niedziela, 7 sierpnia 2011

12. Otumaniony.

Bieber z pobytu w szpitalu pamiętał w sumie tylko tyle, że zasypiał i budził się, co 5 sekund i po prostu nie wyrabiał. W końcu lekarze się nad nim zlitowali i dali mu leki nasenne. Był tu już 2 dni. Właśnie zaczynał się trzeci.
-Hej, Jus – do sali wszedł Beadles.
-Cześć, laleczko – powiedział Bieber z błogim uśmiechem.
Christian przed wejściem został ostrzeżony przez lekarzy, że Justin dostał leki, po których może się dziwnie zachowywać… Pomimo wszystko zachowanie Biebera go zaskoczyło.
-Jestem Christian. Żadna laleczka.
-Christina? To ty?
-Christian!
-No przecież mówię. Daj buzi.
Beadles miał ochotę to nagrać, ale uznał, że przyjaciel by go zamordował. Dosłownie.
-Nie dostaniesz buzi, Justin – powiedział Chris.
-Czemuuu??
-Zrywam z tobą! – Christian postanowił się trochę zabawić.
-Nie!!! Czemu mi to robisz Krysiu?
-Bo już cię nie kocham! Zeszłam się z Bieberem!
-Co?! Z tym pedałem?!
-Tak! Kocham go, a nie ciebie!
Justin wyglądał, jakby zaraz miał wybuchnąć płaczem.
-Dobra sorry, Jus. Żartuje.
-Będziesz dalej ze mną??
-Jestem Christian!
-Poczekaj. Pogubiłem się. Jaki Christian?
-Beadles!
-Ten mały, idiota, kopiujący Biebera?
-Że co?!
-Ma niezłą siostrę… Szkoda, że ten debil JB z nią jest.
-Debil to ty jesteś. Ty jesteś Justin Bieber, cioto!
-Co?! Zgrywasz się, Krysia?!
-Christian!!
-Co? Mieszasz mi. To Christina, czy Christian.
-CHRISTIAN!
-To, czemu mówiłeś, że jesteś laską?
-Nigdy, nic takiego nie mówiłem!
Bieber wyglądał na bardzo skołowanego.
-To już nic nie rozumiem… - powiedział załamany.
Do sali weszła Caitlin.
-O. Masz odwagę na mnie spojrzeć? – spytał ironicznie Justin.
-Jus… Nie złość się… Ja po prostu…
-Taa. Rozumiem.
-Ej. Chwila – przerwał im Chris – Ty zachowujesz się normalnie???
Bieber wybuchnął śmiechem.
-Nabijałeś się ze mnie?!
-Od pewnego czasu… W pewnym momencie naszej, jakże ciekawej rozmowy odzyskałem świadomość.
Christian też się zaśmiał.
-O, czym rozmawialiście? – spytała Cait.
-Trzeba było wcześniej przyjść to byś wiedziała – powiedział do niej sucho Bieber.
Caitlin ze łzami w oczach wyszła z sali.
-Debil – warknął Chris i poszedł za siostrą.
Justin nie wiedział, co ma robić… Nie miał siły, żeby wstać, ale miał ochotę za nią pobiec i przeprosić… Było mu przykro.
Zaczął z trudem się podnosić.
Wstał z łóżka.
Świat mocno mu zawirował, do tego stopnia, że musiał z powrotem usiąść.
Szybko się otrząsnął i najszybciej na ile było go stać pobiegł za Caitlin i jej bratem, których jeszcze było widać.
Dopadł ich, kiedy wyszli na zewnątrz.
-Caity! Przepraszam! Nie chciałem na ciebie najeżdżać… Nie chcę cię stracić! – przytulił dziewczynę, mocno do siebie.
Caitlin zdziwiła się, że Justin, w takim stanie ma w sobie aż tyle siły.
-Wybaczysz mi? – spytał.
Dziewczyna chwilę na niego patrzyła.
-A mogłabym inaczej? Uciekłeś dla mnie ze szpitala – zaśmiała się – A teraz wracaj, bo lekarze dostaną zawału.
Bieber musnął jej usta i zaczął kierować się w stronę sali, z której wybiegł.
Rodzeństwo poszło za nim.
-Co robisz na nogach, Justin?! – spytała go zdenerwowana lekarka, która właśnie zamierzała go odwiedzić.
-Nagła sytuacja miłosna, proszę pani!
Lekarka wybuchnęła śmiechem.
-Ach, rozumiem. Ale teraz wracaj do łóżka. Natychmiast!
-Luz… Ale ja tylko zemdlałem, okay? Nie wiem, po co robicie, od razu z tego taką aferę.
-Szczerze? Jesteś sławny, Justin. Twoje fanki by nas zamordowały, gdyby coś ci się stało – Bieber się cicho zaśmiał – A poza tym jesteś sam w domu. Musimy cię tu trzymać, bo mogłoby ci się znowu coś stać.
-A, kiedy mnie stąd wypuścicie?
-Twój menager – Scooter Brown, bierze cię do siebie dziś wieczorem. Przez czas, kiedy twojej mamy nie będzie, będziesz mieszkał u niego i jego dziewczyny… Szłam tu właśnie, żeby ci o tym powiedzieć.
-Mam mieszkać ze Scooterem pod jednym dachem? Nieeee….
-A wolisz zostać tu?
-Umm… Muszę to rozważyć…
Lekarka patrzyła na niego wyczekująco.
-No dobra. Jadę, bo jeszcze znowu wpadnie ci do głowy, żeby mnie kłuć…
-Oj, Justin…
-Oj, co? Nie jesteś delikatna, Rose. Przykro mi.
-Skąd wiesz jak mam na imię?
-Masz na sobie plakietkę z imieniem i nazwiskiem, babe.
Lekarka się zaśmiała.
-Twój chłopak mnie rozkojarza – zwróciła się do Caitlin.
Caity się zaśmiała.
-To cały on… - westchnęła.
Lekarka zostawiła ich samych.
-Dlaczego z nią flirtujesz?! – oburzyła się dziewczyna.
-No, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam…
-Skończ już – przerwała mu Caitlin – Żartuję. Luuuz – zacytowała go.
-To spoko – podniósł się i musnął jej usta – Yyy... Scooter. Nie chce mi się do niego jechać… I cię zostawiać, Caity… O ile dobrze pamiętam to on mieszka w Chicago… Chyba…
-Damy radę, Jus – uśmiechnęła się do niego.
-Mam nadzieję… O ile Sccot nie odda mnie do ośrodka dla trudnej młodzieży.
Christian wybuchnął śmiechem.
-Przydałoby ci się.
Do sali wszedł Scooter.
-Yo, ziom – przywitał go Justin.
-Cześć, JB. Zbieramy się. Trzeba cię wziąć na nosze, czy jak?
-Baaaardzo śmieszne, Sccotyyyy. Umiem chodzić, ale z tego, co słyszałem miałeś być wieczorem.
-Jest 18:00.
-18:00 to nie wieczór!
-A co?
-Środek dnia, Sccot!
-Nie zgrywaj się, młody.
-Okay. Już idę, ale teraz… Ekhm. Zostawcie nas samych z Caity, okay? Muszę się z nią pożegnać.
Christian i Scooter natychmiast opuścili salę.
Caitlin usiadła obok Justina na łóżku.
Bieber przyciągnął ją do siebie i patrzył głęboko w oczy.
Najpierw delikatnie musnął jej usta.
-Kocham cię, mała – powiedział czule – Zawsze będę kochał i będę codziennie o tobie myślał i dzwonił.
Caitlin się uśmiechnęła i łza spłynęła jej po policzku.
-Ej, mała. Nie jestem tego wart – otarł jej łzę i znowu, delikatnie pocałował – Wracam najpóźniej za tydzień… Tak myślę.
-Będę tęsknić… - wyznała dziewczyna.
-Ja też – po raz kolejny musnął jej usta i zaczął namiętnie całować.
-Czas wam się kończy – w drzwi zapukał Scooter.
-Spier… Idź sobie! – wrzasnął Bieber – Nawet nie zdążyłem je solidnie pocałować! Daj pięć minut!
-Za to ‘spier’ masz trzy.
Wkurzony Justin powrócił do przerwanej czynności.
Czuł, że Caitlin rozpływa się pod jego dotykiem i pocałunkami.
-Minęły już cztery! – krzyknął Sccot zza drzwi.
-Nienawidzę cię! – odkrzyknął mu Justin.
-Z wzajemnością. Rusz dupę, Jus!
-Kurwa – zaklął Bieber pod nosem i ostatni raz wpił się w usta swojej dziewczyny – Muszę spadać… - niezadowolony podniósł się z łóżka.
-Kocham cię, Jus…
-Ja ciebie też, kochanie. Trzymaj się.
-Ty też – przytulili się czule.
-Sześć minut! – wrzasnął Scooter.
-A, kogo to, kurwa, obchodzi?! – odkrzyknął mu.
Scooter wtargnął do sali i złapał Biebera za bluzkę.
-Jeszcze raz się tak do mnie odezwiesz, gówniarzu to zostaniesz tutaj do końca swojego życia – wysyczał Sccot – A teraz jazda do auta, bo nikogo nie obchodzą twoje cholerne humory.
Wściekły Justin, nie patrząc na nikogo, wszedł do samochodu.
Kiedy odjeżdżali, uchylił okno i pomachał do Christiana i Caitlin.
-A moje ciuchy? – spytał w pewnym momencie Justin.
-Spakowałem cię – powiedział menager.
-Jak to?! Skąd masz klucze od mojego domu?!
Sccot zignorował pytanie i przez resztę drogi na lotnisko, nie odzywali się do siebie.
-Wysiadaj – powiedział ostro Scooter, gdy dojechali.
-Głupi nie jestem – warknął JB.
-Nie byłbym tego taki pewien…
-Zejdź ze mnie, okay?!
-I, kto to mówi.
-Ja. Wielki piosenkarz – Justin Bieber – powiedział Jus sarkastycznie.
-Wielki to ty nie jesteś. Z przykrością zauważam też, że tym całym ‘wielkim’ Justinem Bieberem jesteś dzięki mnie.
-Zajebiście. Dziękuję ci. Jesteś moim zbawcą.
-Zamknij ryj.
Sccot poszedł w stronę samolotu.
Bieber był na maxa zły. Nigdy jeszcze tak nie kłócił się ze Scooterem… W sumie to nie mięli nawet powodu, żeby się kłócić… Justin po prostu miał potrzebę się na kimś wyżyć… i komuś wygadać…
Wylecieli równo o 19:00.
Przez pierwszą godzinę lotu wgl ze sobą nie rozmawiali.
-Tam, w Chicago będziesz miał koleżankę. Piętnastoletnią siostrę mojej dziewczyny.
-Super – powiedział ‘entuzjastycznie’ Jus.
-Tylko nie narób mi wstydu, okay?
-Nieee. Będę ganiać w samych gaciach i pelerynie, po całym domu wrzeszcząc, że jestem Napoleon.
Scooter mimo woli się zaśmiał.
-Głupek z ciebie, Justin.
-Wiem – uśmiechnął się.
Menager uznał, że to już coś.
-Sorry, Sccot. Po prostu…
-Nie musisz się tłumaczyć. Też mnie poniosło. Teraz masz trudny okres. Powinienem to uszanować.
-Dzięki… Ale… No... Przegiąłem… Jak zwykle.
-Nie przejmuj się. Wyrośniesz z tego.
Bieber się zaśmiał.
-Fajnie by było, bo przez to ciągle tracę przyjaciół i wgl… Trudny ze mnie gość.
-Nie zaprzeczam.
Justin uderzył go lekko, a menager się zaśmiał.
-Nie no. Dzięki za wsparcie ogółem – powiedział Biebs z sarkazmem.
-Nie ma sprawy – mrugnął Sccot.
-A jak się ta dziewczyna nazywa? – wrócił do tematu Justin.
-Ona przyjechała do nas wczoraj… Kurde… Za nic nie mogę sobie przypomnieć… Mówię na nią ‘Blondi’, co ją totalnie wkurza – zaśmiał się.
-Uuu. Blondynka? – uśmiechnął się – A ładna?
-Szczerze? Zajebista.
Bieber się roześmiał.
-A na mnie się wkurzasz, jak przeklinam – pokazał mu język.
-Bo ty, JB masz 17 lat, a ja… więcej. Dużo więcej. Jestem dorosły i mogę przeklinać.
Justin znowu się zaśmiał.
-Ona i jej siostra są najładniejszymi i najbardziej gorącymi dziewczynami stąpającymi po ziemi. Zaufaj mi – powiedział menager.
-Wow. Fajnie. To szkoda, że mam dziewczynę w takim razie…
Scooter posłał mu karcące spojrzenie.
-No sorry! Napaliłeś mnie – bronił się.
-Okay. W porządku. Rozumiem.
-To luuuz.
-Co ty masz z tym ‘luz’??
-A nic. Taki po prostu wyluzowany gość jestem. Nie widać?
Sccot się zaśmiał.
-Jesteś spoko gość, JB. Tylko musisz nad sobą zacząć panować – powiedział menager.
-Mnie to mówisz? Myślisz, że nie wiem?
-To się pilnuj i będzie dobrze.
-No nie wiem…
-To ja będę cię pilnował.
-Tsaa. I jak zamierzasz to zrobić? Lać mnie po twarzy jak mnie poniesie?
-Podoba mi się ten pomysł.
-A mi nie!
-Sam mi go podrzuciłeś.
-To był SARKAZM, Sccoty.
-Okay, okay. Nie zmasakrowałbym twojej gwiazdorskiej buźki. Dla mnie to też byłoby niekorzystne.
Obaj się roześmiali.
Na miejsce dolecieli koło 23:00.
Z lotniska odebrała ich dziewczyna Sccota.
-Laura – podała rękę Bieberowi.
-Tom Crusoe.
Dziewczyna wybuchnęła śmiechem.
-Miło mi, Tom.
-Mi też, Laura.
Bieber zlustrował ją wzrokiem.
Faktycznie była bardzo gorąca…
-A gdzie twoja siostra? – upomniał się wsiadając do samochodu.
-Śpi… Była bardzo zmęczona, bo wczoraj w nocy, dopiero przyleciała, do mnie.
-Ahaa… W porządku…
-Ona nie wie, że do nas przyjeżdżasz.
-Uuu… A jest moją fanką?
-Toma Crusoe? Myślę, że tak.
Bieber się zaśmiał.
-A tego pedałka – Bimbera? – spytał, a Sccot i jego dziewczyna zgodnie wybuchnęli śmiechem.
-Lubi, lubi. Nawet bardzo. Kilka razy mówiła mi, że wybiera się na jego koncert.
-O, to miło.
-A co? Też go lubisz?
-Nieee… No, co ty. To jakiś gej. Nie wiem, co ona widzi w tym gościu…
-Coś mi się zdaje, że on nie jest gejem – wtrącił Scooter – Chodzi z Caitlin Beadles.
-To może jest BI? Gorąca z niej laska… Ugh. Zmarnuje się z tym Beiberem. Pewnie od razu zaciągnie ją do łóżka – mówił Justin.
Do końca podróży towarzyszył im śmiech i dobry humor.
Kiedy Bieber wysiadał z samochodu zakręciło mu się w głowie i lekko się zachwiał.
-Coś ci jest?! – podbiegła do niego Laura.
-Nie, nie. Luuz. Spokojnie. Będę żył – uśmiechnął się do niej.
Nawet po ciemku było widać, jaki Justin jest blady…
Weszli do środka. Bieber uznał, że fajnie sobie urządzili domek. Udał się do łazienki i padnięty poszedł spać do tymczasowo, swojego pokoju.

Justina obudziło słońce, nieśmiało zaglądające do jego pokoju.
-Kur… - zaklął pod nosem i zakrył głowę poduszką.
Dopiero po chwili uświadomił sobie, że nie jest już w szpitalu.
Zrzucił poduszkę i rozejrzał się po pokoju.
Nawet mu się spodobał. Był urządzony w jego stylu. Na ścianie nawet wisiała gitara.
Zdjął ją i zaczął cicho grać, śpiewać Favorite Girl i myśleć o Zo.
W pewnym momencie zauważył, że w drzwiach stoi dziewczyna i przygląda się mu z zaciekawieniem.
Dopiero uświadomił sobie, że jest w samych bokserkach.
-Ummm… Hej… - powiedział do niej, szybko grzebiąc w walizce, w poszukiwaniu spodni.
Dziewczyna zaśmiała się widząc, jak speszyła go jej obecność.
-Zawstydzony Justin Bieber? – zaśmiała się – Co za nowość.
-Jestem Tom Crusoe.
Nastolatka znowu się zaśmiała.
-Miło mi. Selena Gomez.
-Aaa!!! Czemu?! Czym zawiniłem????
-Nie drzyj ryja – powiedziała – Obudzisz wszystkich.
-A, która jest?
-5:05.
-Uuu… Masakara.
-Co ty nie powiesz.
-A co? Obudziłem cię, Sel?
Dziewczyna się zaśmiała.
-Nie… Obudziłam się chwilę temu. Strasznie wcześnie się wczoraj położyłam.
Bieber w końcu znalazł to, czego szukał w obszernej walizce i wciągnął na siebie spodenki.
-Justin… Najgorsze jest to, że oni mi nie powiedzieli, że przyjeżdżasz… Szczerze? Gdybym nie zobaczyła cię bez bluzki i tych twoich charakterystycznych tatuaży to nie bardzo bym cię poznała…
-Taa. Wiem, że wyglądam tragicznie... Ale nie zawsze tak wyglądam. Zaufaj mi.
-Wiem – uśmiechnęła się.
Spojrzał na nią.
Dziewczyna miała na sobie tylko krótkie spodenki i za dużą, powyciąganą bluzkę.
Bieber dostrzegł, że nie ma na sobie stanika.
Westchnął głęboko.
Dziewczyna była mega hot.
-A jak NAPRAWDĘ masz na imię? – spytał JB.

_________________________________
Dalsza część w rozdziale 13 ;P Haha.
Rozdział dedykuję Zuzi i dziewczynie, która wyjeżdża xD <3

3 komentarze:

  1. Umm nieźle jesy ..!! <3 Czekam na NN .!:P Domciulka

    OdpowiedzUsuń
  2. ajj, w takim momencie skończyłaś! ;p dziekuje za wcześniejsze dodanie NN :* i za dedykację <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zo. Przecież to oczywiste. XD
    | justin-bieber-my-worlds |

    OdpowiedzUsuń