sobota, 20 sierpnia 2011

17. Przyjaciele??

Rodzice Zoey, chociaż po długich namowach zgodzili się na wyjazd córki. Oczywiście milion razy przestrzegli ją, żeby UWAŻAŁA. Tak, tak. Bieber i Zo znali już to na pamięć. Tylko, dlaczego ludzie w ich wieku muszą tak uważać??
Wyjechali jeszcze następnego dnia, z rana.
Na lotnisku czekał na nich Kenny.
Justin przywitał się ze swoim ochroniarzem i zapoznał z nim Zoey.
Kenny miał na sobie krótkie, różowe spodenki, które Zo doprowadzały do śmiechu, kiedy tylko patrzyła w jego stronę.
Gdy Zo i Justin weszli do samolotu zająć swoje miejsca, okazało się, że ktoś zamuje miejsce pomiędzy nimi.
Bieber się załamał.
-Ej, stary. Mógłbyś się przesiąść o jedno miejsce? Bo chciałbym usiąść obok Zo – powiedział Justin do kolesia siedzącego na miejscu obok dziewczyny.
-Nie – uśmiechnął się wrednie, na oko piętnastolatek.
-Proszę?
-Nie. I jeszcze raz nie. Przykro mi.
-Ku**a, chcesz w ryj? – nie wytrzymał Bieber – Albo grzecznie wpuścisz mnie na miejsce albo, kiedy wrócisz do domu rodzona matka cię nie pozna.
-Już się boję – zakpił chłopak.
-Uspokójcie się – powiedziała lekko zirytowana Zo.
-Ale on… - zaczął Justin.
-Oj, przestań, Jus. Poradzimy sobie – uśmiechnęła się wymownie.
Bieber też uśmiechnął się cwaniacko i pocałował dziewczynę w usta tuż przed twarzą nieuprzejmego piętnastolatka.
Chłopak był trochę skołowany.
-Hej. Jak się nazywasz, śliczna? Ja jestem Michael – zwrócił się do Zo.
-Zoey – uśmiechnęła się do niego, a Bieber miał ochotę udusić (jego).
-A dasz mi swój numer? – spytał.
-Ymmm… Nie?
Justin odetchnął z ulgą.
-Ten tu to twój chłopak? – zapytał nowo poznany kolega, z ironicznym wyrazem twarzy.
-Tak – uśmiechnęła się.
-Udajemy? – dziewczyna wyczytała z ruchu ust Justina.
Skinęła głową.
-A może naprawdę wróćmy? – powiedział już na głos.
-Nieee. Przyjaciele czekają.
-Że co? – zdziwił się Michael.
-Nie twój interes – syknął Bieber i pocałował Zo tuż przed jego nosem.
Całowali się namiętnie przez dobre 5 minut.
-A może się jednak zamienisz? – zasugerował mu Justin.
-Niee.
-To spierdalaj.
-Ej, ej. Ty jesteś… Bieber? – spytał go skołowany chłopak.
-Niee. Derek jestem.
-Jaki Derek? Wyglądasz jak Bimber.
-Derek Stewart. Podobny do Zejberka?? Haha. Zabawne – zaśmiał się chłopak.
-On podobny? – Zo dołączyła do śmiechu. – Genialne.
-No, ale naprawdę… - powiedział zmieszany Michael.
-Bieber nie wyrwałby takiej laski – Justin musnął usta ‘swojej dziewczyny’.
-Dokładnie – uśmiechnęła się Zo – Chociaż niezłe z niego ciacho.
-Taa. To jakbyś powiedziała, że kibel jest atrakcyjny – prychnął JB.
Dziewczyna się zaśmiała i uderzyła Justina w rękę.
-No co? – znowu ją pocałował.
Nikt nie zwracał uwagi na osobę siedzącą pomiędzy nimi.
Obstawiali, że jeszcze jakieś 10 minut i koleś wymięknie.
Ku ich rozpaczy chłopak nie przesiadł się przez cały lot.
Kiedy dziewczyna wychodziła do łazienki Michael złapał ją za tyłek, a Bieber nie kontrolując się przywalił mu w twarz.
-Ku**a!! – wrzasnął chłopak i złapał się za nos, z którego zaczęła mu sączyć się krew.
-I więcej nawet na nią nie patrz – zagroził Biebs i podał mu chusteczki.
Michael był totalnie skołowany, ale wziął chusteczki od Justina.
-Będziesz żył? – spytał Jus, po chwili.
-Będę. Myślisz, że co jestem? To nawet nie bolało…
-Nie? Pomijając fakt, że krzyczałeś, jak baba… Dobra. Spoko. Sorry, że ci przywaliłem. Poniosło mnie, ale przywalę ci i drugi raz, jak będzie trzeba, jeśli ją tylko dotkniesz.
Chłopak się nie odzywał.
Po chwili dziewczyna wróciła i spojrzała w wyrzutem na Justina i Michaela.
-No, co? – spytał JB.
-No nic. Miło mi, że mnie bronisz, ale potrafię sama sobie poradzić – powiedziała do Biebera i usiadła na miejsce – Mogłeś mu coś zrobić. Musisz zacząć się kontrolować.
-Czyli, że mnie lubisz? – odezwał się Michael z nadzieją. Od początku widać było, że Zo wpadła mu w oko.
-Nie – rzuciła nawet na niego nie patrząc – Musisz nad sobą popracować, Jus.
-Jus? A nie Derek? – zdziwił się Michael.
Bieber i Zoey spojrzeli na siebie spanikowani.
-Umm… On ma na drugie Justin, a z racji, że lubię Justina Biebera mówię do niego Jus… Czasem – tłumaczyła się dziewczyna.
Bieber uniósł kciuk na znak, że dobrze jej idzie. Piętnastolatek oczywiście tego nie zauważył.
-Spoko… - powiedział, ciągle nie odsuwając chusteczki od krwawiącego nosa.
-Jak się czujesz? – spytała go dziewczyna.
-Nic mi nie jest – burknął.

Na miejsce dolecieli o 1:00 w nocy.
Na samym wejściu do hotelu, dowiedzieli się, że nie ma już miejsc.
-Jak to?! – zdenerwował się Bieber – REZERWOWAŁEM miejsca!
-Przykro mi. Dziś zawitali do nas goście, którzy podwoili stawkę. Musięliśmy ich przyjąć.
-Ja mogę ją potroić, jeśli pan znajdzie nam miejsca!
-Przykro mi. Niczego już nie mamy, ale za dwa dni zwolnią się nam dwa jednoosobowe pokoje.
Bieber westchnął głęboko.
-I co teraz? – spytał Kenny’ego i Zoey.
-Nie wiem jak ty, ale ja nie zamierzam o tej godzinie iść przez godzinę do miasta – powiedziała Zo.
-No, czyli co robimy? – powtórzył pytanie Biebs.
-Śpimy na plaży? – zaproponował Kenny.
Zo była strasznie zmęczona i co chwilę musiała przecierać oczy, żeby nie zasnąć.
-Ale jak niby mamy spać na plaży? Na ciuchach? Na piasku? – mówił nieprzekonany Bieber.
-A mamy inne wyjście? – spytała Zo ziewając – Ja chcę tylko spać. Obojętnie gdzie. Możemy się spytać, czy może mają w tym hotelu coś do pożyczenia…
-Przepraszam – powiedział Justin podchodząc do mężczyzny, który wcześniej poinformował ich o tym, że nie ma wolnych pokoi – Czy znalazłaby się może do pożyczenia jakaś kołdra, koc? Nie mamy gdzie nocować….
-Przykro mi. Niestety nie.
-Ale, co z nią? – Bieber wskazał na Zo, opartą na Kennym, prawie śpiącą – Pozwoli pan, żeby spała na ziemi??? Wystarczy jeden koc. Byle co. Błagam. Mogę zapłacić.
-Ile?
-Dużo. Tylko niech pan coś nam znajdzie.
-Dobrze. Chwila. Zaraz wracam.
-I jak? – zapytał ochroniarz – Znajdą nam coś?
-Jej. I to za kasę. Matko. Już nienawidzę Greków. Dobrze, że chociaż umiał mówić po angielsku.
Po chwili recepcjonista przyniósł mu stary koc i kołdrę.
Justin wręczył mu $50 i wziął od niego rzeczy. Nie. Nie podziękował.
Okazało się, że Zo, zasnęła opierając się o Kenny’ego.
Ochroniarz chciał wziąć ją na ręce, ale Justin wręczył mu pościel i bagaże, a sam wziął dziewczynę na ręce.
-Dasz radę ją donieść? – spytał powątpiewająco Kenny.
-Dam. Już ją nosiłem – uśmiechnął się chłopak i musnął policzek śpiącej dziewczyny.
Poszli na plażę i rozłożyli to, co mięli.
Bieber położył dziewczynę. Żeby było jej wygodniej, podłożył jej pod głowę swoją bluzę.
-A my jak śpimy? – spytał ochroniarza.
-Na piasku? Nie jest zimno… Mogę cię, Justin przytulić – zaoferował Kenny.
Bieber zaśmiał się cicho i pokręcił głową.
-Nie dzięki. Poradzę sobie – mrugnął do niego i położył się obok Zoey.
Kenny położył się po drugiej stronie dziewczyny.
Pomimo beznadziejnych warunków zasnęli momentalnie.

-Justin? – Biebera obudził szept dziewczyny.
-Tak? Jak ci się spało, królewno? – uśmiechnął się do niej zaspany.
-Nieźle… Nie pamiętam, żebyśmy tu przychodzili…
-Zasnęłaś.
-Jak?
-No.. Oparta na Kennym. Na stojąco.
-O – zdziwiła się Zo – I mnie tu zaniósł?
-Nie. Ja cię zaniosłem.
Dziewczyna się uśmiechnęła.
-Dziękuję – musnęła jego policzek, a on ją czule przytulił.
-Ciągle tylko przyjaciele??
-Tak – uśmiechnęła się znowu.
-No dobra… Jak sobie chcesz. Ale długo nie wytrzymam. Zaufaj mi.
Zoey roześmiała się dźwięcznie, budząc Kenny’ego.
-Co? Mamusia… Nie jeszcze nie. Nie idę dziś do szkoły – mamrotał ochroniarz.
Justin parsknął śmiechem.
-Idziesz, idziesz, Kenny – powiedział.
-Nieee – jęknął i znowu zasnął.
-Go łatwo nie rozbudzimy. Wiem to z doświadczenia – powiedział Biebera – Zauważyłaś, że jesteśmy jak w serialu ‘The lost’? – zaśmiał się.
Dziewczyna spojrzała mu w oczy, a on odwrócił wzrok.
-Nie patrz mi w oczy, Zo – powiedział.
-Bo?
-Chcesz być dalej moją przyjaciółką? – odpowiedział pytaniem.
-A, co to ma do rzeczy?
-Bo się na ciebie rzucę. Działasz na mnie… ugh.
Zoey spojrzała na niego zdziwiona.
-Jak?
-Już dobrze wiesz. Wzbudzasz we mnie cholerne pożądanie, a nawet pocałować cię nie mogę, a więc błagam cię. Nie patrz mi w oczy.
Zoey się zaśmiała.
-Nie przesadzasz?
-Nie. Dobrze wiesz, że nie umiem się kontrolować – podniósł na nią wzrok i uśmiechnął się łobuzersko.
-A może jednak ja tego chcę? – spytała tajemniczo dziewczyna.
-Umm… Chcesz? Chcesz, żebym się na ciebie rzucił? – zaśmiał się zszokowany chłopak.
-No nie aż tak…
-To może skończmy udawać przyjaciół?
-Czemu ‘udawać’.
-Bo chcesz, żebym się na ciebie rzucił – chłopak pokazał jej język.
-Nie chcę, żebyś się rzucił, tylko…
Bieber nie dał jej skończyć, bo pocałował ją szybko w usta. Wsunął jej język do ust. Dziewczyna zrobiła to samo, z czego Bieber strasznie się ucieszył. Przewrócił Zo na piasek i nie przestawał jej całować. Z ust zaczął zsuwać się coraz niżej. Na jej szyję i dekolt.
-Justin… Kenny – przypomniała dziewczyna.
Biebs przerwał czynność i spojrzał w stronę chrapiącego ochroniarza.
-On? – uniósł brwi i znowu wpił się w usta dziewczyna – Ale w sumie to szkoda, że nie jesteśmy sami – powiedział Justin z figlarnym błyskiem w oku.
-I, że nie jesteśmy w hotelu…
-Na plaży też jest fajnie… Romantycznie – uśmiechnął się i zaczął delikatnie muskać jej szyję.
Serce dziewczyny biło za szybko.
Kenny obudził się i kiedy zobaczył całującą parę obok siebie, postanowił ich nie peszyć.
-Nic nie wiem… - wymamrotał, udając, że się budzi.
Justin i Zo momentalnie od siebie odskoczyli i wrócili do pozycji siedzącej, jak bardzo grzeczne dzieci. Aniołki.
Ochroniarz przetarł oczy.
-Jak wam się spało? – spytał.
-Dobrze – powiedzieli chórem i uśmiechnęli się do niego.
Kenny udwał, że niczego nie widział, a oni, że nic nie zaszło.
-A dzisiaj się przyjaźnicie, czy jesteście razem? – spytał Kenny.
Zoey i Justin spojrzeli na siebie.
-Umm…. – zaczął Bieber.
-Jesteśmy razem – powiedziała Zo z uśmiechem na twarzy, a Justin musnął jej usta.
-Wiedziałem, że nie dacie rady się przyjaźnić... Czyli, jak zwolnią się te dwa pokoje, to rozumiem, że ja śpię z Justinem, a ty sama, Zo? – spytał ochroniarz.
-Nie! – powiedzieli chórem.
-Teraz wszystko razem będziecie mówić? – zaśmiał się Kenny – Dobrze, dobrze. Śpijcie sobie razem, ale…
-Tak, tak. Uważajcie. Nie zróbcie niczego głupiego, co w tłumaczeniu na ludzki znaczy: nie pieprzcie się tam po nocach, bo jeszcze będą z tego dzieci – powiedział zirytowany Bieber – Słyszeliśmy to miliony razy. Naprawdę. Nie musisz powtarzać milion pierwszy.
-Dobrze – westchnął ochroniarz – Ale…
-Ciiii – Justin przytknął palec do ust – Ciii. Wiemy. Wszystko wiemy. Nie rozumiemy, ale wiemy.
-Mów za siebie – wteraciła Zo.
-Okay. Ja nie rozumiem. Pasuje? – uśmiechnął się do niej słodko i pocałował.
-Czuję, że wam przeszkadzam… - powiedział ochroniarz – Idę nazbierać drewna, to rozpalimy wieczorem ognisko… Albo nie. To później. Pójdę do sklepu nam coś kupić do jedzenia. Wracam za jakieś dwie i pół godziny.
-Spoko. Pasuje nam. A my w tym czasie… Umm… Będziemy czekać – uśmiechnął się Bieber rozbrajająco.
-Niech wam będzie. Chyba, że Zo chce iść ze mną.
-Chcę – uśmiechnęła się dziewczyna.
-Ej! Jesteś moim ochroniarzem. Nie możesz sobie tak iść zabierając mi dziewczynę! – sprzeciwił się Bieber – Ktoś musi zostać z bagażami, a ja raczej nie mogę się pokazywać, bo mnie jeszcze namierzą. Zostań, Zo… Proooszę. A co jak ktoś mnie porwie??
-A co, jak ktoś porwie Kenny’ego? – spytała Zo.
-Ale on jest duuuży. Go się nie da porwać. A z resztą. Jak chcesz to idź – powiedział smutno JB.
-No dobra. Zostanę.
-Zajebiście – wyszczerzył się Justin.
-Jak? – spytał Kenny.
-Ummm. Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, baaaaardzo fajnie – uśmiechnął się Justin.
-Tak właśnie myślałem. To idę. Żegnajcie – powiedział z uśmiechem, pomachał im i poszedł wzdłuż morza z butami w ręku.
Z racji, że ochroniarz miał jeszcze od wczoraj różowe spodenki wyglądało to przezabawnie.
-A gdzie mamy się przebrać? – spytała Zoey.
-Umm… Tu gdzieś powinny być przebieralnie…. – Bieber się rozejrzał – Ale wygląda na to, że nie ma… Ale szpanerska plaża – powiedział z sarkazmem.
-No, jak mało tu osób przyjeżdża to coś za coś.
-No niby tak… Ale hotel i tak cały zajęty… Możesz się tu przebrać. Nikogo nie ma.
-A ty?
-A ja… Będę udawał, że nie patrzę.
Zo uniosła brwi.
-No weeeeź – poprosił.
-Niee. Chciałbyś, kotku.
-Czemuuuu? Jesteś moją dziewczyną…
-No i? Nie żoną, a to nie jest noc poślubna.
-Kurde. A szkoda. Wiem. Weźmy ślub! Dzisiaj.
Zoey się zaśmiała.
-Pewnie. Udzieli nam go Kenny w różowych spodenkach.
-Dobry pomysł! – powiedział entuzjastycznie JB.
-Głupek – powiedziała czule Zoey, a Bieber się do niej uśmiechnął.
-Dobra. To się przebieraj. Przyżekam. Nie będę patrzył.
-Nie wierzę ci – Zo pokazała mu język.
-Okay. Dobrze robisz. Też bym sobie nie wierzył.
Rozbawiona Zo uderzyła go w rękę.
-Też cię kochaaaam – uśmiechnął się Bieber, przyciągnłą dziewczynę do siebie i gorąco pocałował.

_____________________________
Tadadadam! xD Tak, tak. Wiem. Długo się przyjaźnili xP
Rozdział napisałam, jak zwykle z Zuzią <3
Jesli się podoba to komentujcie ;)

12 komentarzy:

  1. podobało, podobało. :D
    dodawaj szynko nexta. <3
    no i na pozostałych blogach też !
    | justin-bieber-my-worlds |

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG .! Czekam na NN ale Kenny wymiata .!! "Nic nie wiem" ...!! HaHa Aby szybko byø @Domciulka

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju , ja nie wytrzymam .
    Dawaj szybko następny ! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. super :)

    @Gosiaaczekk

    OdpowiedzUsuń
  5. zajeeebiście. pisz szybko kolejny ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. super ;d dawaj nn :)

    OdpowiedzUsuń
  7. "-Taa. To jakbyś powiedziała, że kibel jest atrakcyjny – prychnął JB." te teksty przy pisaniu... bahaha <3
    lol, a to opowiadanie jest takie WOW, proroku! ale ty to wiesz :D
    Zauważyłam iż Twoje opowiadania zazwyczaj kończą sie na "i pocałował ją", "pocałował ją i zasnął" "Pocałowała go i nie nie mówili" xD takie przykłady tylko, ale bęczzzka!
    lovelovelove, wiem rozpisałam się! coś mnie ostatnio wzięło na pisanie "lovelovelove" haha xD




    - Berry <3

    OdpowiedzUsuń
  8. dodaj dzisija kolejny :D

    OdpowiedzUsuń