niedziela, 12 czerwca 2011

1. Bezradność.


  -Ej, Ryan… Ymm…
-No? – przyjaciel zniecierpliwiony przerwał to co robił i odwrócił się do Justina.
-Miałem dzisiaj dziwny sen…
-Aha.
Bieber spojrzał na niego.
-Okay, okay. Co w nim było?
-To było dziwne…
-No już mówiłeś.
-Ale głupio mi o tym mówić…
-To ku**a nie mów. Żaden problem. Naprawdę.
Justin wywrócił oczami.
Pomyślał, że obejdzie się z mówieniem o tym Ryanowi. Przyjaciel w tym wypadku chyba nie będzie pomocny.
-Mówisz, czy nie?
-Niee. Dam sobie spokój.
Ryan spojrzał zdziwiony na Biebera.
Wzruszył ramionami.
-Jak chcesz.
Justin się zamyślił.
Czuł potrzebę porozmawiania z kimś o tym, ale nie miał pojęcia z kim…
Strasznie żałował, że pokłócił się z Chrisem, Chazem i Jadenem…
Pomyślał o tym, że jest żałosny. Wszystkich do siebie zraża… Nawet Selena już nie ma ochoty z nim przebywać…
Z tego powodu akurat jakoś najszczególniej nie ubolewał. Nie lubił jak ktoś nim rządzi, a Sel jawnie próbowała to robić.
W głowie ciągle pojawiał mu się Christian.
Denerwowało go to…
Czuł, że powinien pogadać właśnie z nim..
Westchnął głęboko.
Świruję – pomyślał.
-Ryan, uważasz, że mi odbija? – spytał przyjaciela.
Chłopak spojrzał na Biebera poważnie.
-Niee. Ty zawsze taki byłeś – odpowiedział, a Justin się na niego rzucił i zaczęli się okładać.
-Okay, stop. Manikiur ci rozwalę, księżniczko – nabijał się Ryan.
-Yhm, yhm. Poddajesz się, tak? Nie potrafisz mnie pokonać.
Ryan skoczył na Justina, ale ten wykonał unik i uderzył go w brzuch.
Przyjaciel zgiął się wpół.
-Dobra. Poddaję się!
Justin uśmiechnął się zwycięsko.
-Wygrałem, laleczko – wyszczerzył się.
-Justin. Za 3 min wchodzisz – do garderoby wszedł Scooter. Zrobił wielkie oczy jak zobaczył Biebera – Justin!
JB się skrzywił.
-Już, już. Zaraz będę wyglądał normalnie…
-Kto zaczął? – dochodził Scooter.
-Justin – odpowiedział Ryan łapczywie łapiąc powietrze.
-Justin. Na scenę. Ale już!
Bieber się zaśmiał.
-W sensie, że to kara, tak? Coś w rodzaju ‘Jazda do pokoju!’?
Scooter spróbował trzepnąć go w głowę, ale Bieber się uchylił i szedł już w kierunku sceny.
-Nie tym razem, dziadku – powiedział wychodząc.
Scooter pokręcił głową z dezaprobatą.
Justin miała niewielką nadzieję, że przypadkiem, na widowni zobaczy dziewczynę… O. A jakby została OLLG…
Bieber się zamyślił.
Miał teraz śpiewać One Time.
Słyszał głos DJ.
-Ja mówię Justin, wy mówicie Bieber. Justin…
JB nie mógł się skupić.
-BIEBER!!
-Justin!
-BIEBER!!!
-Ja mówię one, wy mówicie time. One…
-TIME!
-One!!
-TIME!!!
Bieber wbiegł na scenę.
Serce waliło mu szybko.
Denerwował się.
Bardzo go to zdziwiło.
Już tak dawno nie miał tremy…
Śpiewając piosenkę za dużo nad nią nie myślał.
Przeszukiwał tylko wzrokiem całą publiczność.
Owszem. Było tam mnóstwo pięknych dziewczyn, z którymi bardzo chętnie by się umówił, ale TEJ nie widział…
Może tylko ją sobie wymyśliłem… - pomyślał.
Następnie śpiewał Favorite Girl.
‘Jesteś tą, o której myślę’
Z każdą chwilą Justin coraz bardziej panikował.
Chciał znaleźć dziewczynę.
MUSIAŁ.
‘Uwielbiam Cię dziewczyno, chcę Ciebie
Jedyną, bez której nie umiem żyć
To właśnie Ty, to właśnie Ty
Jesteś moją szczególną, małą damą
Jedyną, która doprowadza mnie do szaleństwa
Ze wszystkich dziewczyn, które znam
To Ty, to Ty’
Z każdą chwilą coraz bardziej za nią tęsknił.
JAK??
Jak to możliwe, że cholernie tęsknił za osobą, której nigdy nie widział???
Co ze mną jest?? – pytał w myślach.
Śpiewał kolejne piosenki.
Bigger.
 ‘Byłem graczem, kiedy byłem mały
Teraz jestem większy, jestem większy
Łamaczem serc, kiedy byłem mały
Nieco większy, jestem większy
Wszystkie serca, przysięgam
Wyglądają stąd na bardzo małe
Bo jesteśmy więksi,
Dużo więksi
Jestem większy, Jesteś większa’
WTF?!
Dlaczego wydawało mu się, że piosenka odnosi się do tajemniczej dziewczyny???
Jak??
Co więksi?!
Przecież nigdy wcześniej nie widział Zo…
W pewnym momencie wypadł mu mikrofon, ale na szczęście śpiewał na żywo i dało się to jakoś przeżyć.
Słodko się uśmiechnął i śpiewał dalej.
Był strasznie rozkojarzony i wiedział, że to widać.
Never Let You Go.
‘To tak jakby anioł przyszedł i wziął mnie do nieba
Jak Ty byś mnie wzięła do nieba, dziewczyno
Bo kiedy wpatruję się w Twoje oczy, nie mogłoby być lepiej
Nie chcę, żebyś odeszła, o nie’
Wziął głęboki oddech.
O co chodzi???
Czuł się jakby śnił i dochodziły do niego tylko poszczególne słowa piosenek, które śpiewał.
Runway love.
‘Muszę ją odnaleźć, nim zrobi to inny facet
Nie chciałbym, by ukradł moją miłość’
Ugh.
Wdech, wydech.
‘Po prostu staram się znaleźć, znaleźć, znaleźć
Moją słodką miłość
Kończy mi się czas, gdzie jest moja zbiegła miłość
Szukam nisko i wysoko, w przekonaniu, że się nie poddam
Oddałbym za nas wszystko, ale to nigdy nie będzie wystarczająco dużo
Nie przestanę, dopóki nie znajdę mojej zbiegłej miłości’
Zaczęło mu się kręcić w głowie.
-Możemy skończyć szybciej koncert? Źle się czuję… - powiedział Bieber kiedy wszedł na chwilę za kulisy.
-No nie wiem… Nie dasz rady?
-Dobra, spróbuję.
Wbiegł z powrotem na scenę.
Jakoś dał radę doprowadzić koncert do końca.

-Justin. Co się z tobą dzieje? – zapytała mama kiedy wracali do hotelu.
-Nie wiem… Źle się czuję…
-Może masz gorączkę?
Dotknął swojej głowy.
-Nie wiem… Może…
Dzisiaj był ostatni dzień jego trasy.
Wracał na miesiąc do domu, do Kanady.
Z jednej strony cieszył się, ale z drugiej żałował, bo będzie w mniejszej ilości miejsc, w których mogłaby być Zoey…
To jakaś paranoja.
W tym momencie najbardziej chciał zasnąć. Marzył, żeby znowu spotkać Zo.

-Justin. Już prawie jesteśmy – mama potrząsnęła nim lekko.
Otworzył zaspane oczy.
Nie śnił o Zoey.
Lecieli samolotem.
Była 9:00.
Chciał, żeby znowu była noc, ale już trochę się zniechęcił po próbie przywołania dziewczyny przez cały lot.

Justin wszedł do swojego pokoju. Rozejrzał się.
Tak dawno tu nie był…
Rzucił walizki w kąt.
-Mamoo!! – zawołał.
-Co? – odkrzyknęła Pattie.
-Gdzie mamy jakiś album ze zdjęciami?
-A po co ci to wiedzieć – mama weszła do jego pokoju.
-Mam ochotę pooglądać stare zdjęcia…
-Dobrze. Zaraz ci przyniosę.
Justin na wszelki wypadek chciał sprawdzić, czy przypadkiem nie znajdzie, na którym ze zdjęć dziewczyny….
‘Jesteśmy więksi’
Ciągle po głowie chodził mu tekst piosenki…
Taa. Stanowczo mi odbija – pomyślał.
Pattie przyniosła mu 3 albumy, a on sumiennie zaczął je przeglądać.
Kiedy skończył oglądać trzeci, załamany położył się na łóżku.
A może zadzwonię do Chrisa…?
Niewiele myśląc wyciągnął telefon i wykręcił numer dawnego przyjaciela.
Gdy oglądał albumy przypomniało mu się mnóstwo zajebistych chwil spędzonych z Chrisem…
Szczerze? Chciało mu się płakać.
-Tak? – usłyszał głos w słuchawce.
Czy to na pewno był głos Christiana?? Nie brzmiał już jak u dziewczyny… Był niższy i…
-Halo? – powtórzył zniecierpliwiony.
-Chris?
-Yhm. A ty…?
-Justin…
-Bieber?
-No…
-Aha. A dzwonisz, bo…?
-Może się spotkamy.
-Ymm… Nie wiem czy mam czas – powiedział chłodno Christian.
-Spoko, rozumiem.
-Jesteś w domu?
-No.
-To zaraz u ciebie będę.
Rozłączył się.
Ymm... Justina bynajmniej zszokował przebieg rozmowy…
Poszedł do kuchni
-Chris zaraz przyjdzie – zawiadomił Pattie.
-Co? Christian?? – mama była bardzo zdziwiona.
-No…
-A nie jesteście pokłóceni?
Justin wzruszył ramionami.
-Jesteśmy.
Dzwonek do drzwi.
Bieber pobiegł otworzyć.
-Heej – powiedział otwierając.
Wow. Chris się strasznie zmienił.
Wydoroślał i wgl…
-Wpuścisz mnie? – spytał rozbawiony.
-Yhm, jasne. Zamyśliłem się – tłumaczył się Justin wpuszczając Christiana.
Poszli do pokoju Beebsa.
Chis szedł przodem…
Pamiętał i znał ich dom praktycznie jak on sam…
-Uuu. Przemeblowanko? – spytał Christian z lekkim uśmiechem rozglądając się po pokoju Biebera.
-No. Coś w tym stylu.
-A chciałeś się ze mną widzieć, ponieważ…? Stęskniłeś się za mną? – wyszczerzył się, ale powiedział to trochę ironicznie.
Justin opuścił głowę.
-Przepraszam, Chris… Przepraszam za wszystko…
-Nie ma sprawy. Też przepraszam, ale myślę, że naszej przyjaźni nie da się już naprawić.
Bieber smutno pokiwał głową. Nie podnosił jej, bo miał łzy w oczach.
Tak żałował swojego wcześniejszego zachowania… Chociaż widział też wyraźnie winę Christiana w całym zajściu…
-Nie odpowiedziałeś mi – przypomniał Beadles siadając swoim zwyczajem na ziemi.
-Wiesz… Ostatnio świruję i coś mi mówiło, że muszę się z tobą spotkać…
Christian się zaśmiał.
-Kitujesz.
-Niee. Naprawdę…
-Yhm.
Chwila ciszy.
-Caitlin ma teraz zajebistego chłopaka – obwieścił Christian.
-Fajnie… Czemu mi to mówisz?
-Bo, chcę, żeby cię bolało – Chris spojrzał Justinowi w oczy.
Bieber wytrzymał jego wzrok.
-Okay, dobrze ci idzie ranienie mnie. Stop. Możesz iść. Nie wiem po co cię wgl zapraszałem – powiedział wściekły Bieber i wyszedł z domu zostawiając zdziwionego Chrisa.
Kiedy Justin przeszedł kawałek odwrócił się do tyłu.
Beadles szedł za nim z rękami w kieszeniach.
Chris zauważył, że JB się obrócił i podbiegł do niego.
-Sorry, Jus. Nie powinienem…
Bieber nic nie mówił.
Christian westchnął.
Szli w ciszy.
-Tak szczerze to też ostatnio o tobie myślałem i to nie były złe myśli… - Beadles niepewnie przerwał ciszę.
Justin dalej nic nie mówił.
-No, ej! Obraziłeś się??
-Nie – odpowiedział sucho Justin.
-Dobra, nie wiem co tu wgl jeszcze z tobą robię. Spadam – Christian poszedł w drugą stronę.
Bieber założył na głowę kaptur i zaczął wracać w stronę domu.
Z oczu ciekły mu łzy.
Czuł się bezradny.
Bezradny jak małe dziecko…
Tęsknił za Zo… za dawnym Chrisem też…
Te dwie tęsknoty doprowadzały go do szału…
Jednak Chris w czymś mi pomógł – pomyślał smutno Bieber – Teraz nie myślę aż tyle o Zo. Myślę o nim i o tym co mogłem zrobić, a nie zrobiłem, żeby uratować naszą przyjaźń…


I co myślicie? :) Jeśli się podoba to piszcie xD <3 
Gdybyście chcieli być informowani o NN to dajcie znać w komentarzach ;)

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! :) Czekam na NN. <33

    OdpowiedzUsuń
  2. dawaj nowy .! tylko dłuższy ;D <33
    @GosIaaCzekk

    OdpowiedzUsuń
  3. mogłabyś mnie informować na blogu (gg mi nie działa) ? http://i-love-you-to-death.bloog.pl/
    z góry dzięki :)

    OdpowiedzUsuń