poniedziałek, 26 marca 2012

26. Ręcznik.


    -Ej, mam ochotę na hot-dog’a, Zo… Musimy koniecznie zjeść hot-dogi jak wrócimy do domu... Zoey? – Justin spojrzał na swoją dziewczynę, która spała głębokim snem – Ej, czy nikt nie mógł być tak uprzejmy, żeby poinformować mnie, że ona śpi? Ile nawijam bez odzewu??
-Coś koło 20 minut, ale dobrze się bawiłem – wyszczerzył się Liam, jedyny, który jeszcze nie spał.
-Aha? Dzięki – powiedział sarkastycznie Justin – Zo? Zo??? Zo?! Zoey??
-Ej, nie budź jej – zaśmiał się Liam, kiedy zobaczył, że dziewczyna nawet nie drgnęła – A tak wgl to czemu ciągle wkurzasz Ewel?
-Chłopak ją rzucił i próbuję sprawić, żeby o nim nie myślała. Myślę, że lepiej, żeby trochę się na mnie podenerwowała niż się dołowała. Serio widać, że ją to cholernie boli, ale i tak się nie przyzna… A ty? Czemu jesteś dla niej taki… miły?
-No… Umm… Ymm…
-Aaaaaaaaaa – powiedział wyszczerzony Biebs – Juuuuż roooozuuumiem… Ale zaraz, zaraz… Myślałem, że jesteś gejem.
Liam posłał mu spojrzenie ‘R U fuckin’ kidding me?’.
-Nie no dobra. Żartowałem, stary – powiedział Justin.
-To dobrze, bo bym ci coś powiedział co myślałem o tobie… Ej, Ewel jest fajna, nie?
Bieber się roześmiał.
-Nie w moim typie, ale pewnie. Lubię ją. Wydaje się spoko.
-Nie, nie śpię – wymamrotała Zo przez sen.
-Jasne, kotku – rozbawiony Bieber pogładził jej włosy.
-Ma trochę opóźniony zapłon – zaśmiał się Liam.
Ewelina przysłuchwiała się rozmowie chłopaków od samego początku i z trudem zachowywała powagę. Nie mogła spać… Za dużo myśli kłębiło się w jej głowie.
-Jestem głodny – jęknął Liam.
-A ja nie? – powiedział załamany Justin – Umieeeeram – przytulił delikatnie do siebie Zo, a dziewczyna musnęła jego policzek.
-Już mi nie umieraj, bo będę tęskniła – powiedziała otwierając oczy.
-To ty nie śpisz?! – zapytał Bieber i korzystając z okazji pocałował ją w usta.
-Nie? Przecież ja wgl nie spałam!
W jednym momencie wszyscy spojrzeli się w stronę Ewel, która wybuchnęła śmiechem. Nie mogła przestać się śmiać spoglądając na Zo.
-Ty też nie śpisz? – zdziwił się rozbawiony Liam.
-Nie! – mówiła turlając się ze śmiechu – Zo zawsze mówi, że nie śpi, nawet po trzech godzinach snu - znowu zaczęła się śmiać.
Justin też się roześmiał, a Zoey patrzyła na nich zdezorientowana.
-Ale ja naprawdę nie spałam – broniła się Zo.
Wszyscy zaczęli się śmiać, a Ewelinie brakło tchu.
-Ej, dusisz się? – Liam nachylił się nad Ewel, która nie przestając się śmiać leżała na podłodze.
-Może troszeczkę – dziewczyna uśmiechnęła się, jak zdawało się Liam’owi trochę zalotnie.
-Myślę, że ona potrzebuje sztucznego oddychania – wyszczerzył się Bieber.
Liam spojrzał Ewelinie w oczy i uśmiechając się lekko musnął jej usta.
-Ej, ja też chcę buziaka, Zo – obwieścił Justin i wpił się w usta swojej dziewczyny.
-A ja??? – zapytał Harry, przecierając zaspane oczy.
-Chodź tu do mnie! – wykrzyknął Zayn.
-Nie no stary chyba sobie żartujesz – skrzywił się Harry.
-Nie. Ja bardzo serio mówię – powiedział Zayn z sarkazmem.
-O, widzę, że już cała winda nie śpi – wyszczerzył się Biebs – Chociaż… Moglibyście teraz sobie wszyscy ładnie zasnąć i zostawić mnie z Zo. Co wy na to?
Zoey się skrzywiła, a Justin spojrzał na nią obrażony.
-Ja ciebie też – dziewczyna uśmiechnęła się uroczo.
Oczy Zo powędrowały na Liam’a i Ewelinę nie odrywających od siebie wzroku.
Nie była przekonana co do tego ‘związku’, ale nie chciała nic mówić. Ewel przynajmniej była wesoła.


Wszystkich obudził dźwięk dochodzący z głośnika w windzie.
-Witamy w naszym centrum handlowym. Życzymy miłych i udanych zakupów.
-Jest!!!! Otwierają!!! – wrzasnął Harry – Może nas uratują kurde wreszcie!!!
-Suuuper – uśmiechnął się Jus.
Zo przyglądała się mu w zamyśleniu. Wyglądał okropnie. Był blady i wyglądało jakby z trudem oddychał.
-Co jest, śliczna? – zapytał, kiedy zorientował się, że jest obserwowany.
-Źle się czujesz, Jus? – spytała zaniepokojona.
-Nie, co ty. Dlaczego tak myślisz?
-Przede mną nic nie ukryjesz, Justin. Wyglądasz…
-Po prostu jestem zmęczony, bo nie mogłem spać. I głodny, a poza tym nie przytulałem cię już jakieś 2 godziny – uśmiechnął się.
Zo nie dała się zwieść, ale nic więcej nie mówiła. Nic przecież nie mogła zrobić, ale strasznie się o niego martwiła.
-Może zaraz ktoś się zorientuje, że winda nie działa… Oby – powiedział Zayn.
-Noo.
Zoey ciągle nie odrywała wzroku od Biebsa, który oddychał coraz płyciej.
-Jus, co ci jest? – powtórzyła już tym razem stanowczo.
Justin nie odpowiedział, tylko złapał się mocno dziewczyny, jakby sam nie mógł siedzieć i osunął się po ścianie windy.
-Jus!! – pisnęła przerażona Zoey – Zróbcie coś! Zróbcie, błagam!!! Ratunku!!! – zaczęła wrzeszczeć i walić w ścianę windy.
-Zo, uspokój się – powiedział delikatnie Harry, chociaż widać było, że też jest nieźle zdenerwowany – A co tam kurde. RATUNKU!!!!!!!!!!
Wszyscy zaczęli krzyczeć najgłośniej jak potrafili, a Zo płakała przytulając do siebie bezwładne ciało Justina.
Po kilku minutach poczuli, że ruszają. Ewel rozpłakała się z ulgi. Zaraz drzwi windy otworzyły się i chłopacy wynieśli Biebera.
Kiedy ochrona zauważyła co się stało z Justinem zadzwonili po karetkę i zawzięcie próbowali uspokoić przerażone dziewczyny… i Harry’ego.
Zoey nie mogła przestać płakać.
Cała czwórka została odwieziona do domu, a Zo pojechała z Justinem karetką  do szpitala, bo pozwolili jechać tylko jej.


Pierwsze co zobaczył Bieber po przebudzeniu to płaczącą nad sobą Zoey.
-Hej, Deszczowa Księżniczko – uśmiechnął się do niej słabo i przykrył jej dłoń swoją.
Dziewczyna spojrzała na niego przestraszona jego nagłym przebudzeniem.
-Przestań wreszcie mdleć, okey?!?! – krzyknęła na niego przez łzy – Tak strasznie się o ciebie boje… - mówiła płacząc.
Justin spojrzał smutno na dziewczynę.
-Co ci jest Jus??? – mówiła, a łzy płynęły po jej policzkach.
-Nic, mała – odpowiedział cicho – Po prostu jestem zmęczony…
-W takim razie nie pracuj. Odpoczywaj. Nie pozwalam ci pracować! – powiedziała stanowczo.
Bieber się roześmiał, widząc jej powagę.
-To nie jest śmieszne! Kiedyś naprawdę coś ci się może stać, Justin. A co jak zemdlejesz idąc po schodach? Co wtedy? Potrzebujesz więcej odpoczynku…
-Ale… - zaczął Justin.
-Żadne ale, teraz odpoczywasz – powiedziała Zoey ocierając łzy.
-Ej, mała nie martw się mną tak…
-Jak mam się niby nie martwić?!
-Normalnie? Nic mi nie jest.
-Wiesz co? Nie chce mi się z tobą gadać! Ciągle twierdzisz, że jest okey, a nic na to nie wskazuje! Czemu nie mógłbyś choć raz być ze mną szczery?! -  dziewczyna wyszła z sali trzaskając drzwiami.
Słyszała, że Justin za nią woła, ale go zignorowała. Chwilowo miała ochotę znaleźć się jak najdalej od niego. Zamartwianie się o jego stan zdrowia i noc spędzona w windzie całkowicie rozstroiły ją emocjonalnie.
Wybiegła ze szpitala, a deszcz spływający z nieba strugami, mieszał się ze łzami płynącymi po jej policzkach. Zaczęła biec w stronę, w której jak jej się zdawało znajdował się dom Sebastiana. Po pewnym czasie zorientowała się, że totalnie nie wie gdzie jest. Chwyciła za telefon, ale była tak roztrzęsiona, że nie potrafiła wytłumaczyć gdzie jest.
-Zoey, kochana, spokojnie. Weź głęboki oddech i rozejrzyj się – mówił powoli Sebastian.
Dziewczyna zaczęła się rozglądać, ale to, że było już ciemno i deszcz bardzo utrudniał jej zobaczenie czegokolwiek.
-Ale ja nie wiem – wykrztusiła Zo przez płacz.
-Mała, nie panikuj. Panika ci na pewno nie pomoże. Widzisz kogoś? Spytaj się gdzie jesteś.
-Ale nikogo tu nie ma!!
Nagle Zoey zobaczyła zarys jakiejś postaci.
-Poczekaj. Zadzwonię za chwilę – powiedziała Zo i rozłączyła się – Justin?! – wykrzyknęła zszokowana.
Bieber nic nie powiedział tylko przytulił ją mocno do siebie.
-Serio musisz tak szybko biegać? Myślałem, że już cię nie znajdę – powiedział całując ją w policzek.
-Juustin – Zo wtuliła się w niego i na nowo się rozpłakała.
-Nie płacz, śliczna – powiedział czule gładząc jej mokre włosy – Patrz, za tobą jest ‘nasz’ hotel – uśmiechnął się do niej – Pójdziemy tam i przemyślimy co dalej – złapał delikatnie jej dłoń i pociągnął w stronę hotelu.
Weszli do środka. Recepcjonista posłał im zdziwione spojrzenie, ale nic nie powiedział.
Justin uśmiechnął się do Zo i odgarniając mokre włosy z jej twarzy musnął jej usta.
-Uciekłeś ze szpitala? – spytała Zoey.
Bieber się zaśmiał.
-Taa… Poniekąd nie po raz pierwszy. Oni się już chyba przyzwyczaili.
Zo też zdobyła się na lekki uśmiech.
-Nie powinieneś za mną biec.
-Wiem – uśmiechnął się do niej i pogładził po policzku – Ale chyba nie wierzyłaś w to, że pozwolę ci tak uciec?
Zoey wzruszyła ramionami.
-Już zaczynałam…
-Zraniłaś mnie teraz, wiesz? – zaśmiał się – Możesz być pewna tego, że za każdym razem jak będziesz mi uciekać, to będę biegł za tobą. Obojętnie w jakiej sytuacji, miejscu, czy czasie.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego.
-Panie Bieber, wynajmuje pan pokój? – odezwał się recepcjonista.
Justin spojrzał pytająco na Zo.
-Nocujemy tu? Wrócimy rano.
-Ten pomysł nie wydaje mi się zły… Strasznie mi zimno, czuję się okropnie i nie mam siły nawet stać. Bardzo chętnie odpuszczę sobie dalszą podróż, tylko musimy zadzwonić do Seby, żeby się nie martwił.
Bieber skinął głową.
Dostali klucze od pokoju i udali się na samą górę do ‘ich’ apartamentu.
Kiedy tylko weszli Zoey rzuciła się na łóżko.
-Wstaaaawaj. Jesteś mokra – Bieber złapał ją za ręce i podniósł z łóżka.
-No i co mam z tym zrobić? Nie mam innych ciuchów.
Justin chwilę nic nie mówił. Wyglądało na to, że myśli.
-Nie mam pojęcia co masz z tym zrobić, ale teraz idź do łazienki wziąć gorący prysznic, żeby się trochę rozgrzać… Może możesz spać bez ciuchów? – Zo posłała mu dziwne spojrzenie – Ej, mała, nie zamierzam się do ciebie dobierać. Akurat w tej chwili chodzi mi tylko o twoje zdrowie, jasne? Spanie w mokrych ciuchach na pewno dobrze ci na zdrowie nie zrobi.
Zoey nie odpowiadała.
-Jejku, jeśli cię krępuję, mogę spać na kanapie. Serio. Ale teraz idź już pod ten prysznic, bo będziesz chora. Trzęsiesz się z zimna.
-A ty? – spytała Zo.
-A co ja?
-Też jesteś cały mokry.
Bieber machnął lekceważąco ręką.
-Ja sobie poradzę. Idź już w końcu!
Kiedy tylko Zo zniknęła w łazience, Bieber odkleił z ust uśmiech i przysiadł na krześle. Miał niepokojące zawroty głowy, a totalnie nie miał ochoty znowu mdleć. Miał już tego serdecznie dość.
Nagle do głowy przyszedł mu jak na jego gust nie taki zły pomysł. Na swoim iPhone’ie wykręcił numer Eweliny.
-Ewel? Słuchaj… Liam ma prawojazdy, prawda? Przywieźlibyście nam jakieś suche ciuchy do hotelu? Sebastian wytłumaczy wam gdzie.
-Jasne. Zaraz będziemy – powiedziała Ewelina i rozłączyła się.
Justin chwilę siedział bezczynnie, ale zaraz doszedł do wniosku, że Zoey trzeba poinformować o tym, że przwiozą im ciuchy.
Nacisnął na klamkę łazienki. Zo nie zamknęła drzwi. Uśmiechnął się cwaniacko i po prostu wszedł.
-Co ty sobie wyobrażasz?! – krzyknęła na niego sięgając po ręcznik. Niestety Bieber był szybszy. Zabrał ręcznik.
-Widzę, niczego nie muszę sobie już wyobrażać – wyszczerzył się i zagrodził sobą dostęp do dwóch pozostałych ręczników. Pochłaniał ją wzrokiem.
-Oddaj to – wysyczała.
-A co będę z tego miał? – ciągle się uśmiechał.
-Może kiedyś zgodzę się z tobą przespać.
-Kusząca propozycja, ale nie – uśmiechnął się przeuroczo – Daj się jeszcze chwilę popatrzeć.
-Oddawaj!! – wrzasnęła dziewczyna.
-Kocham cię, wiesz?
-W tej chwili podaj mi ten pieprzony ręcznik!!
-Sama go sobie weź.
-Ale z ciebie palant – zaśmiała się Zo.
-Ale twóóój. No chodź.
Zoey nie za bardzo chciała przystać na jego propozycję.
-Boję się ciebie.
Bieber się roześmiał.
-I słusznie, ale nic złego nie wykombinuje, czy chcę, czy nie, bo zaraz przyjedzie tu twoja przyjaciłóka z Liam’em przynieść nam suche ubrania.
-Miło wiedzieć – Zo zacisnęła usta.
-No i wszedłem tu właśnie dlatego, żeby ci o tym powiedzieć, a poza tym… Nie zamknęłaś drzwi, śliczna. Jakbyś nie chciała, żebym wchodził, to byś zamknęła.
-A nie mogłam zapomnieć?
-Nie – szczerzył się Justin.
-Dobra, już. Oddaj. Proszę.
-No mówię, że masz sama go sobie wziąć.
-Oddawaj!! Co oni sobie pomyślą jak tu wejdą?!
-Że masz ładne ciało – uśmiechnął się Jus.
Zo próbowała zachować powagę, ale wybuchnęła śmiechem.
-A więc… Bierzesz ode mnie ręcznik, czy stoisz tu przede mną dalej… nago? – szczerzył się Bieber.
Zo zrobiła krok w jego stronę, a on wyciągnął rękę z ręcznikiem prze siebie. Kiedy dziewczyna spróbowała złapać ręcznik, Justin przyciągnął go do siebie, a potem uniósł go nad głowę.
-No chyba śnisz, chłopczyku – powiedziała Zoey uśmiechając się do niego i wychodząc z łazienki, zostawiając Biebera sam na sam z ręcznikiem.
-No ej! – zaśmiał się Justin, kiedy Zo zniknęła pod kołdrą – To niesprawiedliwe – jęknął.
-No chyba, że sprawiedliwe.
-Wytrzeć cię?
-Brak mi na ciebie słów – westchnęła rozbawiona Zoey – Zdążyłam wyschnąć, stojąc tam i czekając aż go oddasz.
-Ej, powiedziałaś, że jak go oddam, to się kiedyś ze mną prześpisz, prawda? Proszę – podał dziewczynie ręcznik.
-No chyba sobie nie żartuj – prychnęła – Troszkę za późno, kotku.
-Nic nie mówiłaś o jakimś ograniczeniu czasowym – usiadł na łóżku obok Zo i musnął jej usta – Ej, jesteś gorąca.
-Co?
-No… W dwóch znaczeniach jak najbardziej, ale chodzi mi o to, że jesteś rozpalona – Bieber przyłożył rękę do jej czoła.
Usłyszeli pukanie do drzwi i obydwoje zareagowali natychmiastowo. Zo podciągnęła wyżej zsuwającą się z niej (przy niewielkiej pomocy Biebera) kołdrę, a Justin wstał otworzyć.
-Przybyliśmy!! – za drzwiami zobaczyli wyszczerzonego Liam’a trzymającego za rękę Ewel.
-Czy my o czymś nie wiemy? – spytała uśmiechając się podejrzliwie Zo patrząc na przyjaciół.
Liam i Ewelina popatrzyli na siebie.
-Umm… No… Wiesz o wszystkim Zoey – zapewnił ją Liam.
-Dajcie te ciuchy – powiedział Jus – Serio, chętnie wreszcie założyłbym coś suchego.
Ewel podała Bieberowi siatkę z ubraniami.
-Dzięki – Justin wszedł do łazienki.
-Tylko nie zapomnij zamknąć drzwi na klucz, kochanie! – zawołała za nim Zo.
Usłyszała śmiech Biebera dobiegający zza drzwi.
-Nie ma sprawy! – odkrzyknął.
Liam i Ewelina dziwnie na siebie spojrzeli.
-Co się tu działo zanim przyszliśmy? – spytała podejrzliwie Ewel.
-Było… ciekawie – powiedziała Zo z tajemniczym uśmiechem.
Ewelina też się uśmiechnęła.
-To my spadamy, Zoey – powiedział Liam – Nie daj się zaciągnąć Bieberowi do łóżka.
-Swój rozum to ja mam – odpowiedziała.
-To dobrze – uśmiechnął się chłopak.
-Paaa – pożegnali się.
Kiedy tylko wyszli, Zo wstała okryta kołdrą.
-Jus, masz moje ciuchy?
-Tak, kochanie, a co?
-Oddasz mi je?
-To chodź – powiedział Justin.
-Nie jestem przekonana co do tego, wiesz?
-Wiem. Ale chodź.
Zoey uśmiechnęła się pod nosem.
-A zamknąłeś drzwi jak cię prosiłam?
-Tak.
-To jak mam wejść? – spytała Zoey, ale kiedy chwyciła za klamkę okazała się otwarta.
-Ups, zapomniałem – zaśmiał się Justin.
-Jaaaasne. Gdzie są ciuchy? – dziewczyna zlustrowała go wzrokiem.
-Co ty sobie wyobrażasz? – zapytał Bieber, kiedy zobaczył, że dziewczyna się mu przygląda.
-Widzę, niczego nie muszę sobie wyobrażać – uśmiechnęła się słodko Zo i sięgnęła po ciuchy leżące w kącie, a po drodze z wieszaka zgarnęła dwa pozostałe ręczniki.
-Co ty robisz?! – krzyknął za nią Justin.
-Też cię kocham – odpowiedziała i zamknęła za sobą drzwi.

___________________________________
Co o ty  sądzicie ? <3 
Rozdział dedykuję Zuzi :) Dziękuję za współpracę xD ;* Bez Ciebie by nie wyszło. <3

7 komentarzy:

  1. Rozdział fajny : ) Coś mi się wydaję, że to, że Justin źle się czuję nie skończy się za dobrze. Już czekam na następny : D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow świetny czekam na NN.Ciekawe co jest Justinowi mam nadzieje że nic groźnego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ♥ Proszę, informuj mnie o nowych na Twitterze :3 / @officialpatka

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam ! ♥ opowiadanie jut cudowne. chce NN ! ♥
    Zapraszam do mnie http://prostyplan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Twój blog jest świetny! Nie mogę się doczekać NN : )
    Swag ♥
    jeydonwalelm.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Mega *_* Proszę, informuj mnie o nowych na Twitterze :* / @SwaggiePassie

    OdpowiedzUsuń
  7. boski blog, całe opowiadanie jest mega ;D czekam niecierpliwie na następny // alone. <3

    OdpowiedzUsuń