poniedziałek, 27 lutego 2012

23. Urodziny??

   -Hej, Jus. Jak się czujesz? – następnego dnia po śniadaniu Zoey zadzwoniła do swojego chłopaka, który od wczoraj nie dawał znaku życia.
-Jest ok. Już od rana siedzę w studiu.
Zo nic nie mówiła.
-Mała?
-Martwię się o ciebie… Źle się czujesz, a na dodatek nie przerywasz pracy nawet na chwilę…
-Kochanie, miałem przerwę. Naprawdę już czuję się dobrze… Wcześniej, po prostu byłem zmęczony…
-I zaraz znowu będziesz.
-Nie chcę się z tobą kłócić, Zo. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin – powiedział Justin.
-Co?? Moich urodzin??? – Zoey chwilę nic  nie mówiła – Serio mam dziś urodziny?! Na śmierć zapomniałam…
Bieber się roześmiał.
-Siedzę od rana w studiu, bo w samolocie sobie o tym przypomniałem, a chcę jeszcze dziś wieczorem do ciebie przylecieć, śliczna. Jakbym nie był takim idiotą i pamiętał wcześniej to poleciałbym z tobą do Londynu, albo zmusił cię do lotu ze mną do Stanów.
-Jejku… Dzięki… - powiedziała Zo.
-Nie ma sprawy. Na pewno nie przegapię twoich urodzin. Urządzasz coś?
-Nie… Tak… Myślę, że nie. Najwyżej coś małego, bo ogólnie to prawie nikogo tutaj nie znam… I najszybciej jutro, bo serio o nich nie pamiętałam… To przez ciebie – powiedziała czule, ale oskarżycielsko.
-Przepraszam… Jak będę mógł ci to wynagrodzić?
-Nie cwaniakuj – roześmiała się Zoey – Zobaczę – powiedziała tajemniczo.
-Justin, przestań flirtować. Musimy nagrać chociaż jeden utwót – Zo usłyszała głos w tle słuchawki.
-Pa, Jus – powiedziała.
-Hej. Kocham cię.
-Ja ciebie też.
Kiedy się rozłączyła, jej telefon natychmiast zaczął na nowo dzwonić.
-Halo?
-Zo?
-Tak?
-Hej. Tu Liam. Ten z samolotu. Pamiętasz mnie?
-Liam, Liam… Chyba nie… - zażartowała.
-Serio? Siedziałem obok ciebie, jestem z 1D, ro...
-Pamiętam. Żartowałam – przerwała mu rozbawiona.
-A mi tu serce się łamie, że mnie nie pamiętasz, chociaż wczoraj spędziliśmy ze sobą tyle czasu, a ty tu, że żartujesz?!
Zoey się roześmiała.
-Bardzo śmieszne – powiedział sarkastycznia Liam.
-No, dlatego się śmieję. A dzwonisz, ponieważ…?
-Chciałem ci złożyć życzenia. Stooo lat. Wszystkiego najlepszego, szcześcia w związku (ze mną, jakby się dało), radości, zdrowia, mądrości i wgl. Spełnienia marzeń.
-Dzięki, ale skąd wiesz, że mam urodziny? Ja np. o nich do przed chwilą nie pamiętałam…
-Na twitterze ludzie składają ci życzenia. Jak można zapomnieć o swoich urodzinach??
-Normalnie?
-Słuchaj… Chcesz się ze mną spotkać?
-Z nami! – Zo usłyszała w tle słuchawki.
-Taaa. Ze mną i Zayn’em… Niestety muszę go wziąć, bo mieszka na tej ulicy co ty i mnie przygarnał…
-Nikogo nie przygraniałem, sam się wepchnął!! – Zo usłyszała głos Zayna.
-Spokojnie, chłopcy – znowu się zaśmiała – Tak się składa, że dziś będę trochę zajęta myśleniem na urządzeniem moich urodzin i wgl…
-Możemy ci pomóc – zaoferował Liam.
-Sama nie wiem… Ja coś to się odezwę, okey?
-Okey… - powiedział niechętnie Liam – Pa.
-Hej – Zoey się rozłączyła.
-Siema młoda. Z kim rozmawiałaś? – do domu wszedł Sebastian.
-Joł. Gdzie byłeś? Czemu nie było cię rano?
-Tadadadam! – brat otworzył paczkę, którą niósł.
-Tort??? – zdziwiła się Zo, a brat odśpiewał jej ‘sto lat’ – Dziękuuuję – przytuliła czule brata.
-Nie ma sprawy, Bieber dzwonił do mnie z rana, że mam kupić tort, bo będzie wieczorem, a jutro przyleci twoja najlepsza przyjaciółka.
-Ewel?!?! – pisnęła Zo – Jejku, jak ja was kocham – powiedziała szczęśliwa.
-A dziś Bieber gdzieś cię zabiera… No, pozwoliłem mu chociaż bardzo długo się wahając… Mam nadzieję, że będziecie grzeczni…
-Jak zawsze – uśmiechnęła się Zo – A gdzie mnie zabiera?
-Nie mam pojęcia i podejrzewam, że to niespodzianka. Powiedział, że wrócicie rano.
Zo przygryzła wargę, ale coś ścisnęło ją w żołądku.
-Serio mi pozwolisz? – spytała powątpiewając.
-Już to powiedziałem. Masz już 16 lat i przecież dziś są twoje urodziny. Chcę, żeby wszystko było tak jak sobie wymarzysz.
Zoey uśmiechnęła się szeroko.
-Czyli dziś z Justinem, a jutro urządzimy takie prawdziwe urodziny z Eweliną? – upewniła się, czy dobrze zrozumiała.
-Dokładnie – przytaknął brat.

Zoey leżała na kanapie i bezcelowo gapiła się w ekran.
-Bu – usłyszała w pewnym momencie przy uchu.
-Jeny, Jus! Przestraszyłeś mnie! – zaśmiała się, przykładając rękę do bardzo szybko bijącego serca i patrząc na Justina, przykucniętego przy kanapie.
-Sto lat, kochanie – Bieber musnął jej usta i podał sporą paczuszkę – Ale nie otwieraj jeszcze. Później. Teraz masz to – podał jej małe pudełeczko.
Dziewczyna wzięła je w ręce i niepewnie otworzyła.
-Ale śliczne – zachwyciła się srebrnym naszyjnikiem z literą ‘J’ wysadzaną diamencikami – Jejku, dziękuję – przytuliła mocno swojego chłopaka.
-Podoba ci się? – założył jej wisiorek na szyję.
-Taak. Baardzo – musnęła jego usta.
Uśmiechnął się i założył jej kosmyk włosów za ucho.
-Może to zabrzmi śmiesznie, bo widzieliśmy się wczoraj, ale… Tęskniłem za tobą.
-Ja za tobą też – powiedziała czule – Strasznie za tobą tęskniłam.
-Brat ci mówił, że cię gdzieś zabieram?
-Tak… Gdzie?
Jus usiadł obok niej i spojrzał na nią tajemniczo.
-Zobaczysz – szepnął jej na ucho i musnął jej szyję, a dziewczyna poczuła dreszcze na całym ciele.
Bieber po raz kolejny się do niej uśmiechnął, wstał i złapał ją za rękę, żeby pomóc jej również wstać.
Dziewczyna spojrzała na niego pytająco.
-Jedziemy, śliczna. Jest już po 20:00, a ja mam bardzo dużo planów na dzisiejszą noc.

Jus i Zo pożegnali się z Sebą i wsiedli do samochodu.
-Teraz możesz mi powiedzieć co będziemy robić – powiedziała Zo.
Bieber spojrzał na nią krótko, bo musiał patrzeć na drogę.
-Nie. Zobaczysz. Bo nie będzie niespodzianki.
-Ale ja już nie mogę wytrzymać – jęknęła dziewczyna.
-Dasz radę – zapewnił ją Justin z uśmiechem i położył jej rękę na nodze.
-Nie zabijesz nas prowadząc jedną ręką?
-Nieee – powiedział Biebs – A poza tym to dosyć niedaleko.
Zoey przez całą drogę zastanawiała się nad tym co Justin mógł wymyślić… Trochę się denerwowała, ale i tak nad tym uczuciem przeważała radość z bliskości Jusa i tym, że z pewnośćią, cokolwiek jej chłopak ma w planach, będzie cudownie.
Zatrzymali się przy wielkim, wysokim i jak Zo stwierdziła już na pierwszy rzut oka, cholernie drogim hotelu.
Bieber wysiadł z auta i otworzył przed nią drzwi. Ciągle tajemniczo się uśmiechał, patrząc na nią.
Weszli do środka. Justin miał rezerwację. Dziewczyna zastanawiała się jak Jus zdążył wszystko tak szybko załatwić i do niej przyjechać… Ale w sumie. Może miał od tego ludzi.
Wsiedli do windy, którą dojechali na ostatnie piętro. Znaleźli pokój, w którym numer zgadzał się z tym na kluczu. Bieber włożył klucz do zamka.
-Zamknij oczy – powiedział.
Dziewczyna posłusznie zrobiła to o co prosił.
Justin otworzył drzwi i prowadził ją coraz dalej, aż w pewnym momencie poczuła powiew wiatru na swojej twarzy.
-Możesz już otworzyć.
Zo niepewnie odemknęła oczy i zobaczyła przed sobą niesamowity widok. Widziała cały Lodnyn.
-Jak cudownie – westchnęła rozmarzona.
Stanęli przy krawędzi balkonu, a Bieber objął Zo od tyłu.
-Byłem tu raz. Strasznie mi się spodobało i pomyślałem, że muszę cię tu zabrać – musnął jej policzek.
Przez kilka minut przyglądali się w ciszy pięknie oświetlonemu miastu. Zoey ciągle nie mogła się napatrzeć. Miała ochotę krzyczeć ze szczęścia. Justin był obok niej, a przed nią roztaczał się najpiękniejszy widok, jaki w życiu widziała.
Poczuła usta Biebera na swojej szyi i mimowolnie zadrżała.
Justin przytulił ją mocno.
-Masz może ochotę na tort?
Dziewczyna spojrzała na stolik, którego wcześniej nie widziała. Stał na nim tort i szampan.
Usiedli przy stoliku.
Bieber nalał jej lampkę szampana, ukroił tortu i odśpiewał ‘Happy birthday’.
-A teraz czas otworzyć drugi prezent – na chwilę zniknął w apartamencie, w którego oknach były fioletowe zasłony, przez które dziewczyna nie widziała co jest w środku.
Po chwili Justin był już spowrotem i podał jej ładnie opakowany prezent.
Zoey wzięła się za rozpakowywanie.
W środku było ich wspólne zdjęcie w ślicznej ramce, miś z bluzką z napisem ‘Bieber <3 Zoey’, na którą dziewczyna zareagowała wesołym śmiechem, śliczna fioletowa sukienka i czarna, koronkowa bielizna.
Zo przez chwilę wpatrywała się w prezenty. Kiedy zdecydowała się podnieść głowę, zauważyła, że Jus przez cały czas nie oderwał od niej zakochanego spojrzenia.
Serce dziewczyny stanowczo przyspieszyło do nienaturalnego tempa.
Żadne z nich nic nie mówiło. Przyglądali się sobie w ciszy.
Nagle zaczęło padać. W sumie ‘padać’ to mało powiedziane. Lunęło na nich deszczem.
Zoey zaczęła się śmiać i piszczeć, kiedy zimny deszcze płynął na nią strugami.
-No i proszę. Masz deszcz, deszczowa księżniczko – roześmiał się Bieber, kiedy Zoey zaczęła tańczyć w deszczu i stawała się coraz bardziej mokra.
Justin złapał ją w biodrach, okręcił nad sobą, postawił na ziemi i wpił się w jej usta. Wplątywał ręce w jej mokre włosy i całował ją coraz namiętniej. Przy każdym pocałunku chciał więcej.
-Chodźmy do środka – wydyszał Justin – Bo moja deszczowa, słodka księżniczka się roztopi.
Zoey rozbawiona wywróciła oczami.
Weszli.
-Nie zapalamy światła? – zapytała Zo, próbując dostrzec coś w ciemności.
Justin włączył tylko słabe światło, ale Zoey od razu zauważyła, że wszędzie na ziemi są płatki róż, którymi obsypane jest również łóżko.
Zastanawiała się, czy jej serce przekroczyło prędkość światła, czy stanęło.
-Ale jesteś mokra – roześmiał się Justin i przytulił czule dziewczynę.
-A ty to nie – powiedziała sarkartycznie.
Bieber uśmiechnął się do niej i musnął jej usta.
-Może się przebierzemy, co? – zasugerował Jus – Załóż rzeczy ode mnie, ja też w coś wskoczę.
-Przywołałeś ten deszcz? – Zo spojrzała na niego podejrzliwie, a Justin wybuchnął śmiechem.
-Nie, ale bardziej poszczęścić już się nie mogło, wgl, że te nowe ciuchy włożyłaś spowrotem do folii i nie zmokły – powiedział uśmiechnięty.
Zoey poszła się przebrać, Bieber zrobił to samo, ale jeszcze zanim wróciła przyniósł z dworu szampana, którego nie zdążyli tknąć. Niestety tort się nie ocalił.
-Zamówiłem nam coś do jedzenia, bo wątpię, że najadłaś się tym jednym kawałkiem to… - Justin zaniemówił, kiedy zobaczył jak wygląda Zo – Wow.
Dziewczyna lekko się zarumieniła.
-Żadne wow – powiedziała i usiadła obok Biebera.
Po chwili ktoś z obsługi zadzwonił do drzwi i Justin odebrał ich kolację.
-Toast za ciebie, śliczna. Żeby wszystko w życiu układało się po twojej myśli. I za nas. Żebyśmy byli razem szczęśliwi i jak najdłużej – powiedział Justin podnosząc kieliszek.
Stuknęli się kieliszkami i wzięli za jedzenie potraw, które Zo widziała pierwszy raz w życiu.
Jedli, śmiali się, rozmawiali.
Nagle wzrok Zoey znów powędrował na płatki róż i zapadła pomiędzy nimi cisza.
Dziewczyna wstała z miejsca i usiadła na ziemi. Wzięła do ręki kilka płatków i zaczęła wdychać ich zapach.
Bieber przyglądał się jej w ciszy. Wyglądała tak pięknie pośród tych kwiatów, obok łóżka, kiedy w ciemne okno stukał deszcz, za to ona wydała mu się jaśnieć.
-Zo…? – odezwał się niepewnie Justin. Dziewczyna spojrzała na niego swoimi niebieskimi oczami.
Bieber wstał z miejsca i przykucnął obok niej.
Patrzył jej głęboko w oczy.
Po chwili wahania, które sam nie wiedział skąd się wzięło, ujął jej twarz w dłonie i pocałował. Tak jak jeszcze nigdy.
Wyczuł, że serce dziewczyny bije jak szalone.
-Ej, denerwujesz się, śliczna? – znowu zajrzał w jej oczy.
Dziewczyna nie odpowiedziała, ale też nie odwróciła wzroku.
Bieber złapał lekko za ramiączko od jej sukienki i zsunął je niżej.
Dziewczyna zadrżała od jego dotyku, a on uśmiechnął się czule.
-Myślę, że już wystarczają co długo byliśmy grzeczni – powiedział Justin szeptem i musnął jej szyję – Czy zgadzasz się oddać mi tę noc, deszczowa księżniczko?
Zo patrzyła na niego z mieszaniną wszystkich uczuć naraz.
-Czemu ‘deszczowa księżniczko’? – uśmiechnęła się niepewnie.
-Bo kochasz deszcz… - Justin zaczął wymieniać i wziął ją na ręcę – Bo masz niebieskie oczy, a one kojarzą mi się z morzem, wodą i deszczem – położył ją delikatnie na łóżku – Bo tańczysz w deszczu najseksowniej na świecie – musnął jej dekolt – i masz mokre włosy.
Zoey cicho się zaśmiała, a Bieber nie przestawał czule się uśmiechać.
-Kocham cię, wiesz Zo? – powiedział powoli zdejmując z jej nóg buty.
-Wiem, Jus. Ja ciebie też – odpowiedziała szeptem.
Justin złączył swoje usta z jej ustami i zaczął ją namiętnie całować. Dziewczyna odwzajemniała wszystkie pocałunki. Przerażała ją ta ochota zdjęcia z Justina ubrań, złamania tej granicy, która dzieliła ich ciała.
Ręce Biebera powędrowały pod jej sukienkę, a ona zaczęła rozpinać guziki w jego koszuli.
-Ale trzęsą ci się ręce, mała – Justin złapał jej dłonie i podniósł do ust – Nie denerwuj się, śliczna.
Bieber rozpiął do końca koszule i zdjął ją z siebie po czym złapał za  zapięcie sukienki Zoey.
-Nie, Jus. Nie jestem jeszcze na to gotowa - powiedziała nagle dziewczyna drżącym głosem.
Bieber spojrzał jej w oczy i zrzedła mu mina. Chwilę nic nie mówił.
-Zamierzasz czekać z tym do ślubu, czy jak? - spytał, a jego głos stał się chłodny.
Dziewczynie chciało się płakać. Dlaczego cały nastrój prysł w jednej sekundzie??
-Myślę, że nie, ale po prostu... Nie jestem jeszcze gotowa, Jus... Proszę cię, zrozum. Nie jestem Seleną.
-Zauważyłem - powiedział cierpko Justin.
-Mam też od niej trochę mnie lat, Jus...
Bieber usiadł po turecku i się nie odzywał.
Zo też się nie odzywała. Nie zamierzała za nic przepraszać.
-Okey, chcesz wracać na noc do domu? - zapytał Justin, nie patrząc jej w oczy.
-Nie...
Bieber podniósł wzrok na jej twarz.
-No to co chcesz robić? Spać? - spytał Bieber.
-Mówiłeś, że masz dużo planów na tę noc - pokazała mu język, jak pięciolatka.
Starał się nie uśmiechnąć, ale nie dał rady.
Przysunął się do niej i musnął jej wargi. Posadził ją sobie na kolanach.
-Jeśli myślisz, kotku, że wytrzymam tu nie dobierając się do ciebie całą noc, to się mylisz - powiedział bawiąc się ramiączkiem od jej sukienki.
-A kto powiedział, że mamy tu siedzieć? Możemy gdzieś pójść...
-Gdzie?
-Nie wiem...
Justin znowu lekko się uśmiechnął.
-W sumie mamy tu telewizor... Może chcemy coś pooglądać? - zasugerował Bieber
Zo wzruszyła ramionami.
-Ty nie zaakceptowałaś moich planów, ty wybierasz - uśmiechnął się do niej cierpko.
Dziewczyna opóściła wzrok.
-Serio, jak chcesz się z kimś przespać to chwilowo nie do mnie. W każdej chwili możesz ze mną skończyć i znaleźć sobie inną - powiedziała ostro Zoey.
Bieber znowu chwilę nic nie mówił.
W pewnym momencie gwałtownie uniósł jej brodę i wpił się w jej usta.
-Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz - uśmiechnął się lekko.
Dziewczyna nie odwzajemniła uśmiechu, a Bieber westchnął.
-Słuchaj, księżniczko. Ja mam zrozumieć ciebie, to ty zrozum mnie. Starałem się, tak? Wszystko przygotowałem i miałem nadzieję, że będzie idealnie, a więc nie złość się na mnie, że poczułem się trochę dotknięty. Ja też spróbuję zrozumieć twoją decyzję i nie będę naciskał. Zgoda?
-Zgoda... - powiedziała Zo, przytulając się do Justina. Był najlepszym chłopakiem na świecie.

______________________
Prosz, Zuziu. ;P <3 Co Wy na to...? 

5 komentarzy:

  1. no w sumie to faktycznie się bardzo starał... no ale cóż.
    xD


    mamy zryte mózgi, Ingoooo <3






    ej, ale w sumie to przykro :( haha xD ale jest OK : D

    OdpowiedzUsuń
  2. czadeerski! Nawet nie wiesz, jak bardzo przeżywałam emocjonalnie wręcz każde napisane prze Ciebie słowo <3

    OdpowiedzUsuń
  3. jejkuuuu :*** ten rozdział jest idealny <3 przesłodki chodź potem już mniej , no ale co tam :P ahhh i ten taniec w deszczu *___*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, faktycznie się starał ale pewnie nic na marne zaplusuje mu to tylko :P Zapraszam do mnie maci-justin-love-story.blog.onet.pl

    TT: @Anetkaaa1

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na bloga http://highschoolnewyork.blog.onet.pl/ .

    OdpowiedzUsuń