtuliła się w niego, a on objął ją czule.
Zo była strasznie skołowana huśtawkami nastroju Justina.


-Wolność i koniec tego dziwnego zapachu domu!! – wrzasnął Bieber, kiedy oddalil się na tyle, żeby kobieta nie mogła go usłyszeć.
Zo się zaśmiała, a Kenny nie skomentował.
-Ja tam bym się za bardzo nie cieszył – westchnął.
-Czemu? – Justin spojrzał na niego podejrzliwie.
-Bo ta ‘miła’ staruszka poinformowała paparazzich gdzie jesteście. Nie wiem co robiliście sami w pokoju, ale mięli na to stały widok przez okno i z tego co mi się wydaje wpuściła nawet kogoś do środka i ma z tego mnóstwo kasy. Podsłyszałem przypadkiem jej rozmowę…
Mina Biebera wyrażała teraz smutek, bezsilność i ogromną wściekłość.
-A to dziwka – syknął – A gdzie są w takim razie ci paparazzi?
Kenny odwrócił się do tyłu.
-Tam – wskazał palcem za ukrytego mężczyznę w krzakach – Tam, tam, tam – pokazywał coraz więcej osób.
-Fuuuuuck – zaklął Bieber – Na razie się nie narzucają, a więc ciii. Udajemy, że ich nie widzimy.
-Taaa. I na pewno nie widzieli jak Kenny pokazuje ich palcem… - odezwała się sarkastycznie Zo.
-Cicho. Robię sobie nadzieję – powiedział Justin – Oni są jak ninja, nie? – odezwał się Biebs po chwili ciszy.
Zoey się roześmiała.
-No, ale serio. Nigdy ich nie widać, a jak już napadną to jest źlee… I chyba nie śpią… - mówił Justin.
-Masz rację – westchnęła Zoey, a Bieber delikatnie złapał ją za rękę.
-Nienaaaawidzę ich – powiedział Justin zmęczonym głosem, w którym słychać było to, że w nocy nie był w najlepszym stanie.


-No to wreszcie mamy gdzie mieszkać – wyszczerzył się Biebs niosąc swoje i Zo bagaże do ich wspólnego pokoju.
-Taa… - powiedziała Zoey.
-Czemu jesteś smutna? – Justin odstawił walizki, zamknął drzwi i spojrzał dziewczynie w oczy.
-Chyba przez tych cholernych paparazzich – Zo wzruszyła ramionami.
-Nie martw się – Bieber musnął ustami jej policzek – Nic nie możemy na to poradzić.
-Ale teraz nie będziemy mogli nigdzie wyjść…
-A może nie jest tak źle? Może jeszcze wcale tak dużo osób nie wie, że tu jesteśmy?
-Wierzysz w to? – Zo uniosła powątpiewająco brwi.
-Nie – zaśmiał się Biebs – Ale jakoś sobie poradzimy – pocałował lekko jej usta.
-Mam nadzieję… - westchnęła dziewczyna i usiadła na łóżku.
Bieber wyciągął z torby laptopa. Uruchomił go i chwilę coś zawzięcie na nim robił.
-Zoey… Chodź tu. Umm… - odezwał się krzywiąc się lekko.
Zo podzeszła do Justina i nie wiedziała, czy płakać, czy się śmiać.
-Nie, że coś… Fajne te zdj, ale jakby były na naszym komputerze, a nie, gdyby mógł oglądać je cały świat… - westchnął JB.
Na zdjęciach widać było go i Zoey w różnych sytuacjach, których nigdy nie powinno widzieć świato dzienne.
-Dzięki Bogu byliśmy na tyle mądrzy, że nie zrobiliśmy niczego więcej… No, chyba największym wyskokiem naszego pobytu tam był ten pocałunek dziś rano… No i te niektóre rzeczy w łóżku wyglądają… umm… namiętnie, ale nic się naprawdę nie działo.
-Poczekaj, powtórz. KTO był na tyle mądry, żeby nie zrobić niczego więcej?? – spytała Zo.
-Dobra, ty – zaśmiał się Justin i musnął szybko jej usta – Ale i tak to łóżko straaaaszliwie skrzypiało, a więc bez szans.
Zo uderzyła go w rękę, a on wywrócił oczami i się do nie uśmiechnął.
-Jestem ciekawy reakcji mojej mamy na te zdj… - powiedział po chwili Biebs z lekko przymrużonymi oczami.
-Ja teeeż – westchnęła Zoey.
-Myślę, że jest jakaś mizerna szansa, że to przeżyjemy… mała, ale zawsze – odezwał się Justin – Idziemy na plażę?
-Okey…
Kiedy zamknęli swój pokój i zaszli do Kenny’ego, ten słodko spał.
-Nie budzimy go. Wyjdziemy tylko na chwilę – powiedział Justin.
Gdy tylko wyszli na zewnątrz okrążyli ich paparazzi i fani. Było ich tak dużo, że nie mięli totalnie, jak przedrzeć się dalej.
-Wracamy – syknął wściekły Bieber i mocno pociągnął Zo za sobą, do hotelu.
Pobiegli do swojego pokoju i zamknęli się z nadzieją, że nikt za nimi nie poszedł.
-No i dupa. Fajnie się nam zapowiada odpoczynek – skrzywił się Justin.
-Przebierzmy się.
-Że co?
-No przebierzmy – zaśmiała się Zoey.
-Umm… Dobra… ale za co?
-Ciebie przebierzemy za dziewczynę.
-Yyy?
-Noo.
-Jak?
-Normalnie – Zo pokazała mu język – założymy ci perukę i ubierzemy cię w moje ciuchy.
-Taa jaaasne.
-Chcesz wyjść?
-Niby tak… Ale… No dobra. A ty będziesz taką mega różową lalą. Róż, róż, róż i będziemy psiapsiółkami – zamrugał rzęsami Justin.
-Nie ubiorę różu – zaoponowała Zo.
-Ja mam się przebierać za dziewczynę, a ty nie ubierzesz różu?!
Zoey się zaśmiała.
-Tak.
-To nic z tego nie będzie – Justin zrobił minę nie znoszącą sprzeciwu.
-Okey… Założę blond perukę, i będę różowiutka. Zadowolony??
-Tak – wyszczerzył się Bieber.

______________________________________
Wiem, że dłuuuugo nie pisałam, ale to przez moją przyjaciółkę xP Rozdział jest jaki jest, ale jak już wspominałam dawno nie pisałam i jeszcze się na nowo rozkręcę ;)

niedziela, 4 września 2011

19. To normalne... Prawda?

Zza drzwi wyłoniła się niewysoka postać starszej kobiety.
-Tak? – spytała po angielsku.
Kobieta miała na sobie koszulę nocną, co było trochę dziwne, bo był środek dnia…
-Na dworze jest straszna burza, a my trochę zabłądziliśmy… Czy moglibyśmy się u pani na chwilkę zatrzymać? – spytała Zo.
-Oczywiście. Wchodźcie. Dawno nie miałam gości – otworzyła szerzej drzwi, a Justin, Zoey i Kenny weszli do środka.
Dom od środka wyglądał tak jak z zewnątrz… Jakby był w stanie rozkładu.
Zo musiała bardzo się postarać, żeby nie skrzywić się czując stęchły zapach panujący w domu.
-Przepraszam za mały bałagan… - powiedziała staruszka prowadząc ich do salony.
-Mały? – Bieber szepnął do swojej dziewczyny.
-Bądź grzeczny – Zoey, z uśmiechem lekko uderzyła go w rękę, a on musnął jej usta.
Doszli do salonu. Zo była bardzo zadowolona, że jest zbyt mokra, żeby siadać na brudnej kanapie.
-Zaraz przyniosę wam coś do jedzenia, ale nie mam za dużo rzeczy…
-Niech pani sobie nami nie zawraca głowy – powiedziała Zoey, ale kobieta przeszła już do innego pokoju.
-Ja bym tam nic nie jadł i nie pił na waszym miejscu. Ona może chcieć nas otruć i wykorzystać seksualnie – palnął Justin z mądrą miną.
-Głupek – dziewczyna się zaśmiała i znowu go uderzyła.
-Nie bij mnie.
-Bo?
-Jeszcze pytasz? - Bieber wpił się w jej usta - Czemu smakujesz truskawkami? – Justin oblizał swoje wargi, kiedy skończyli pocałunek.
-Bo błyszczyk?
-Yhm. Smakuje mi – Bieber musnął usta dziewczyny.
Starsza pani weszła do salonu i postawiła przed nimi coś przypominającego ciastka i coś, co również, niestety, tylko przypominało herbatę.
-Smacznego – uśmiechnęła się.
-Bardzo dziękujemy, ale przed chwilą jedliśmy… - powiedziała nieśmiało Zo.
Staruszka trochę posmutniała.
-No dobrze… Ale nie łudźcie się, że szybko przestanie padać. Czuję w kościach, że deszcz będzie padał najkrócej do jutra. Nigdy się nie mylę.
Cała trójka spojrzała po sobie.
-Tu zawsze długo pada… Jak zacznie, to leje bardzo długo – znowu odezwała się kobieta – Będę mogła was przenocować, jeśli chcecie... Ojejku! Nie przedstawiłam się! Jestem Kelsey.
-Miło nam – uśmiechnął się Bieber – Ja jestem Justin, to jest Zoey, a to Kenny.
-Mnie również. Czyli zostaniecie na noc, czy wracacie w ten deszcz?
Justin miał niewyraźną minę. Nie uśmiechała mu się perspektywa spania tu, ale tym bardziej podczas ulewy, na plaży.
-Co o tym sądzicie? – spojrzał na Zo i ochroniarza – A byłby to dla pani duży kłopt, gdybyśmy zostali?
-Skądże – uśmiechnęła się gospodyni.
-To zostaniemy, jeśli pani nie ma nic przeciwko – powiedziała Zoey.
-Och, jak miło – uśmiechnęła się staruszka – Wy – zakochani pewnie chcecie spać razem, to pościele wam w jednym pokoju, a ty – Kenny możesz spać u mnie, a ja przeniosę się na kanapę.
-Nie, nie. Nie ma mowy. Ja mogę spać na kanapie – powiedział ochroniarz.
-Och, jaki z ciebie dżentelmen – zachwyciła się Kelsey – Pokażę wam pokój – zwróciła się do Justina i Zoey – Musicie się przebrać, bo jesteście cali mokrzy. Dla ciebie, Wielki, nie wiem, czy coś znajdę, ale poszukam… A dla was, dzieci… Na ciebie, mała powinien pasować jakiś z moi starych ciuchów, a na ciebie coś z ubrań Henry’ego – spojrzała na Justina
-Okey – JB i Zo wstali z miejsca i poszli za staruszką.
-Oto wasz tymczasowy pokój. Rozgośćcie się, przejrzyjcie szafę i wybierzcie sobie ubrania.
Pokój był… całkiem inny od reszty domu…
Kobieta poszła z powrotem do salony, a Zoey i JB stali, jak wryci gapiąc się na pokój.
Bieber pierwszy wszedł do środka.
-Wow. Jaki zadbany. I nawet pachnie normalnie – zdziwił się Justin. Jego wzrok zatrzymało zdjęcie wiszące na ścianie – Fajna poza – przekrzywił głowę z łobuzerskim uśmiechem.
Zoey spojrzała na zdjęcie i zakryła mu oczy.
-+18, kotku – zaśmiała się, a Justin zdjął jej rękę z oczu.
-Mylisz się skarbie. +15 – mrugnął do niej, a Zo wywróciła oczami.
Justin znowu patrzył na zdjęcie.
-Ej, to naprawdę ta sama babka? – Bieber nie odrywał wzroku od zdjęcia – Że tak powiem Bogini Sexu, a teraz… No cóż.
-Lata mijają, no nie?
-Niby – Justin wzruszył ramionami – Musimy kiedyś tego spróbować - pokazał ruchem głowy na zdjęcie.
Zo popchnęła Biebera, a on złapał jej ręce, przyciągnął do siebie i pożądliwie pocałował ją w usta.
-Ciekawe, czy ten koleś na zdjęciu to jej mąż… - zadumała się Zo – I ciekawe, czy jeszcze żyje…
-Taaa. Ciekawe. Mnie teraz zaciekawiło coś całkiem innego… Co masz pod tą sukieneczką – wyszczerzył się Justin.
-Kotku… - Zoey przygryzła wargę, złapał go za koszule i przysunęła twarz blisko jego ucha – Przykro mi, ale na to będziesz musiał jeszcze trochę poczekać – odsunęła się od niego, muskając jego policzek.
Wzrok Biebera był przepełniony nieukrywanym pożądaniem.
-Juuuustin…
-No, co? Nie zamierzam ukrywać tego, że mam ochotę, żeby TO z tobą zrobić – wzruszył ramionami – Ale mogę poczekać. Mogę czekać ile chcesz. Dopóki nie będziesz przekonana, że to właśnie ze mną chcesz być do końca życia.
Zoey uśmiechnęła się do niego czule i wtuliła się w jego tors.
-Jesteś idealny, Jus... – wyszeptała dziewczyna.
-Nie żartuj, mała – Bieber zaczął całować Zoey, pchając ją nieznacznie w stronę łóżka.
Trochę siłą położył ją na łóżko, które głośno zaskrzypiało.
-Ahm. To łóżko jest wyposażone w alarm przeciwseksowy. Jeśli chcesz TO robić to wie o tym cały dom.
Dziewczyna wybuchnęła śmiechem, a Bieber zaczął całować jej dekolt i szyję.
Łóżko skrzypiało przy każdym, najmniejszym poruszeniu.
-Dobra. Zmieńmy miejsce – Justin podał rękę dziewczynie, żeby wstała.
Nie puszczając Zo zaczął napierać drugą ręką na ścianę.
-Co ty robisz? – zaśmiała się dziewczyna.
-Chciałem sprawdzić, czy na pewno wytrzyma – przycisnął Zoey do ściany i zaczął ją namiętnie całować.
-Justin… Nie zapominaj, że ktoś może tu wejść... – przypomniała nieśmiało dziewczyna – Może sobie teraz odpuśćmy…?
-Niee. Nie możemy marnować czasu. Nie wiadomo, czy nie zechcesz, zaraz być znowu tylko przyjaciółką – Justin po raz kolejny wpił się w jej usta.
-Musimy się przebrać – Zoey odepchnęła lekko chłopaka.
-Mmmm – uśmiechnął się łobuzersko Bieber.
Zo uniosła oczy ku niebu i otworzyła szafę.
Justin poszedł w jej ślady i zaczęli przeglądać rzeczy.
-Podobają mi się – wyszczerzył się JB znajdując damskie stringi.
Zoey zacisnęła usta udając oburzenie i wybuchnęła śmiechem.
-Głuuuupek.
-Ładnie by ci w nich było – uśmiechnął się łobuzersko.
Zo wywróciła oczami i zaczęła dalej szukać ubrań. Nie było tu niczego, co by się jej podobało, ale po dłuższych poszukiwaniach znalazła coś znośnego. Justin również.
-Ej, na tej bluzce jest napis ‘swag’ – wyszczerzył się Bieber, pokazująć T-shirt, który dla siebie wybrał.
-Fajnie – uśmiechnęła się dziewczyna i ściągnęła mokrą sukienkę i odkręcając się tyłem do Justina, również stanik.
Bieber stał, jak słup nie odrywając wzroku od jej nagich pleców i niebieskich majtek.
-Czuję, że na mnie patrzysz, zboczeńcu – zaśmiała się dziewczyna.
-Że, co?? Wcale nie patrzę. Odwróć się i sama sprawdź.
Zo się roześmiała.
-Marzenia, kochanie – wciągnęła na siebie fioletową sukienkę, którą znalazła i odwróciła się do Justina – Nie przebierasz się?
-Już przebieram… Nie masz stanika – stwierdził chłopak.
-Yhm. Nie zamierzam zakładać po niej bielizny.
Twarz Biebera rozjaśnił szeroki uśmiech, a Zoey znowu się zaśmiała.
-Ten obrazek źle na ciebie wpłynął, Jus… - westchnęła Zo.
-Aj, tam – chłopak szybko się przebrał – Patrzyłaś – wyszczerzył się cwaniacko.
-Wcale nie – zaprzeczyła Zo.
-Widziałem – Bieber przyciągnął dziewczynę do siebie, ale zanim zdążył pocałować drzwi się otworzyły.
Para odsunęła się od siebie, ale nikt się nie pokazywał.
Justin wyjrzał za uchylone drzwi, ale nikogo nie było, a z salonu dobiegała wesoła pogawędka Kelsey i Kenny’ego.
-Duuuuchy – Justin zrobił wielkie oczy i zaraz się zaśmiał.
-Pewnie, Kelsey, kiedy wychodziła źle je zamknęła – powiedział Zoey.
-Na pewno – uśmiechnął się Justin – Ej, tam się coś poruszyło!
Zo odwróciła się przestraszona, a Bieber wybuchnął śmiechem.
-Dałaś się wkręcić. Buahahahahhahaha – wyszczerzył się JB.
-No wiesz, co… - powiedziała Zoey z wyrzutem, a Justin musnął jej usta.
-O ku**a – zaklął Bieber patrząc w okno.
-Co znowu?? – zirytowała się dziewczyna, ale kiedy spojrzała w okno też zrobiło się jej niewesoło.
-Co tam robi to światło? – spytał Justin – Tam są same pola, nie? – w momencie, gdy wypowiedział te słowa światło znikło.
-Pewnie ktoś się zgubił, jak my… - Zoey przełknęła ślinę.
-Albo babcia z Kennym celowo próbują nas nastraszyć.
-Czy ja wiem… Jeeny. Nic się nie stało. Zdaża się. Może to paparazzi nas namierzyli, czy coś – mówiła dziewczyna.
-Ale boisz się, że to duchy nie? – spytał Justin z lekkim uśmiechem – Mi się możesz przyznać. I tak nic przede mną nie ukryjesz.
-Okey. Ale tylko trochę.
-Wierzysz w duchy?
-No, tak… Ale nie białe zjawy, chodzące w prześcieradłach, tylko dusze osób, które odeszły…
-Ja chyba też wierzę… Ale CHYBA, a TO duchy na pewno nie były.
Zoey się zaśmiała.
-Gdybyśmy się nie bali, to byśmy sobie dali już z tym spokój, nie poświęcając temu więcej uwagi, a my na siłę próbujemy przekonać się nawzajem i siebie samych, że to tylko coś normalnego, a nie nadprzyrodzonego.
-No, wiem… Nawiedzony dom – zaśmiał się Justin.
-Taaa. Dobra. Dajmy spokój. To na pewno normalne.
-Znowu to robisz. Przekonujesz samą siebie, bo nie wierzysz, że to było normalne.
-Ale było! – wykrzyknęła Zoey i zaśmiała się przytulając się do Biebera.

__________________________________________
Ummm... Haha xD Piszcie co sądzicie ;) <3
Jak tam pierwsze dwa dni w szkole? U mnie było zarąbiście (co jest meeega dziwne, że JA to mówię ;o), ale zadali nam i to już nie jest fajne, ani trochę ;/ No, ale jednak z zajebistymi przyjaciółmi wszystko staje się fajne :) Okey. To się, kurcze rozpisałam XD

Rozdział dedykuję znowu Zuzi <3 Bez Twojej pomocy te rozdziały to już nie to samo... Napiszmy jeszcze coś, kiedyś razem, jak będziesz miała chwilę czasu, co ? :* 
I love Was i komentujcie xD Peace ;P <3

środa, 31 sierpnia 2011

18. Mapa...


-No to, co dziś robimy? – spytał Bieber.
Chłopak i dziewczyna już od dłuższego czasu leżeli na plaży, przebrani i przytuleni do siebie.
-Nie wiem. Mnie pytasz? To ty wymyśliłeś tę wycieczkę – odpowiedziała Zo.
Justin uśmiechnął się lekko.
-Wymyśliłem tę wycieczkę, ale nic poza tym. Nie myślałem o tym co będziemy tu robić – powiedział.
-To myśl.
-No, ej. A jakaś pomoc może?
-A może nie?
-Wiesz co? Dzięki. I wszystko na mojej głowie – odezwał się niezadowolony Justin.
-Dasz radę. Masz silną głowę.
Bieber się zaśmiał i pocałował Zoey w usta.
-Wkurzasz mnie, mała – powiedział jej na ucho.
Zo poczuła ciepło jego oddechu na swojej skórze i mimowolnie zadrżała.
-Jeśli nie masz żadnych sugesti to ja mam mnóstwo pomysłów na spędzenie tutaj czasu – uśmiechnął się tak, że Zo nie mogła nie wiedzieć, o co mu chodzi.
Dziewczyna szybko wstała na nogi.
-Wiesz, co? Chyba mnie olśniło – uśmiechnęła się słodko.
-No widzisz. Wiedziałem, że będziesz chciała współpracować – wyszczerzył się cwaniacko.
-Głupek.
-No chyba nie – Bieber też się podniósł, objął dziewczynę w talii. Patrzył jej w oczy z lekkim uśmiechem.
-Naprawdę nie chciałabyś TEGO zrobić? – spytał jej cicho.
Zo spuściła wzrok, ale Justin podniósł z powrotem jej twarz.
-Nie naciskam. Pytam – powiedział.
Serce Zoey bardzo przyspieszyło.
-Nie wiem, Justin – odpowiedziała wyrywając się mu i odwracając do niego plecami.
Patrzyła na morze i fale uderzające o brzeg.
Po chwili poczuła ręce Biebera oplatujące ją od tyłu.
Justin musnął delikatnie jej policzek.
-Uznajmy, że pytania nie było, w porządku? – spytał.
Zoey uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością.
-Kocham cię – Justin wpił się w usta dziewczyny i zaczął namiętny pocałunek.
-Ekhm – usłyszeli obok siebie głos Kenny’ego.
-Chwila – Bieber na kilka sekund oderwał się od ust dziewczyny, żeby zaraz kontynuowac pocałunek, nie robiąc sobie nic z ochroniarza.
-Dobra. Już – zaśmiała się Zoey i odepchnęła Justina, po co najmniej trzech minutach pocałunku.
Bieber uśmiechnął się niewinnie w stronę Zo, a potem Kenny’ego.
-Nic nie widziałem – zadeklarował murzyn.
Justin i Zoey wybuchnęli serdecznym śmiechem.
-Kenny. Jesteś absolutnie THE BEST – powiedział Bieber.
-Się wie – wyszczerzył się ochroniarz – Przyniosłem nam kilka rzeczy – zaczął wyjmować m.in. jedzenie ze sporej torby na zakupy.
-Wow. Będzie fajne śniadanko – ucieszył się Justin.
-Noo – przytaknęła mu Zoey.
-Nie, że chcę poruszać niefajnych tematów, ale… Jus, twoja mama nie byłaby za zadowolona, gdybym pozwolił wam spać razem, choćby po tym co tu przed chwilą zobaczyłem… - zaczął niepewnie Kenny.
-Mówiłeś, że nic nie widziałeś! – oburzył się chłopak, a Zo się zaśmiała.
-Justin… Jesteście pod moją opieką i…
-Jeśli nie mogę spać z Zo, to wracamy do domu – powiedział twardo Bieber.
-Nie zachowuj się, jak dziecko – upomniał go Kenny.
-Skoro zachowuję się, jak dziecko to pozwól mi spać z Zo. Jakbym miał pięć lat to byś mi pozwolił.
-Ale to jest różnica… Duża różnica.
-Wcale nie. Kenny. Zoey jest najrozsądniejszą dziewczyną, jaką spotkałem w życiu. Zaufaj nam… Jak nie możesz nam to, chociaż jej… - poprosił Bieber.
Kenny westchnął i nie mówiąc ‘tak’, ani ‘nie’ podał Justinowi i Zo po małej paczce płatków, postawił obok nich miski i mleko.
-Nie znalazłem żdnego świeżego chleba, ani nawet bułek… Pomyślałem, że to będzie najlepsze, co mogę wam przynieść… - powiedział.
-Spoko.
Wszyscy zaczęli jeść w ciszy. Panowała jakaś, taka napięta atmosfera…
-Zo. To, co dziś robimy? – wyszczerzył się w pewnym momencie Bieber.
Zoey wywróciła oczami.
-Siedzimy i się nie ruszamy.
-A można mrugać? – spytał Kenny z pełnymi ustami.
-Można – zezwoliła Zoey.
-Ej, no! Nie bawię się w takie coś – zaprotestował Bieber.
-A kot się bawi? To prawdziwe życie – Zo spojrzała poważnie na Justina, a ten zaśmiał się głośno.
-No dobra. To ja mam pomysł. Jedziemy do wesołego miasteczka. Co wy na to? – zaproponował JB.
-Jestem za – uśmiechnęła się Zoey.
-Może być – zgodził się Kenny.
-Czyli kierunek: WESOŁE MIASTECZKO!!

Justin, Zoey i Kenny, zostawiając swoje bagaże w hotelu, pod opieką obsługi hotelowej udali się do centrum. Całą drogę szli plażą, blisko morza. Zo, co jakiś czas chlapała Justina, który groził, że ją utopi.
Od razu, na samym wejciu do miasta kupili mapę, na której pokazane były najciekawsze miejsce do zwiedzenia.
O dziwno znaleźli na mapie wesołe miasteczko i zaczęli iść tam, gdzie pokazywała mapa.
Po około godzinnej drodze, kiedy według mapy powinni być na miejscu... Nie zobaczyli niczego poza wielkim, drewnianym i (jak im się zdawało) opuszczonym domem. W okół nic nie było niczego, bo od jakichś dziesięciu minut szli łąką... Zoey była na siebie wściekła, że nikt nie wykazał na tyle rozumu, żeby to nie wydało im się podejrzane.
Zo wyrwała mapę Kenny'emu, który ich prowadził i zaczęła ją oglądać z każdej strony, jakby czegoś szukała.
-Co ty robisz, kotku? - zaśmiał się Bieber.
-Mam! Tu jest napisane '2000r.'. Ta mapa jest z dwutysięcznego roku! Gościu sprzedał nam nieaktualną mapę! - wykrzyknęła dziewczyna.
-Fuck - zaklął Justin - Czyli straciliśmy niepotrzebnie godzinę.
Kenny westchnął, a Zo była widocznie zaintrygowana domem.
-Zrób mi zdjęcie na tle tego domu, okey? Będzie przypominał nam naszą przygodę - uśmiechnęła się dziewczyna do Justina.
-Jak chcesz - Bieber wzruszył ramionami i wyciągnął aparat z kieszeni - Uśmiech! Na więcej cię nie stać?!
Dziewczyna wybuchnęła śmiechem, a Bieber to uwiecznił.
-No dobra. Spadamy stąd. Nie podoba mi się ten dom - powiedział Justin.
-Boisz się, że jest nawiedzony? - zachichotała dziewczyna.
-Tak, tak. Chodźmy już - Bieber złapał dziewczynę za rękę - Bardziej chodzi mi o to - pokazał jej chmury. Były dosłownie czarne. - Może zacząć padać w każdej chwili.
Równo ze skończeniem jego słów, zerwał się wiatr i zaczął padać deszcz. W parę sekund przerodził się w ulewę.
-Ku**a - powiedział JB pod nosem - Mamy 10 minut drogi do jakiejkolwiek cywilizacji! - jęknął.
-Tu mamy dom - powiedziała Zo przekrzykując huk deszczu.
Zaraz oślepił ich błysk i zagrzmiało.
-Ja nigdzie, dalej nie idę. Może w tym domu ktoś mieszka - powiedziała Zoey i pociągnęła Justina w stronę domu - Kenny! Chodź! Tu jest daszek!
Zo, zadzwoniła śmiało do drzwi, a Bieber patrzył na nią z nieprzekonaną miną.
-Wątpię, żeby ktoś tu mógł mieszkać - odezwał się Justin.
-Sprawdzimy to - odpowiedziała przytulając się mocno do niego, bo zrobiło się jej zimno - Jestem cała mokra. Naprawdę nigdzie, dalej nie idę. Co najwyżej przeczekamy przed domem.
Nagle usłyszeli kroki dochodzące ze środka i dostrzegli, przez okno zapalające się słabe światło.
Ktoś od drugiej strony złapał za klamkę i zaczął otwierać drzwi.

____________________________________________________
Bum! XD Haha :) Rozdział dodałam specjalnie dla @MartynasSUPPORT <3 I love you, babe ;) 
Nie wiem co o nim myśleć, ale dobra...
Jeśli rozdział się podoba to komentujcie ;*

sobota, 20 sierpnia 2011

17. Przyjaciele??

Rodzice Zoey, chociaż po długich namowach zgodzili się na wyjazd córki. Oczywiście milion razy przestrzegli ją, żeby UWAŻAŁA. Tak, tak. Bieber i Zo znali już to na pamięć. Tylko, dlaczego ludzie w ich wieku muszą tak uważać??
Wyjechali jeszcze następnego dnia, z rana.
Na lotnisku czekał na nich Kenny.
Justin przywitał się ze swoim ochroniarzem i zapoznał z nim Zoey.
Kenny miał na sobie krótkie, różowe spodenki, które Zo doprowadzały do śmiechu, kiedy tylko patrzyła w jego stronę.
Gdy Zo i Justin weszli do samolotu zająć swoje miejsca, okazało się, że ktoś zamuje miejsce pomiędzy nimi.
Bieber się załamał.
-Ej, stary. Mógłbyś się przesiąść o jedno miejsce? Bo chciałbym usiąść obok Zo – powiedział Justin do kolesia siedzącego na miejscu obok dziewczyny.
-Nie – uśmiechnął się wrednie, na oko piętnastolatek.
-Proszę?
-Nie. I jeszcze raz nie. Przykro mi.
-Ku**a, chcesz w ryj? – nie wytrzymał Bieber – Albo grzecznie wpuścisz mnie na miejsce albo, kiedy wrócisz do domu rodzona matka cię nie pozna.
-Już się boję – zakpił chłopak.
-Uspokójcie się – powiedziała lekko zirytowana Zo.
-Ale on… - zaczął Justin.
-Oj, przestań, Jus. Poradzimy sobie – uśmiechnęła się wymownie.
Bieber też uśmiechnął się cwaniacko i pocałował dziewczynę w usta tuż przed twarzą nieuprzejmego piętnastolatka.
Chłopak był trochę skołowany.
-Hej. Jak się nazywasz, śliczna? Ja jestem Michael – zwrócił się do Zo.
-Zoey – uśmiechnęła się do niego, a Bieber miał ochotę udusić (jego).
-A dasz mi swój numer? – spytał.
-Ymmm… Nie?
Justin odetchnął z ulgą.
-Ten tu to twój chłopak? – zapytał nowo poznany kolega, z ironicznym wyrazem twarzy.
-Tak – uśmiechnęła się.
-Udajemy? – dziewczyna wyczytała z ruchu ust Justina.
Skinęła głową.
-A może naprawdę wróćmy? – powiedział już na głos.
-Nieee. Przyjaciele czekają.
-Że co? – zdziwił się Michael.
-Nie twój interes – syknął Bieber i pocałował Zo tuż przed jego nosem.
Całowali się namiętnie przez dobre 5 minut.
-A może się jednak zamienisz? – zasugerował mu Justin.
-Niee.
-To spierdalaj.
-Ej, ej. Ty jesteś… Bieber? – spytał go skołowany chłopak.
-Niee. Derek jestem.
-Jaki Derek? Wyglądasz jak Bimber.
-Derek Stewart. Podobny do Zejberka?? Haha. Zabawne – zaśmiał się chłopak.
-On podobny? – Zo dołączyła do śmiechu. – Genialne.
-No, ale naprawdę… - powiedział zmieszany Michael.
-Bieber nie wyrwałby takiej laski – Justin musnął usta ‘swojej dziewczyny’.
-Dokładnie – uśmiechnęła się Zo – Chociaż niezłe z niego ciacho.
-Taa. To jakbyś powiedziała, że kibel jest atrakcyjny – prychnął JB.
Dziewczyna się zaśmiała i uderzyła Justina w rękę.
-No co? – znowu ją pocałował.
Nikt nie zwracał uwagi na osobę siedzącą pomiędzy nimi.
Obstawiali, że jeszcze jakieś 10 minut i koleś wymięknie.
Ku ich rozpaczy chłopak nie przesiadł się przez cały lot.
Kiedy dziewczyna wychodziła do łazienki Michael złapał ją za tyłek, a Bieber nie kontrolując się przywalił mu w twarz.
-Ku**a!! – wrzasnął chłopak i złapał się za nos, z którego zaczęła mu sączyć się krew.
-I więcej nawet na nią nie patrz – zagroził Biebs i podał mu chusteczki.
Michael był totalnie skołowany, ale wziął chusteczki od Justina.
-Będziesz żył? – spytał Jus, po chwili.
-Będę. Myślisz, że co jestem? To nawet nie bolało…
-Nie? Pomijając fakt, że krzyczałeś, jak baba… Dobra. Spoko. Sorry, że ci przywaliłem. Poniosło mnie, ale przywalę ci i drugi raz, jak będzie trzeba, jeśli ją tylko dotkniesz.
Chłopak się nie odzywał.
Po chwili dziewczyna wróciła i spojrzała w wyrzutem na Justina i Michaela.
-No, co? – spytał JB.
-No nic. Miło mi, że mnie bronisz, ale potrafię sama sobie poradzić – powiedziała do Biebera i usiadła na miejsce – Mogłeś mu coś zrobić. Musisz zacząć się kontrolować.
-Czyli, że mnie lubisz? – odezwał się Michael z nadzieją. Od początku widać było, że Zo wpadła mu w oko.
-Nie – rzuciła nawet na niego nie patrząc – Musisz nad sobą popracować, Jus.
-Jus? A nie Derek? – zdziwił się Michael.
Bieber i Zoey spojrzeli na siebie spanikowani.
-Umm… On ma na drugie Justin, a z racji, że lubię Justina Biebera mówię do niego Jus… Czasem – tłumaczyła się dziewczyna.
Bieber uniósł kciuk na znak, że dobrze jej idzie. Piętnastolatek oczywiście tego nie zauważył.
-Spoko… - powiedział, ciągle nie odsuwając chusteczki od krwawiącego nosa.
-Jak się czujesz? – spytała go dziewczyna.
-Nic mi nie jest – burknął.

Na miejsce dolecieli o 1:00 w nocy.
Na samym wejściu do hotelu, dowiedzieli się, że nie ma już miejsc.
-Jak to?! – zdenerwował się Bieber – REZERWOWAŁEM miejsca!
-Przykro mi. Dziś zawitali do nas goście, którzy podwoili stawkę. Musięliśmy ich przyjąć.
-Ja mogę ją potroić, jeśli pan znajdzie nam miejsca!
-Przykro mi. Niczego już nie mamy, ale za dwa dni zwolnią się nam dwa jednoosobowe pokoje.
Bieber westchnął głęboko.
-I co teraz? – spytał Kenny’ego i Zoey.
-Nie wiem jak ty, ale ja nie zamierzam o tej godzinie iść przez godzinę do miasta – powiedziała Zo.
-No, czyli co robimy? – powtórzył pytanie Biebs.
-Śpimy na plaży? – zaproponował Kenny.
Zo była strasznie zmęczona i co chwilę musiała przecierać oczy, żeby nie zasnąć.
-Ale jak niby mamy spać na plaży? Na ciuchach? Na piasku? – mówił nieprzekonany Bieber.
-A mamy inne wyjście? – spytała Zo ziewając – Ja chcę tylko spać. Obojętnie gdzie. Możemy się spytać, czy może mają w tym hotelu coś do pożyczenia…
-Przepraszam – powiedział Justin podchodząc do mężczyzny, który wcześniej poinformował ich o tym, że nie ma wolnych pokoi – Czy znalazłaby się może do pożyczenia jakaś kołdra, koc? Nie mamy gdzie nocować….
-Przykro mi. Niestety nie.
-Ale, co z nią? – Bieber wskazał na Zo, opartą na Kennym, prawie śpiącą – Pozwoli pan, żeby spała na ziemi??? Wystarczy jeden koc. Byle co. Błagam. Mogę zapłacić.
-Ile?
-Dużo. Tylko niech pan coś nam znajdzie.
-Dobrze. Chwila. Zaraz wracam.
-I jak? – zapytał ochroniarz – Znajdą nam coś?
-Jej. I to za kasę. Matko. Już nienawidzę Greków. Dobrze, że chociaż umiał mówić po angielsku.
Po chwili recepcjonista przyniósł mu stary koc i kołdrę.
Justin wręczył mu $50 i wziął od niego rzeczy. Nie. Nie podziękował.
Okazało się, że Zo, zasnęła opierając się o Kenny’ego.
Ochroniarz chciał wziąć ją na ręce, ale Justin wręczył mu pościel i bagaże, a sam wziął dziewczynę na ręce.
-Dasz radę ją donieść? – spytał powątpiewająco Kenny.
-Dam. Już ją nosiłem – uśmiechnął się chłopak i musnął policzek śpiącej dziewczyny.
Poszli na plażę i rozłożyli to, co mięli.
Bieber położył dziewczynę. Żeby było jej wygodniej, podłożył jej pod głowę swoją bluzę.
-A my jak śpimy? – spytał ochroniarza.
-Na piasku? Nie jest zimno… Mogę cię, Justin przytulić – zaoferował Kenny.
Bieber zaśmiał się cicho i pokręcił głową.
-Nie dzięki. Poradzę sobie – mrugnął do niego i położył się obok Zoey.
Kenny położył się po drugiej stronie dziewczyny.
Pomimo beznadziejnych warunków zasnęli momentalnie.

-Justin? – Biebera obudził szept dziewczyny.
-Tak? Jak ci się spało, królewno? – uśmiechnął się do niej zaspany.
-Nieźle… Nie pamiętam, żebyśmy tu przychodzili…
-Zasnęłaś.
-Jak?
-No.. Oparta na Kennym. Na stojąco.
-O – zdziwiła się Zo – I mnie tu zaniósł?
-Nie. Ja cię zaniosłem.
Dziewczyna się uśmiechnęła.
-Dziękuję – musnęła jego policzek, a on ją czule przytulił.
-Ciągle tylko przyjaciele??
-Tak – uśmiechnęła się znowu.
-No dobra… Jak sobie chcesz. Ale długo nie wytrzymam. Zaufaj mi.
Zoey roześmiała się dźwięcznie, budząc Kenny’ego.
-Co? Mamusia… Nie jeszcze nie. Nie idę dziś do szkoły – mamrotał ochroniarz.
Justin parsknął śmiechem.
-Idziesz, idziesz, Kenny – powiedział.
-Nieee – jęknął i znowu zasnął.
-Go łatwo nie rozbudzimy. Wiem to z doświadczenia – powiedział Biebera – Zauważyłaś, że jesteśmy jak w serialu ‘The lost’? – zaśmiał się.
Dziewczyna spojrzała mu w oczy, a on odwrócił wzrok.
-Nie patrz mi w oczy, Zo – powiedział.
-Bo?
-Chcesz być dalej moją przyjaciółką? – odpowiedział pytaniem.
-A, co to ma do rzeczy?
-Bo się na ciebie rzucę. Działasz na mnie… ugh.
Zoey spojrzała na niego zdziwiona.
-Jak?
-Już dobrze wiesz. Wzbudzasz we mnie cholerne pożądanie, a nawet pocałować cię nie mogę, a więc błagam cię. Nie patrz mi w oczy.
Zoey się zaśmiała.
-Nie przesadzasz?
-Nie. Dobrze wiesz, że nie umiem się kontrolować – podniósł na nią wzrok i uśmiechnął się łobuzersko.
-A może jednak ja tego chcę? – spytała tajemniczo dziewczyna.
-Umm… Chcesz? Chcesz, żebym się na ciebie rzucił? – zaśmiał się zszokowany chłopak.
-No nie aż tak…
-To może skończmy udawać przyjaciół?
-Czemu ‘udawać’.
-Bo chcesz, żebym się na ciebie rzucił – chłopak pokazał jej język.
-Nie chcę, żebyś się rzucił, tylko…
Bieber nie dał jej skończyć, bo pocałował ją szybko w usta. Wsunął jej język do ust. Dziewczyna zrobiła to samo, z czego Bieber strasznie się ucieszył. Przewrócił Zo na piasek i nie przestawał jej całować. Z ust zaczął zsuwać się coraz niżej. Na jej szyję i dekolt.
-Justin… Kenny – przypomniała dziewczyna.
Biebs przerwał czynność i spojrzał w stronę chrapiącego ochroniarza.
-On? – uniósł brwi i znowu wpił się w usta dziewczyna – Ale w sumie to szkoda, że nie jesteśmy sami – powiedział Justin z figlarnym błyskiem w oku.
-I, że nie jesteśmy w hotelu…
-Na plaży też jest fajnie… Romantycznie – uśmiechnął się i zaczął delikatnie muskać jej szyję.
Serce dziewczyny biło za szybko.
Kenny obudził się i kiedy zobaczył całującą parę obok siebie, postanowił ich nie peszyć.
-Nic nie wiem… - wymamrotał, udając, że się budzi.
Justin i Zo momentalnie od siebie odskoczyli i wrócili do pozycji siedzącej, jak bardzo grzeczne dzieci. Aniołki.
Ochroniarz przetarł oczy.
-Jak wam się spało? – spytał.
-Dobrze – powiedzieli chórem i uśmiechnęli się do niego.
Kenny udwał, że niczego nie widział, a oni, że nic nie zaszło.
-A dzisiaj się przyjaźnicie, czy jesteście razem? – spytał Kenny.
Zoey i Justin spojrzeli na siebie.
-Umm…. – zaczął Bieber.
-Jesteśmy razem – powiedziała Zo z uśmiechem na twarzy, a Justin musnął jej usta.
-Wiedziałem, że nie dacie rady się przyjaźnić... Czyli, jak zwolnią się te dwa pokoje, to rozumiem, że ja śpię z Justinem, a ty sama, Zo? – spytał ochroniarz.
-Nie! – powiedzieli chórem.
-Teraz wszystko razem będziecie mówić? – zaśmiał się Kenny – Dobrze, dobrze. Śpijcie sobie razem, ale…
-Tak, tak. Uważajcie. Nie zróbcie niczego głupiego, co w tłumaczeniu na ludzki znaczy: nie pieprzcie się tam po nocach, bo jeszcze będą z tego dzieci – powiedział zirytowany Bieber – Słyszeliśmy to miliony razy. Naprawdę. Nie musisz powtarzać milion pierwszy.
-Dobrze – westchnął ochroniarz – Ale…
-Ciiii – Justin przytknął palec do ust – Ciii. Wiemy. Wszystko wiemy. Nie rozumiemy, ale wiemy.
-Mów za siebie – wteraciła Zo.
-Okay. Ja nie rozumiem. Pasuje? – uśmiechnął się do niej słodko i pocałował.
-Czuję, że wam przeszkadzam… - powiedział ochroniarz – Idę nazbierać drewna, to rozpalimy wieczorem ognisko… Albo nie. To później. Pójdę do sklepu nam coś kupić do jedzenia. Wracam za jakieś dwie i pół godziny.
-Spoko. Pasuje nam. A my w tym czasie… Umm… Będziemy czekać – uśmiechnął się Bieber rozbrajająco.
-Niech wam będzie. Chyba, że Zo chce iść ze mną.
-Chcę – uśmiechnęła się dziewczyna.
-Ej! Jesteś moim ochroniarzem. Nie możesz sobie tak iść zabierając mi dziewczynę! – sprzeciwił się Bieber – Ktoś musi zostać z bagażami, a ja raczej nie mogę się pokazywać, bo mnie jeszcze namierzą. Zostań, Zo… Proooszę. A co jak ktoś mnie porwie??
-A co, jak ktoś porwie Kenny’ego? – spytała Zo.
-Ale on jest duuuży. Go się nie da porwać. A z resztą. Jak chcesz to idź – powiedział smutno JB.
-No dobra. Zostanę.
-Zajebiście – wyszczerzył się Justin.
-Jak? – spytał Kenny.
-Ummm. Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, baaaaardzo fajnie – uśmiechnął się Justin.
-Tak właśnie myślałem. To idę. Żegnajcie – powiedział z uśmiechem, pomachał im i poszedł wzdłuż morza z butami w ręku.
Z racji, że ochroniarz miał jeszcze od wczoraj różowe spodenki wyglądało to przezabawnie.
-A gdzie mamy się przebrać? – spytała Zoey.
-Umm… Tu gdzieś powinny być przebieralnie…. – Bieber się rozejrzał – Ale wygląda na to, że nie ma… Ale szpanerska plaża – powiedział z sarkazmem.
-No, jak mało tu osób przyjeżdża to coś za coś.
-No niby tak… Ale hotel i tak cały zajęty… Możesz się tu przebrać. Nikogo nie ma.
-A ty?
-A ja… Będę udawał, że nie patrzę.
Zo uniosła brwi.
-No weeeeź – poprosił.
-Niee. Chciałbyś, kotku.
-Czemuuuu? Jesteś moją dziewczyną…
-No i? Nie żoną, a to nie jest noc poślubna.
-Kurde. A szkoda. Wiem. Weźmy ślub! Dzisiaj.
Zoey się zaśmiała.
-Pewnie. Udzieli nam go Kenny w różowych spodenkach.
-Dobry pomysł! – powiedział entuzjastycznie JB.
-Głupek – powiedziała czule Zoey, a Bieber się do niej uśmiechnął.
-Dobra. To się przebieraj. Przyżekam. Nie będę patrzył.
-Nie wierzę ci – Zo pokazała mu język.
-Okay. Dobrze robisz. Też bym sobie nie wierzył.
Rozbawiona Zo uderzyła go w rękę.
-Też cię kochaaaam – uśmiechnął się Bieber, przyciągnłą dziewczynę do siebie i gorąco pocałował.

_____________________________
Tadadadam! xD Tak, tak. Wiem. Długo się przyjaźnili xP
Rozdział napisałam, jak zwykle z Zuzią <3
Jesli się podoba to komentujcie ;)

wtorek, 16 sierpnia 2011

16. Oj tam, oj tam.


Bieber siedział przy basenie z nogami zanurzonymi w wodzie.
Myślał o wszystkim, a przede wszystkim o Zo.
Kochał ją… Nie miał, co do tego wątpliwości i był na siebie wściekły, że dał ponieść się emocjom.
Westchnął głęboko.
Po chwili zauważył, że Zoey stoi przy wejściu do basenu i patrzy na niego szklanymi oczami.
Justin, bez wahania podbiegł do niej i przytulił do siebie czule.
-Przepraszam – wyszeptał gładząc jej długie włosy.
-Ja też… - powiedziała cicho dziewczyna.
-Nie masz, za co, kochanie – Bieber spojrzał jej w oczy i musnął jej usta.
-Nie, Justin – dziewczyna przystopowała go, kiedy chciał zacząć namiętny pocałunek – Jeszcze przed chwilą się kłóciliśmy.
-Kotku… Kłótnie są właśnie po to, żeby kończyć je pocałunkiem – wyedukował i po chwili bardzo namiętnie pocałował dziewczynę.
Po pocałunku, chwilę stali wtuleni w siebie.
-Przeszkadzam? – spytał Jeremy.
-Tak!! – wrzasnął Bieber, odsuwając się od Zo.
Zoey nie powstrzymała śmiechu.
-Co cię bawi? – zirytował się chłopak.
-Nic, nic – uśmiechnęła się.
-Co chcesz, tato? Może chcesz nasłać na nas kolejnego RYANA, któremu bardzo dobrze udaje się rozwalać mój związek???
Ojciec chwilę nic nie odpowiadał.
-Chciałem, żebyście się pogodzili.
-To źle chciałeś – burknął JB – Czemu kazaliście mu spać z nami?! Przecież pokój Zo był pusty!
-Nie wiedziałem, że śpicie razem. Myślałem, że Zoey jest u siebie. Tylko Ryan jest takim palantem, żeby pakować się wam do łóżka – zaśmiał się ojciec.
-Zabawne – powiedział Justin z sarkazmem – Weź każ mu stąd wyjechać.
-Nie. To już twój problem.
-Ale kurwa…
-Cicho bądź, Justin! Jak ty się wyrażasz?!
-A w chuj cię to powinno obchodzić!! – krzyknął Bieber i nie czekając na reakcję ojca, poszedł do domu.
Zo i Jeremy chwilę, skołowani stali nad basenem.
-Justin to trudne dziecko… - westchnął ojciec.
-Może, dlatego, że dużo pracuje i miał trudne dzieciństwo, bez ojca – powiedziała cicho Zoey.
Jeremy wyglądał, jakby dostał cios w plecy.
-Chodźmy do domu, bo robi się zimno – powiedział sucho i oboje weszli do środka.
-A tak wgl to gdzie Laura i jej chłopak? – spytała Zo, po chwili.
-Poszli na jakąś dżamprezę – zaśmiał się tata Justina.
-Tato, to nie było cool – rzucił Bieber śmiejąc się z pokoju obok.
Jeremy i Zo zdziwili się nagłą zmianą nastroju Justina…
Było okay. Zoey puściła oko tacie Biebsa i weszli do pokoju chłopaka.
Bieber leżał rozwalony na łóżku, bez koszulki.
-Czemu nie masz bluzki? – spytała załamana Zoey.
-Żeby cię kusić – zaśmiał się Justin, a ona wyszła z pokoju – No, Zo!! Chodź! – wstał z łóżka i pobiegł za dziewczyną.
-Zoey… Ej, mała – złapał ją i przyciągnął do siebie.
Dziewczyna próbowała się wyrwać, ale jej nie puszczał.
Czuła na sobie ciepło jego nagiej klatki piersiowej.
Serce biło jej stanowczo za szybko.
-Pożądasz mnie, co? – zaśmiał się i musnął szyję dziewczyny, na co ona mocno go odepchnęła i udało się jej wyrwać.
Bieber uśmiechnął się do niej czule, a ona wywróciła oczami.
-Za mocno na mnie działasz… - załamała się dziewczyna.
-Nie próbuj z tym walczyć – zaśmiał się Justin.
Zo patrzyła mu w oczy.
Dopiero teraz zauważyli, że z boku przygląda się im Jeremy.
-Taaaatooo – jęknął JB.
-Dobra. Już mnie nie ma – ojciec Biebera zostawił ich samych.
Justin przysunął się bliżej Zoey i odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy.
Dziewczyna poczuła motylki w brzuchu.
Bieber przysunął powoli twarz do twarzy Zo. Ich usta złączyły się bardzo powoli. Justin smakował jej ust. Pocałunek w wolnym tempie przeradzał się w coraz bardziej uczuciowy i namiętny.
-Jeśli ktoś nam teraz przerwie to uduszę go, albo siebie – wyszeptał Bieber w przerwie pomiędzy pocałunkami.
Zo uśmiechnęła się lekko i kontynuowali pocałunek.
Przez całe 10 min nikt im nie przerwał.
-Nie wierzę, że dali nam dla siebie TYLE czasu! – zaśmiał się Justin i przytulił czule dziewczynę. Gdy Bieber chciał kontynuować przerwany pocałunek usłyszał słowa Zo.
-Justin, czy to wszystko nie dzieje się, aby trochę za szybko? – spytała lekko skołowana Zoey.
-Nie? – powiedział pewnie.
-No nie wiem…
-A, co, przeszkadza ci to?
Zoey przez chwilę nic nie mówiła.
-No przeszkadza? – powtórzył pytanie.
-Chyba nie…
-Chyba, czy na pewno? – spytał smutno Justin.
-Cieszę się, że w końcu cię poznałam. Ale czy to wszystko nie jest trochę za szybko? W mojej bajce to było trochę inaczej… Najpierw byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, a potem mieliśmy się zaręczyć, wziąć ślub i mieć trójkę, słodziutkich dzieci…
Bieber uśmiechnął się rozbawiony, ale po chwili znowu posmutniał.
-Czy to znaczy, że ze mną zrywasz?
-Zróbmy sobie przerwę. Poczekajmy jeszcze trochę…
-FUCK… tycznie… tak będzie lepiej - Biebs powiedział zły i odszedł w stronę kuchni.
-Ale Justin… - złapała go za rękę Zo. – Nie złość się… Proszę. Chcę tylko przerwy.
-Przerwy, od czego?? – spytał zirytowany Justin, patrząc jej w oczy – Jesteśmy razem może z trzy dni. Rozumiem, że nie chcesz ze mną być. Pewnie ‘nie spełniam twoich oczekiwań’.
-Wiedziałam, że tak będzie… - powiedziała sucho. – I co ty sobie ubzdurałeś?! Spełniasz moje wszystkie najskrytsze oczekiwania i chuj. – wybiegła z pokoju ze łzami w oczach.
-Chuj? – Bieber bezwiednie zachichotał – Zo, przeklina?
Zaraz spoważniał. Był wściekły na Zoey… ale najbardziej na siebie.
On chyba nie ma uczuć… A miałam wrażenie, że jest taki jak ja – myślała Zo.

Zoey obudziły piękne promienie słońca wbijające w nią radość z życia. Pierwszy raz od przyjazdu Biebera spała sama i było jej całkiem wygodnie, chociaż czegoś jej brakowało… Ale nie chciała się zamęczać takimi bzdurami.
Gdy zjadła śniadanie, Ryan, który cały czas był w domu Scootera i Laury, zaproponował jej wyjście do restauracji. NA OBIAD. Justin jeszcze spał, a przynajmniej nie wychodził z pokoju – I dobrze – pomyślała Zoey.

Dochodziła 15:00, a Bieber ciągle nie wychodził z pokoju. Zo, trochę się niepokoiła, ale postanowiła zostawić go samego z jego ‘wielkimi’ problemami. Do Justina, co jakiś czas zaglądała Laura, pytając, jak się czuje, ale on odpowiadał tylko, że źle i, że ma spadać. Nie chciał też niczego jeść.
-Justin zachowuje się, jak rozwydrzony dzieciak – powiedział Ryan, w drodze do restauracji.
-Myślałam, że to twój przyjaciel…
Chłopak wzruszył ramionami.
-No, nie do końca…
Przez resztę drogi, nie rozmawiali ze sobą.
W restauracji zamówili jedzenie i kiedy musieli na nie czekać, telefon Zo się odezwał.
Justin.
-Halo? – odebrała dziewczyna.
-Czemu jesteś na obiedzie z Ryanem? – spytał Bieber, smutnym głosem – Wolisz go ode mnie? Zaprosiłbym cię do droższej restauracji…
-Co ty odwalasz?? Zaprosił mnie, to poszłam. Ty, od rana nie wychylasz nosa z pokoju. A tak wgl, to skąd wiesz, że jestem w restauracji?? Śledzisz mnie?
-Nie… Twoja siostra mi powiedziała.
-Fajnie. A tak wgl to nie chciałabym iść do droższej restauracji. Liczy się gest, a nie cena.
-Super. Gest mojego, byłego przyjaciela, który jest idiotą i zapewne próbuje mi cię odbić… A nie. Sorry. Nie jesteśmy przecież razem.
-Justin. Dlaczego nie możesz niczego zrozumieć?!
-Tzn, czego?
-Tego, że… Nie chcę być NA RAZIE twoją dziewczyną. Nie możemy, choć chwilę się poprzyjaźnić?
-Jak, dla mnie to nie, ale i tak, kogo obchodzi moje zdanie.
-Cześć – Zo zakończyła ostro rozmowę i się rozłączyła.
Bieber dzwonił do niej jeszcze kilka razy, ale nie odbierała.

-Hej, wszystkim. Cześć, Zo – powiedział Bieber z uśmiechem i usiadł obok niej.
Wszyscy siedzieli już przy kolacji.
-Hej… - odpowiedziała niepewnie dziewczyna, zdziwiona zachowaniem Justina.
-Jak było z Ryanem? – spytał jej, dalej się uśmiechając.
-W porządku…
-To fajnie.
WSZYSTKICH dziwiło zachowanie Biebsa.
Justin, wciągając swoją kanapkę z prędkością światła, oznajmił, że wychodzi i nie wraca na noc.
-Że, co?! – spytał Sccot – Ahaaa. Już pamiętam. Selena przyjechała, tak?
-Nom – uśmiechnął się Bieber – To hej. Pa, mała – przytulił Zo na pożegnanie.
-A nie zerwałeś z Seleną? – spytała skołowana Zoey.
-Tak, ale postanowiliśmy spróbować jeszcze raz… Chyba naprawdę coś pomiędzy nami jest i ciągle do siebie wracamy – zaśmiał się – Spadam. Cześć wszystkim! – zawołał i wyszedł z domu.
Zo chwilę stała w miejscu, nie wiedząc, co robić i myśleć.
Czuła się, jakby dostała cios w plecy.
Nie tak wyobrażała sobie tę przerwę…
Dziewczyna poszła na taras i rzuciła się na leżak.
Patrzyła pustym wzrokiem na gwiazdy.
Tyle ich było… Naliczyła chyba z 10 spadających gwiazd… Gdyby nie wyjechała z tą, całą przerwą oglądałaby gwiazdy razem z Justinem przytulając się i… Zo nie powstrzymała płaczu. Nie chciała tego, ale po prostu nie miała siły… Nie dawała już rady…

Bieber wrócił do domu, przed 3:00, nad ranem. Nie został jednak na noc u Sel. Trochę się posprzeczali i postanowił wrócić… Nienawidził się za tą swoją wybuchowość… Bez przerwy się z kimś kłócił…
Kiedy Justin nacisnął na klamkę drzwi wejściowych, okazały się zamknięte… Postanowił spróbować wejść od strony tarasu. Na szczęście to wejście było otwarte. Chciał już wchodzić, ale coś go zatrzymało… Zobaczył lekkie poruszenie na leżaku. Podszedł bliżej i dostrzegł śpiącą Zo.
Uśmiechnął się bezwiednie.
Kochał tę małą.
Po chwili namysłu wziął dziewczynę na ręce i najdelikatniej jak umiał przeniósł do jej łóżka.
Zakrył ją kołdrą i pocałował w czoło.
Nie potrafił przestać się uśmiechać. Tak żałował, że poniosły go wtedy emocje… Wcale nie chciał się z nią kłócić… Doszedł do wniosku, że ona faktycznie miała rację… To działo się stanowczo za szybko, ale on, oczywiście jest najmądrzejszy i nie może nikogo posłuchać – pomyślał sarkastycznie.
Poszedł do siebie, położył się wyczerpany na łóżku i zasnął w ubraniach.

Kiedy Zoey obudziła się rano, bardzo zdziwił ją fakt, że nie jest w piżamie… Cofnęła się pamięcią do ubiegłego wieczoru… Musiała zasnąć na tarasie… Właśnie. Na TARASIE. Ktoś musiał ją przenieść…
Wzruszyła ramionami i włączyła swojego laptopa.
Na twitterze wrzało.
Weszła w pierwszy, lepszy link, który ktoś wstawił i… zobaczyła zdjęcie. Zdjęcie Biebera i Seleny, na plaży, w nocy, przy spadających gwiazdach. Justin leżał na dziewczynie i widać było, że się całują…
Dzięki Bogu, że są w ubraniach – pomyślała przerażona Zo.
Bardzo bolało ją to, że Justin jeszcze poprzedniego dnia mówił, że to ją kocha, a kiedy zasugerowała przerwę, natychmiast znalazł sobie pocieszenie… Postanowiła, że teraz to ona nie będzie wychodzić z pokoju. Niech wielki Pan Gwiazdor ma.

-Zo? Mogę wejść? – spytał Bieber, pukając do drzwi pokoju dziewczyny.
Zoey nic nie odpowiedziała, a więc Justin uznał to, jako zgodę.
-Co jest, mała? – spytał siadając na jej łóżku.
-Nie mów do mnie mała – syknęła.
-I tak będę – uśmiechnął się do niej – Jest już 16:34, a ty od rana nic nie jadłaś… Chodź zjeść, Zo. O co ci chodzi? Czemu nie wychodzisz?
-Bo nie mam nastroju – burknęła.
-Nie zachowuj się, jak ja. Ja jestem idiotą, a ty nie – zaśmiał się Bieber i musnął policzek dziewczyny.
Zoey nie dała rady powstrzymać lekkiego uśmiechu.
-No chooodź – pociągnął ją delikatnie za rękę.
-Jak się spało z Seleną?? – spytała dziewczyna.
Justin chwilę nic nie mówił.
-Nijak. Nie spałem z nią. Wróciłem koło 3:00…
-Bo?
-Nie ważne.
-Mówiłeś kiedyś, że mógłbyś powiedzieć mi o wszystkim.
-Pisałem – mrugnął do niej, a ona wywróciła oczami – Posprzeczałem się z nią… Ale nie pokłóciłem… Tak się lekko posprzeczaliśmy i… Jakoś nie miałem ochoty z nią spać…
-Nie miałeś ochoty się z kimś przespać??
-Zejdź ze mnie, okay?? – zdenerwował się Bieber – Przepraszam. To TY chciałaś przerwy. Ja tylko się dopasowuję - mówił sarkastycznie.
-Znajdując inną w ciągu jednego dnia?!
-Zdesperowany byłem… - przyznał zmieszany Justin – A tak wgl to myślę, że masz rację. To naprawdę działo się dużo za szybko. Przyjaciele to dobry pomysł – uśmiechnął się do niej, a ona olała i poszła do kuchni.
Gdy zjadła, udała się z powrotem do swojego pokoju. Miała gdzieś, że wszyscy się o nią martwili. Justin nie wiedział jak to wszystko ją boli. A może jednak nie powinnam go poznać? – pomyślała. – Wtedy też było by źle – zrobiła kwaśną minę i walnęła głową w poduszkę.
-ZOEY, IDZIEMY DO KINA – do jej pokoju wparował Bieber wykrzykując.
-Nigdzie nie idę.
-Ależ idziesz, kochana. – odpowiedział jej z uśmiechem na ustach.
-Nie. Nie idę.
-Tak. Idziesz. Uwierz mi. Nie toleruję sprzeciwów.
-Ha ha ha. Bo sławny pan Bieber musi mieć zawsze, co chce, prawda? – spytała ironicznie.
-Tak – uśmiechnął się do niej zniewalająco.
-Sorry, ale… Ty chodzisz z Seleną! – powiedziała zdziwiona – Nie chce, aby na pierwszych stronach gazet było, że „Justin Bieber zdradza Selene Gomez? Jak on może???”.
-Oj tam, oj tam. Teraz wszędzie piszę, że zdradzam ciebie, a więc wiesz…
-CO?!
-Spokojnie – zaśmiał się – Nie czytasz gazet, nie oglądasz telewizji, nie korzystasz z Internetu??
-No, robię to, ale…
-I nie widziałaś naszych zdjęć???
-Kilka.
-O. No widzisz. To, co się dziwisz?
-Z tych zdjęć nie wynikało, że jesteśmy parą… Ymm… Byliśmy…
-To nie widziałaś najlepszych – zaśmiał się Justin.
Zoey nigdy nie czuła czegoś takiego, ale miała taką ochotę, żeby on ją teraz pocałował…
-To idziesz? – spytał wesoło.
Zo chwilę się wahała.
-No chodź. Będzie fajnie. Nudzi mi się strasznie… Tobie na pewno też.
-No dobra… - westchnęła Zoey.
-To super – uśmiechnął się do niej Bieber, chyba po raz milionowy.
Miał taką, cholerną ochotę ją pocałować, ale się powstrzymał.
Przyjaźń… to przyjaźń…
-Ale nam życie pokomplikowałaś Zo – zaśmiał się Justin.
-Że co?? – zdziwiła się dziewczyna.
-Tą przyjaźnią… Za ile będziesz gotowa? 30 minut wystarczy? – zmienił temat Bieber.
-Wystarczy…
-Okay. To za pół godziny pójdziemy. Przyjaciółko – mrugnął do niej i wyszedł z pokoju.
Serce Zoey biło stanowczo za szybko. Miała ochotę się rozpłakać.
Była na siebie wściekła, że wyskoczyła z tą przyjaźnią… Mogło być tak pięknie…
Szybko przyszykowała się do wyjścia i czekała na Justina.
Coraz bardziej chciało jej się płakać.
Kurde. Nie mogę – pomyślała dziewczyna, a z jej oczu zaczęły płynąć łzy, w momencie, kiedy Bieber wszedł do pokoju.
Jego uśmiech od razu zniknął i ustąpił miejsca zatroskaniu.
Niewiele myśląc podbiegł do niej i czule przytulił. Gładził delikatnie jej włosy, a później plecy.
-Mała… Ej. Co jest? – spytał jej na ucho.
Dziewczyna nie była w stanie odpowiedzieć.
Justin zaczął ocierać łzy z jej policzków.
-No co…? – zapytał za chwilę znowu.
-Ty – wykrztusiła.
-Ja? Kotku… JA nie jestem wart twoich łez, cokolwiek zrobiłem.
-Ale właśnie w tym problem, że nie zrobiłeś praktycznie nic! – powiedziała Zo.
-A to nie dobrze? – spytał Bieber z lekkim uśmiechem – Mam coś złego zrobić?
Zoey się lekko zaśmiała. On zawsze potrafił ją rozbawić. Swoją miną, słowami… samym byciem.
-Po prostu… Nie myślałam, że będzie mnie boleć, jak będziesz z inną… Nigdy wcześniej mi to nie przeszkadzało… Kiedy twoje belieberki wariowały, ja miałam to gdzieś i cieszyłam się twoim szczęściem… Teraz, kiedy cię poznałam… Jest inaczej – powiedziała cicho dziewczyna.
Bieber chwilę nic nie mówił.
-Jestem palantem – powiedział.
-Nie… Czemu tak mówisz?
-Płaczesz przez Selenę tak? Przez to, że jestem z Seleną??
Zo nic nie mówiła.
-W takim razie, tak. Jestem totalnym palantem, dupkiem, idiotą. Chciałem, żeby cię bolało Zoey. Chciałem, żebyś była zazdrosna o Sel.
-I ci się udało – powiedział dziewczyna, na nowo wybuchając płaczem.
-Przestań, Zo. Proszę, nie płacz – mówił czule chłopak i wziął ją na kolana.
Musnął jej mokry policzek.
-Daj spokój, mała… Nie płacz, no. Bij mnie, wrzeszcz… Tylko nie płacz – prosił tuląc ją mocno do siebie.
Dziewczyna najchętniej nigdy nie wychodziłaby z jego uścisku.
-Jestem totalnym idiotą. Każdą dziewczynę, na której mi zależy doprowadzam do płaczu… - powiedział smutno.
-Zależy ci na mnie? – spytała Zo, patrząc na niego zapłakanymi oczami.
-No, a jak? Myślisz, że dlaczego się tak wkurzyłem, jak zaproponowałaś przerwę?? Nie. Nie, dlatego, że moja ‘gwiazdorska duma’ na tym ucierpiała, tylko, dlatego, że jestem w tobie totalnie zakochany.
Motylki w brzuchu dziewczyny nie opuszczały jej nawet na sekundę.
Justin pogładził ją po policzku.
-Jesteś piękna, cudowna, urocza…
-Przestań. Wcale nie.
-Nie??
-Nie.
-Tzn, że uważasz, iż mam zły gust… Przykro mi z tego powodu…
Zo nie dała rady się nie uśmiechnąć.
-Ej, a może wystarczy już nam tej przerwy, co? To już drugi dzień! – powiedział Bieber.
Dziewczyna zawahała się.
-Ale jesteś teraz z Seleną…
-Mogę z nią zerwać…
-Justin. Nie idę na takie coś. Zawsze powtarzasz, że nie bawisz się uczuciami dziewczyn.
JB się zamyślił.
-Ale Selena… To z Seleną… To jest coś bardziej w rodzaju ustawki… Żeby o nas mówili.
-I, dlatego się na niej kładziesz i całujesz??
-Tak.
-Yyy.
-Zo, przepraszam. Wrócisz do mnie?
-A ona? – powtórzyła dziewczyna.
-Nie wracałem do niej oficjalnie…
Dziewczyna westchnęła.
-Poczekajmy.
-Jak wolisz… Mam pomysł. Odpocznijmy od tego wszystkiego. Pojedźmy we dwójkę… no i jeszcze z Kennym do Grecji. Jest taka malutka miejscowość znajdująca się u podnóża góry Olimp… Obstawiam, że jest tam zajebiście. Z jednej strony masz morze, z drugiej góry. No.. jest tam taki hotel… nad samym morzem… praktycznie nie ma tam ludzi. Co prawda do jakiegokolwiek sklepu jest godzina drogi plażą… Ale co to dla nas – uśmiechnął się do dziewczyny.
-Skąd tyle o tym wiesz??
-Nudziłem się, jak sam w pokoju siedziałem, zły na ciebie – zaśmiał się.
-A, co na to Laura, Scooter, moi i twoi rodzice??
-Wszystko jest do dogadania – uśmiechnął się Justin.
-No nie wiem…
-Weź przestań. Nie mów, że byś nie chciała.
-No dobra. Zgadzam się, ale naprawdę nie jestem pewna, czy nasi rodzice się zgodzą… - wahała się Zo.
-Moi zgodzą. Mama ma mnie gdzieś, a tata wymiata – Bieber znowu się uśmiechnął.
-A moi?
-Oj tam, oj tam. Przekonam ich jak coś. Mam dar przekonywania – mrugnął.
Dziewczyna się uśmiechnęła. Nie potrafiła się na niego złościć. Zawsze poprawiał jej humor.


___________________________________
Macie kolejny rozdział ;) Jeśli się podoba to komentujcie <3 

Rozdział oczywiście napisałam z @MartynasSUPPORT ;)

sobota, 13 sierpnia 2011

15. Nie chcę być tylko zabawką.


Bieber i Zo, pobiegli do ogrodu, na trampolinę.
Justin wszedł na nią pierwszy i zaszpanował idealnym saltem w tył.
Zoey się uśmiechnęła i też po chwili znalazła się obok niego.
Justin i Zo spędzili na trampolinie dobre 2 godziny. Skakali, śmiali się, rozmawiali i… wiadomo… całowali.
Z trampoliny ściągnęło ich dopiero to, że Jeremy jechał do sklepu i pobiegli zażyczyć sobie, co chcieliby, żeby im przywiózł.
Kiedy wymienili mu gdzieś z 20 rzeczy uznał, że sobie to zapisze, bo nie zapamiętał nawet połowy.
Bieber z każdą chwilą czuł się coraz lepiej i to było widać. Zoey miała na niego leczniczy wpływ.
Zo i Justin postanowili zrobić sobie dzień oglądania filmów. Zamierzali do wieczora oglądać dwie, ostatnie części Harry’ego Pottera, które Bieber dostał przedpremierowo.
Kiedy Jeremy wrócił, obładowany ze sklepu, Justin miał jeszcze do niego pretensje, że nie przywiózł im Coca-Coli, tylko Pepsi. Trochę na siebie powrzeszczeli, ale skończyło się rozejmem.
Jus i Zoey usiedli przed wielkim telewizorem Scootera i zaczęli oglądać film.
Przez cały czas byli objęci i co jakiś czas Justin całował Zo w usta.
Film skończyli oglądać o 20:30.
Równo z zakończeniem filmu, do Zoey zadzwonił telefon, akurat w momencie, kiedy Bieber ściągał swoją bluzkę, z zamiarem przebrania się już, grzecznie w piżamkę.
‘Teach me hot to dougie! Teach me, teach me how to dougie!’ – rozległ się dzwonek Zo, który miała ustawiony na swojego brata.
Bieber się roześmiał i zaczął tańczyć w rytm muzyki.
-Justin. Błagam cię – Zoey zaśmiała się i zakryła oczy.
Bieber najpierw się zdziwił, a później uśmiechnął z błyskiem w oku.
-Nie przestanę – mrugną do niej – Pociągam cię, Zo – zaśmiał się.
-Wcale nie…
-Nie? To odsłoń oczka.
Zoey niepewnie zdjęła rękę z oczu, a Bieber tańczył specjalnie dla niej.
Dziewczyna zagryzła wargę.
W końcu telefon skończył dzwonić i Zo oddzwoniła do brata.
-Halo? – odebrał.
-Cześć. Dzwoniłeś.
-Chciałem spytać, co u ciebie.
-W porządku.
-A te zdj z Bieberem?
Zoey zamurowało.
-Zo? Jesteś tam?
-Ymm… Jestem. Jakie zdjęcia?
-No na trampolinie i wgl…
-Ups.
Sebastian się roześmiał.
-Tylko się pilnuj. No wiesz… Nie przegnijcie, tam.
-Nie ma sprawy.
-Okay. To kończę. Pa, mała. Odezwę się jeszcze jutro.
-Spoko. Cześć – rozłączyła się.
-A rozmawiałaś z…? – zaciekawił się Bieber.
-Z Sebastianem – Justin, morderczy wzrok – Moim bratem, ciołku.
-Aaaa. To dobrze.
-Taaa.
Bieber zabrał dziewczynie telefon i włączył znowu Dougie, a Zoey zaczęła tańczyć.
Justin patrzył z pożądaniem na jej ruchy.
-Okay. Przestań – poprosił.
-Czemu? – zaśmiała się, dalej tańcząc.
-Mam niezwykle nieczyste myśli i to z TWOJEGO POWODU. Uważaj, bo się na ciebie rzucę.
Zoey wybuchła śmiechem, ale przestała tańczyć.
-Widzisz jak bardzo siebie pragniemy? – uśmiechnął się.
-Nie, Justin. Nie myśl o… TYM.
-Umm… A kto powiedział, że myślę?
-TY.
-No dobra… Niech ci będzie… Dlaczego prawie zawsze muszę zakochiwać się w takich rozsądnych dziewczynach?? – spytał z wyrzutem.
-Bo takie są ci właśnie potrzebne – powiedziała Zo.
-Niby coś w tym jest, ale… Przemyśl to, żebyś, któregoś dnia, dla mnie, stała się mniej rozsądna.
-Zobaczę, co da się z tym zrobić – mrugnęła do niego uwodzicielsko, a on wpił się w jej usta.
-Dziś też śpisz ze mną? – spytał, kiedy skończyli pocałunek.
-Jeśli chcesz…
-Wow, nie sądziłem ze tak łatwo pójdzie – wyszczerzył się – Chyba zaczyna działać na ciebie mój urok – przygryzł dolną wargę.
-Taaa. Rzeczywiście – wywróciła oczami.
-Tylko mam pytanie… Czy mogę spać w samych bokserkach?? – zaśmiał się – Nie, że coś, ale nie lubię spać w bluzce i spodniach… A poza tym za gorąco mi przy tobie – puścił do niej oko.
Dziewczyna miała nieprzekonaną minę.
-No, bo jak nie chcesz to… - zaczął Biebs.
-Nie. Śpij – przerwała mu.
Justin się uśmiechnął.
-To git.
-Ale ja śpię w piżamie. Żeby nie było – uprzedziła.
-Jasne. Spoko…
-Ej, ja jestem zmęczona, Jus… Wczoraj do późna nie spaliśmy. Położyłabym się już.
-Luz. Położę się z tobą – uśmiechnął się.
-Okaaay…
Poszli się wyszykować i położyli się do łóżka.
Zoey starała się nie zerkać na Biebsa, a on widząc to nie mógł powstrzymać łobuzerskiego uśmiechu.
Dziewczyna biła się z myślami.
Justin, jak poprzedniej nocy przytulił ją mocno do siebie i pocałował na dobranoc. Co prawda pocałunek różnił się bardzo od tego poprzedniej nocy… Na pewno nie przypominał całusa na dobranoc.
Kiedy Zoey już prawie spała, dotarło do niej, że ręka Justina jest trochę za nisko jej pleców.
-Juusss – powiedziała prawie przez sen.
-Też cię kocham – musnął jej szyję i nie zrobił niczego z ręką.
-Justin – powiedziała bardziej stanowczo.
-Śpij, kotku – wyszeptał.
-Weź rękę! – rozkazała, już całkiem rozbudzona.
-Jeeej. Już – odpowiedział i obrażony odkręcił się do niej plecami.
Zoey się cicho zaśmiała i przytuliła do niego.
-Weź tę rękę! – przedrzeźniał ją, trochę zły.
-Oj, przestań, Jus – pocałowała go w policzek.
Bieber nie spodziewał się, że dziewczyna będzie starać się, żeby się ‘odobraził’.
-Co masz do mojej ręki?? – spytał.
Dziewczyna znowu się zaśmiała.
-Niech sobie będzie ta twoja ręka, ale nie na moim tyłku, jeśli mogłabym prosić.
-Ale jesteś moją dziewczyną, czy nie?
Zo chwilę nic nie mówiła.
-W sumie to nie… O nic się mnie nie pytałeś.
Bieber odkręcił się w jej stronę.
-Ups. Wyleciało mi z głowy. Więc… Zo. Czy zostaniesz moją dziewczyną? – spytał.
-No nie wiem…
-No weź!
-Tak, okay. Zgadzam się.
Bieber pocałował ją czule w usta.
-To fajnie - uśmiechnął się – To tak… Moja dziewczyno… Czy mogę położyć rękę powrotem tam gdzie była?
Zo westchnęła.
-Nie odpuścisz?
-Nie.
Zoey nic więcej nie mówiła, a więc potraktował to, jako zgodę.
Zasnęli.

Justin obudził się obejmując ręką z zamiarem przyciągnięcia do siebie…. Ryana?!
Bieber skoczył, jak oparzony.
-Ryan?! Kurwa, co tu robisz?! Gdzie ty się pchasz?! - wrzasnął na kumpla, budząc Zo i byłego przyjaciela.
-Kazali mi tu spać... – Ryan przetarł zaspane oczy.
Zoey odsunęła się lekko, rozbawiona od przyjaciela swojego chłopaka, który leżał pomiędzy nią, a JB.
-KTO kazał ci tu spać?? – spytał poirytowany Bieber.
-Jeremy…
-Że, co?! ON?! Ale… Co tu robisz tak wgl…? Przecież nie chcesz się już ze mną przyjaźnić.
-Chciałem cię przeprosić… Przyleciałem w nocy… Twój tata mnie zaprosił… Wszystkie pokoje były już zajęte i…
-Taa. To trzeba było spać w salonie. Ojciec nasłał na nas przyzwoitkę,
Zo wstała z łóżka, ponieważ było jej za ciasno. Ciągle zsuwała się z łóżka, przez rozpychającego się Ryana i nie miało sensu leżeć dłużej.
Butler spojrzał na kumpla z uznaniem.
-Ale laska – Justin wyczytał to z ruchu warg Ryana.
Bieber posłał mu groźne spojrzenie.
-Ale moja – pokazał mu język.
-Co twoja? – spytała zaciekawiona Zoey przerywając grzebanie w ciuchach swojego chłopaka.
-Przepraszam, kotku. Co tam robisz? – zdziwił się Biebs.
-Masz – rzuciła mu koszulkę – Ubierz się. Błagam.
Justin się zaśmiał i wciągnął na siebie bluzkę, którą podała mu dziewczyna.
-Ale, co ‘twoja’? – Zo powtórzyła pytanie.
-Bluzka – zaśmiał się JB.
-Yhm, yhm.
-Tak, skarbie – Justin podniósł się z łóżka, objął Zo w talii i musnął jej usta.
-Spodnie – Zoey podała mu jego ulubione, fioletowe spodenki.
-Dla ciebie wszystko – zaśmiał się Bieber i je założył.
-A jak tam Selena? I Caitlin? I… - zaczął Ryan.
Zo wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami.
-Widzisz, co narobiłeś, debilu?! – wrzasnął na niego Justin – Po co wgl tu przyjeżdżałeś?! Wynocha!!
-Uspokój się Jus…
Bieber wybiegł z pokoju, za Zoey.
-Zo! Nie złość się, mała! – wpadł za nią do jej pokoju.
-Nie złoszczę się… Po prostu nie miałam ochoty słuchać o twoich byłych i tyle. Twój przyjaciel totalnie nie ma wyczucia.
-To nie jest mój przyjaciel – syknął JB.
Zoey podeszła do niego i wtuliła się w swojego chłopaka.
-A może mu wybacz? Przyjechał tu dla ciebie z Kanady…
-Taa. Bo mój tata go na nas nasłał, żebyśmy NIC w nocy nie robili… - Justin się skrzywił – A myślałem, że z niego równy gość…
-To twój ojciec, Justin. Po prostu się o ciebie troszczy.
-Taaa…. – Bieber chciał pocałować Zo, ale ona odeszła pod pretekstem uczesania włosów.
-Ale mogę ci je przecież uczesać – zamruczał Biebs i pomimo lekkich protestów dziewczyny pocałował ją.
Zoey odepchnęła go i trochę zła sięgnęła po szczotkę, zdejmując gumkę z włosów.
Justin usiadł na łóżku dziewczyny i przygryzł dolną wargę.
-Ale hot wyglądasz w rozpuszczonych włosach – uśmiechnął się do dziewczyny, a ona go olała –Mówiłaś, że nie jesteś zła!
Zo westchnęła.
-Nie jestem.
-Nie?
-Nie.
-Nie?
-Nie.
-Nie??
-Nie!! Justin, NIE!
Bieber złapał jej głowę i namiętnie pocałował.
-Okay. Wierzę – powiedział odsuwając się nieznacznie od dziewczyny.
Zoey próbowała chwilę udawać obrażoną, ale nie dała rady i zaśmiała się.
-Oj, Justin.
-Oj, Zo – przedrzeźnił ją – Dawaj tę szczotkę – wziął ją od dziewczyny i delikatnie zaczął czesać jej delikatne włosy.
-Ciągniesz – jęknęła Zoey.
-Wcale nie.
-Wcale tak.
-Wcale nie.
-No chyba czuję!
-Widocznie źle czujesz, kotku.
Dziewczyna Biebera była podirytowana, ale też trochę rozbawiona.
Do pokoju wszedł Ryan.
-Wyjdź!! – wrzasnął Justin, ale chłopak go nie posłuchał – Czego tu, kurwa, chcesz?!
-Chciałem poznać bliżej twoją dziewczynę
-To WYJDŹ!!!
-Luuuz, JB. Spokojnie.
-Spierdalaj stąd!!
-Dogadajcie się sami. Nie chce mi się tego słuchać – Zo podniosła się z miejsca i opuściła pokój.
-NIENAWIDZĘ CIĘ – wysyczał Bieber do Ryana.
-Daj spokój, Justin. To tylko kolejna dziewczyna, która daje się nabierać na twoje ‘niby’ wielkie uczucie do niej. Chcesz ją zaliczyć?
-Stary, ona ma tylko 15 lat. I nie zamierzam nikogo ‘zaliczać’, a uczucia do niej wcale nie udaję. Nie jestem taki jak TY.
Niestety Zo nie usłyszała już tej wypowiedzi Biebera. Kiedy przez drzwi przypadkiem dotarły do niej słowa Ryana, w jej oczach pojawiły się łzy i tłumiąc płacz wybiegła z domu.
Płacząc, poszła przed siebie. Stanowczymi ruchami ocierała sobie łzy spływające po jej policzkach. Nie chciała płakać. On nie był wart jej łez.
Pociągając nosem, zobaczyła przed sobą świecący napis ‘McDonald’. Postanowiła tam zajrzeć. Nie miała ochoty wracać do domu.
Kupiła sobie McFlurry za pieniądze, które znalazła w kieszeni swoich spodni i usiadła w kącie restauracji.
Weszła na skype’a z telefonu.
Jej najlepsza przyjaciółka była dostępna.
Zoey bardzo się ucieszyła. Strasznie potrzebowała jej w tym momencie.
‘O kur…!!!!!!!!!’ – napisała do niej przyjaciółka – ‘Poznałaś Biebera!!!! Kurde, jak?! Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam, że jesteście sobie pisani!!! O matko! Jaki on jest?! Widziałam wasze zdj!!! Aaaa!!! Jak on całuje?! Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam!!! Zoooo!!!! Aaaa!!! Ale jestem szczęśliwa, że jesteście razem!! <3’
‘:’(‘ – Zoey tylko tyle była w stanie odpisać przyjaciółce. Wzięła loda w rękę i wyszła z McDonalda.
Na dworze czekała na nią niemiła niespodzianka w postaci… paparazzi.
Dziewczyna zakryła zapłakane oczy dłonią i pobiegła w stronę domu swojej siostry.
-Zoey! Zoey! – wołali za nią paparazzi – Czy jesteś z Bieberem?! Zo!!!
Kiedy nastolatka to słyszała, jeszcze bardziej chciało się jej płakać.
Wpadła do domu i zamknęła się w łazience.
Bieber zobaczył, jak wbiegała i zdziwiony podszedł do drzwi łazienki.
-Zo?? – zapukał.
-Zostaw mnie!! – wykrztusiła z siebie, przez płacz – Jeśli chcesz mnie tylko przelecieć, to się wal! Nie jestem zabawką!!
-Że co? Zoey. Co ty do cholery wygadujesz?
-Słyszałem jak rozmawiałeś z  Ryanem!!
-O kurwa. Wierzysz Ryanowi, mała?
-Przestań tak do mnie mówić!!
-Zo… Ja NIGDY nie zabawiałem się dziewczynami. Uwierz mi. Nie słyszałaś mojej odpowiedzi, na to, co powiedział Ryan?? Jak już się podsłuchuje, to, chociaż do końca – powiedział sucho, a Zoey zaczęła jeszcze bardziej płakać – Mała…. Ej, no. Nie płacz… Wpuść mnie, co?
Dziewczyna chwilę, jakby myślała nad odpowiedzią.
-Zo?
-Czemu tak na mnie, do cholery działasz?! – krzyknęła i otworzyła drzwi.
Bieber złapał ją mocno i czule przytulił.
Spojrzał jej w oczy.
-Kocham cię, Zo. Naprawdę. Uwierz mi. Kocham cię i nie chcę się z tobą kochać tylko dla zabawy. Jeśli się na to, kiedyś zdecydujemy, to tylko, dlatego, że łączy nas ogromne uczucie, rozumiesz?
Po policzkach dziewczyny nadal spływały łzy, a Bieber zaczął delikatnie je ocierać.
-Ufasz mi, Zo? – spytał JB.
-Co? Czemu pytasz?
-Ufasz, czy nie?
-Ufam… - powiedziała niepewnie.
-Na pewno?
-Na pewno.
Bieber się uśmiechnął.
-Do, czego zmierzasz? – spytała dziewczyna.
Justin nie odpowiedział.
-Do, czego?
-Przekonasz się jeszcze – mrugnął i pocałował ją czule.
-Do czego??
-Kurde. Daj spokój. Chciałem po prostu wiedzieć – znowu ją pocałował.
-No niech ci będzie…
-A teraz pamiętaj. Jeśli mi ufasz to nie wierz w więcej bzdur wygadywanych przez Ryana, okay? To debil. Szkoda, że dopiero niedawno to zauważyłem.
-Spoko – powiedziała głosem, bez wyrazu.
-To ufasz mi, czy nie?!
-Oj, ufam. Daj mi spokój!
-Ojejku. Jak księżniczka sobie życzy – powiedział Justin z sarkazmem i zostawił dziewczynę, a ta poszła do swojego pokoju i zaczęła płakać w poduszkę.


______________________________________________
Chciałam coś do Was napisać, ale zapomniałam co.... XD lol . ;P Jeśli się podoba to komentujcie... ;)
Wiem, że główni bohaterzy się szybko do siebie zbliżyli i wgl.... Ale musicie przyznać, że poznali się dopiero w 11 rozdziale ;P 
Dziękuję za Wszystkie komentarze ;) <3
Rozdział pisałam z Zuzią (@MartynasSUPPORT) . W sumie to pisałam z nią też wszystkie kolejne rozdziały, które dodam w najbliższym czasie ;) A więc komentujcie xD ;*